#76 2011-01-27 20:11:49

 misteria7

Początkujący

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2010-12-12
Posty: 85
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Paula i Evelyn powiedziały Amelii na zajęciach że Lucas jest chory. Amelia wiedziała, że często Noiret z Lucasem odwiedzali Thomasa. Postanowiła pójść do Jacka i go uprzedzić. Poza tym to był dla niej dobry pretekst by zobaczyć jak się Jacques czuje.

crisfan napisał:

Jacques był wykończony w jego stanie powinien odpoczywać, a nie wdawać się w kłótnie. W tym czasie usłyszał pukanie do drzwi
-To tylko ja. Przyszłam powiedzieć, że Lucas jest chory i nie może z tobą jechać do Thomasa-powiedziała Amelia
-Też będę musiał darować sobie wizytę u syna. Lepiej żeby mnie nie widział w takim stanie.
Jacques spojrzał Amelii w oczy. Ich spojrzenia spotkały się...trwało to tylko moment, bo zadzwonił telefon Jacka.

-Kto to był?
-To...-Jack nie wiedział co odpowiedzieć, nie chciał martwić Amelii, ale też nie chciał jej okłamać-Mam dziś spotkanie akcjonariuszy OTTOXU.
-Jacques nie powinieneś tam iść. Ci ludzie są niebezpieczni. Jeszcze się nie pozbierałeś po tym co Ci zrobili.
-Daj spokój, nie wiesz o czym mówisz!
-Pójdę tam z tobą.
-Wykluczone, to tylko i wyłącznie moja sprawa!
-Jak chcesz-posmutniała Amelia-przyszłam zmienić ci opatrunek. sam pewnie tego nie zrobiłeś.
Jack chwilę protestował, ale pozwolił Amelii się sobą zaopiekować. Kobieta zauważyła, że z jednej rany leci krew.
-Miałeś na siebie uważać. Te rany muszą się zagoić. Zamiast leżeć, ciągle się w coś pakujesz.
-Nie jestem dzieckiem. Potrafię o siebie zadbać!
-Ja tylko....-zaczęła Amelia-...chyba powinnam już iść.
-Tak będzie najlepiej-powiedział Jacques i zaraz pożałował swoich słów. Za nim zdążył cokolwiek dodać, Amelii już nie było w pokoju.

"Co ja sobie myślałam. Że się ucieszy na mój widok? że będzie chciał mojego towarzystwa? że pozwoli się sobą zaopiekować?. Jest jak zawsze niewdzięczny i  nieczuły. "
Mimo tego że popołudnie wpadało już w wieczór, Amelię naszła ochota na oddanie się dobrej lekturze. Wzięła ze swojego pokoju książkę i poszła usiąść na ławce przed internatem póki nie ściemni się zupełnie.
Wyrobiła się w godzinę. Skończyła książkę i nie mogłaby już i tak nic dalej czytać. Udała się do kuchni zaparzyć sobie herbatę. Nikogo nie zastała. Czego żałowała, bo zaczęła bić się z myślami..czy iść do Noireta czy dać sobie z nim spokój..i nie miał kto jej głowę zawrócić zwykłą rozmową. Postanowiła pójść spać do swojego pokoju razem ze swoimi myślami i emocjami. Miała nieodparte uczucie że może Noiret przyjdzie ją odwiedzić przed lub podczas snu.

Offline

 

#77 2011-01-27 21:42:47

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

BarthezzLodz napisał:

Hector zaczął szybko działać. Nie mógł zostać przecież nakryty na podsłuchiwaniu. Schował się za załomem korytarza. Ciemności panujące w podziemiach były jego sprzymierzeńcem. Tylko dzięki temu mógł pozostać niezauważonym. Gdy tylko upewnił się, że wszyscy uczestnicy zebrania oddalili się na bezpieczną odległość, postanowił opuścić podziemia. Nie wiedział co o tym myśleć.
Postanowił o wszystkim opowiedzieć Sandrze. Nazajutrz z samego rana poszedł do jej pokoju, zapukał i po chwili wszedł. Kobieta siedziała na fotelu i suszyła włosy.

Wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj. To był znak, ze wizyta doktora Manuela pomogła. Sandra wydawała się być w dobrym nastroju, nuciła pod nosem melodię 'Esta Soy Yo'. Odłożyła suszarkę i zaczęła czesać włosy.
-Cześć siostrzyczko. Jak tam samopoczucie?
-Witaj Hector. O wiele lepiej. Wizyta Manuela naprawdę mi pomogła. -odpowiedziała kobieta. -nie mogę się już doczekać, kiedy znów go zobaczę. -dodała w myślach.
Hector zanotował to sobie w świadomości, że Sandra powiedziała 'Manuel' a nie 'doktor' czy 'doktor Manuel', ale nie pytał o nic.
-Mam nadzieję, że twój dobry nastrój to nie jest złą oznaka? -zapytał delikatnie Hector pamiętając wczorajsze zachowanie siostry.
Ta spojrzała na niego wymownie.
-Nie byłam wtedy sobą. Nie wiedziałam, co robię. Jest mi tylko głupio, ze naraziłam na stres swoich bliskich. Ale dzięki Manuelowi wszystko jest dobrze.
-Cieszę się w takim razie. Wiesz, przyszedłem przy okazji porozmawiać o bardzo ważnej sprawie. Jeżeli oczywiście czujesz się na silach.
-Heeectooor. -powiedziała kobieta udając znudzony ton. -Jest dobrze, biorę tabletki, które przypisał mi Manuel. Rano byłam u Lucii zmierzyć ciśnienie. W s z y s t k o  j e s t  O K.
-Skoro tak mówisz... Chciałbym z tobą porozmawiać o Noirecie...
-A co z nim jest nie tak? -zapytała Sandra włączając laptopa. Już najwyższy czas by założyła sobie nowe konto e-mail. -Myślałam, że już dawno skończył z OTTOXem. Przecież tak mu zależy na Thomasie.
-Ja też tak myślałem. Do wczoraj. Nie mogłem spać i postanowiłem się wybrać do podziemi.
Sandra zmarszczyła brwi. Niezbyt podobało jej się to, ze Hector narażał swoje życie na niebezpieczeństwo za jej plecami, ale nic nie powiedziała.
-... Zauważyłem, że Noiret idzie w stronę biblioteki. Zeszyłem za nim do podziemi i podsłuchałem rozmowę z ludźmi OTTOXu. -Hector streścił jej co usłyszał, omijając watek o porwaniu Caroliny.
-No nie wiem, a nie wydaje ci się, że Noiret po prostu z nimi gra? Udaje ze względu na bezpieczeństwo najbliższych, tak jak kiedyś Amelia. I widzisz, Amelia jest teraz niepożądanym numerem jeden na ich wieczornych spotkaniach.
-To jest możliwe. -powiedział mężczyzna po chwili namysłu. -Ale chciałbym cię prosić, byś unikała z nim rozmów o ostatnich wydarzeniach. Nie byłoby dobrze, gdyby wiedział za dużo. Wystarczy nam fałszywy Manuel.
-Możesz być o to spokojny. Powiedziała Sandra zakładając sobie skrzynkę na adres sandra.pazos@gmail.com. Zaktualizowała go na stronie internetowej Czarnej Laguny i oderwała oczy od monitora i spojrzała na brata. -Jedynymi osobami, którym ufam w 100% jesteś ty, Lucia i Rebecka.
Mężczyzna uśmiechnął się do siostry. Zastanawiał się, czy powiedzieć jej jeszcze o Pauli, ale na razie postanowił się wstrzymać. Porozmawia z nią o tym, gdy będzie całkowicie pewny, ze czuje się wystarczająco dobrze.
-Czuję się spokojniejszy. W takim razie wracam do mojej papierkowej roboty. Muszę podliczyć wszystkie fundusze, wysłać ratę do banku i zaktualizować listę uczniów, bo wczoraj doszła dwójka nowych.
-Przepraszam, miałam ci w tym pomóc...
-Dam sobie redę. Teraz najważniejsze jest byś się dobrze poczuła. Wykorzystaj ostatni dzień wolnego na całkowity relaks. Jutro przecież wracasz już do pracy. Gdybyś czegoś potrzebowała, jestem w swoim gabinecie.
Sandra się uśmiechnęła.
-Dobrze. Jeśli będę czegoś potrzebował, wpadnę.

Hector wyszedł a Sandra podeszła do okna. Na zewnątrz był piękna pogoda. Słoneczko świeciło, uczniowie odpoczywali na ławkach lub spacerowali po dziedzińcu. Sandra zamknęła oczy i pogrążyła się w zamyśleniu.

Manuel siedział w gabinecie i czekał na kolejnego pacjenta. Jednak dzisiaj nie mógł się skupić na pracy. Ciągle rozmyślał o historii Sandry i jej samej. W tej kobiecie było coś, co nie pozwalało mu o niej zapomnieć. Żałował, ze nie wziął od niej numeru telefonu. W sumie jak by to wyglądało, lekarz biorący od pacjentki numer po pierwszej wizycie? Ale czy na pewno TYLKO pacjentki? Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego,a  widywał wiele ładnych kobiet. Czuł, ze z jakiegoś powodu Sandra jest mu bardzo bliska. Nagle wpadł na świetny pomysł. Sandra jest nauczycielką. Każda szkoła ma swoją stronę, a więc musi tez tam być kontakt do wszystkich pracowników. Wpisał w google 'El Internado Laguna Negra sitio web oficial' i nacisnął 'szukaj'. Po chwili wyskoczyła mu strona oficjalna szkoły. Wszedł w zakładkę 'los profesores'.  Hector, Martin, Rebecka... Jest, Sandra Pazos. Manuel skopiował jej adres email i wszedł na swoje konto. Długo zastanawiał się co napisać. Po 10 minutach wysłał Sandrze krótką wiadomość.

Z zamyślenia wyrwał Sandrę dźwięk oznaczający, ze dostała nową wiadomość. Zastanawiając się, kto mógł do niej napisać, skoro nowy adres dopiero od pół godziny. Ściągnęła wiadomość na pulpit i ją otworzyła.

Form: manel.guirrano@hotmil.com
To: sandra.pazos@gmail.com

Witaj Sandro,
Piszę, gdyż chciałbym się dowiedzieć jak się czujesz. Mam nadzieję, że już lepiej i że pamiętasz o tym, co Ci powiedziałem Nasze jutrzejsze spotkanie nadal aktualne? Pamiętaj, że jestem gotowy dostosować się do Twoich potrzeb.
Pozdrawiam,
Manuel


Sandra uśmiechnęła się szeroko. Jakie to miłe. Więc jednak Manuel też coś do niej czuje. Bo przecież zwykli lekarze nie piszą mail do swoich pacjentów z zapytaniem o samopoczucie. Ciągle się uśmiechając siadła na krześle i odpisała Manuelowi.

From: sandra.pazos@gmail.com
To: manuel.guirrano@hotmail.com

Witaj Manuel,
Dziękuję, że się pytasz. Czuję się naprawdę dobrze, ta wczorajsza rozmowa bardzo mi pomogła. Jutrzejsze spotkanie jak najbardziej mi pasuje.
Pozdrawiam,
Sandra.


