#106 2011-01-31 20:12:01

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia przyjechała do Internatu najszybciej jak tylko mogła, zaczeła szukać Jacka jednak nigdzie go nie mogła znaleźć, tymczasem spotkała Ivana i resztę

Krisztian napisał:

Po 22 minutach.....
- Spóźniliście się. - powiedział Julia. - Czyżbyście się tak zmęczyli? - zapytała.
- Nie. Szukaliśmy Lucii i tłumaczyliśmy jej wszystko. - odpowiedział Ivan.
- No i kto wygrał? - zapytała Carol.
- Jak to kto? - zapytał Marcos. - Twój ukochany. - dodał.
- Nie kłam. Udało Ci się tylko dlatego, że się potknąłem. - odpowiedział Ivan.
- Jasne, i dlatego przybiegłeś 4 minuty po mnie. - zaśmiał się Marcos.
- Jeszcze oberwiesz. - powiedział uśmiechnięty Ivan.
- Dobra, już, spokój! - powiedziała Vicky. - Co Lucia na to? - zapytała.
- Powiedziała, że postara się zrobić wszystko co w jej mocy, i już zabrała się do pracy. - odpowiedział Marcos.
- Dobrze. To teraz miejmy nadzieję, że Noiret dotrze do Lucasa z tym lekarstwem dość szybko.... - powiedziała Julia, po czym w oddali... zatrzymał się samochód.
- 18.00. Ktoś jest bardzo punktualny. - powiedziała Vicky.

Gdy opowiedzieli oni Lucii już wszystko i dali jej ten lek „N O I T A L L E T S N O C.”
Kobieta od razu wzięła się do pracy, żeby zrobić więcej dawek leku, by starczyło dla wszystkich, poszła do swojego małego laboratorium i pracowała nad nim, jednak dawkę dla Lukasa miał Jack…
Lekarka nie mogąc go znaleźć pracowała nad lekiem i po poewnym czasie swierdziła, że szybciej będzie jeśli Martin i Rebecka przywiozą chłopca tutaj szybciej on otrzyma lek bo zaraz po zrobieniu go przez Lucie będzie mógł go dostac i nie będzie musiala ona jechac do szpitala.
………Po 2 godzinach…………..
Lucii nareszcie udało się wytworzyć więcej Noitalletsnoc’u czekała tylko na przyjaciół z chłopcem. Po chwili kobieta zauwarzyła, że przyjechali wybiegła przed Internat…

crisfan napisał:

Poszedł po pokoju nauczycielskiego, ale nikogo tam nie zastał.  Gdy wychodził zobaczył jak Lucia biegnie do Rebeci i Martina, który niósł Lucasa na rękach. Widać było, że z chłopcem jest źle. Jack podbiegł do nich i pokazał, że ma lekarstwo.
Miał nadzieję, że pomoże ono chłopcu i uda się opanować epidemie w internacie.
Nie domyślał się nawet co jeszcze go dziś spotka...

-Cieszę się Jack ale ja też je mam, gdzie ty byłeś przez ten cały czas?
-ja… nie mogłem wcześniej
-dobrze nieważne Martin zanieśmy go do gabinetu
Wszyscy poszli do gabinetu lekarskeigo
-Lukas, zrobię Ci teraz zastrzyk, ale później będziesz zdrowy
Jednak chłopiec już nie kontaktował, wirus robił swoje.. Obok chłopca stała przerażona Rebecka wraz z Martinem
-Rebecka, spokojnie zaraz będzie zdrowy, nie denerwuj się bo jeszcze zaraz zaczniesz rodzić
Po zastrzylu Lukas poczuł się lepiej 
-Lukas? Słyszysz mnie?
-co się dzieje?
-już dobrze zaraz będziesz się czuł lepiej, wypij to! To jest antidotum za pare minut będziesz zdrowy
Koło chłopca usiadła Rebecka głaskając go po głowce. Lucia spojrzała na Jackqesa, który usiadł na krześle
-Jack? Dobrze się czujesz? Tak pobladłeś?
-ja…
W tym momencie Jack zemdlał…
-Jack?
Lucia rzuciła się z pomocą…
Po chwili męźczyzna otworzył oczy
-Lucia… ja…
Kobieta pomyślała, że może on też jest zarażony wirusem pobrała mu krew i zbadała ją, pare minut później wszsytko było już jasne
-muszę podać Ci antidotum ty też jesteś zarażony
-ja?
-tak Jack, ale mam ich trochę, powinno starczyć dla każdego…
Rebecka z Martinem popatrzyli na siebie
-Lucia my tez możemy być zaraźeni?
-niewim Martin, to nie wykluczone, zaraz pobiore wam krew i zobaczymy. Najpierw podam Jackowi antidotum
Męźczyzna siedział blady na fotelu
-co?
-musisz wypić antidotum. W nagrodę dam Ci lizaczka
Jak Lucia skonczyla dala lizaka jemu i Lukasowi i zbadała Rebeckę i Martina
-spokojnie wy nie jesteście zaraźeni
-ufff, całe szczęście- z ulgą stwierdziła Rebecka
-Teraz to chyba cały Internat trzeba będzie przebadać- zaśmiał się Martin
-Martin, to nie żart to prawdą, jutro będę musiała sprawdzić wszystkich uczniów, a dziś może nauczyciele bo ich mniej to szybciej pójdzie. Zaraz porozmawiam o tym z Elsą bo Hectora nie ma, trzeba to jakoś zorganizować, tak żeby nie wywyływać paniki. Gdy Lucia już miała wychodzić z gabinetu do drzwi zapukał Marcos
-Chcaiłem się dowiedzieć czy się udało z Lukasem
-tak, Dziękuję bardzo za ten lek dzięki Wam Lukas doszedł do Ciebie, no i Jack tez…
-Co? Noiret był zarażony?
-tak, ale już dostał lek, właśnie powinnam Was przede wszystkim sprawdzić, Wy tez możecie być zarażeni. Przyjdzcie do mnie za chwilę Was też dzisiasj sprawdzę

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-31 20:13:06)

Offline

 

#107 2011-01-31 20:41:38

 BarthezzLodz

Szef forum

Zarejestrowany: 2010-09-03
Posty: 615
Punktów :   23 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Hector znajdował się w szpitalu San Sebastian ze swoją siostrą. Sandra leżała w sali chorych nr 6. Klinika ta była jedną z najlepiej wyposażonych w Madrycie, pacjenci mieli tam także bardzo dobre warunki – każdy z nich leżał w oddzielnym pomieszczeniu. Rodzeństwo mogło zatem swobodnie porozmawiać na temat ostatnich wydarzeń. Wkrótce potem miała przyjść do nich doktor, która pamięta ich jeszcze z czasów, kiedy nazywali się Irene i Samuel. Obiecała, że przyniesie pudełko, które otrzymała na przechowanie od prawdziwych rodziców rodzeństwa Espi.
Zbliżała się godzina dziewiętnasta. O tej porze miała zjawić się doktor Abigeil. Niestety zamiast niej w całym szpitalu wysiadło światło. Agregat prądotwórczy, który zawsze włączał się w przypadku awarii prądu nie zadziałał. Cały sytuacja była bardzo podejrzana. Szpital, w którym leży mnóstwo chorych nagle został pozbawiony zasilania.
Hector wyszedł na korytarz. Postanowił sprawdzić, co się dzieje. Dziękował Bogu, że jego telefon komórkowy ma funkcję latarki – mógł oświecić sobie nią drogę. Postanowił udać się w kierunku Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej, w pobliżu którego znajdował się pokój pielęgniarek i lekarzy. Oni powinni najlepiej wiedzieć, co się dzieje.
Gdy dotarł na trzecie piętro usłyszał straszliwy pisk. To urządzenia podtrzymujące funkcje życiowe ostrzegały, że wkrótce przestaną działać – zapasowe akumulatory w niedługim czasie ulegną rozładowaniu.
Postanowił zapukać do pokoju pielęgniarek. W środku nie było nikogo. Zapewne siostry poszły do pacjentów, aby ich uspokoić, a przy okazji dowiedzieć się, co się dzieje. Drzwi obok znajdowało się pomieszczenie, w którym przesiadywali lekarze z całego szpitala. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie mieli innych zajęć, co w San Sebastianie było rzadkością. Hector zapukał i odczekał chwilę. Nikt mu nie odpowiedział. Pociągnął za klamkę. Drzwi uchyliły się. Oświetlił pomieszczenie za pomocą diody LED, która pełniła funkcję latarki. Nie wierzył własnym oczom. Upuścił telefon z wrażenia, a ten rozsypał się na kawałki.
Do śnieżnobiałego sufitu przyczepiona była metrowa gruba lina, która oplatała szyję starszej kobiety. Wyglądało na to, że doktor Abigeil, która miała przynieść im przesyłkę od rodziców, popełniła samobójstwo. „Ale dlaczego, u licha, ta kobieta miałaby się zabić?” – pomyślał Hector.
Mężczyzna zaczął krzyczeć, lecz nikt się nie zjawiał. Po chwili w szpitalu znów był prąd. Aparatura medyczna przestała przeraźliwie piszczeć, a na korytarzach, salach chorych i w innych pomieszczeniach znów zrobiło się widno.
Hector postanowił rozejrzeć się po pokoju lekarzy. Uwagę mężczyzny zwrócił fakt, iż w pobliżu lekarki nie było żadnego krzesła, dzięki któremu mogła ona założyć sobie pętlę na szyję. Wszystko wskazywało na to, że to nie było samobójstwo, a morderstwo. Hector utwierdził się w przekonaniu, gdy znalazł kartkę obok zwłok kobiety.
„Tak kończą ci, którzy za dużo wiedzą”
Mężczyzna zamarł. Doskonale wiedział, że i to morderstwo było sprawką OTTOX’u.
Wkrótce potem usłyszał głosy na korytarzu:
- Dobrze, że awaria już minęła. Całe szczęście obyło się bez ofiar.
- No, te nowoczesne aparatury dobrze się spisały.
Hector już wiedział, że to, co mówią dwie pielęgniarki za chwilę okaże się nieprawdą. Żaden z pacjentów nie zginął, ale… w szpitalu dokonane zostało morderstwo.
- Ratuuuuuunku! – krzyknął jeszcze raz mężczyzna.
Kobiety, których rozmowę słyszał Hector pobiegły szybko w stronę pomieszczenia dla lekarzy.
- Co się stało? Dlaczego pan… - przerwała natychmiast.
- O mój Boże… Ona…. ona… się zabiła! – krzyknęła jedna z pielęgniarek.
Hector pokazał pielęgniarkom kartkę, którą znalazł obok kobiety.
„Tak kończą ci, którzy za dużo wiedzą”
- Ale co ona zrobiła? – zapytała jednak z sióstr oddziałowych.
- Naraziła się bardzo złym ludziom. Miała coś przeciwko nim.
- Ale skąd pan wie?
- Miała mi przynieść przesyłkę, którą przed trzydziestoma laty zostawili na przechowanie moi rodzice…
- To straszne.
- Przepraszam, ale pójdę już do mojej siostry, która leży piętro niżej.
- Do Sandry Pazos? To naprawdę miła kobieta.
- Tak, właśnie do niej – odpowiedział Hector i zszedł na drugie piętro.

