#1 2010-09-28 15:38:20

 Ruben

Zbanowany

Skąd: BARCELONA///VALENCIA
Zarejestrowany: 2010-08-18
Posty: 189
Punktów :   -5 

Moja proza

Parę osób na forum chciało, żebym wrzucił jakie śopowiadanie, więc dotrzymuję słowa. Jest to fragment pewnej większej historii. Thriller dla młodzieży w polskich realiach... Jej odcinki sa przeze mnie pisane na bieżąco i ma z tego powstać książka

Cudowny narkotyk

Odnalazł Artura w szkolnym bufecie, teraz zupełnie pustym. Chłopak niechętnie oderwał się od swojej kawy i spojrzał na niego ze znużeniem, kiedy Johann przysiadł się do niego.
- Spokojnie, dam ci to innym razem – rzekł uspokajająco, najwyraźniej uznawszy, że Johann poniósł fiasko w swoim planie włamania do sali chemicznej. – Chyba ci się aż tak nie spieszy do łóżka z laskami? Masz na to całą młodość i kawał życia.
- Nigdy nie jest na to za późno, ale też nigdy za wcześnie – odparł Johann.
Zadowolony pomachał mu przed nosem kluczami. Artur, z lekka zaskoczony, obrzucił go pełnym podziwu spojrzeniem.
- Jednak zdobyłeś klucze?! – stwierdził, rozglądając się niespokojnie. Niepotrzebnie. Byli w bufecie sami. Szkolny harmider na dobre ucichł. Wszyscy byli na lekcjach. – Musi ci cholernie zależeć na tym dragu…
- Zależy jak diabli… A tobie na pieniądzach. Zaczekałeś na mnie, zamiast iść na lekcje.
Artur uśmiechnął się niewinnie.
- Bo mi się akurat chce iść na biologię!
Johann spojrzał na swój zegarek. Elegancki rolex z paskiem ze skóry.
- Mamy teraz biologię?
- A potem historię, niemiecki i matematykę. Możemy spokojnie zrobić sobie wagary. Trzy godzinki
- Sam syf – przyznał Johann. – Skończyłeś kawę? Choć ze mną… O atrakcje na wagarach dbam dzisiaj ja.
Rostowicz spojrzał na niego z politowaniem choć intrygowała go ta propozycja.
- Co masz do zaoferowania?
- Możemy iść na dziwki – odparł bez oporów Johann. – Ja stawiam. Zrelaksujemy się po szkole. Ojciec zna tu jeden lokal.
Zauważył jak po twarzy Artura rozlewa się łakoma ochota. Dodał więc stanowczo:
- Ale najpierw interesy!
Chociaż wiedział, że ta pobudka jest niska, Artur dał się przekonać.
- Chodźmy!
Położył na ladzie pieniądze, cisnął do kosza kubeczek po kawie i porwał swój plecak. Johann aż nie mógł za nim nadążyć. Skierowali się na trzecie piętro.
Nauczycielka chemii, pani Galczak, wredna i surowa pedagog oraz stara panna, kobieta chuda i zmarnowana, była w każdy czwartek nieobecna, a sala chemiczna zamknięta przed uczniami na cztery spusty. Klucz pilnowany jak oko w głowie w pokoju nauczycielskim. A przynajmniej tak myślała ona. Nie należała do błyskotliwych. Damian Krohnberg stwierdził kiedyś cynicznie, że pewnie żaden mężczyzna nigdy nie chciał jej tknąć, dlatego jest taka zgorzkniała. Jej jedyną przyjaciółka w szkole, była nauczycielka biologii, z której lekcji właśnie się urwali, pani Haldas. Zwykle to ona pilnowała sali chemicznej i kluczy pod nieobecność koleżanki.
Johann i Artur przeszli niemal przez cały budynek szkoły, czujnie rozglądając się na boki. Nie napotkali jednak żadnego nauczyciela ani nikogo z personelu. Mijali tylko pojedynczych uczniów i grupki spóźnialskich spieszące na lekcje. Nie zwracali niczyjej uwagi.  Szkoła była cicha. We wszystkich klasach trwała groza związana z lekcjami. Kiedy tak ktoś wsłuchiwał się w szkolną cisze, mogło mu się czasem wydać, że słyszy bicie setek serc uczniów, drżących przed tym, czy aby nie zostaną przepytani.