Kobieta uśmiechnęła się do siebie, włączyła komputer w stan czuwania i wyszła z pokoju. Postanowiła pójść na krótki spacer po terenach Internatu. Po drodze wpadła na Marcosa, który zmierzał razem z grupą przyjaciół do swojego pokoju. Powiedział przyjaciołom, żeby zaczekali na niego a sam podszedł do matki.
-Cześć mamo, jak się czujesz? Martwiłem się o ciebie.
-Witaj Marcos. Jest już o wiele lepiej. Właśnie wybieram się na spacer. Może chciałbyś ze mną pójść.
-Chętnie mamo, ale może później. Szukamy Caroliny, nie wiedziałaś jej nigdzie?
-Niestety synku. Ostatni raz na waszych zajęciach. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało.
-Też mam taką nadzieję. -powiedział Marcos smutno i pożegnał się z Sandrą.

Kobieta zeszła na dół i wyszła na zewnątrz. Pogoda sprzyjała refleksjom na temat życia, ale dziś Sandra nie miała na to ochoty. Chciała poświęcić ten dzień na całkowity relaks, spędzić go z bliskimi.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-01-28 12:17:39)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#78 2011-01-27 23:41:28

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Kiedy Lucia wyszła z pokoju Lucas zasnął bardzo zadowolony, że przeczytała ona mu jego ulubioną bajkę, co była wcześniej wielokrotnie proszona, lecz z powodu tego że była bardzo dobrym lekarzem dużo ludzi miało do niej sprawy i rzadko miała czas. Kiedy się obudził stała nad Nim Paula
-Lucas, pójdziesz ze mną do lasu? Muszę iść podziękować krasnalowi za kwiatki, które mi zostawił w nocy i chcę dać mu te babeczki czekoladowe
-ale ja jestem chory i Lucia nie pozwoliła mi wychodzić z łóżka i z Internatu
-jak ze mną nie pójdziesz to powiem Javierowi Holgado że jesteś tchórzem
-Paula, ja nie mogę
-to idę powiedzieć, że jesteś tchórzem!
-poczekaj, dobrze już idę z Tobą
Lucas nie bardzo przekonany do pomysłu Pauli zgodził się z Nią pójśc do lasu. Miał dużą nadzieję, że nie rozchoruje się jeszcze poważniej przez ten wypad...ani że się co gorsza zgubią w końcu są małymi dziećmi


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#79 2011-01-27 23:42:36

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia po rozmowie z Rebecką ubrała się i wsiadła do samochodu i pojechał odwiedzić synka. Kilka minut później Lucia była już kawałek od Internatu kiedy nagle coś zobaczyła…
To były jakieś dwie postacie idące poboczem- kobieta dostrzegła, że był to Lukas i Paula. Natychmiast się zatrzymała
-Co wy tu robicie?
-mhm… my…
-Lukas obiecałeś mi coś, pamiętasz?
-Tak ale… Paula…
-nie zwalaj wszystkiego na Paulę, mogłeś odmówić!
-Lucia…ja…
-Wsiadajcie do samochodu, odwiozę Was do Internatu, a z Tobą Lukas później porozmawiam!
Lukas bardzo posmutniał i bał się tego co powiem mu Lucia
-powiedzcie mi po co poszliście do lasu
-bo… ja dostałam kwiatki od krasnala i…
-krasnala? –zdziwiła się kobieta
-tak, i chciałam mu podziękować i dać babeczki, które zrobiła Maria
Lucia zdziwiona niewiedząc o co chodzi pokiwała tylko głową, że rozumie
-ale nie znależliśmy Go Lucia- odparł Lukas
-tak i boję się, że coś mu się stało
-spokojnie Paula na pewno wszystko jest z Nim w porządku
-zobacz jakie ładne, ciekawe co jest w środku- mówiła z tyłu Paula do kolegi
-co tam macie łobuzy?
-bo my znależliśmy w lesie takie pudełeczko ale nie umiemy tego otworzyć a ono jest takie ładne- zachwycała się Paula
Lucia z ciekawośc co to za pudełko zatrzymała samochód i odwróciła się do dzieciaków
-mogą je zobaczyć
Paula nie chętnie jednak ale podała to podełko lekarce. Lucia obejrzała je zwierzchu, było zdobione w kwiaty i miała wrażenie, że gdzieś już takieś widziała jednak nie mogła sobie tego przypomnieć. Pomyślała, że je otworzy i zobaczy co jest w środku niewiedziała czego się spodziewać więc na wszelki wypadek stwierdziła, że otworzy to później nie przy dzieciach
-dobrze skoro to znależliście to niestety nie jest to wasze trzeba będzie to zwrócić właścicielowi więc ja się tym zajmę- powiedziała do Pauli i Lukasa, bała się ze może coś tam być związanego z OTTOXsem i wolała by dzieci tego nie widziały
-ale Lucia… ja to znalazłam- mówiła prawie płacząc Paula
-to jeśli się nikt po to nie zgłosi to Ci dam i będziesz mogła sobie zatrzymać dobrze?
-no dobrze…- niedokońca przekonana dziewczynka zgodziła się
Po tych słowach Lucia znów ruszyła i jechała do szkoły. Po krótkim czasie byli już na miejscu
-no dobrze łobuzy wysiadać, i żebym już nigdy Was nie znalazła w lesie samych jasne? To naprawdę jest niebezpieczne mogliście się zgubić!
-dobrze, obiecujemy Lucia- potwierdzili zgodnie
Lucia zaprowadziła Paulę do jej pokoju gdzie zresztą czekała już na Nią Evelyn, później wraz z Lukasem poszła do jego pokoju


-posłuchaj Lukas teraz kiedy nie ma Twoich rodziców ja mam się Tobą zajmować i Cię pilnować, ale myślałam, że jesteś rozsądnym chłopcem i można Cie zostawić samego w pokoju, ale chyba się jednak pomyliłam
-Lucia… przepraszam... Paula przyszła i chciała ze mną iść, mówiła, że jak nie pójdę to będę tchórzem
-jeszcze normalnie to bym nie była taka zła ale Lukas jesteś chory i powinieneś leżeć w łózku a Ty dość że z niego wyszłeś to jeszcze poszedłeś do lasu. Mam nadzieję, że nic się nie stanie i nie będziesz przez to bardziej chory. Bardzo mnie zawiodłeś
-przepraszam ja wiem, że nie powinienem ale… Lucia proszę nie gniewaj się już na mnie, ja wezmę wszystko co mi karzesz ale proszę nie gniewaj się już
-no dobrze, połóż się już i odpocznij. Musze teraz pojechać do Thomasa ale jak tylko wrócę to do Ciebie jeszcze zajrzę
-a jak przyjdziesz to przeczytasz mi dalej tą książkę co wcześniej?
-tak poczytam Ci, prześpij się!
-dobrze, Obiecuję, że będę leżał
-trzymam Cię za słowo, pa


Kobieta wyszła od chłopca i wróciła spowrotem do samochodu z zamiarem, że pojedziej jak najszybciej do synka, gdy jednak wsiadła do auta zobaczyło to tajemnicze pudełko. Nie mogła się powstrzymać i otworzyła je… W środku był list w kopercie i łańcuszek z literką „M”. Widząc go Lucia przypomniała sobie, że widziała już ten łańcuszek jak szczepiła nastolatków parę dni temu i po chwili przypomniała sobie do kogo należał
-Carol? Skąd to się tu wzieło? No nic zanosę jej to później bo teraz Thomas na mnie czeka. Kobieta zapaliła samochód i pojechała do domku do synka. Po kilku godzinach spędzonych ze swoim dzieckiem wróciła do Internatu. Jak tylko weszła przypomniała sobie o pudełku więc poszła do pokoju starszych dziewczyn aby oddać je Carol. W pokoju jednak zastała tylko Julie i Victorie


-przepraszam nie wiecie może gdzie znajdę Carol?
Dziewczyny nie wiedziały czy mogą zaufać Lucii i powiedzieć jej, że Carol gdzieś znikneła
-pewnie poszła do łazienki- odpowiedziała Vicky
-mam jej pudełko i chciałam jej to oddac
-to może my to weźmiemy i jak przyjdzie to jej damy
-no dobrze mogę je zostawić. A jak się czujesz Julia? Leki pomagają?
-tak, dziękuję Lucia już wszystko dobrze
-jak by coś się działo to możesz do mnie przyjść
-dobrze będę pamiętać
Kobieta podała dziewczyną pudełko i wyszła z pokoju ciągle zastanawiając się co jest w liście ale nie chciała już do niego zaglądać wkońcu na kopercie było imię Marcosa.
Wyszła więc i poszła do swojego pokoju.

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-27 23:43:44)

Offline

 

#80 2011-01-28 00:01:43

 Villa

Stały bywalec

Skąd: Sercem z Hiszpanii:*
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 127
Punktów :   
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

daglas89 napisał:

Rebeca weszła do szpitala i poszła porozmawiać z Mamą...

A Martin z bliźniakami udał się do szkoły.

- No dobra Ana, wiem, że umiesz czytać w myślach, więc mów wreszcie
- Och, no dobra.
- I tak długo wytrzymałaś
- No uwierz Martin, że jak na nią, to naprawdę długo.
- Aj zamknij się;p i nie próbuj mieszać z emocjami Martina.
- Oj dajcie spokój, Ana mów, a ty David poczekaj na swoją kolej.
- No to już się zaczyna.. Odburknął David
- A tam się zaczyna Dopiero się zacznie

Cała trójka spojrzała się na siebie i zaczęli się śmiać..

- No to mogę już zacząć
- Oj niecierpliwa z Ciebie osoba Ano.
- Nawet nie wiesz jak bardzo szwagierku
- Aż się nie mogę doczekać powrotu do Internatu..
- Oj dobra, dobra. Wiem, co knujesz, powiedziała Ana.. i powiem ci, niezły jesteś naprawdę, sama bym tego lepiej nie wymyśliła.
- Ale o co ci chodzi?
- No jak to o co, o ślub, ty cwaniaku, super naprawdę, Rebeca na pewno się ucieszy.

W tym momencie Martin z bliźniakami dotarli na miejsce.

- No ładnie, a ja się już nie załapałem, śmiejąc się powiedział David.
- Ta wasza rodzinka, naprawdę jesteście pokręceni, hehe. Dobra idziemy wszystko załatwić.

Po wyczerpujących 2h spędzonych w szkole, Martin zabrał Anę i Davida na obiad.

- W tej waszej szkole, to zawsze wszystko tak długo trwa. Myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok, ale potem nagle wszystko wróciło do normy..

Bliźniaki spojrzały znacząco na siebie..

- Osz wy, to wasza sprawka.
- Moja nie, ja w końcu tylko czytam w myślach.
- Tylko, chciałbym chociaż u tyle móc no i dzięki David.
- Ależ nie ma za co, polecam się na przyszłość.
- Zastanowię się, no a teraz jedzmy, bo Rebeca i wasza mama czekają na nas.

Chwilę później..