Ostatnio edytowany przez BarthezzLodz (2011-02-03 19:42:05)

Offline

 

#108 2011-01-31 22:32:48

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

"Najważniejsze, że już ten koszar z tym szpitalem się skończył i jestem tutaj w domu gdzie powinienem być wśród rodziny i przyjaciół. Nie chcę już nigdy w życiu być w szpitalu ani przez chwilkę! i takiego dobrego lizaka dostałem od Lucii, był taki ogromni jak jeszcze nigdy!  nie umieją pobierać krwi w tym szpitalu bo do tej pory nie mogę zginać ręki...na pewno będę miał teraz przez cały rok o tym koszmary i już ani jednej nocy nie prześpię spokojnie....dobrze, że chociaż nie ma lekcji i będę mógł się bawić z Paulą, Evelyn i Thomasem....ale mam ochotę na coś słodkiego...muszę zejść do kuchnii może akurat się coś znajdzie i będziemy mogli zrobić piknik na dworze, taki jak wtedy jak zaproponował Marcos skoro już wszyscy jesteśmy zdrowi... ale strasznie szkoda mi Thomasa... będę musiał zapytać się Lucii czy pozwoli Thomasowi usiąść chociaż w cieniu pod drzewem na chwilę żebyśmy mogli się wszyscy razem pobawić" - myślał Lucas skradając sie po cichu do kuchni z koszykiem w ręku.


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#109 2011-02-01 15:10:57

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia podeszła do Rebecki i razem zaczeły rozmawiać
-przepraszam, że wczoraj zapomniałam zostawić Ci klucze do domku, ale tyle się działo, bałam się o nich, kompetnie o tym nie pomyślałam
-rozumiem, nic się nie stało, bliźniaki się trochę zapoznali tutaj z uczniami, a Mame położyliśmy w moim pokoju
-to może do niej pójdziemy chciałabym ją wreszcie poznać
-tak, oczywiście chodźmy do Niej
Obie poszły do pokoju, gdzie leżała Matka Rebecki
-Cześc Mamuś, poznaj moją przyjaciółkę
-Dzień dobry, Lucia
-Dzień dobry córka mi dużo o Pani opowiadała
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy
-mieliśmy tutaj małe zamieszanie, na szczęście wszystko dobrze się skończyło, dzięki Lucii
-daj spokój Rebecko, zrobiłam to co należało, większą zasługę trzeba przypisać Jackowi, Marcosowi i jego znajomym bo to oni znaleźli antidotum ja je tylko zwielokrotniłam. Dobrze nie ważne, myślę, że chciałaby Pani się już rozpakować i oswoić z nowym otoczeniem więc może pojedziemy do mnie. Ja i tak muszę tam jechać bo przez to całe zamieszanie wczoraj i dziś nie byłam u Thomasa, pielęgniarka już zresztą dzwoniła, że mały za mną płacze, dobrze chociaż, że Jackqes mi teraz pomaga przy naszym synku. to co jedziecie ze mną?
-Tak, bardzo chętnie
-aha myślałam o zagospodarowaniu go jakoś i ulepszeniu Pani poruszania i związku z czym zwolniłam 1 pokój z parteru- posprzątałam te graty i będzie Pani mogła wygodnie wózkiem dojechać do łazienki, kuchni a i na dwór bedzie mogła Pani dzięki temu wychodzić bo po schodach na piętrze nie byłoby pewnie wygodnie. a bliźniaki mają przygotowane pokoje u góry, jeśli chcą to mogą sobie je przemallować i urządzić jak chcą
-dziekuję Pani, myśle, że się ucieszą
-nmzc i prosze mówić mi Lucia wkońcu często będziemy się widywać i tak formalnie to brzmi nie zręcznie
-dobrze, nie ma problemu. Rebecko idź zawołaj bliźniaki i powiedz, że jedziemy do tego domku
-dobrze Mamo już idę
-Rebecko!
-tak?
-to ja pomogę Pani Victorii i będziemy czekały przed Internatem, albo może my już pojedziemy a ty z dzieciakami i wszystkimi bagażami dojedziecie co?
-no dobrze, to do zobaczneia w domku
Rebecka poszła poszukać swojego rodzeństwa a Lucia wraz z Panią Victorią udały się w kierunku samochodu i następnie pojechały do domku lekarki
Tam Lucia oprowadziła kobietę i pokazała jej kuchnię, łazienkę i oczywiście jej nową sypialnie. Po chwili do odmku dotarła też Rebecka z rodzeństwem, które od razu pobiegło zobaczyć swoje nowe pokoje. Lucia zosatwiła P. Victorię z córką i zeszła do synka

-Mama!!!- krzyknął szczęśliwy malec
-część syneczku, jak się czujesz?
-dobrze, czemu wczoraj i wcześniej do mnie nie przyszłaś?
-wiesz Thomas, miałam mnóstwo pracy, dużo pacjentów i musiałam się nimi zająć, między innymi Twoim kolegą Lukasem
-a co mu się stało?
-chory był, dlatego Cię nieodwiedzał, ale myślę, że jutro już będzie mógł do Ciebie przyjść. Wiesz, muszę Ci coś powiedzieć
-a co?
Teraz tutaj w domku będzie też mieszkała taka Pani... Lucia opowiedziała synkowi o nowych lokatorach. Porozmawiała tak z chłopcem dłuższą chwilę i wyszła z jego pokoiku
-Rebecko ja muszę teraz jeszcze pojechać do szpitala zobaczyć co z Sandrą, jak tam jej wyniki, no i muszę też porozmawiać z Miguelem o tym wirusie, czy mogłabyś zajrzeć póżniej na chwilkę do Thomasa, jak wrócę ze szpitala to też jeszcze do Niego zajrzę ale pewnie będzie to późno
-dobrze nie ma problemu

Lekarka wsiadła do samochodu zostawiając przyjaciółkę z jej rodziną w domku i pojechała prosto do szpitala...

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-02-01 18:41:11)

Offline

 

#110 2011-02-01 15:51:02

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Hector zastanawiał się jak powiedzieć siostrze o morderstwie starszej lekarki. Nie było innego wytłumaczenia, OTTOX ich odnalazł. Tylko jak? Czyżby w szpitalu San Sebastian byli ich ludzie? Jeśli nie, to kto dał im znać, ze doktor Abigeile zamierza przekazać im rzeczy pozostawione przez ich matkę? Chociaż... przy zwłokach nie było żadnego pudełka. Więc albo ONI je przejęli, albo doktor w ogóle nie dotarła do domu...