- Co za pestka – mruknął Johann. – Uciekamy z trzech lekcji, a tu nawet nikt nie zapyta dlaczego nie jesteśmy w klasie.
- Ten urok prywatnych szkół – Artur skwitował jego zdanie zabójczo szczerym i krótkim komentarzem.
Nie dawało mu spokoju jak taka fajtłapa jak Blajacki zdobył klucze.
- Jak udało ci się dostać te klucze? – Artur w końcu nie wytrzymał i pytanie padło. – Chyba nie dała ci ich facetka od biologii? Nie darzy cię sympatią…
- Te baby to myślą raczej o ty, jak dorobić do woich marnych pensji, a nie o pilnowaniu kluczy do sal.
Przebiegły uśmieszek wykrzywił twarz Johanna. Wyglądał jak dziecko, który cieszy się, że zakopało w piaskownicy nielubianemu koledze zabawkę.
- W pokoju był tylko Iwan Groźny, który oczywiście drzemał – wytłumaczył Johann.
Iwan Groźny był pseudonimem Grabskiego, nauczyciela języka rosyjskiego. Nikt nie wierzył, że naprawdę jest nauczycielem. W szkole huczało od plotek, że sfałszował dokumenty, że wcale nie jest nauczycielem, że siedział w więzieniu. Był to grubawy, napakowany mężczyzna koło trzydziestki. Regularnie bywał na siłowni i zapewne faszerował się koksem. Wyglądał bardziej jak pseudokibic niż nauczyciel. Góra mięsa, słynąca ze słodkiego uśmiechu, szczególnie względem uczennic. Uczniowie przezywali go jednak Iwanem Groźnym, ponieważ jako nauczyciel był bardzo surowy i wymagający. W szkole miał jednak niewiele do roboty, bo godzin rosyjskiego było w liceum mało, a w dodatku brakowało chętnych do nauki tego języka. Jego praca polegała więc głównie na siedzeniu w pokoju nauczycielskim, piciu kaw, czytaniu gazet i wychodzeniu na papierosa z polonistą Sementowiczem. Grabski był bowiem jego najlepszym kolegą. Podobnie jak on, miał też słabość do młodych dziewczyn. Uczniowie podejrzewali, że chodzą na wieczorki z uczennicami i innymi nieletnimi razem. Grabski gustował podobno w siedemnastkach. Była jeszcze jedna charakterystyczna cecha – Grabski nienawidził Wasyla Zupijewa. Wielokrotnie można było zaobserwować jak znęca się nad nim psychicznie. Nikt nie wiedział dlaczego. Czyżby ten nauczyciel nienawidził narodu, którego języka nauczał?
- Mogłem spokojnie przetrząsnąć wszystkie szafki, a on nawet się nie obudził… – ciągnął Johann. – Po chwili znalazłem gablotkę z kluczami. A potem wszedł Sementowicz…  Schowałem się, a on zrobił sobie kawę i jak to ma w zwyczaju, zamyślił się, patrząc w okno… Pewnie myślał o tych swoich orgiach.
Artur wiedział już co było dalej, a mimo to ostentacyjnie zapytał:
- I co dalej?
- Wiesz, że jesteśmy jego ulubioną klasą. Po prostu bez wahania dał mi klucz. Wkręciłem, że mamy jakieś zadanie domowe z chemii do zrobienia i potrzebujemy sali. Nie wiem nawet czy uwierzył. Po prostu dał bez zastanowienia. Co za facet…
- I nie zażądał od ciebie w zamian przyprowadzenia mu do domu kilku uczennic? – zapytał zdumiony Artur.
Pewna siebie mina Johanna natychmiast zrzedła.
- Cholera… Nie… ale masz rację. Nie zażądał, ale do czasu – wymamrotał. – Na pewno zechce w zamian jakichś dziewczyn.
Artur popchnął go lekko, wiedząc, że czas działa na nich niekorzyść. Nie zamierzał pozwolić, aby jego dilerska działalność wyszła na jaw.
- Teraz nie ma czasu o tym myśleć – rzekł. – Zawsze jakieś dziewczyny dla naszego polonisty się wynajdzie. On jest spoko.