- Halo? Słucham? ... O cześć Mario, co tam u Ciebie? Poczekajcie, to mój kuzyn, zaraz wracam.
Martin odszedł na bok i zaczął rozmowę ze swoim kuzynem.
- Cześć Martin. Nie zgadniesz, gdzie właśnie jestem?
- Och stary, ty i te twoje pytania, z takim włóczykijem jak ty, to już nie mam pomysłu. Paryż, Londyn, LA..
- Dodaj do tego Hiszpanię
- No nie żartuj, jesteś w Hiszpanii! Super! Wiesz u mnie tyle się wydarzyło, że będzie o czym gadać, musisz zawitać do Internatu Czarna Laguna.
- O to teraz tam uczysz.
- A no tak jakoś wyszło. Mnie teraz nie ma, bo załatwiam ważne sprawy z narzeczoną, ale..
- Zaraz, zaraz, nie przesłyszałem się, narzeczoną?
- Tak stary, ot co, z narzeczoną, a już niedługo żoną, będziemy mieć córeczkę No, ale pogadamy jak przyjedziesz. Jak mówiłem mnie teraz nie ma, ale Lucas jest, więc wszystko Ci pokaże i powie.
- No ok, to ja w takim razie wsiadam w auto i ruszam do Internatu To co do zobaczenie.
- No do zobaczenia, fajnie, że jesteś w Hiszpanii. Pa

...

- Nie mówiłeś, że masz kuzyna
- No tak. Iw sumie, po co ja odchodziłem, kurczę szpiedzy by z was nieźli byli
Dobra zjedliście? To co, komu w drogę, temu czas Aa poczekajcie zadzwonię do Lucasa.

...

- Lucas, synku, jak się czujesz?
- O tata, jak fajnie, że dzwonisz Kiedy przyjedziecie? A ja czuję się już dobrze.
- Już nie długo, jeszcze kilka spraw załatwimy i zawitamy do Internatu. I wiesz co? Będziemy mieć niespodziankę
- O super, powiedz, powiedz co to będzie? Domagał się Lucas.
- Synku, to już wtedy nie będzie niespodzianki, ale na pewno ucieszysz się. Obiecuję.
- No dobrze, to będę czekał z niecierpliwością na was przyjazd
- Właśnie Lucas za niedługo w Internacie pojawi się wujek Mario, bo przyleciał do Hiszpanii.
- Wujek Mario supeer. 2 super wiadomości dzisiaj, wow.
- No a teraz będę kończył synku, Kocham Cię i całuję.
- Ja też cię kocham, pa tato.
- Pa Lucas.

- No to co, ruszamy.

I cała trójka ruszyła z powrotem do szpitala, gdzie czekały już Rebeca z mamą. Do tego z bardzo dobrą wiadomością..


http://i1238.photobucket.com/albums/ff488/thalia51/Banery%20-Tapety/Beznazwy-1kopia-10.png

Offline

 

#81 2011-01-28 00:03:57

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Marcos był załamany. Wiedział, że Carol nie zniknęła bez przyczyny, że ktoś ją porwał.
Podejrzany był tylko jeden - Noiret.

Ivan wrócił od Jacquesa...
- Mierda! Cwaniakuje, nie wiem co myśleć o tym.... - zaczął Ivan.
- Jak to co? Porwał Carol! - mówił rozwścieczony Marcos.
- Musimy zejść do podziemi. Na pewno jej nie wywieźli z Internatu! Musi być na dole! - powiedziała Vicky.
- Vicky ma racje. Chodźmy teraz. Nie będziemy przecież czekać do zmroku! - powiedziała Julia.

Na korytarzu napotkali na Noireta...
- Zdechniesz! Przysięgam Ci to! - krzyknął Marcos.
- Zostaw śmiecia. - odpowiedział Ivan.

Zeszli do podziemi....
- No tak, zapomnieliśmy o naszym węszycielu. - powiedział Ivan.
- Może on coś wie. Może mieli wcześniej przygotowany plan porwania... - mówiła Vicky.
Związany, zmęczony siedział. Krwawił z uda...
- Gdzie jest Carol bydlaku? Pytam się gdzie! - krzyczał Marcos, kopiąc przy tym zatrzymanego przez nich osobnika.
- Ja nic nie wiem. Nie wiem... - odpowiedział szeptem.
- Nie, to w takim razie zdechniesz tutaj. - Marcos chwycił drewnianą belkę.
- Czekaj! Powiem Wam wszystko! Carol jest w pewnym pomieszczeniu.
- W tym bez klamek i wejścia na klucz? - zapytał Ivan.
- Tak, tam. Żeby tam wejść trzeba mieć kartę, którą się wkłada pomiędzy dwie cegłówki - taki czytnik....
- Już nas hijo de puta nie ucz co to czytnik! - krzyknęła Julia.
- Inny sposób...jaki jest inny sposób na to, żeby tam wejść? - pytał Marcos.
- Można wypalić wejście. Chyba.... - zdążył tylko tyle powiedzieć zatrzymany, bo otrzymał cios kołkiem w głowę.
- Już nam nie pomoże... - powiedział Marcos.
- Czekajcie, chwila. Ja wiem gdzie jest taki palnik. W kuchni widziałam. - mówiła Julia.
- To na co czekasz. Biegnij po niego. - krzyczał Ivan.
- Czekaj, idę z Tobą. - powiedziała Vicky.

15 minut później Julia i Vicky wróciły z palnikiem.
- Dobra, idziemy tam gdzie byliśmy ostatnio. Carol...już idę do Ciebie.... - powiedział szeptem Marcos.

Dotarli do drzwi.
- Carol, jesteś tam? - krzyczał waląc w drzwi Marcos.
- Marcos, ratunkuuu. Zamknęli mnie. - krzyczała Carol.
- Carol....żyjesz... - powiedziała przerażona i jednocześnie zadowolona Vicky.
- Odsuń się od drzwi. Wypalimy wejście. - krzyknął Ivan.
Marcos przez dłuższy czas wypalał otwór w drzwiach, aż wreszcie wielka metalowa płyta...runęła na ziemię.
Z środka wybiegła Carol, która rzuciła się na szyję Marcosa.
- Kochanie...... - powiedział Marcos, przytulając Carol.
- Carol, Carol. - krzyczały na zmianę Vicky i Julia.
Wszyscy ją przytulili.
- Kto Ci to zrobił? - zapytał Ivan. Mój tatuś?
- Nie, to nie on. Jacyś dziwni ludzie. Ubrani byli tak samo jak ten, którego złapaliśmy. - mówiła.
- Mierda. Dalej nic nie wiemy. - odpowiedział Marcos.
- Jak to? Tamten nam nic nie powie? - zapytała zdziwiona.
- Nie. On już słowa z siebie nie wyda.
- Ale...czemu?
- Marcos go......zabił. - powiedziała Julia.
- Jak, jak mogłeś? On mógł nas doprowadzić do Ottox'u! - krzyknęła zdenerwowana.
- Mógł, ale Ty byłaś ważniejsza. - powiedział Marcos. Objął Carol i wszyscy wrócili przez kominek "na powierzchnię".
Po wyjściu z podziemi Carol zapytała Marcosa.
- Czytałeś list? - zapytała.
- Nie, jaki list?
- List....Lucia nam go dała, ale nie otwieraliśmy. Był do Ciebie, ale wszystko tak szybko się toczyło, że zapomniałyśmy o nim. - odpowiedziała Marcosowi Julia.
- Co było w tym liście? - zapytał Carol.
- Nic, już teraz nieważne. Macie ten list? Dajcie mi go.
Carol wzięła list, zapalniczkę i spaliła go.
- Ale co to za list? Dlaczego Lucia go miała? Nic nie rozumiem... - mówił Marcos.
- Kiedyś Ci powiem... - odpowiedziała.

Idąc korytarzem zauważył ich Jacques, który pukał do pokoju Amelii.
- Nie, to niemożliwe. Jak im się udało ją znaleźć? - pytał sam siebie.
Drzwi otworzyła mu Amelia. Zobaczyła przerażenie na jego twarzy.
- Co się stało? - zapytała.
- Znaleźli Carol.
- Ale jak? Przecież nawet Ty nie wiedziałeś gdzie ona jest.
- No właśnie...., są sprytniejsi i lepsi niż mi się na początku wydawało.

Marcos zaprowadził Carol do pokoju.
Położył ją na łóżku i powiedział: - Śpij kochanie, zmęczona jesteś. Pamiętaj, już nigdy nie zostawię Cię samej.
- Ja Ciebie też kocham. - odpowiedziała.
Do pokoju weszła Vicky.
- Miej ją na oku. - powiedział Marcos.
- Bądź spokojny. - odparła.

Marcos wyszedł z pokoju.
Przed nim biegła Paula.
- Paula, Paula, poczekaj! - krzyczał i podbiegł do niej.
- Gdzie idziesz? - dopytał.
- Do mamy. Javier Holgado powiedział, że śmierdzę. - odpowiedziała.
- Mama jest zajęta. Nie możesz jej przeszkadzać. Ja Ci pomogę z Holgado. - uśmiechnął się Marcos.
Javier zmierzał do toalety. Otworzył drzwi i na jego głowę spadł worek z wywarem rybnym.
- Ha ha ha ha ha. - wszystkie dzieci wkoło śmiały się z Holgado.
- Teraz już jej nie będziesz zaczepiał, mam nadzieję? - zapytał Marcos.
- Niee... - pokiwał głową Holgado.
- To dobrze, a teraz idź się umyj bo śmierdzisz. - dodał.
- Ha ha ha ha. - śmiały się dzieci.