Hector wszedł do sali. Sandra siedziała wparta na poduszkach i czytała gazetę, którą jej przyniósł. Była w bardzo dobrym nastroju, zapewne dzięki wizycie Manuela. Właśnie, Manuel... Ale nie, to jest znajomy Lucii.
-I co to było? -zapytała widząc brata. -Długo nie wracałeś po tym jak włączyli zasilanie.
-Pewnie jakaś awaria. .. -powiedział wymijająco Hector. -W rzeczywistości sam nie wiedział co spowodowało zanik prądu, ale się domyślał. -Później rozmawiałem z Lucią przez telefon. Mówiła, ze niedługo do nas wpadnie.
Sandra spojrzała na zegarek.
-Już po 20. Chyba doktor Abigeile dzisiaj nie przyjdzie. Pewnie coś jej wypadło...Jestem ciekawa, co nasza mama mogła jej zostawić.
-Wiesz... -zaczął mężczyzna, ale przerwał,gdyż w tym momencie ktoś wszedł do pokoju. Była to Lucia.
-Witajcie. Wybaczcie, ze wcześniej tak wybiegłam. Pilne sprawy w Internacie.
-Ale nic poważnego? -zapytała Sandra. -Z Paulą i Marcosem wszystko w porządku?
-Wiesz, mieliśmy mały 'wypadek'... -Lucia zastanawiała się, czy powiedzieć Sandrze prawdę o wirusie. -Nasi przyjaciele postanowili trochę narozrabiać. Ale już wszystko jest w porządku. Jakby to nazwać, mieliśmy małą epidemię, ale już sprawa została opanowana.
-Epidemię...? -zapytał Hector.
-No tak. -powiedziała niechętnie lekarka. -Zaczęło się od Lucasa, musieliśmy przebadać niektóre osoby w szkole i podać im szczepionki, niezależnie od tego, czy mieli kontakt z wirusem czy nie.
-God, nie ma nas w szkole dopiero kilka godzin, a oni już działają. -westchnął mężczyzna. -Chwilka... Powiedziałaś niektóre osoby, przecież każdy mógł mieć kontakt z wirusem.
-Najpierw te, które mogły być w grupie najwyższego ryzyka,a wszystkim mieszkańcom podamy leki do posiłku, nie każdy musi wiedzieć o tym, ze mógł być zarażony. Chyba się ze mną zgodzicie, ze to mogłoby wywołać panikę.
-Lucia? -zapytała Sandra. -Powiedziałaś w grupie najwyższego ryzyka. Czy to dotyczy moich dzieci? A co z nami?
-Sandra, o was nie ma co się martwić, oboje mieliście robione badania krwi przy przyjęciu do szpitala. Nic one nie wykazały. Co do dzieciaków, Marcos była zarażony na pewno. Jeśli chodzi o Paulę, nie wiemy. Niby ma system odpornościowy na wszelkie możliwe wirusy. Ale spędza dużo czasu z Lucasem, więc jej też podałam szczepionkę. I naprawdę nie ma się o co martwić. Sytuacja została opanowana.
-Skoro tak mówisz. -powiedziała kobieta.
-A teraz zmiana tematu na przyjemniejszy. Rozmawiałam z lekarzem prowadzącym. Po wynikach badań stwierdził, ze wszystko jest w porządku i nawet dzisiaj możesz już wrócić do Internatu. Nie widzi przeciwwskazań. W szkole tez będziesz pod profesjonalną opieką. To co?
-Oczywiście, ze chcę. Ale na pewno to jest bezpieczne?
-Na pewno .Mój gabinet jest wyposażony we wszystko, co będzie ci potrzebne.
Sandra pomyślała przez chwilkę.
-Ale mieliśmy się spotkać z doktor Abigeile. Nie przyszła dzisiaj, ale może przyjdzie jutro...
-Sandra, nie przyjdzie. -przerwał jej Hector.
-Ale... Skąd wiesz?
--Jak ci to powiedzieć... Ta awaria prądu byłą tylko odwróceniem uwagi. Ktoś ją spowodował, by... Zamordować doktor Abigeile. Znalazłem ją martwą w pokoju pielęgniarek...
-Co...?! -zapytała Lucia. -I kim jest ta doktor?
-To jest... To była dawna znajoma naszych rodziców. Miała nam przekazać coś ważnego. -łzy pociekły kobiecie po twarzy. -Wiedziała, ze tak się stanie. Każdy, kto wie coś o naszej przeszłości, tak kończy...
Lucia podeszła do kobiety i ją objęła.
-Kochana, to nie twoja wina. OTTOX ma wszędzie swoich informatorów. Przed nimi trudno jest się uchronić. Tym bardziej uważam, ze powinnaś wrócić do szkoły. Skoro OTTOX już wie, ze jesteście tutaj, nie jesteście bezpieczni. Pozbierajcie wasze rzeczy. Ja pójdę do doktora po karty wypisu i zabiorę was do domu.

-Hector? -zapytała cicho Sandra po wyjściu Lucii.
-Tak?
-Oni nas nigdy nie zostawią, prawda? Będą nas nękać aż dostaną to, czego chcą?
Hector spojrzał na nią.
-Wiesz, ze nie możemy im ulec. Nie teraz. Nie po tym wszystkim.
-Ale każdy w naszym otoczeniu kto coś wie jest w niebezpieczeństwie. Nasi koledzy, Lucia, dzieci  i... Manuel.
-Pokonamy ich, zaufaj mi. Kiedyś nas zostawią. Będziemy żyć normalnie i ja już o to zadbam. A ty wiesz, ze nie możesz się poddawać. Masz dla kogo żyć.
Sandra się uśmiechnęła.
-Taaak...

Po kilku minutach wróciła Lucia. Pomogła zabrać ich rzeczy i opuścili szpital. Droga do Internatu minęła im w milczeniu. Sandra ciągle rozmyślała, co takiego wiedziała doktor Abigeile, ze została zamordowana. Co takiego miała im przekazać? Wiedziała, ze musi zadbać o ochronę najbliższych, tylko w jaki sposób? I Manuel... Mężczyzna na którym jej zależało. Dowiedział się wiele rzeczy o niej, czy to znaczy, ze też jest w niebezpieczeństwie? Nie chciała go stracić, nie teraz, gdy w końcu po raz pierwszy od czasu, gdy Andres ją zostawił, poczuła się znów szczęśliwą kobietą.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-02-02 13:12:51)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#111 2011-02-01 22:41:34

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucas nie mógł się doczekać jak będzie mógł w końcu odwiedzić Thomasa, a z tego co mówiła Lucia miało to mieć miejsce już jutro. Chłopiec zastanawiał się co zrobić żeby ten czas jak najszybciej mu upłynął. Nie chciał spac ani leżeć w łóżku bo po ostatnim pobycie w szpitalu miał już dość obydwu rzeczy. Postanowił sięc pochodzić już troche po stronach w internecie w bibliotece czego już tak dawno nie robił. Przy komputerze zawsze tak szybko czas płynął. "Hmm ciekawe co robiła Jacinta jak była młoda to chyba ze 100 albo nawet 200 lat temu a przecież wtedy nie mogło być komputerów bo nawet mój tata ich nie pamięta a jest o wiele wiele młodszy od Jacinty przecież...może wtedy dzieci spały cały czas i budziły się juz dorosłe albo cały czas siedziały i jadły...bo jak nie to musiały się strasznie nudzić..." - myślał Lucas


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#112 2011-02-01 23:09:48

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

- 18.00. Ktoś jest bardzo punktualny. - powiedziała Vicky.

Samochód był bardzo podobny do tego, którym jeździ Hector, lecz postura osoby zbliżającej się do nich wykluczyła go od razu.
Osoba zbliżała się do nich.
- Carol, Vicky, Julia - stańcie za nami. - powiedział Marcos.
- Albo najlepiej idźcie za kapliczkę... - dodał Ivan.
- Chyba jesteś śmieszny. Nigdzie nie idziemy. Zostajemy z Wami. - powiedziała Julia. Carol i Vicky przytaknęły.