Johann przez pierwsze parę chwil nabierał jeszcze podejrzeń, teraz już wiedział, gdzie po raz pierwszy usłyszał o narkotyku.
- Więc to jest ten specyfik, którym Viviana faszerowała Angelikę?
- Tak. Podawała jej go przez kilka dni – odparł Artur, wstrząsając ostrożnie buteleczką. – Tak, aby z własnej woli chciała kochać się z tobą, Karolem, Damianem, Konradem, Jackiem i tak dalej. A potem jeszcze miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Upraszczając trochę opis działania – dziewczyny najpierw coś robią, potem dopiero myślą.
Szeroki, pełen sadyzmu uśmiech wykrzywił usta Johanna.
- A więc – Johann mimo wszystko nadal nie mógł w to uwierzyć. – Ten płyn… to eliksir robiący z dziewczyn rasowe dziwki?!
- Pięknie to ująłeś, kolego!
Wstrząśnięty Blajacki aż usiadł z wrażenia na ławce.
- Więc szantaż, jaki zastosowaliście wobec Sandry, i wobec Bijowskiego… to w znacznej mierze twoja zasługa?
Artur skinął głową, nie odrywając wzroku od probówki.
- Moja.
Johann wydawał się być już nie na żarty przerażony. Wyglądało to bardzo zabawnie.
- To  ty instruowałeś Vivianę jak tego używać?!
- Owszem. – odparł. – Nasza śliczna Portugalka sama nie dałaby sobie z tym rady. Potem musiała mi zresztą za to słono zapłacić.
Artur zauważył jak twarz Johanna gwałtownie tężeje i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nie martw się… Tylko pieniędzmi, nie ciałem – dodał po chwili. – To nie to co myślisz. Nasza ulubiona dziewczyna nie jest dziwką. Ma wiele cech perfidnej suki, ale nie jest dziwką.
- Jeszcze by tego brakowało! – prychnął z oburzeniem Johann. Próbował to ukryć, ale wiadomo było, że zazdrości Arturowi. – Ale wiesz… była kiedyś w końcu twoją dziewczyną… Podobno gorące fascynacje nie gasną. Są jak wieczny ogień.
- Już nic nas nie łączy, kretynie. Tylko interesy. Choć nie jest powiedziane, że ani ja, ani ona nie chcemy powrotu do siebie. Viviana to cudowna dziewczyna. Najwspanialsza jaką można mieć.
- Nie musisz mi tego mówić – zaperzył się Johann. Równie dobrze Artur mógłby zakładać, że nie wie, jak się łączy litery.
- Jeżeli jej tak pragniesz, Blajacki, próbuj – Artur uśmiechnął się kpiąco. – Ale pamiętaj, nie ty jeden jej chcesz. Konkurencji i przeciwników będziesz miał więcej niż na samym Wall Street.
- Wiem – w przypadku Viviany Johann w istocie aż za dobrze wiedział w co się pakuje. I to od dawna.
Johann kiwnął głową, wyraźnie uspokojony. Artur niedostrzegalnie pokręcił głową. Dziwiło go, że potrafi zachować powagę w towarzystwie takiego kretyna i naiwniaka jak Johann.
- Gotowe – Artur ostatni raz przyjrzał się butelce. Jej zawartość spieniła się i w płynie pojawiły się dziwne bąbelki. Podał ją Johannowi.
Blajacki przyglądał się jej z zafascynowaniem i groteskowym podnieceniem, tak jak dziecko przygląda się nowej zabawce.
- Wystarczy, że będziesz to stosował raz dziennie, po jakimkolwiek posiłku i najlepiej na parę godzin przed ewentualnym stosunkiem – oświadczył Artur. – Kiedy jesteś z dziewczyną, jest romantycznie i zauważasz, że sytuacja może się różnie rozwinąć, wtedy to łykaj. Działanie na sobie zaczniesz odczuwać po upływie około godziny. Daje ci maksymalne pobudzenie. Na facetach ma prostsze działanie… Z laskami inaczej. Jeżeli dziewczyna jest przypadkowa, najlepiej dolej jej tego do napoju. Pół buteleczki…  Jeżeli natomiast jest to dziewczyna, z która jesteś w związku, sprawa się komplikuje. Dziewczyny muszą to przyjmować aż trzy razy dziennie, jeśli by to na nich stosować regularnie… Ale Viviana jest aż nazbyt gorącą dziewczynką, więc nie sądzę byś był tym zainteresowany. Jej libido jest i tak dostatecznie wysokie. A pobudzona to ona jest chyba zawsze.
- A ty? – zapytał nagle Johann. – Stosowałeś to kiedyś?
Artur wzruszył ramionami, z tajemniczym uśmiechem.