Ostatnio edytowany przez Krisztian (2011-01-28 00:09:50)


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#82 2011-01-28 00:24:07

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Noiret poszedł do po coś do jedzenia. W spiżarni znalazł butelkę wina. Pomyślał o Amelii...może warto by ją było przeprosić, że się wtedy tak uniosłem. Nie miała nic złego na myśli...troszczy się o mnie... Noiret wziął butelkę wina i poszedł do pokoju Amelii. Już miał zapukać....ale jakoś nie mógł się odważyć...nie wiedział co ma zrobić i powiedzieć tym bardziej że przed momentem z nią rozmawiał...postanowił zawrócić...
Po drodze spotkał Lucie.
-Jack a ty dokąd z tym winem?
-Ja...sam nie wiem masz ochotę?
-Pewnie padam z nóg. Chętnie się z Tobą napiję. Zapraszam do siebie.
-W takim razie prowadź.
Jack nie był pewien czy dobrze robi. Jednak nie było już odwrotu. Weszli do pokoju Luci i otworzyli wino. Zaczęli rozmawiać. Przypomniały im się stare dobre czasy...jak byli ze sobą...wspólne noce...wiele ich łączyło...nie tylko Thomas...
-Wiesz Jack dawno z nikim się tak dobrze nie bawiłam.
-Ja też. W internacie tyle się dzieję...
-Dzisiaj jest nasza rocznica. Dokładnie 10 lat temu pocałowaliśmy się po raz pierwszy.
Jack się zmieszał...wino powoli zaczęło uderzać do głowy...zobaczył w Lucii osobę z przed lat...oboje się zmienili, ale między nimi nadal coś było...spojrzeli sobie w oczy...ich twarze zbliżyły się do siebie...przeszłość powracała...Lucia wykonała pierwszy krok i pocałowała namiętnie Jacka. Jack był zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. To było długa i namiętna noc dla nich obojga


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#83 2011-01-28 11:58:47

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia się obudziła rano i zaczeła się zastanawiać gdzie jest. Po chwili się obróciła i spojrzała na Jacka. Wtedy wszystko sobie przypomniała- wino, pogawędkę, pocałunek…
Nie wiedziała co ma zrobić, nie była pewna czy powinna była do tego dopuścić. Ciągle czuła coś do Noireta, ale przecież tak naprawdę kochała teraz Hectora.
Wstała więc z łóżka zaczeła szukać swoich ubrań, które były porozwalane po całym pokoju, ubrała się i poszła do siebie. Kiedy wychodziła z pokoju Jacquesa wpadła na Amelię


-ups… Już nie miałam kogo spotkać! Ja taka nieuczesana i pogięte am wszystko już widze te póżniejsze plotki- pomyślała
-Buenos Dias Lucia!
-Benos Dias Amelia!
-Coś się stało z Jackiem, że u niego byłaś?
-Przyszłam tylko sprawdzić czy wszystko goi się jak powinno- odpowiedziała zmieszana kobieta
-tak wcześnie rano??
-no…yyy… tak bo później będę miała mnóstwo pracy
-aha rozumiem
-ale Noiret jeszcze śpi, więc wyszłam, może też lepiej nie wchodź, niech się wyśpi- Lucia wolała, żeby Amelia nie widziała tego bałaganu, no i butelki po winie w jego pokoju. Wkońcu wiedziała, że oni ostatnio zaczeli coś razem kręcić, widziała te ich spojrzenia i troskę Ameli po wypadku Jacka. Odwróciła się i poszła do siebie, aby się ogarnąć. W pokoju czekał już na Nią Lukas


-Lukas? Co ty tu robisz?
-Miałaś do mnie przyjść jak wrócisz od Thomasa- mówił prawie płacząc chłopiec- Przyszedłem do Ciebie bo nie mogłem spać, a Ciebie nie było
-I siedzisz tutaj tak całą noc??
-No prawie, troszkę się tu przespałem. Mam nadzieję, że nie jesteś zła?
-zła? Nie skarbie, nie jestem
-A czemu nie spałaś u siebie? Byłaś z Thomasem?
-Tak, Lukas musiałam z Nim zostać- Lucia poczuła, że nie powinna okłamywać chłopca, ale przecież nie mogła powiedzieć mu prawdy- Teraz chyba powinieneś się położyć spać skoro w nocy prawie nie spałeś. To ja Ci teraz coś przeczytam a ty połóż się i śpij jak chcesz to możęsz tutaj u mnie, dobrze?
-dobrze, położę się
Lucia przeczytała chłopcu bajkę, jak zasnął poszła się wykąpać i ogarnąć przed śniadaniem. Zeszła a na śniadaniu byli już prawie wszyscy- oczywiście brakowało Jacka. Kobieta pomyślała, że musi z nim koniecznie porozmawiać przecież musi wiedzieć na czym stoi.
-dlaczego Rebecka akurat teraz wyjechała? Musze z nią porozmawiac, może ona mi cos doradzi- pomyślała


Wyjeła więc telefon i dzwoni do przyjaciółki
-Cześć Rebecko! Tu Lucia
- –Cześć Lucia, coś się stało z Lukasem, że dzwonisz?
-nie, z Lukasem w miare sobie radzę, ale mam problem…
--w miare?? Jaki problem?
-nie problem nie dotyczy Lukasa chodzi o to, że… wczoraj… wieczorem….
- tak?
-no wczoraj wieczorem piłam wino z Jackiem i no wiesz było nam bardzo miło, wspominaliśmy stare czasy i…
- piłaś wino z Noiretem?
-no tak jakoś wyszło, rano się obudziłam u niego w łóżku, było naprawdę super wczoraj nareszcie troszkę odpoczełam i zapomniałam choć na chwilę o tych wszystkich ostatnich wydarzeniach, ale niewiem co robić
-spałaś z Jacqesem?
-no jakoś tak wyszło…
-jakoś tak wyszło…haha
-proszę nie śmiej się tylko mi pomóż, on ostatnio z Amelią coś zaczął kręcić i nie chcę się im teraz wcinać może on ją kocha?  No i sama już niewiem wkońcu kocham też Hectora
-może porozmawiaj najpierw z jackiem na temat tego co się wydarzyło między Wami wczoraj i zobaczysz co on Ci powie
-jak zwykle masz rację Rebecko, co ja bym bez Ciebie zrobiła?? Dziękuję Ci A jak tam przygotowania do przeprowadzki?
-dobrze, pomału przekonuje do tego rodzeństwo, choć nawet się już na to zgodzili z entuzjazmem, rozmawiałam już z Hectorem i przyjmie ich do naszej szkoły
-to świetnia wiadomość, pytałam się tutaj w okolicy o jakieś domki na sprzedaż, niestety narzie nic nie ma najbliższy jest jakies 30 km od Internatu, ale tak sobie pomyślałam, mój domek w lesie stoi prawie pusty, Thomas ma pokój na dole, parter jest przez ze mnie zajęty masą starych rupieci ale cała góra jest pusta i wolna, dzieciaki miały by blisko do Internatu no i ja bym tez często przychodziła to od razu pomogła bym Ci przy mamie. I opiekunkę można by załatwić jedną więc kosztami się podzielimy na pół, co o tym sądzisz?
-wiesz to musiałabym jeszcze porozmawiać z mamą i rodzeństwem to w sumie od nich zależy
-no pewnie to jak się zdecydujesz to daj mi znać musiałabym trochę przygotowac i posprzątać przede wszystkim w domku
-dobrze jak z nimi porozmawiam to zadzownie, pa
-pa Rebecko


Po rozmowie z przyjaciółką Lucia po czuła się dużo lepiej mimo iż sama zamierzała o tym porozmawiać z Jackiem to jednak ciszyła się ze ten pomysł poparła Rebecka.
-Później do Niego pójdę niech śpi choć mam nadzieję, że sam do mnie przyjdzie!- myślała kobieta idąc korytarzem w kierunku pokoju Sandry zobaczyć jak się miewa
-cześć Sandra! Przyszłam zobaczyć jak się czujesz
-witam Lucia!
Lekarka patrzyła na Sandrę, która wyjątkowo od kilku dni wyglądała dziś na zadowolona i pełną życia nauczycielkę
-widzę, że rozmowa pomogła i czujesz się lepiej
-tak, bardzo mi pomogło, jakoś tak staram się o tym nie myśleć Manuel dużo mi pomógł chyba właśnie tego potrzebowałam, Dziękuję Ci, że go do mnie przysłałaś. To naprawdę świetny psycholog
-Cieszę się, że mogłam pomóc i jest mi dużo lepiej widząc Cię wreszcie w takim stanie, bałam się już w pewnym momencie, że nigdy nie dojdziesz do siebie
-tak, oby teraz było już tylko lepiej Manuel mówił że będę musiała jeszcze przez kilka takich rozmów przejść ale już się na nia cieszę, super się z nim rozmawia
W tym momencie do pokoju wbiegła Paula
-Mamo, Mamo, niewiesz gdzie jest Lukas?
-nie kochanie, a nie ma go u siebie w pokoju?
-Ja wiem gdzie jest Lukas- odezwała się lucia
-gdzie? Chciałam się z Nim pobawić
-śpi u mnie w pokoju ale proszę nie budź go na razie jest osłabiony jeszcze po tym waszym wczorajszym spacerze. Jak wsatnie to mu powiem żeby do Ciebie przyszedł
-no dobrze to idę do Evelyn
Paula wyszła z pokoju Sandra lekko zmartwiona zapytała się Lucii
-jaki spacer? O czym ty mówisz?
-nic takiego Paula wczoraj wyciągneła chorego Lukasa na spacer w poszukiwaniu jakiegoś krasnala, a właśnie mam do Ciebie parę pytań od nośnie Pauli, mogę?
-jasne, pytaj
-nie chciałam wcześniej o tym z Tobą rozmawiać bo nie chciałam Cię jeszcze tym martwić, ale pamiętasz jak pobrałam Pauli krew?
-tak pamiętam, a coś nie tak jest z jej krwią? –spytała przerażona
-nie, spokojnie, właśnie wszystko dobrze, Pula ma świetną odporność, czy ona kiedyś chorowała?
-no… hmm… w sumie to jak tak teraz myślę to chyba nie…
-tak to właśnie możliwe, podejrzewam, że OTTOX brał w tym udział, ale spokojnie to było na pewno jeszcze przed tym jak się urodziła. To bardzo dobrze dla Niej, że jest odporna nigdy nie będzie chora. Z punktu widzenia medycyny to ciekawy przypadek, przełom jakiś w kierunku likwidacji chorób. Jednak nie jest to powód do zmartwień Sandra. Ważne jest teraz żeby nikt się o tym nie dowiedział, to może być niebezpieczne dla małej, póki nikt o tym niewie nic jej nie grozi, rozmawiałam już o tym z Hectorem bo nie chciałam Cię wcześniej jeszcze tym martwić, ale teraz nie chcę przed Tobą tego ukrywać, dlatego Ci o tym mówię
-tak, dziękuję bardzo, że mi to mówisz
-a… mogę jeszcze jedno pytanie?
-tak, pytaj jeśli mogę jakoś pomóc
-ciekawi mnie czy Marcos też ma taką odproność, chorował kiedyś?
-Marcos? Tak jak był mały to bardzo często, łapał prawie każdą infekcję
-czyli podejrzewam, że Marcos był jednak zapłodniony w sposób naturalny, skoro Paula tak ma to pewnie Twoje kolejne dziecko, które ma takie samo DNA też będzie miało taką odporność, ale to jeszcze zobaczymy do tego dużo czasu. Za tydzień będę robić badania wszystkim młodszym dziecią, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko tamu abym zbadała krew Pauli pod kątem przeciwciał w jej krwi?
-jeśli to pozwoli Ci się czegoś dowiedzieć to nie
-Dziękuję Ci, obiecuję że pierwsza i jako jedyna się dowiesz o tym
Lucia wyszła z pokoju Sandra i poszła do swojego gabinetu

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-28 13:02:35)

Offline

 

#84 2011-01-28 12:20:10

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Sandrę zaniepokoiły trochę sowa Lucii. Owszem, już wcześniej podejrzewała, że coś jest nie tak, gdy Paula nie łapała nawet głupiego przeziębienia. Nagle wszystko nabrało sensu. Jeśli Paula i prawdopodobnie jej maleństwo mają niezawodną odporność, to i ona musi być taka sama.
A jeśli tak jest... Czy na jej matce też eksperymentowali czy to ona jest pierwsza?
-Szkoda, ze nie pamiętam czasów sprzed sierocińca. -westchnęła kobieta. -Będę musiała porozmawiać o tym z Hectorem. On pamięta wszystko. -Sandra spojrzała an wiszące na ścianie zdjęcie przedstawiające ją, Hectora, Marcosa i Paulę na wspólnych wakacjach nad morzem. -Przynajmniej teraz jest jasne, dlaczego OTTOX poluje na moją rodzinę. Tylko co ma z tym wspólnego mój przybrany ojciec?