Osoba weszła w łunę światła. Był to.....Fermin.
- Mierda! To moja matka wiąże się z bandytą. Żebyś zdechł! - krzyczał Ivan.
- Spokojnie, dajmy mu coś wyjaśnić.. - powiedziała Carol.
- Ściągnąłem Was tutaj, i w taki sposób, bo w Internacie możemy być obserwowani. Nie jestem tym złym. Dowiedziałem się, że Wy też dążycie do poznania prawdy, więc pomyślałem o zjednoczeniu sił. - powiedział Fermin.
- Maria Ci powiedziała? W ogóle dlaczego niby mamy Ci ufać? - pytał Ivan.
- Macie inne wyjście?! - zapytał retorycznie. - Wiem tyle co Wy... poza jednym. Chodźcie... - powiedział.
Lekko zdezorientowani i wystraszeni tym co może się wydarzyć weszli do kapliczki za Ferminem. Ten jednym ruchem odsłonił tajemnicze przejście. Wszyscy poszli za nim.... Kanałem dotarli do dziwnego pomieszczenia. Była to wielka, przestronna sala, w której stał jeden stół i 12 krzeseł. Fermin włączył światło i im oczom ukazała się wielka flaga z logo Internatu.
- Co to ma być? - zapytała Vicky.
- Sala, w której zbierają się ludzie z Ottox'u, aby dalej knuć, kombinować i prowadzić brudne interesy. - odpowiedział Fermin.
- Po co nam to pokazujesz? - Co my mamy z tym wspólnego? - pytał Marcos.
- Dobrze wiecie, że tylko Wam mogę zaufać, a wiem, że jeśli razem będziemy działać to szybciej dojdziemy do finału całej sprawy.
- Ale...co my mamy tutaj robić? Schować się pod stołem i czekać aż przyjdą? - zapytała Julia.
- Nie, na razie założę podsłuch. Każdy z Was będzie mógł w telefonie słuchać co tutaj się dzieje. Później...po pierwszym spotkaniu tych z Ottox'u zobaczymy co dalej robić.
- Świetnie... - wyszeptała Vicky.
- Aha, i jeszcze jedno. Ivan... nic nie mów Marii o naszych spotkaniach. Wystarczy, że martwi się o Ciebie. - dodał Fermin.
- Sądzisz, że o Ciebie też by się martwiła, kuchciku? - odpowiedział Ivan.
- Ivan, nie bądź takim dupkiem. - zganiła go Julia.
- To co tutaj widzieliście, i każda rozmowa pozostaje między nami. Dobrze? - zapytał.
- Dobra, to wiadome. - zaczął Marcos. - To wszystko co chciałeś nam powiedzieć dzisiaj? - zapytał.
- Tak. Na razie to tyle.
- To teraz ja mam coś dla Ciebie... - Marcos przystał na chwilę. - ...wracając do Internatu wstąp do Lucii po lekarstwo, bo jesteś zarażony wirusem, tak jak wszyscy w Internacie.
- Jak to? Jak to możliwe? - pytał zszokowany.
- Widzisz, nie wiesz wszystkiego, Panie Sprytny. - odpowiedział Ivan.
- Dobra, opowiecie mi wszystko w drodze powrotnej, a teraz chodźcie stąd. W każdej chwili może ktoś się tutaj pojawić.

W Internacie...
- To ja idę do Lucii.
Fermin wszedł do gabinetu.
- Lucia, ja...wiem wszystko. Marcos i reszta mi powiedzieli. Przyszedłem po lek.
- Dobrze Fermin, masz. Daj też lekarstwo Marii.
- Ale ja...nie mogę jej powiedzieć, że z nimi współpracuję. Zamartwiałaby się tylko.
- No dobrze, powiesz jej, że to ja Ci powiedziałam o zarazie.
- Okej. Dzięki Lucia.
Fermin wyszedł z gabinetu.

paulax5 napisał:

- Przyjdzcie do mnie za chwilę Was też dzisiaj sprawdzę.

Marcos poszedł po Paulę i Evelyn.
- Dziewczynki, chodźcie. Lucia ma dla nas szczepionkę. - zaczął Marcos.
- Jaką szczepionkę? Ja się boję szczepienia. - powiedziała Evelyn.
- Ja też. Te igły. - powiedziała Paula.
- Ale to taka szczepionka, którą trzeba wypić. Przy okazji jest bardzo smaczna, a po niej nie będziemy chorować. - powiedział Marcos.
- No dobrze... - odpowiedziała Paula.
Marcos z Paulą i Evelyn doszli do Vicky, Julii i Carol.
- Wchodzimy. - powiedział Ivan.

W gabinecie...
Lucia każdemu po kolei pobrała kilka kropel krwi. Na nieszczęście wszyscy byli zarażeni. Jednak wystarczy wypić lek.
Każdy dostał po ampułce.
- Pijcie to szybciutko. - powiedziała Lucia do Pauli i Evelyn. - Pięknie, to teraz możecie iść się bawić. I nie mówcie nikomu o lekach. Niech to będzie naszą tajemnicą. - dodała.
- Dobrze. Do widzenia Lucia. - powiedziała Paula. Dziewczynki wyszły z gabinetu.
- Co teraz zamierzasz? - zapytał Marcos.
- Z Ferminem postanowiliśmy, że dam mu ampułki i doda każdemu po jednej do posiłku. Dzięki temu wszyscy będą zdrowi, nie wiedząc nawet o tym, że chorowali. - powiedziała.
- Ładne zagranie, lekareczko. - powiedział Ivan.
Wszyscy wyszli z gabinetu. Nagle ich telefony oszalały. To połączenie z kaplicy.
Biegiem udali się do swojego pokoju, aby słuchać o czym mówią mordercy....


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#113 2011-02-02 21:09:15

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

paulax5 napisał:

-Rebecko ja muszę teraz jeszcze pojechać do szpitala zobaczyć co z Sandrą, jak tam jej wyniki, no i muszę też porozmawiać z Miguelem o tym wirusie, czy mogłabyś zajrzeć póżniej na chwilkę do Thomasa, jak wrócę ze szpitala to też jeszcze do Niego zajrzę ale pewnie będzie to późno
-dobrze nie ma problemu

Lekarka wsiadła do samochodu zostawiając przyjaciółkę z jej rodziną w domku i pojechała prosto do szpitala...

Rebeca po jakimś czasie zeszła na dół i poszła do Thomasa.

-Cześć Thomas.
-Cześć Rebeco, kiedy przyjdzie Lukas?
-Nie wiem kochanie postaram się go jutro do ciebie przyprowadzić, wiesz że był chory i nie mógł do ciebie przychodzić.
-Wiem ale strasznie się za nim stęskniłem.
-Ja też, może poczytać ci bajkę zanim mama nie przyjedzie z powrotem ze szpitala.
-Dobrze.
-A jaką byś chciał żebym ci poczytała?
-O Pinokio.
-Dobrze, a gdzie masz książeczkę?
-Leży tam na półce.

Rebeca zaczęła czytać Thomasowi jego ulubiona bajkę była już przy końcu lektury gdy zauważyła że maluch usnął, wstała ostrożnie żeby chłopca nie obudzić i poszła do swojej mamy.

-Hej mamuś i jak ci się podoba mieszkanko?
-Jest super, i tak blisko ciebie i twojego narzeczonego i jego syna.
-Wiem mamo dlatego chciałam żebyście się przeprowadzili i żebym miała was , a wy mnie blisko siebie i postarali się stworzyć prawdziwą rodzinę.
-Jeszcze nie wybaczyłaś ojcu?
-Nie mamo, nie umiem tego zrobić nie teraz może kiedy indziej.
-Martin wie?
-Tak powiedziałam mu o tym.
-I jak zareagował?
-A jak myślisz? Wściekł się strasznie, gdyby ojciec żył miała by z nim do czynienia. Wie że nic nie może poradzić na to co się stało w przeszłości ale boleje nad tym że zostałam strasznie zraniona.
-A jak miedzy wami się układa?
-Raczej dobrze,  jest troskliwy i opiekuńczy i świata po za mną nie widzi ale zaczyna mnie to denerwować te jego sekrety i knucie przeciwko mnie.
-Przesadzasz córeczko, on cię kocha to widać na kilometr że nie pozwoli żeby ci się cos stało.
-Nie mamo nie przesadzam ale nie chce się z Toba kłócić na ten temat.
-Zawsze miałaś uparty charakter stwierdziła kobieta.
-Ciekawe po kim.
Kobiety spojrzały na siebie i wybuchneły śmiechem.
-Zawsze mówiłam że jesteś bardzo podobna do mnie i masz taki sam charakterek.
-Dziękuje jaka matka taka córka.
-No właśnie.
-A wracając do tematu to potrzebujesz czegoś ?
-Nie.
-To ja będę się zbierać do Internatu jest późno a ja chce odpocząć.
-Dobrze córeczko.
-Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń na pielęgniarkę lub wołaj tych łobuzów z góry. Ja przyjdę jutro do ciebie z Lukasem i poznasz wreszcie swojego wnuka i Thomas stęsknił się za kolegą.
-Będę czekać. Pa córciu.
-Pa mamo. Ach bym zapomniała powiedz mojemu rodzeństwu że mają się wstawić o 9 w gabinecie dyrektora szkoły chce ich poznać i załatwić wszystkie formalności.
-Dobrze przekaże mi. Dobranoc.
-Dobranoc mamusiu.


Rebeca wyszła z pokoju mamy i skierowała się w stronę gdzie przebywała pielęgniarka.

Puk Puk.

-Proszę.
-Hej Alicja.
-Cześć Rebeco.
-Przyszłam ci powiedzieć że właśnie wychodzę, Thomas śpi a  moja  mama na pewno będzie cię później potrzebowała bo nie wiem czy moje rodzeństwo jej pomoże.
-Dobrze nie martw się zajmę się panią Victorią.
-Dziękuję możliwe że Lucia później przyjdzie do Thomasa jak wróci że szpitala ale wątpię czy to dzisiaj nastąpi jest strasznie późno.  Ja uciekam dobranoc.
-Dobranoc.


Rebeca wyszła z domku i udała się do swojego auta. Pojechała w stronę szkoły gdy parkowała samochód przed Internatem zauważyła się w jej stronę zbliża się auto Luci, postanowiła na nią poczekać. Z samochodu wyszedł Hector z Sandra i Lucia.