- Raz, żeby przetestować towar – odrzekł. – Na Agatce Garczewskiej z waszej klasy. Ale Agata na tyle mocno i przede wszystkim długo potrafi podniecić, że nie muszę tego stosować. Miłość, stary! Żaden cudowny narkotyk na super doznania seksualne, ani tabletka gwałtu nie ma takiej siły jak miłość. Ta cholerna miłość! Robi z ludźmi co chce… Mogę jednak zagwarantować, że preparat jest w 99% skuteczny.
- Zajebiście! – Johann aż podskoczył z radości. – Powiedz jeszcze, ile ci płacę?
Artur zmierzył go spojrzeniem i namyślił się przez chwilę, obserwując go niejasnym wzrokiem, niczym nudnawy eksponat w muzeum.
- Jak na ciebie… Osiem tysięcy.
Johann gwałtownie zwiotczał. Nie był, co prawda, zdziwiony, bo spodziewał się, że kolega diler zażąda za takie cudo tego rodzaju sumy, lecz mimo to nie dowierzał własnym uszom.
- Co?
- To co słyszałeś. Powinienem w zasadzie zażądać piętnastu. Za sprowadzenie tego do kraju na zamówienie i przygotowanie w laboratorium. Dostęp do niego też kosztuje. W dodatku ryzykuję wydaleniem ze szkoły. Jako zwykły klient zapłacił byś to piętnaście, gwarantuję ci. Ale z uwagi na to, że jesteśmy z jednej, najbardziej elitarnej szkole, a zatem teoretycznie jesteś mi równy… więc zrobię wyjątek.
- Dzięki za łaskawość – Johann zaczął nerwowo grzebać w portfelu, potem w plecaku.
- Nie ma za co – odparł Artur kpiąco.
- Wytłumacz mi, po co ci tyle kasy? Przecież jesteś z zamożnej rodziny, jak wszyscy w tej szkole. Nie masz powodu.…
- Kasy nigdy nie ma wystarczająco, kolego – przerwał mu ostro. – Kiedy masz jej dużo, wciąż chcesz więcej. Nieważne, czy to euro, złoty czy dolary. Kasa jest potrzebna do wielu wyższych celów… Nie wiesz, jakie to wspaniałe uczucie – siedzieć w przytulnym apartamencie przy kawie espresso i robić jednocześnie pieniądze wygodnymi metodami, na przykład pomagając innym. Wtedy czujesz, że masz nad nimi władzę. Tak jest ze mną.
- Mógłbym się chyba od ciebie wiele nauczyć – mruknął zgryźliwie Johann. – Niestety, mam dziś przy sobie tylko cztery tysiące.
Wręczył mu duży plik banknotów. Artur przekartkował je od niechcenia.
- Nie szkodzi – rzekł. – Z uwagi na to, że jesteśmy w jednej klasie, dam ci czas na dopłacenie. Przy okazji doniesiesz mi resztę. Masz czas do końca miesiąca.
- W porządku.
- Pamiętaj – nie wypłacisz się w terminie i zwiększę dług.
- Spokojnie, wiem co robić…
- Zaskoczony? – w głosie Artura wyraźnie górowała kpina. – Osiem tysięcy to dla ciebie żaden problem. Twoja rodzina od tego zdecydowanie nie zbiednieje.
- Może… Gorzej jak mój stary zobaczy, że z konta zginęły kolejne cztery tysiące. Chyba mnie zabije. Aż tyle kieszonkowego to ja nie dostaję.
Artur nie odpowiedział. Skończył przeliczać pieniądze i schował je szybko do torby. Z korytarzy dolnych pięter dobiegały już krzyki, łoskot setek kroków i cała masa innych hałasów charakterystycznych dla szkolnego harmidru. Zaczęła się przerwa. Artur poklepał Johanna po ramieniu i skierował się do wyjścia.
- Pamiętaj, Viviana to wspaniała i piękna dziewczyna. To, co kupiłeś, może ci pomóc, ale nie musi. Dla każdego z nas seks jest czym innym. Nie spieprz niczego.
Johann głucho przełknął ślinę.
- Nie spieprzę, nie zamierzam.
- To dobrze… za parę dni powiedz mi, czy działa. Uprzedzam – to może zrobić z ciebie bestię w łóżku, ale też solidnie w nim osłabić. Pamiętaj – po upływie miesiąca będzie piętnaście tysięcy, dwóch – trzydzieści.
- Dzięki. Szczęścia z Agatą! E, Artur, czekaj… bitte…
Ale Artur już wyszedł, nie pozwalając mu dokończyć. Za chwilę usłyszał dudniące kroki jego wojskowych butów na schodach. Został w pustej klasie sam, kompletnie skołowany tym, co właśnie zrobił. Jak kolejna z setek osób na całym świecie, która wpierw coś zrobiła, a potem pomyślała.