Jednak kobieta nie miała czasu się nad tym dłużej zastanawiać. Za 10 minut zaczynała zajęcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi i weszła Paula ze smutną minką.
-Co tam kochanie? -zapytała Sandra. -Myślałam, ze jesteś z Evelyn.
-Mamo? Czy Lucia jest na mnie zła?
-Kochanie. -kobieta przytuliła małą. -Lucia nie jest na ciebie zła. Lucas jest chory i potrzebuje odpoczynku. Ale obiecaj mi, ze już nigdy więcej nie pójdziesz do lasu. Tam jest niebezpiecznie...
Dziewczynka pokiwała głową.
-A teraz chodź, odprowadzę cię do klasy, bo sama idę na zajęcia.
-Baw się dobrze. -powiedziała żegnając się z córką przy sali, gdzie maluchy miały zajęcia i udała się do klasy językowej. Podeszła do stojącego samotnie Marcosa. Chłopak był smutny.
-Żadnych wiadomości od Carol? -spytała Sandra.
Chłopak spojrzał na matkę. Zawahał się.
-W sumie to... Ją odnaleźliśmy. W podziemiach. Ci hijo de puta przetrzymywali ją w zamknięciu. W głowie mi się nie mieści, do czego oni są zdolni.
-Nie powinieneś schodzić do podziemi. Tam nie jest bezpiecznie. Ale rozumiem cię. Tylko... obiecaj mi synku, że jeśli przyjdzie taka potrzeba będziesz na siebie uważał. Nie chcę ciebie stracić.
Marcos spojrzał na matkę. Wiedział, ze nie musi dużo mówić. Pokiwał głową.
-Obiecuję.
-A powiedz mi jeszcze ja czuje się Carol?
-Jest osłabiona, ale mam nadzieję, ze dojdzie do siebie.
-Wszystko będzie dobrze, synku.
-Codziennie budzę się z taką myślą, mamo...

Po skończonych zajęciach Sandra została jeszcze trochę w sali. Musiała uaktualnić listę jej uczniów i przygotować test na następne zajęcia. Nie chciała odkładać tego na później. Zaabsorbowana pracą nie zauważyła stojącego w drzwiach Manuela.
-Ślicznie wyglądasz jak pracujesz.
Sandra natychmiast spojrzała w stronę drzwi.
-Manuel! Witaj. Przepraszam, długo czekasz?
Mężczyzna wszedł do środka i usiadł an najbliższej ławce.
-W zasadzie dopiero przyjechałem .Nie chciałem odrywać się od pracy. Jesteś gotowa na kolejną... Nazwijmy to sesję terapeutyczną?
-Oczywiście. Tyko zapisze ten dokument i możemy iść.
-Chyba, ze wolisz sesję w terenie. Laguna jest taka piękna...
Sandra zawahała się. Nad Laguną nie jest bezpiecznie .ale w sumie nie idzie tam sama.
-Nie ma sprawy. Tylko odniosę laptopa do pokoju.
-Poczekam na ciebie na zewnątrz. 0Odrzekł Manuel spoglądając na wchodzącą po schodach Sandrę. Serce zabiło mu mocniej. Sam nie wiedział dlaczego zaproponował jej rozmowę nad Laguną. Może po prostu chciał z nią pobyć...

-Już jestem. -zawołała kobieta po chwili. -Możemy iść.
Wyszli za bramy internatu.
-Widzę, ze czujesz się już dobrze. Wróciłaś do pracy i humor ci nawet dopisuje. -powiedział po chwili mężczyzna.
-To wszystko dzięki tobie. -Sandra spojrzała na niego. -Przekonałeś mnie, ze nie warto tak się wszystkim przejmować. Co am być to będzie. Nie warto zamartwiać się na zapas.
-Mimo wszystko musi ci być ciężko.
-Wiesz Manuel, dzisiaj się dowiedziała, dlaczego moja rodzina jest w niebezpieczeństwie. A do tego te wszystkie wydarzenia. Boję się, ale wiem, ze sama nie mogę niczemu zapobiec. Muszę zaufać moim bliskim i starać się w minimalnym stopniu ich chronić...
Manuel objął ją nieśmiało.
-I o to chodzi, Sandra. Zobaczysz, za kilka miesięcy wszystko wróci do normy i będziesz wiodła normalne, radosne życie.
-Próbuję tam myśleć każdego ranka... -powiedziała cicho Sandra.

Po kilkunastu minutach spaceru i wspólnej rozmowy doszli do Laguny. Usiedli na miękkiej trawie i wpatrywali się w cicho szumiąca wodę. Sandra opowiedziała Manuelowi o ostatnich wydarzeniach, o tym, czego się boi. Czuła, ze może być z nim całkowicie szczera. Zresztą ufała mu od pierwszej chwili, gdy go poznała. Mężczyzna wysłuchał jej w skupieniu i uraczył kilkoma psychologicznymi gadkami. Doskonale się rozumieli. Gdy mieli już wracać do Internatu, pomógł jej wstać z trawy. Dotyk jej delikatnej skóry sprawił, ze serce zaczęło mu bić jak oszalałe. Sandra zauważył nagłą zmianę w zachowaniu mężczyzny i uśmiechnęła się w duchu. On tez coś do niej czuł, nie tylko ona do niego. Więc po co to ukrywać? A może jeszcze jest za wcześnie?
-Sandra...
-Manuel... -zaczęli oboje jednocześnie i się roześmiali.
-Mów pierwszy. -powiedziała kobieta z uśmiechem.
-Sandra, podasz mi swój numer telefonu? Zawsze to jet wygodniejsza forma kontaktu. Będę mógł zadzwonić i się zapytać czy pasuje ci spotkanie. Nie zawsze masz przecież dostęp do poczty...
-Oczywiście. +34 698 764 990. Pod telefonem jestem dostępna cały czas. -Mam nadzieję, ze niedługo do mnie zadzwonisz, kowboju. -pomyślała z uśmiechem.
-Więc... wstępnie może następne spotkanie znów za dwa dni? Chcę mieć całkowitą pewność, ze prawidłowo wracasz do zdrowia.
-Na razie nie musimy. -kobieta wzięła Manuela za rękę. -Dobrze się czuje rozmawiając z tobą. Jesteś dla mnie najlepszym terapeutą. -Cmoknęła go nieśmiało w policzek. -Dziękuję za wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
-Dziękuję. A ja mimo ze jestem lekarzem, lubię spędzać chwile z tobą. Jesteś naprawdę wyjątkową kobietą i należy ci się wszystko co najlepsze.

Manuel odprowadził Sandrę do Internatu i pożegnał się z nią. Nawet nie zauważył upływu czasu. Rozmawiał z nią ponad 4 godziny. Postanowił wpaść jeszcze na chwilkę do Lucii, w sumie jej obiecał ostatnim razem, ale jakoś wyszło inaczej. Wszedł do szkoły i skierował się w stronę jej gabinetu.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-01-29 16:18:41)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#85 2011-01-28 16:49:22

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Gdy Jack się obudził Luci już nie było. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór, gdy zobaczył pustą butelkę po winie.
-Co ja najlepszego zrobiłem?-pomyślał-Lucia jest matką mojego dziecka, ale wczorajsza noc była błędem. Przecież podoba mi się Amelia. Już sam nie wiem co mam myśleć. Pogubiłem się w tym wszystkim.
Wstał, ubrał się i zszedł do kuchni po coś do jedzenia. Gdy zjadł postanowił iść porozmawiać z Lucią. Zapukał do jej gabinetu.
-Proszę-powiedziała Lucia
-To ja. Chciałbym z tobą porozmawiać...-zaczął niepewnie Jacques
-Taak, też uważam, że powinniśmy porozmawiać.
-Lucia..ja...to co się wczoraj zdażyło....-plątał się
-Uważasz, że to był błąd-rzuciła zła Lucia
-Nie...ale myślę, że wszystko zdarzyło się za szybko. Jesteś dla mnie bardzo ważna, ale ostatnio jest ktoś...
-Rozumiem Jack...wiem, że jest coś między tobą i amelią
-Co? To nie...skąd wiesz?
-Jack jestem kobietą-uśmiechnęła się Lucia-kobiety widzą takie rzeczy
-Ja...-Jack był wyraźnie zmieszany-chciałem ci podziękować za wczorajszą noc.
-Fajnie było powspominać dawne czasy. A jeśli chodzi o Amelię to natknęłam się na nią jak wychodziłam od ciebie.
-Amelia widziała jak wychodzisz ode mnie?
-Spokojnie. Powiedziałam jej, że przyszłam sprawdzić jak się rany goją i że jeszcze śpisz. Chyba mi uwierzyła.
-Dzięki Lucia. I przepraszam za wczoraj. Nie chciałem cię skrzywdzić.
-Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.
Lucia miała nadzieję, że ta noc znaczyła dla Jacka coś więcej. Zrobiło jej się przykro. Co on widzi w tej Amelii?-pomyślała urażona kobieta.
Jack wyszedł z gabinetu Lucii i poszedł do siebie. Miał totalny mętlik w głowie. Sam już nie wiedział co czuje. A może Amelia wcale nie jest nim zainteresowana? I tylko wyjdzie na głupka? Jack co się z tobą dzieje...musisz się jakoś ogarnąć.

Jack szukał w pokoju ważnych dokumentów, gdy usłyszał pukanie.
-Przyszłam sprawdzić jak się czujesz.-zagadnęła Amelia
-Ja...-dobrze. Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Nie powinienem był na ciebie krzyczeć.
-Już zapomniałam-uśmiechnęła się Amelia.
-Byłem niesprawiedliwy, tyle dla mnie zrobiłaś a ja ci się tak odpłaciłem.
-Najważniejsze, że już jest ok.
-Taak...Amelia mam do ciebie prośbę..
-Słucham?
-Chciałbym kupić jakiś prezent Thomasowi, ale nie wiem czy to co mu kupię, spodoba mu się. Miałabyś czas pojechać ze mną wieczorem do miasta.
-Tak!-odpowiedziała zadowolona Amelia-chętnie ci pomogę.
-W takim razie jesteśmy umówieni. Spotkajmy się o 7 przed internatem.
-W porządku. W takim razie do zobaczenia.
I Amelia wyszła z pokoju Jacka. Jack został sam.