-Cześć. Jak się macie?
-Cześć Rebeco  - odparł Hector. Kiedy wróciłaś?
-Wczoraj wieczorem, przepraszam że nie zajrzałam do was i nie spytałam się o wasze zdrowie ale Martin nalegał żebyśmy szybko wracali z Lukasem bo Noiret znalazł antidotum na tego wirusa.
-Noiret!? – zdziwił się mężczyzna.
-Lucia nie powiedziała ci że to on znalazł w podziemiach antidotum?
-Nie!
W tym momencie  strąciłam się kobieta.
-Nie chciałam z wami rozmawiać na ten temat z szpitalu mógł ktoś to podsłuchać.
-A tu nie? Tu też mogą.
-Ejże spokojnie Hector to nie jest odpowiednie miejsce na tą rozmowę i uważam że powinno być jeszcze klika osób z nami i przedyskutować to na spokojnie.
-Kogo masz na myśli? - rzekł Hector
-Martina, Fermina, Marię, Amelię  no i Noiret uważam też że powinni być tam Marcos, Ivan, Carol, Victoria i Julia.
-Dorosłych rozumiem ale dzieci?
-Bo oni wiedzą więcej niż ci się może zdawać.
-Skąd to wiesz?
-Od mojej siostry ale zostawmy to na jutro wszystko wtedy sobie wyjaśnimy a teraz każdy z nas jest zmęczony   i padaj z nóg.
-Ale ale ….
-Hector! Daj już spokój z tym na dziś  -odparła Sandra.
-Dobrze siostrzyczko jak chcesz – stwierdził mężczyzna.
-Jak się czujesz Sandro? - rzekła Rebeca.
-Dobrze choć czuje się zmęczona.
-Przepraszam to ja was przetrzymała . Porozmawiamy o wszystkim jutro.
-Dobrze jak chcesz Rebeco.
-Tak by było najlepiej też padam z nóg po tym zwariowanym tygodniu.
-No właśnie jak tam twoja mama?
-Jakoś się trzyma, najważniejsze że się nie załamała po tym wypadku i śmierci ojca i że jest w gronie rodziny.
-Na pewno jej ciężko  - odparła Sandra.
-Tak to na pewno.
-Ja was zostawię i wpadnę na chwile do mojego syneczka.  - odrzekła Lucia
-Nie musisz Lucio jak wychodziłam to Thomas spał przeczytałam mu bajkę i usnął raz dwa, jest przy nim Alicja jak by się coś działo to ty od razu do ciebie dzwoniła.
-Dziękuję że się nim zajęłaś.
-Nmzc Ty się zajęłaś  Lukasem jak nas nie było, wiec się teraz odwdzięczam.
-Dziękuje, chodźmy wszyscy spać.
-Dobry pomysł  -powiedziała Sandra

I weszli razem do budynku gdy wchodzili po schodach Rebeca zauważyła skradającego się Lukasa w stronę kuchni ciekawe co ten smyk wymyślił znowu pewnie zachciało mu się czekoladowych babeczek.

-Przepraszam was ale pójdę się czegoś napić  w kuchni, strasznie zaschło mi w gardle. Dobranoc.
-Pa  odrzekła Lucia
-Dobranoc  -powiedzieli w tym samym momencie Hector i Sandra

Pozostała trójka skierowała się do swoich pokoi a Rebeca ruszyła do kuchni za swoim smykiem kochanym …

c.d.n

Przyłapanie Lukasa na podjadaniu słodyczy, rozmowa z chłopcem który twierdził że grał na komputerze i zgłodniał , położenie go spać  i obietnica że będzie mógł iść do Thomasa i upragniony odpoczynek w ramionach ukochanego

Będzie gdzieś po 12
Nie dam rady dzisiaj tego wstawić będzie pewnie późno wieczorem lub jutro w nocy

Ostatnio edytowany przez daglas89 (2011-02-03 11:36:40)


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#114 2011-02-03 09:50:13

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Rano Lucia wstała bardzo wcześnie i samego rana pojechała do syna się z nim zobaczyć pewnie później znów będzie miała tyle pracy dlatego póki miała czas chciała się z nim pobawić. Pojechała do domku bardzo szybko, gdy była już na miejscu wszyscy jeszcze spali- no prawie wszyscy- Thomas nie spał
-Mama! Cześć!
-witam kochanie, nie spisz już?
-nie już się obudziłem
-to co może zagramy w jakąś grę?
-TAK!!
Lekarka pograła chwilkę z synkiem i zostawiła go z pielegniarką, gdy wychodziła rodzeństwo Rebecki kończyło właśnie śniadanie

-Słuchajcie ja jadę teraz do Internatu może zabierzecie się ze mną nie będziecie musieli iść na piechotę
-bardzo chętnie
-no to kończcie śniadanie ja czekam w samochodzie
Po chwili Ana i Davide wsiedli do samochodu i wraz z Lucia ruszyli do Internatu na lekcje
-to co od jakiej lekcji zaczynacie zajęcia?
-od angielskiego- stwierdziła niezbyt zadowolona Ana
-Angielski będziecie mieli z Panią Sandrą, Mamą Marcosa i Pauli świetna z niej nauczycielka nie macie się co bać na pewno się Wam spodobają lekcje

Gdy dojechali do szkoły rodzeństwo poszło do klasy a Lucia natkneła się na zdenerwowanego Hectora
-Hector? Coś się stało? Szukasz czegoś?
-nigdzie nie mogę znaleźć Pauli, obiecałem Sandrze, że do niej zajrzę bo ona ma lekcje a ja dopiero później zaczynam. Boję się o Nią ostatnio tyle się tu złego dzieje...
-spokojnie Hector na pewno gdzieś się bawi z Lukasem i Evelyn
-ale ja znalazłem Evelyn i Lukasa i mówili, że nie widzieli dzisiaj jeszcze Pauli
-przesadzasz za5raxz się znajdzie zaglądałeś do łazienki?
-tak i tam też jej nie było a jak się pytałem to nikt jej jeszcze dziś nie widział, naprawdę boję się o Nia...
-pomoge Ci jej poszukać napewno ją znjdziemy
Razem zaczeli szukać Pauli po całym Internacie, wchodzili nawet do wszystkich pokojów w poszukiwaniu dziewczynki, jednak nigdzie jej nie był...
-Lucia...co... co jeśli oni ja zabrali?
-nie, nie myśl tak nawet...- mówiąc to kobieta zawachała się, mimo wszystko bała się, że Hector może mieć rację
-możę powinniśmy jej poszukać w podziemiach?
-nie, to niebezpieczne, ona na pewno jest w środku...
-kiedy my już wszędzie szukaliśmy...Lucia ja nie mogę tego tak zostawić muszę ją znaleźć, ona może teraz potrzebować naszej pomocy!
-Hector! te podziemia są zbyt duże nie nie masz szans jej znaleźć nawet jeśli faktycznie ona tam jest
-masz lepszy pomysł?
-może poprośmy kogoś kto je zna...
-Co? kogo?
-Mam tutaj na myśli Jackqesa
-Co? nigdy w życiu!
-Hector posłuchaj jęsli oni ja zabrali to on napewno będzie o tym wiedział, więc może jednak warto go zapytać? Dla dobra Pauli
-sam niewiem Lucia
-chodź pewnie jest u siebie
Razem poszli w kierunku pokoju Jacka...

Offline

 

#115 2011-02-03 16:45:12

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia zapukała raz i drugi. Nikt nie odpowiadał. Nacisnęła klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz.
-Jack? Jesteś tam?
Nikt nie odpowiedział. Kobieta zastanowiła się.
-Chyba go nie ma... A w ogóle sprawdzałeś, czy Pauli nie ma u Sandry?
-Nie... Ale Sandra ma teraz zajęcia.
-Poczekajmy na nią. Może będzie coś wiedziała.
-Ale jeśli Paula jest tam... nie ma czasu do stracenia. Poproszę ją z sali.
-Jak chcesz.

Hector zapukał do klasy językowej.
-Sandra, mogę cię prosić na chwilkę?
-O co chodzi? Coś się stało? -zapytała kobieta zamykając cicho drzwi.
Hector zerknął na Lucię. Bał się mówić siostrze o swoich podejrzeniach, tym bardziej, ze ciągle się coś działo. Ale nie miał innego wyjścia.
-Widziałaś dziś Paulę?
-Nie... Myślałam, ze jest już na zajęciach. Wstałam dziś później i jak poszłam do pokoju dzieciaków już nikogo nie było. -spojrzała uważnie na brata i lekarkę. -Czy wy mi chcecie właśnie powiedzieć, ze Paula zniknęła?
-Właśnie nie wiemy. -powiedziała Lucia. -Hector boi się, ze może być w podziemiach.
-Musimy to sprawdzić. -powiedziała Sandra. -Poczekajcie, powiem tylko dzieciakom co muszą uzupełnić na następne zajęcia i idę z wami.
-Sandra, nie lepiej byś została tutaj? Jesteś ranna...
-Dam radę, to tylko ręka. Zresztą moja córka mnie potrzebuje.

Po chwili cała trójka udała się w stronę biblioteki. Szczęście, ze nie było nikogo. Hector szybciutko nacisnął rzeźbę, która odsłoniła wejście do podziemi. Weszli do środka i ogarnęła ich ciemność. Dobrze, ze mieli ze sobą podręczne latarki.