Czekam na wasze szczere opinie. Nie bójce się, nie pozabijam Was za krytykę. I tak nigdy nic sobie z niej robię Każdemu z Nas literatura podoba sie w inny sposób. Lubię zarówno przyjmowac krytykę jak i słuchac pochwał. Takie jest życie pisarzy i innych artystów....

Ostatnio edytowany przez Ruben (2010-09-28 15:42:29)

Offline

 

#2 2010-09-28 15:57:16

Keti

Wyjadacz

Zarejestrowany: 2010-08-30
Posty: 285
Punktów :   

Re: Moja proza

Niezłe choć zdecydowanie nie w moim guście historia ;b Ale przyjemnie się czyta.

Offline

 

#3 2010-10-13 22:52:58

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Moja proza

Zajebiste, podoba mi się bardzo.
Daj więcej alb prześlij mi na priva


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#4 2010-10-14 10:31:29

DaruSsia95

Wyjadacz

Zarejestrowany: 2010-09-20
Posty: 205
Punktów :   

Re: Moja proza

Fajnie się czyta na pewno będę czytać dalej
Zamieszczaj dalszy ciąg na forum :-)


http://img821.imageshack.us/img821/3889/sygnaturki.png
"and then again dusk. the consecutive day is nearing the end.
    and even I don't know which was beautiful, a night will
                           take the place of him. "

Offline

 

#5 2011-08-01 16:25:17

 justa12473

Nowicjusz

Skąd: Pomorze
Zarejestrowany: 2010-12-25
Posty: 10
Punktów :   

Re: Moja proza

Świetne )))


http://thesageofcrypt.files.wordpress.com/2010/10/el-internado-5a-tempo5-1.png
[img]http://images4.fanpop.com/image/photos/15800000/Ivan-Julia-el-internado-15824105-300-124.gif[/
http://images4.fanpop.com/image/photos/15900000/Fermin-Maria-7x12-el-internado-15956976-300-128.gif

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.transgenderyzm.pun.pl www.6600.pun.pl www.galaktyczny-football.pun.pl www.cabal-mix.pun.pl www.freesamples.pun.pl