Co się ze mną dzieje? Jak tylko widzę Amelie w pobliżu głupieje...zamiast zaprosić ja na kolację...wyjechałem z prezentem dla Thomasa...no ale na szczęście się zgodziła...może też coś do mnie czuje..-myślał Jack-zaraz muszę znaleźć dokumenty. Może zostawiłem je w gabinecie. Ale w gabinecie też ich nie było. Jack był wściekły jak mógł do tego dopuścić. Przecież te dokumenty nie mogły po prostu wyparować. Gdzie one mogą być? Zaczął odtwarzać w pamięci kiedy ostatni raz je widział. To było w dzień wypadku. Zabrał je ze sobą do auta i tam je zostawił...Mierda! tyle pracy w to włożyłem a one spłonęły. Będę musiał zacząć od początku. Już miał wychodzić z gabinetu gdy weszła do niego...Carol.
-Co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać. Mam nadzieję, że nikt nie nie widział.
-Ja z tobą? Chyba żartujesz. JA nic nie muszę. Wynoś się stąd.
-Oni cię obserwują Noiret. Za nim zostałam porwana podsłuchałam jak rozmawiali o tobie.
-Bredzisz-warknął Jack-nie wierzę Ci.
-Ten wypadek to ich sprawka. Uszkodzili ci hamulce. Teraz mi wierzysz?
Jack opadł na fotel. A więc jednak...czyli to prawda, że przestają mi ufać...
-Po co mi to mówisz?
-Wiem, że już nie jesteś z nimi. Im chodziło o odzyskanie jakiś dokumentów.
Carol wyciągnęła dokumenty z pod bluzki.
-Proszę to chyba należy do ciebie.
Noiret był w szoku.
-Nie zdążyli ich jeszcze przeczytać z tego co podsłuchałam.
-Dlaczego mi je dajesz? W co ty grasz? To jakiś żart?-Jack zaczynał być nieufny
-W nic nie gram. Oprócz nas nikt tych dokumentów nie widział. Schowaj je w bezpiecznym miejscu.
-Czytałaś je?
-Ja..-zawahała się Carol-tak.Dokończ to co zacząłeś.
I Carol wyszła z gabinetu Noireta zostawiając go w szoku. Jacques nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Może nie jednak nie wszystko stracone?-pomyślał uśmiechając się do siebie.

Ostatnio edytowany przez crisfan (2011-01-28 17:40:18)


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#86 2011-01-28 19:59:40

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucas spał długo i mocno w powodu choroby, oraz tego długiego spaceru po lesie na jaki wybrał się z Paulą. Było mu bardzo smutno, że Lucia była na niego zła, chłopiec miał dużą nadzieję, że nie będzie się na niego długo gniewać. "Głupia Paula, czemu ja się dałem jej namówić na to wyjście? Obym tylko nie rozchorował się jeszcze bardziej bo wtedy chyba przez miesiąc nie wyjdę z łóżka, a strasznie nie mogę się już doczekać kiedy znów zobaczę Thomasa i będę mógł się z nim pobawić. Mam nadzieję, że Lucią już niedługo mi pozwoli i że moja choroba nie będzie dla niego taka groźna. A właśnie przypomniałem sobie, że Lucia ma mi podac swoją magiczną tabletkę na lepsze samopoczucie. Muszę czekać aż do mnie przyjdzie mam nadzieję, że nie zapomniała, ja nie będę iść żeby jej nie denerwować." - myślał Lucas


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#87 2011-01-28 20:12:59

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Po tym jak jack wyszedł z gabinetu Lucii zrobiło się jej troszkę przykro choć z drugiej strony sama tego żałowała, przecież kocha Hectora a Jack to tylko wspaniały przyjaciel i ojciec jej synka. Po dłuższych przemyśleniach pomyślała, że dobrze się stało teraz przynajmniej wie już co tak naprawdę czuje do Jackqesa a co do Hectora i wie, że Jack to dla niej przeszłość jeśli chodzi o miłość natomisat ciągle miała nadzieję, że jakoś się jej jeszcze ułoży z Hectorem. Myśląc o tym wszystkim nagle spojrzała na zegarek
-już tak późno? Czemu Lukas jeszcze do mnie nie przyszedł?
Lekarka zmartwiła się o chłopca i stwierdziła, że musi sama do Niego pójść i sprawdzić jak się czuje. Wychodząc z gabinetu spotkała swojego przyjaciela-Manuela, który nawet nie zwrócił na Nią uwagi…
-Manuel? Manuel!
-tak? A Lucia, przepraszam, nie zauważyłem Cie
-hmm, właśnie widzę, co taki zamyślony?
-nie… ja… tylko właśnie miałem do Ciebie iść
-cos się stało? Coś z Sandrą?
-nie, nie z Sandrą wszystko wporządku- mówiąc to psycholog mocno się uśmiechnął
-aha rozumiem- odpowiedziała Lucia domyślająć się, że lekarz się zauroczył w swojej pacjentce
-byliśmy nad Laguną i rozmawialiśmy- męźczyzna lekko się rozmażył
-tak, nie ma to jak spacer nad laguną- odpowiedziała z uśmiechem kobieta- Bardzo się cieszę, że Cię poprosiłam o tą rozmowę naprawdę Sandra jest już w dużo lepszym humorze
-tak ja też Ci dziękuję
-mnie? Za co?
-za to że mogłem ją poznać Muszę już jechać za półgodziny mam pacjenta, do zobaczenia
-do zobaczenia Lucia!


Po rozmowie z kolegą, Lucia ucieszyła się z powodu szczęścia Sandry miała nadzieję, że właśnie to pomoże jej zapomnieć o wszystkim i skupic się na teraźniejszości. Doszła do swojego pokoju, w którym spał Lukas i delikatnie zaczeła otwierać drzwi, nie chciała Go obudzic
-Lukas? Śpisz?
-nie, Lucia wejdź, już nie śpię
-i jak się czujesz? Wyspałeś się?
-tak, ale boli mnie głowa… i nie miałem już siły do Ciebie iść, więc czekałem
-długo już nie śpisz?
-dopiero wstałem
-no dobrze zmierzymy jeszcze tamperaturę bo widzę, że znów masz gorączkę
Lekarka podała chłopcu termometr
-Lucia a kiedy będę mógł zobaczyć się z Thomasem?
-no na razie to nie możliwe bo to mogłoby jemu zaszkodzić, ale jak tylko wyzdrowiejesz to obiecuję, że Cię do Niego zabiorę. Pokaż ten termometr
Chłopiec podał go i miał wielką nadzieję, że już nie będzie miał gorączki mimo iż czuł, że ją ma.
-no Lukas znów masz wysoką 38,3.Chyba Ci ten spacer jednak zaszkodził odrobinkę, weź moją magiczną tabletkę i będzie dobrze, a jak poczujesz się lepiej to dziś możesz iść się trochę pobawić z Paulą i Evelyn, które już Cię zresztą szukały
-naprawdę będę mógł?- ucieszył się chłopiec
-tak inaczej byś się zanudził cały czas w łózku, myślę, że nic się nie stanie jak się chwilę pobawisz, Tylko proszę nie biegaj i nie męczeć się za bardzo, dobrze?
-tak Lucia, obiecuję!
Lekarka dała chłopcu naklejkę i lizaczka, wzięła książkę z półki i zaczeła ją czytać…
………………Kilka minut później……………………
Lucia skonczyła czytać książkę
-I co lepiej się czujesz? Przeszło Ci po tej tabletce?
-tak, już mnie głowa nie boli. Lucia, a kiedy Mama z Tatą wrócą? Już się bardzo za Nimi stęskniłem
-wiem, Lukas, a nie dzwonili do Ciebie?
-znaczy dzwonił Tata i mówił, że ma dla Mnie jakąś niespodziankę, mówił jeszcze, że nie długo przyjadą…
-no właśnie, na pewno starają się przyjechać jak najszybciej. Muszą wszystko załatwić
-Tato jeszcze przekazał mi jedna świetną wiadomość
-tak, a jaką?
-niedługo do Internatu ma przyjechać mój ulubiony wyjek, żeby nas odwiedzić
-no to super! A teraz idziesz do Pauli i Evelyn czy jednak nie chcesz?
-pewnie, że idę- chłopiec wstał z przyjemnością z łóżka i prawie biegnąc wyszedł z pokoju i szedł do koleżanek
Lucia wyszła wraz z chłopcem i kierowała się do swojego gabinetu…

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-28 22:49:09)

Offline

 

#88 2011-01-28 23:46:41

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Gdy Carol się wyspała przyjaciele postanowili zrobić sobie "dzień laby".
Postanowili, że nie pojawią się na żadnych lekcjach i pójdą w okolice placyku zabaw, na wieeelki piknik.
Ivan wraz z Julią zdobyli sporo jedzenia z kuchni, a w zasadzie Maria pomogła im je zdobyć.
- Tylko uważajcie na siebie, dobrze? - powiedziała.
- Jasne mama. Nie martw się o nas, kucharza swojego pilnuj, żeby obiadu nie przypalił. - uśmiechnął się Ivan i uścisnął Marię.
Vicky wraz z Carol zabrały koce z pokojów, aby było na czym siedzieć.
Marcos za to postanowił zabrać ze sobą Paulę, Evelyn i Lucasa.
- Hej dzieciaki. W co się bawicie? - zapytał Marcos napotkaną trójeczkę.
- Aaa, w dom. Ja jestem dzieckiem, Evelyn mamą, a Lucas tatą. - odpowiedziała Paula.
- A ja mam dla Was niespodziankę! Pójdziecie z nami na piknik? - zapytał.
- Taaaaaaaaaak! Pikniiiiiiiiiiik! - wołały Paula i Evelyn.
- Lucas, a Ty się nie cieszysz? - zapytała Evelyn.
- Ja nie mogę iść. Chory jestem, Lucia powiedziała, że mi nie wolno wychodzić. - odpowiedział smutny.
- Ale ciepło dzisiaj jest. - odparła Evelyn.
- Wiesz co Lucas, widziałem Lucię na korytarzu. Poczekajcie tutaj, zaraz coś postaram się zdziałać.

Kilka chwil później..
- Lucia, Lucia... - krzyczał Marcos. Wybieramy się na piknik i chciałem zabrać także dzieciaki, ale Lucas powiedział, że nie może, bo jest chory.
- Ale...a co z lekcjami? - zapytała.
- Jakoś się potem wytłumaczymy przed Hectorem i Elsą. - uśmiechnął się.
- Lucas jest chory. Tzn. wczoraj jeszcze był. Dzisiaj... - zaczęła.
- No proszę...
- ...dzisiaj może mu już przechodzić. Jeśli się dobrze ubierze, nie będzie biegał, to nie widzę problemów.
- Dziękuję Ci. - krzyknął Marcos i wrócił do dzieci.

- Lucas, Lucia pozwoliła Ci iść. Pod warunkiem, że się dobrze ubierzesz.
- Hurrraaaaaaaa. - krzyczały dzieci.

30 minut później wszyscy zebrali się przed wyjściem i tylnymi drzwiami wymsknęli się do lasu.

Dzień spędzili fantastycznie.
Paula z Evelyn i Lucasem zrywali kwiaty, rzucali piłką, łapali wiewiórki, karmili ptaki....
Marcos, Carol, Vicky, Julia i Ivan cały dzień żartowali, rozmawiali na różne tematy, żyli jakby nigdy wcześniej nic złego się nie wydarzyło..