Korytarze były kręte niczym najgorszy labirynt. Mnóstwo ślepych uliczek i ciężkich drzwi. Sprawdzali każde, które udało im się otworzyć. W większości były to zwyczajne pokoje, urządzone w staroświeckim stylu z lat II Wojny Światowej. W jednym rozpoznała miejsce, w którym byłą przetrzymywana, ale zatrzymała to dla siebie.
-Te podziemia są zbyt wielkie. Nie damy rady jej znaleźć... -powiedziała smutno Sandra po godzinie poszukiwań.
-Sandra, spokojnie. -powiedziała Lucia. -Znajdziemy ją. Ej, widzicie to? -wskazała na blade światło na końcu korytarza.
-Co to może być? -zapytał Hector.
-Chodźmy tam. Tylko ostrożnie. -powiedziała Sandra.

Światło okazało się dochodzić z jasno oświetlonego tunelu. Wyglądał jak korytarz w szpitalu albo w kostnicy.
-Co to jest? -zapytał zdziwiony Hector. -Co jeszcze znajduje się pod tym cholernym budynkiem?
-To musi być laboratorium OTTOXu. -powiedziała powoli Lucia rozglądając się naokoło.
-Na końcu są chyba jakieś drzwi. -powiedziała Sandra wskazując na ścianę. -To chyba... winda? Ale co robi tak zaawansowany technologicznie sprzęt pod szkołą?
-Sama chciałabym to wiedzieć. -powiedziała Lucia naciskając przycisk windy. Drzwi rozsunęły się. Po chwili wahania cała trójka weszła do środka. Na tabliczce były tylko dwa przyciski 0 i -1. Sandra nacisnęła -1 i drzwi windy zamknęły się. Zjechali na dół.

Gdy drzwi widny ponownie się otworzyły ich oczom ukazało się otoczenie rodem ze szpitala. Białe kafelki na ścianach i wszędzie nieskazitelnie czysto. Otwierali każde możliwe drzwi w nadziei ze znajda gdzieś dziewczynkę. Bezskutecznie, znaleźli jakieś laboratoria, magazyny, sale szpitalne a nawet... kostnica.
Sandra z nadzieją nacisnęła klamkę ostatnich drzwi, przypominających wejście na salę operacyjną i aż zamarła z przerażenia.
-Paula... -szepnęła.
Jej małą córeczka leżała na czymś, co przypominało stół operacyjny. Ubrana była w luźną, białą koszulkę ze znakiem Geminis. Była nieprzytomna. Podłączone do niej urządzenie monitorowało pracę serca. Oplątana była całą masa różnych przewodów. Z wysokiego stojaka sączyła się powoli kroplówka.
-Musimy ją stąd jak najszybciej wyciągnąć. -powiedział przerażony Hector zbliżając się do \Pauli.
Sandra podbiegła do małej i zaczęła rozplątywać przewody.
-Boże, co oni ci zrobili...
-Sandra. -Lucia złapała ją za rękę. -Powoli, musimy dojść co do czego. Szybkie działanie może jej zaszkodzić. Te dranie coś jej podali w kroplówce. Nie wiemy co to jest...
Nagle monitoring zaczął piszczeć a na ekranie ukazała się ciągła kreska.
-Boże, co się dzieje? -krzyknęła Sandra. -Lucia, co się dzieje?

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-02-03 19:04:54)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#116 2011-02-03 20:43:14

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Julia25 napisał:

Sandra z nadzieją nacisnęła klamkę ostatnich drzwi, przypominających wejście na salę operacyjną i aż zamarła z przerażenia.
-Paula... -szepnęła.
Jej małą córeczka leżała na czymś, co przypominało stół operacyjny. Ubrana była w luźną, białą koszulkę ze znakiem Geminis. Była nieprzytomna. Podłączone do niej urządzenie monitorowało pracę serca. Oplątana była całą masa różnych przewodów. Z wysokiego stojaka sączyła się powoli kroplówka.
-Musimy ją stąd jak najszybciej wyciągnąć. -powiedział przerażony Hector zbliżając się do \Pauli.
Sandra podbiegła do małej i zaczęła rozplątywać przewody.
-Boże, co oni ci zrobili...
-Sandra. -Lucia złapała ją za rękę. -Powoli, musimy dojść co do czego. Szybkie działanie może jej zaszkodzić. Te dranie coś jej podali w kroplówce. Nie wiemy co to jest...
Nagle monitoring zaczął piszczeć a na ekranie ukazała się ciągła kreska.
-Boże, co się dzieje? -krzyknęła Sandra. -Lucia, co się dzieje?

-Lekarka podeszła do stołu, na którym leżała Paula i spojrzała na dziewczynkę, poczym popatrzyła na Sandrę i Hectora…
-Nie! Lucia proszę nie! Powiedz ze to nieprawda!
-spokojnie Sandra-pocieszał ją ze łzami w oczach brat
Kobieta nachyliła się nad Paula i nacisneła jedną z elektrod z kardiogramu i po chwili znów było słychać z maszyny bicie serca dziewczynki
- jak zaczełaś rozplątywać przewody Sandra to ruszyłaś jedna z nich.
-nie wierze, że zosawili by ją tu samą. Tu musi być jakiś monitoring musimy się stad jak najszybciej wydostać
-Lucia zabierzmy ją
-nie tak szybko najpierw muszę się zorientować co oni jej podali, inaczej to może być bardzo nie bezpieczne.
Lekarka popatrzyła na kroplówkę, która była podłączona do małej
-To Dekstran
-co?
-to.. to lek stosowany jako płyn krwiozastępczy…podnosi ciśnienie osmotyczne i zwiększa objętość osocza, tylko nierozumiem czemu go jej podają??   
-a co to jest za lekarstwo?
-podaje się go głownie przy wstrząsie hipowolemicznym
Rodzeństwo papatrzyło na siebie i później na Lucia
-Możesz jaśniej
-Podaje się go po sporym zmniejszeniu krwi zazwyczaj po krwotokach…
-to po co daja to Pauli?
-niewiem Hector, może pobierali jej duzo ilość krwi….
-a czemu ona śpi?
-to dobrze, Sandra, że spi, podali jej narkoze na pewno.
--ktoś tu idzie!- krzyknął Hector, musimy stad iść
-nie zostawie tu Pauli!
-Lucia zaczeła odłączać wszystkie urządzenia od dziewczynki zostawiając kroplówkę
-czemu to bierzesz to może jej zaszkodzić!
-nie Sandra jeśli pobrali jej dużą ilość krwi to ten lek tylko może ją uratować, musimy to zostawić, gdy wychodzili zobaczyli mnóstwo krwi i probówkach…
-ale przeciez tego będzie z 50 sztuk…
-po co im tyle krwi Pauli?
-widocznie jej do czegoś potrzebują, wkoncu Paula ma świetną odporność, ale oststniego wirusa też załapała co prawda w śladowych ilościach ale jadnak, czuje, że oni tego nie przewidzieli i może właśnie po to im ta krew…

W tym momencie drzwi zaczeły się otwierać. Przerażeni, że nie zdążyli uciec pomału odsuwali się od drzwi. Po chwili ktoś wszedł do środka…
-Jack? Co ty tu robisz?- pytała zdziwiona Lucia
Wszyscy patrzyli na siebie i zaniemówili
-Jackqes! Możesz mi odpowiedzieć na pytanie!
-ja.. ja dowiedziałem się o Pauli, że tutaj jest i przyszedłem pomóc nie mogłem pozwolić, aby tu została
Hectro słysząc jednak wyjaśnienia Noireta nie wierzył, że mężczyzna mówi prawdę, ale chwilę później do pokoju chcaił wejść  jakiś tajemniczy męźczyzna- lekarz jednak Jack nie pozwolił mu wejść i zaciągnął go do pokoju obok tak, że dzięki temu Cała trójka wraz z Paula mogła wyjść z Sali operacyjnej i kierowali się już w kierunku wyjścia- do windy. Po chwili dogonił ich Jackqes....

Offline

 

#117 2011-02-03 21:54:37

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Wszyscy wyszli z gabinetu. Nagle ich telefony oszalały. To połączenie z kaplicy.
Biegiem udali się do swojego pokoju, aby słuchać o czym mówią mordercy....

W pokoju Vicky podłączyła telefon Marcosa do komputera, tak aby wszyscy słyszeli co dzieje się w podziemiach kaplicy.
Słychać było rozmowy około 6-8 osób. Żaden z głosów im nic nie mówił.
- Mogliśmy zamontować tam kamerę jakąś, a nie podsłuch! Mierda! Ten kuchcik nie myśli... - krzyczał Ivan.
- Cicho bądź, bo nie słychać o czym mówią! - odpowiedziała Julia.

- Tak, pobraliśmy jej krew. Starczy na 50 nowych próbek.
- Doskonale! Jej krew jest odporniejsza od wszystkich innych osób w Internacie.