Zbliżał się wieczór, więc musieli wracać, lecz niestety dochodząc do drzwi.....zostali zaskoczeni przez Jacintę i Elsę, które stały i czekały na nich.
- No witam moich uczniów. - zaczęła Elsa. Zniknąć na cały dzień, i to bez słowa. Razem z dziećmi. Wszyscy odchodzili od zmysłów. Dobrze, że na zebraniu Lucia powiedziała gdzie się wybraliście, bo inaczej Hector był gotowy dzwonić na policję.
- Ale my, my musieliśmy odpocząć, zrelaksować się.... - zaczęła Carol.
- Elsa, wspaniale było! My chcemy tak częściej. - mówiła Paula, a Evelyn z Lucasem jej potakiwali.
- No dobrze dzieciaki, myć się i uciekać na kolację, a Was moi drodzy "dorośli" zapraszam do siebie do gabinetu.
- Już, już. Bo ścierą przyłożę. - mówiła Jacinta.

W gabinecie...
- Jesteście nieodpowiedzialni! Teraz gdy tyle rzeczy się dzieje.... - zaczęła Elsa i "ugryzła się w język".
- Co się dzieje? Elsa, coś się stało? - zapytał Marcos.
- Nie, nie o to mi chodziło... Nie zmieniajcie tematu! Zniknąć na cały dzień, nie pojawić się na lekcjach, zabrać ze sobą dzieci. - mówiła.
- Nikomu nic się nie stało... - powiedziała Julia.
- Ale mogło! - krzyknęła Elsa.
- Spokojnie, nic się nikomu nie stało. Wszyscy żyjemy, jesteśmy zdrowi...no może poza Lucasem, który ma katar. - zaśmiał się Ivan.
- Więcej tak nie wyjdziemy. - dodała Vicky.
- Mam nadzieję. A teraz...od dzisiaj macie  tygodniowy zakaz wychodzenia poza drzwi Internatu! Nawet na dziedziniec Wam wyjść nie można!
- Ale Elsa...my musimy. - mówił Marcos.
- Nic nie musicie. Ciesz się, że Twoja matka spotkała na schodach Lucię, która jej powiedziała gdzie jesteście. Zrozpaczona biegała po Internacie i szukała Pauli i Ciebie...
- Przepraszamy... - powiedziała Carol i wyszli z gabinetu.

- Mierda! Jesteśmy umoczeni. I co teraz? Jak będziemy dalej działać? - pytał Ivan.
- Jak to jak? Dalej w tajemnicy, dalej w nocy, lub podczas śniadań. Dzień jak co dzień. - powiedziała Julia.

Ostatnio edytowany przez Krisztian (2011-01-28 23:48:39)


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#89 2011-01-29 12:36:58

 BarthezzLodz

Szef forum

Zarejestrowany: 2010-09-03
Posty: 615
Punktów :   23 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Hector postanowił po raz kolejny przestudiować sobie wszystkie informacje na temat firmy farmaceutycznej, która odpowiedzialna jest za wszystkie krzywdy wyrządzone w ich krótkim życiu. Przypomniał sobie o przeprowadzonym niedawno seansie spirytystycznym. Ukazał im się duch prawdziwego Hectora de la Vegi, który rzucił podejrzenia na przybranego ojca Sandry – Santiago Pazos. Mężczyzna zadecydował, że należy sprawdzić ten trop.
Następnego dnia postanowił porozmawiać z siostrą. Regularne wizyty psychologa sprawiły, że Sandra czuła się już znacznie lepiej. Ostatnio coraz częściej się uśmiechała, jednak w dalszym ciągu pamiętała, że należy dowiedzieć się kto stoi za wszystkimi zbrodniami. Rodzeństwo Espi postanowiło wybrać się do starego domu Sandry, w którym mieszkała wspólnie z ojcem.
Tuż po śniadaniu wsiedli do samochodu Hectora i udali się na przedmieścia Madrytu, do dzielnicy willowej. Brat Sandry był znakomitym kierowcą. Jeździł spokojnie, ale pewnie. Była to pewnie zasługa samochodu, który niedawno kupił. Jego seat altea łagodnie wchodził w zakręty, ale także miał niezłe przyspieszenie – rozpędzał się do setki w niecałe dziesięć sekund.
Po półtoragodzinnej podróży dotarli do celu. Ich oczom ukazał się nowoczesny budynek z balkonami, na których kiedyś stało mnóstwo donic z wielokolorowymi kwiatami. Teraz jednak sprawiał wrażenie od dawna opuszczonego.
Obok drzwi wejściowych stała wielka donica, w której kiedyś bujnie rozwijała się palma. Teraz został po niej tylko uschnięty kikut. Na szczęście nadal znajdował się tam klucz, dzięki któremu mogli dostać się do środka.
- Wchodzimy? – zapytał Hector.
- Nie mamy nic do stracenia – odparła Sandra.
Weszli do przedpokoju. Pomieszczenie wyglądało na opuszczone w pośpiechu. Tu i ówdzie walały się sterty ubrań, a na samym środku stał niewielki karton z konserwami rybnymi. Widać było, że ojciec Sandry planował zniknąć na dłużej, jednak nie udało mu się wszystkiego zabrać ze sobą. Może ktoś wpadł na jego trop?
- Od czego zaczniemy? – odezwał się Hector.
- Pójdźmy na górę, tam jest… to znaczy był jego gabinet – odpowiedziała kobieta.
Rodzeństwo weszło po schodach na wyższą kondygnację i po chwili otworzyli drzwi pomieszczenia, w którymś niegdyś pracował Santiago. Zaczęli przeglądać szuflady biurka. Były puste. Podobniej jak szafka obok.
- Coś tutaj nie gra. Nie miał czasu, żeby zabrać wszystkie ubrania i pożywienie, ale zdążył opróżnić całe biurko. Sandra, tu z pewnością były jakieś dowody – powiedział mężczyzna. – Nie przypominasz sobie niczego?
- Nie, rzadko tu bywałam – odpowiedziała smutno. – Przejdźmy może do biblioteki – dodała po chwili.
Biblioteka znajdowała się na tym samym piętrze, dokładnie naprzeciwko gabinetu ojca Sandry. Było to duże pomieszczenie z wielkimi regałami wypełnionymi po brzegi książkami. Duże, panoramiczne okno wpuszczało do środka mnóstwo światła.
Rodzeństwo Espi zaczęło przeglądać regały w poszukiwaniu jakiś wskazówek. Uwagę Hectora zwróciła jedyna książka niemieckojęzycznego twórcy. Był to „Faust” Johanna Wolfganga von Goethego. Co ciekawe książka nie została przełożona na język hiszpański, którym Santiago władał najlepiej. Hector nie znał zbyt dobrze niemieckiego, uczył się go tylko przez cztery lata, podczas nauki w liceum, jednak umiał zrozumieć podstawowe zwroty i odróżnić ten język od innych. Na pierwszej stronie dzieła jednego z najznakomitszych niemieckich twórców widniała dedykacja:
Für meinen Freund Ritter Wulf - Adolf Hitler
- Sandra, wydaje mi się, że coś znalazłem. Chodź tutaj.
Kobieta podeszła do brata.
- Czy twój ojciec mówił po niemiecku? – zapytał.
- Nie. Zresztą właściwie to nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A dlaczego pytasz? – odpowiedziała zdziwiona.
- Tutaj mam książkę. W całości po niemiecku. I z dedykacją. Od… od… samego…
- No od kogo?! – cierpliwość Sandry się już kończyła.
- Od Hitlera.
- A dla kogo ta dedykacja? Dla mojego ojca?
- Nie wiem. Tu jest mowa  o jakimś Ritterze Wulfie. Mówi ci coś to nazwisko?
- Nie, pierwszy raz je słyszę. Czy myślisz, że to mógł być mój ojciec?
- Nie możemy tego wykluczyć.
- Chcesz powiedzieć, że on… że on mógł być jednym z nazistów?
- Nie mam pojęcia.
- Wiesz… to po części może się zgadzać. Gdy był młodszy był wysokim blondynem. I miał niebieskie oczy. Jak Aryjczycy. Ale dlaczego?
- To bardzo trudne pytanie. Myślę, że lepiej będzie jak wrócimy już do internatu i porozmawiamy o tym na spokojnie.
Hector z Sandrą skierowali się w stronę wyjścia. Zabrali ze sobą „Fausta” Goethego, aby mieć jakiś dowód przeciwko Santiago. A może właśnie Ritterze? Postarali się zostawić wszystko inne w nienaruszonym stanie tak, aby jak najlepiej zatrzeć ślady po swojej wizycie.
Wyszli na zewnątrz. Wreszcie mogli oddychać świeżym, rześkim powietrzem, czego nie można powiedzieć o tym w domu ojca Sandry. Było tam duszno, panował zaduch charakterystyczny dla zamkniętych przez dłuższy  czas pomieszczeń.
Udali się w kierunku samochodu. Srebrny seat altea stał nieopodal drzwi wejściowych.
- Chcesz poprowadzić? – zapytał Hector.
- Ja?! Całe wieki nie jeździłam! – odpowiedziała mu siostra.
- No to co? Tu i tak nie ma ruchu, możesz sobie przypomnieć jak to jest.
Sandra uśmiechnęła się i usiadła za kierownicą samochodu. Odpaliła i spróbowała ruszyć. Silnik zgasł po chwili. Kobieta chciała już zrezygnować, ale Hector powiedział:
- Nic się nie stało. Pamiętaj, aby powoli zdejmować nogę ze sprzęgła i dodawać troszkę gazu.
- Przepraszam, Hector, ale po prostu dawno nie jeździłam.
Sandra spróbowała po raz kolejny. Tym razem udało jej się odjechać. Na końcu ulicy włączyła kierunkowskaz i skręciła w prawo na główną drogę. Była dopiero trzynasta, więc ruch był niewielki. Kobieta trzymała się jednak prawego pasa. W lusterku dostrzegła, że od dłuższego czasu jedzie za nimi jakiś czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Postanowiła jednak nie denerwować niepotrzebnie Hectora. Zdecydowała, że zboczy z trasy.
- O ile dobrze pamiętam, to tutaj zaraz znajduje się fajna restauracja. Zjemy coś? – zapytała brata.
- Mówiąc szczerze, to trochę zgłodniałem, więc jestem za.
Sandra zjechała z głównej drogi na boczną uliczkę, gdzie znajdowała się karczma serwująca naprawdę dobre posiłki. Czarne auto jechało dalej za nimi. Kobieta wyraźnie zaniepokoiła się.
- Hector, mam wrażenie, że ktoś nas śledzi.
- Też zauważyłem, że ten samochód jedzie za nami od dłuższego czasu, ale nie chciałem cię rozpraszać.
- Co robimy? – zapytała Sandra.
- Jak to co? Idziemy coś zjeść – zaśmiał się Hector.
Po chwili dojechali do karczmy, w której zamówili sobie pyszny obiad. Wrócili z pełnymi brzuchami.
- Chcesz dalej jechać?
- Mogę. Ale pewniej czuję się, gdy ty prowadzisz.
- To co? Ja mam jechać?
- Tak – odpowiedziała siostra.
Czarny samochód w dalszym ciągu jechał za nimi.