- Mierda! O kim oni mówią? To ktoś z Internatu! - mówiła Vicky.
- Nie wiadomo...słuchajmy dalej... - odpowiedziała Carol.
- Testy przejdą pomyślnie tylko wtedy gdy, po podwyższeniu odporności, aż do śmierci, naszymi lekami, a później zarażeniu wirusem - osoba nie zachoruje! Będzie absolutnie zdrowa.
- Dzięki czemu wybrane osoby będą zdrowe...gdy my rozprzestrzenimy epidemię na cały świat!
- Genialne!
- Dokładnie. A później wytworzymy leki, które rzekomo ich wyleczą i zarobimy miliony!
- Rzekomo?
- Tak. Osoby po zażyciu lekarstw nie będą całkowicie zdrowe, a co lepsze...będą dalej nosicielami choroby... błędne koło.
- Obłędne bogactwo!
- Panowie, Hitler byłby z nas dumny!

Przyjaciele byli w szoku.
- Jak to Hitler? Naziści? - pytał Marcos.
- Najwyraźniej... - odparła Julia.
- Niezłe gówno. - dodał Ivan.
- Mamy krew, mamy wirusa, brakuje nam też kilku osób, na których można by było przeprowadzić eksperymenty. Jak w zwykłych warunkach zachowuje się ciało człowieka, które jest wystawione na słońce, deszcz, zimno, gorąc...
- Może kilka osób z Internatu?
- Nie, to zły pomysł. - odpowiedział Jacques dopiero co wchodząc do sali.

- Co robi tam Noiret? To dupek! - powiedział Marcos.
- A my mu wierzyliśmy... - dodała Carol.
- Dlaczego to zły pomysł?
- Ponieważ od kilku dni i tak, różne zbiegi okoliczności sprawiły, że częściej kręci się tam policja. Kolejne dziwne zniknięcia spowodowałyby falę najść i przesłuchań wszystkich w Internacie! - odpowiedział Jacques.
- Co proponujesz w takim razie?
- Bezdomni! Nikt o nich nic nie wie. Nikt ich szukać nie będzie. Idealni kandydaci. Zaszczepimy wirusy, wypuścimy na wolność, a później będziemy ich obserwować.
- Bardzo dobry pomysł Panie Noiret. Jednak można na Panu polegać.

- Hijo de puta! - krzyknął Ivan.
- Wspaniała nam się rysuje przyszłość, Panowieee.....
- Aaaaaaaaalarm! Aaaaalaaaaarm! Zniknęło dziecko!
- Jak tooo? Miałeś go pilnować!
- Tak, ale wyszedłem na chwilę....
- Paulaa.... - powiedział szeptem Jacques.

- Jak to Paula? To oni mojej siostrze pobrali tyle krwi? To na niej tak eksperymentują? - krzyczał Marcos. - Zabiję gnoi!
- Marcos, stój. Poczekaj. Ktoś ją zabrał! Posłuchajmy co się dzieje....może jest już w drodze do Internatu!
- Jak ja mam czekać spokojnie? Idę tam! - Marcos krzyknął i wybiegł z pokoju. Ivan pobiegł za nim.
Dziewczyny zostały i słuchały co dzieje się dalej...
- Ja się tym zajmę! - powiedział Noiret. Znajdę Paulę! Siedźcie Panowie, zaraz wracam. - dodał.
- Ufamy Ci, nie zmarnuj tego!

paulax5 napisał:

W tym momencie drzwi zaczeły się otwierać. Przerażeni, że nie zdążyli uciec pomału odsuwali się od drzwi. Po chwili ktoś wszedł do środka…
-Jack? Co ty tu robisz?- pytała zdziwiona Lucia
Wszyscy patrzyli na siebie i zaniemówili
-Jackqes! Możesz mi odpowiedzieć na pytanie!
-ja.. ja dowiedziałem się o Pauli, że tutaj jest i przyszedłem pomóc nie mogłem pozwolić, aby tu została
Hector słysząc jednak wyjaśnienia Noireta nie wierzył, że mężczyzna mówi prawdę, ale chwilę później do pokoju chcaił wejść  jakiś tajemniczy męźczyzna- lekarz jednak Jack nie pozwolił mu wejść i zaciągnął go do pokoju obok tak, że dzięki temu Cała trójka wraz z Paula mogła wyjść z Sali operacyjnej i kierowali się już w kierunku wyjścia- do windy.

Marcos biegł w kierunku biblioteki. Zatrzymała go Elsa, od której nie mógł się uwolnić, bo zasypała go lawiną pytań...
Noiret wrócił na chwilę do sali pod kapliczką:
- Niestety uciekli. Nie wiem kto to był. Idę na zewnątrz. Tam ich znajdę!
- Tylko nie próbuj nas wykiwać!
- Jasnee... - powiedział Noiret i wybiegł.

Wszystkie dziewczyny były w szoku. Wybiegły z pokoju, stwierdziły, że powiedzą wszystko Ferminowi....

paulax5 napisał:

Po chwili dogonił ich Jackqes....

Jacques wszedł do windy i razem z resztą wyjechał na górę, do podziemi....
Tamtędy kierowali się do wyjścia - kominka w bibliotece.


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#118 2011-02-03 23:07:50

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Jacques wszedł do windy i razem z resztą wyjechał na górę, do podziemi....
Tamtędy kierowali się do wyjścia - kominka w bibliotece.

-Miedra!-myślał Jacques-nieźle się wpakowałem. Po co mi to wszystko było? Biegam teraz po podziemiach ścigając ludzi, których nie powinienem, współpracuje z mordercami i przestępcami. Aż dziwne, że się jeszcze w tym nie pogubiłem. Jack szedł korytarzem i zdziwił się że nie widzi uciekinierów. Zaczynało mu się to wydawać podejrzane.
Nagle Jack poczuł silne uderzenie w plecy. Odpadł na ziemię....zanim stracił przytomność zobaczył kto go uderzył...to był Hektor.
Hektor, Sandra, Paula i Lucia uciekali ile sił w nogach. Byli już bardzo blisko wyjścia.
Tymczasem Jack stracił przytomność. Kiedy się ocknął pierwsze co zobaczył to białe ściany. Do pomieszczenia w którym był wszedł lekarza.
-Nieźle oberwałeś Jack.
-Pedro? To naprawdę ty? Co ty tutaj robisz?
-Szkoda, że spotykamy się w takich okolicznościach. Mieli na mnie haka i musiałem się zgodzić na współpracę.
-Jak to?
-Moja żona została zarażona. Dostaje lekarstwa w zamian za to że im pomagam. A ty jesteś tutaj ważną szychą?
-To już chyba dawne czasy...Dużo się ostatnio dzieje-Jack spróbował wstać i zakręciło mu się w głowie.
-Leż, mocno oberwałeś. Straciłeś sporo krwi zanim cie znaleźli. Musiałem zrobić transfuzję.
-Przecież ja mam rzadką grupę krwi?
-Szybko ją zorganizowali. Dlatego domyśliłem się że jesteś kimś ważnym. Nie jest łatwo znaleźć dawce w 20 min. Tutaj na stoliku masz wszystkie swoje rzeczy. Telefon dzwonił kilka razy.
-Dzięki.
-Zostawię cię żebyś odpoczął.
-Ile będę musiał tu leżeć?
-Myślę, że już wieczorem będziesz mógł wrócić do internatu.
-Wieczorem?
-Jack leżysz tu 2 dni.
Pedro wyszedł i zostawił Jacka samego.
Jacques sięgnął po telefon i zobaczył 30 nieodebranych połączeń od Amelii. Było tez kilka smsów. Jack postanowił od niej zadzwonić.
-Jack to ty?
-Tak.
-Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Nie ma cie odkąd Paula się znalazła.
-Oberwałem od Hektora. Jestem w podziemiach chyba. Miałem transfuzję i teraz dopiero się obudziłem.
-Jack....oni mówią, że miałeś coś wspólnego ze zniknięciem Pauli...
-Nie. To nie prawda. Amelia nigdy bym tego nie zrobił. Dostałem wiadomość, że Paula tam jest i zeszedłem.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem tak od razu. Oni i tak mi już nie ufają.
-...
-Amelia jesteś tam? Nie wierzysz mi...
-Jack trudno ci uwierzyć...
-W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. Po co w ogóle do mnie dzwonisz, skoro masz mnie za hijo de puta. Już zapomniałaś, że kiedyś z nimi współpracowałaś? Myślałem, że coś nas łączy najwidoczniej się myliłem.
-Jack to nie tak...
-A jak? Dalej masz mnie za drania, myślisz, że mogłem coś zrobić Pauli. Nie ufasz mi...Byłaś jedyną osobą, która wierzyła, że mogę się zmienić.
-Ja...przepraszam Jack..nie to chciałam powiedzieć...
-Ale to powiedziałaś-odparł Jack ze smutkiem i rozłączył się.

Ostatnio edytowany przez crisfan (2011-02-04 00:29:41)


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#119 2011-02-03 23:56:01

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucas starał się nie zajmować tym co działo się pośród dorosłych i trzymać się swoich spraw...co więcej bardzo cieszyło go to, że obecnie nikt nie zwraca na niego szczególnej uwagi...szczęśliwy po wyleczeniu ze wszystkich chorób korzystał z życia tak jak może dziecko w jego wieki, spędzał dużo czasu na zewnątrz na spacerach z Paulą i Evelyn, chociaż ciągle brakowało mu towarzystwa Thomasa szczególnie na dworze bo ileż można gadać z dziewczynami...Wyjadał z kuchni słodycze i spędzał dużo czasu w internecie  grając w gry, niezwykle beztrosko spędzał czas i miał dużą nadzieję, że nie jest to cisza przed kolejną burzą.

Ostatnio edytowany przez Oranjezicht (2011-02-04 21:30:02)


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#120 2011-02-04 02:29:29

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

crisfan napisał:

Nagle Jack poczuł silne uderzenie w plecy. Odpadł na ziemię....zanim stracił przytomność zobaczył kto go uderzył...to był Hektor.
Hektor, Sandra, Paula i Lucia uciekali ile sił w nogach. Byli już bardzo blisko wyjścia.

Od razu pobiegli do gabinetu lekarskiego- dobrze, że trawły lekcje i nikt niewidzial biednej Pauli na rękach i jeszcze w tej koszuli szpitalnej
Lucia położyła dziwczynkę podała jej lekarstwa, żeby szybciejdoszła do siebie
-teraz musimy tylko czekać aż się obudzi, nic już nie można zrobić…
-Ale będzie dobrze prawda? –pytała zmartwiona Sandra
-powinno być dobrze później jeszcze pobiore jej mało próbke krwi żeby sprawdzić czy jej krew jest w lepszym stanie i czy można odłączyć jej kroplówke z lekiem
-Hector idz na lekcje przeciez to bez sensu jak będziemy tu we dwójkę siedziec i jeszcze Lucia, zastąp mnie proszę później odrobię te zajęcia, ja chcę być cały czas przy Pauli
-to jak tylko by się coś działo to natychmiast daj mi znać dobrze?
-tak, zadzwonie jak będzie się cośdziało
Męźczyzna poszedł na lekcje a Lucia została z Sandrą i czuwały przy dziewczynce

……..Po 3 godzinach………..
-Ja chcę do mamy… Mamo!...- krzyczała półprzytomna Paula
-już dobrze Paula, mamusia jest przy Tobie
-Paula, słyszysz mnie? Paula?
-Mama! Mama!
-Paula, mama jest przy Tobie, słyszysz mnie?
-Paula, kochanie, jestem tutaj z Tobą
-otwórz oczy
Dziewczynka pomału otworzyła oczka
-Mama!
Sandra przytuliła córeczkę
-już dobrze malutka, jestem z Tobą
-Paula jak się czujesz? Boli Cię coś?
-Paula?
-Mamo ja chcę do pokoju, do Ciebie, proszę nie chcę tu być
-Hej! Nie bój się chcę Ci tylko pomóc, żebyś poczuła się lepiej
-nie chcę, Ci lekarze też tak mówili a późnie…-dziewczynka nie skończyła, rozpłakała się i przytuliła do Mamy
-Lucia, może ją zabiore do siebie ona boi się teraz lekarzy, pozwól mi ją zabrać
-niewiem czy to dobry pomysł Sandra, musze sprawdzić najpierw czy już lepiej z jej krwią i czy można już odłączyć jej kroplówkę, ale mimo wszystko bym ją tu zostawiła miała bym na nią ciągle oko i sprzęt wrazie czego pod ręką. Choć widzę, że nie jest dla niej dobre przebywanie tutaj
-to może wzielaby to co potrzebujesz i zajela się nia u mnie w pokoju co? Paula będzie spokojniejsza
-no dobrze naa to mogę się zgodzić

………chwilę później w pokoju Sandry……..
-Mamo
-tak, kochanie?
-boli mnie rączka i ja już niechcę mieć tego, proszę weź wyjmij
Kobieta spojrzała na lekarke, która następnie podeszła do dziewczynki
-Paula? Chcesz, żeby to Ci wyjeła?
-tak
-więc obiecuję, że wyjmę ale pod warunkiem że Cię najpierw tak bardzo delikatnie ukłuję dobrze?
-nie, ja już nie chcę, Mamo, ja nie chce!
-Paula nie ma się czego bać, nie będzie bolało...
-będzie! Zawsze boli!
-Sandra ja niewiem co mam robić, nie chcę jej kłuć wystrczająco się nacierpiała, ale naprawdę nie mam jak inaczej sprawdzic czy jest lepiej. Możemy zaryzykować odłączę jej to i będę ja obserwować oby się nic nie działo
-Dziękuję Lucia, zrozum to dla niej za dużo
-wiem, też przez to przechodziłyśmy w dzieciństwie mimo iż tego nie pamiętamy to wyobrazam sobie jaki to koszmar
-Paula, pokażesz mi rączkę, obiecuję, że nie zaboli, wyjmę Ci to i będziesz mogła odpocząć, 
-może jakąs bajkę poczytamy-zaproponowała Sandra
-no dobrze, a jaką mamo?
-a jaką będziesz chciała
Lucia delikatnie odłączyła Pauli kroplówkę
-musisz dzisiaj poleżeć w łózku i odpocząć
-Lucia jak chcesz to idz, na pewno masz dużo pracy a tu będziesz na darmo siedziała
-teraz jeszcze zostaną tochę bo w każdej chwili może się coś dziać, ale później to bardzo chętnie, a jak coś to będę pod telefonem. Mam teraz ze sobą papierki, którymi muszę się zając, mogłabym tylko korzystać z twojego biurka?
-pewnie, siadaj i się rozgość

………………Wieczorkiem……………………..
Lucia zostawiła Paule z Sandra i szła już do siebie, przechodząc koło pokoju Noireta przypomniało jej się jak to Hector go uderzył nie ufając mu. Lucia jednak wierzyła Jackowi postanowiła więc do niego zajrzeć i zobaczyć czy wszystko z nim w porzadku. Pukała i pukała, ale nikt nie otwierał postanowiła zajrzeć do środka, ale drzwi były zamknięte. Jackqes mimo wszystko był Lucii bardzo bliski i bała się o niego nawet chciała już wrócić do podziemi i go poszukać, kiedy spotkała Rebeckę
-Lucia szukasz kogoś, wyglądasz na zmartwioną
-nie…ja …właściwie ide do siebie..
-aha..
-a jak się czujesz?
-dziękuję, dobrze
Razem jeszcze chwilę poplotkowały i poszły spać

Kolejnego dnia Lucia znów poszła zajrzeć do Jacka jednak również go nie zastała. Martwiła się o niego i załowała, że nie udzieliła mu wtedy pomocy przeciez w głebi serca czuje, że Jackqes jest dobry i współpracuje z nimi tylko zewzgledu na ich synka. Bała się zejść do podziemi i sprawdzić co z Noiretem choć z minuty na mniute coraz bardziej się do tego przekonywała  jednak tego dnia miała sporo pracy i nie zdążyła pójść ciągle nie dawało jej spokoju przez głowę przechodziły jej różne myśli- co jeśli on nie żyje?

crisfan napisał:

-Jack leżysz tu 2 dni.
Pedro wyszedł i zostawił Jacka samego.
Jacques sięgnął po telefon i zobaczył 30 nieodebranych połączeń od Amelii. Było tez kilka smsów. Jack postanowił od niej zadzwonić.
-Jack to ty?
-Tak.
-Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Nie ma cie odkąd Paula się znalazła.
-Oberwałem od Hektora. Jestem w podziemiach chyba. Miałem transfuzję i teraz dopiero się obudziłem.
-Jack....oni mówią, że miałeś coś wspólnego ze zniknięciem Pauli...
-Nie. To nie prawda. Amelia nigdy bym tego nie zrobił. Dostałem wiadomość, że Paula tam jest i zeszedłem.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem tak od razu. Oni i tak mi już nie ufają.
-...
-Amelia jesteś tam? Nie wierzysz mi...
-Jack trudno ci uwierzyć...
-W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. Po co w ogóle do mnie dzwonisz, skoro masz mnie za hijo de puta. Już zapomniałaś, że kiedyś z nimi współpracowałaś? Myślałem, że coś nas łączy najwidoczniej się myliłem.
-Jack to nie tak...
-A jak? Dalej masz mnie za drania, myślisz, że mogłem coś zrobić Pauli. Nie ufasz mi...Byłaś jedyną osobą, która wierzyła, że mogę się zmienić.
-Ja...przepraszam Jack..nie to chciałam powiedzieć...
-Ale to powiedziałaś-odparł Jack ze smutkiem i rozłączył się.

Kolejnego dnia znów poszła do Niego i znów go niezastała- to już drugi dzień jak go nie ma musiało mu się coś stać i już miała iść do biblioteki i przejsc przez kominek kiedy zawołała ją Amelia
-Lucia! Widziałam jak pukałaś do pokoju Jackqesa
-tak dawno go niewiedziałam a mam do niego ważną sprawę
-właśnie do mnie dzwonił i powiedział, że jeste w podziemiach także jeśli go szukasz to na razie go nie znajdziesz
-Dziękuję Ci za Informacje
Lucia Bardzo ucieszyła się z tej wiadomości, bała się już on nie żyje…

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.najciekawsze.pun.pl www.dirt-bike.pun.pl www.admopole.pun.pl www.grabeyblade.pun.pl www.21-kr.pun.pl