Offline

 

#90 2011-01-29 20:32:25

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Hector, ten samochód ciągle za nami jedzie. -powiedziała cicho Sandra. -Nie podoba mi się to.
Hector zerknął w boczne lusterko.
-Mierde! O co mu chodzi? -nagle coś sobie przypomniał. Czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Czarna Toyota fałszywego Manuela. -A niech to szlag.
Mężczyzna wcisnął pedał gazu.
-Co ty robisz? -krzyknęła Sandra. -Hector, chcesz nas pozabijać?
-Chcę nas uratować. Im szybciej dojedziemy do Internatu, tym lepiej. Ten szaleniec na nas poluje od samego początku gdy opuściliśmy twój stary dom.
Nagle ni stąd ni zowąd czarna Toyota zajechała im drogę.
-Hector, hamuj! -krzyknęła przerażona kobieta.
Mężczyzna starał się, ale stracił panowanie nad kierownicą. Samochód przekręcił się kilka razy i uderzył z hukiem w najbliższe drzewo.

Hector powoli otworzył oczy. Bolała go głowa. Nic dziwnego skoro z całej siły przywalił głowa w kierownicę. Przód samochodu był zmiażdżony. Szybko odwrócił głowę w stronę siedzenia pasażera.. Jego siostra miała zamknięte oczy a po twarzy cieniutką strużką spływała krew.
-Sandra? Słyszysz mnie? -zapytał ostrożnie.
Kobieta powoli zamrugała oczami.
-Co... co się stało?
-Mieliśmy mały wypadek. Ale spokojnie, zaraz zadzwonię po pomoc.
-Boli mnie ręka... Nie mogę nią ruszyć. -Sandra zerknęła na prawe ramię i zamarła z przerażenia. Z ręki wystawał jej kilkucentymetrowy stalowy pręt. -O Boże. -jęknęła.

Hector nie tracąc czasu wykręcił ze swojego telefonu numer 061. Po chwili usłyszał głos dyspozytora.
-Pogotowie ratunkowe prowincji Madrid. Czym mogę służyć?
-Dzień dobry. Nazywam się Hector de la Vega. -mężczyzna starał się, by jego głos brzmiał jak najspokojniej. -Chciałbym zgłosić wypadek samochodowy an drodze krajowej M6, jakieś 6 kilometrów od zajazdu El Gnomo Negro.
-Ile jest osób poszkodowanych?
-Ja i moja siostra. Znaczy ona jest chyba w poważnym stanie.
-Czy jest przytomna?
-Tak, ale w rękę wbił jej się stalowy pręt. Nie może nią poruszyć.
-Już wysyłamy karetkę. Proszę mi jeszcze raz podać pana imię i nazwisko i numer telefonu.
-Hector de la Vega, 984 340 224.

-Trzymaj się. -powiedział Hector do siostry odkładając telefon. -Pogotowie zaraz przyjedzie.
-Hector... ja się boję.... Ten czarny samochód... -powiedziała kobieta krzywiąc się z bólu.
-Spokojnie, już go tutaj nie ma. W każdym razie kierowca chyba lubi ryzykowne zagrywki. -zerknął na zegarek. -Co tak długo?
-A... Co z tą... Książką? -głos Sandry był coraz słabszy.
Hector szybko zajrzał do schowka w samochodzie. Odetchnął z ulgą. Książka leżała na miejscu. Wyjął ją i schował do torebki Sandry. Zerknął an siostrę. Byłą coraz bledsza. Z daleka usłyszał dźwięk syren.
-Pomoc już jedzie. -szepnął ściskając siostrę za rękę. Zaraz wracam. Muszę wyjść do sanitariuszy.
Sandra zamknęła oczy. Ból był nie do wytrzymania.-Mam nadzieję, że nic się nie stało dziecku. -pomyślała i straciła przytomności.

-Szybko, dajcie nosze... Musimy ją stąd wyjąć.. .Ale najpierw trzeba usunąć to ciało obce... Miguel, 20 mg morfiny... -kobieta słyszała wszystkie głosy jak przez mgłę. -Miguel, chodź szybko, chyba dochodzi do siebie... -nagle Sandra krzyknęła z bólu.
-Spokojnie, proszę jeszcze chwilkę wytrzymać. Zaraz lek znieczulający powinien czcząc działać.
-Hector...
-Spokojnie, jestem cały czas przy tobie.
-Nic  z tego. -powiedział jeden z lekarzy. -ten kawałek siedzi za głęboko. Lepiej nie ryzykować krwotoku czy zakażenia. Jedziemy do szpitala i to jak najszybciej. Nie ma czasu do stracenia.
-Do którego szpitala? -zapytał drżący głosem Hector.
-San Sebastian. Ten jest najbliżej i jest najlepiej uposażony. Pana tez zabieramy. Niby nie wygląda pan źle, ale w szpitalu sprawdzimy, czy nie ma pan wstrząśnienia mózgu. To dość częste u u ofiar upadków samochodowych.
Hector zamyślił się. San Sebastian? Coś ta nazwa mu mówiła.

Siedząc z ambulansie Hector napisał SMS do Lucii.

Lucia, mieliśmy 'mały' wypadek samochodowy. Sandra jest ranna i jedziemy do szpitala. Uspokój Paulę, jeśli będzie nas szukać. I miej ją na oku. Proszę.

-Hector...
-Co jest siostrzyczko? -zapytał mężczyzna odrywając się od rozmyślań. -Już jedziemy do szpitala. Wszystko będzie dobrze.
-Paula... Będzie mnie szukać... Miałyśmy pójść na spacer...
-Ćśśśś... Nic nie mów. Napisałem już do Luci, by się nią zajęła.
-Ale jak... Oni coś... Jej zrobią?... Nas nie ma... Przy niej...
-Spokojnie, musisz oszczędzać siły. Co się dzieje? -zapytał przerażony, widząc że Sandra skrzywiła się z bólu. -Znowu cię boli?
-Tak...
-Panie doktorze. -Hector zwrócił się do siedzącego najbliżej sanitariusza. -Chyba leki przestają działać.
-Ale to niemożliwe, morfina nie ma takiego krótkiego działania. Chyba, ze są jakieś zmiany w składzie krwi. Gdzie panią boli?
-Cała ręka... Od ramienia po palce...
Lekarz zamyślił się. Co kurde się dzieje? Morfina nigdy nie przestawała działać po 10 minutach od podania. Postanowił, ze trzeba będzie kobiecie zrobić szczegółowe badanie krwi po przyjeździe do szpitala. Ale teraz najważniejsze było uśmierzenie bólu.
-Zaraz podam pani mocniejszy środek przeciwbólowy. Do szpitala już niedaleko. -powiedział nabierając płyn do strzykawki. -I jak, lepiej? -zapytał po kilku minutach.
Sandra pokiwała głową.
-Nie pozwolimy, by nam tu pani cierpiała z bólu. O, już dojeżdżamy do szpitala. Za kilka minut będzie po wszystkim.
-I... Będę mogła... Wrócić do domu?...
-Zobaczymy. Na razie będziemy musieli zatrzymać panią na 12 godzinnej obserwacji. Dobrze, ja zabiorę panią na urazówkę. A pan. -zwrócił się do Hectora. -Pójdzie z Miguelem na podstawowe badania.
-Hector... Nie zostawiaj mnie...
-Spokojnie. Sprawdzimy tylko czy pani brat nie ucierpiał w wypadku i przyjdzie do pani, obiecuję.
Riachardo zawiózł Sandrę na urazówkę a Hector poszedł z Miguelem do pokoju badań.

Pokój badań



-Czy odczuwa pan jakieś dolegliwości? Zawroty głowy, nudności? -zapytał lekarz sprawdzając reakcję na światło.
-Nie, tylko jeszcze trochę boli mnie głowa .ale musiałem nieźle przywalić w kierownicę.
-W którym miejscu? W płacie skroniowym?
Hector pokiwał głową.
-Myślę, ze wszystko jest w porządku. Ale dla pewności zrobimy panu tomografię głowy, by wykluczyć wszelkie urazy czaszki

Po 10 minutach



-Nie widać żadnych zmian w obrębie czaszki. Wygląda na to, ze miał pan szczęście i nie ucierpiał poważnie w wypadku. Tylko kilka stłuczeń.
-Czy mogę już iść do siostry?
-Jeszcze tylko pobierzemy panu krew. To standardowe czynności. Zajmie to chwilkę.

Urazówka



-Dobrze. Teraz podamy pani znieczulenie ogólne. Nawet nie będzie pani wiedziała kiedy oczyścimy ranę i ją zaszyjemy.
-Ale czy... To nie zaszkodzi... dziecku? -Sandra spojrzała pytająco na lekarzy.
-Jest pani w ciąży?
Kobieta pokiwała głową.
-W takim razie wybierzemy jakiś lżejszy lek, by nie zaszkodził maluszkowi. Spokojnie, jest pani pod dobra opieką. A później zrobimy pani USG, by sprawdzić jak się czuje dziecko. Wszystko będzie dobrze.
-Już wiem. -odezwał się drugi lekarz. -Jest pani pod działaniem leków znieczulających, więc podamy pani tylko podtlenek azotu. Będzie pani cały czas przytomna, ale nie powinna pani nic czuć. Gdyby jednak, proszę krzyczeć. -lekarz się uśmiechnął. -może zaboleć przy wyjmowaniu ciała obcego z rany. Proszę zamknąć oczy i zrelaksować się. -powiedział lekarz zakładając Sandrze na twarz maskę.
Sandra zamknęła oczy. Chciała by było już po wszystkim. Chciała zobaczyć się z bratem i wrócić do Internatu. Do dzieci, przyjaciół. Nagle skrzywiła się z bólu.
-Jeszcze sekundkę proszę wytrzymać. To było głębiej niż myśleliśmy, ale na szczęście nie uszkodziło ani żyły ani kości. Jeszcze chwilkę... Już. Teraz tylko zdezynfekujemy ranę i zszywamy. Proszę jeszcze nie otwierać oczu.

Po 15 minutach.



-Już może pani otworzyć oczy. Pani Sandro? Pobudka.
Kobieta otworzyła powoli oczy. Delikatnie poruszyła ręką i spojrzała na nią. Była zabandażowana i unieruchomiona.
-No, jak się pani czuje? -zapytał delikatnie lekarz. Już po wszystkim.
-Lepiej... Nie czuję bólu... I mogę poruszyć ręką.
-Teraz pobierzemy pani krew do badania i zawieziemy na oddział.
Sandra pobladła. Pobieranie krwi? Znowu?
-Spokojnie, nic pani nie poczuje. Proszę znowu zamknąć oczy, nie chcemy by nam tu pani zemdlała. -powiedział uśmiechając się i sięgnął po strzykawkę.
Sandra zamknęła oczy i poczuła delikatne ukłucie.
-Gotowe. Bolało? Mówiłem, ze nic pani nie poczuje. A teraz jedziemy na salę. Musi nam pani trochę odpocząć.
A Hector...?
-Spokojnie. Pani brat czeka już na korytarzu. Jeszce tylko poda nam wasze dane i będzie mógł do pani przyjść.
-Sandra? -Hector podbiegł do siostry. -Jak się czujesz? Wszystko w  porządku?
Sandra pokiwała głową.
-Gdzie ją zabieracie?
-Pod 6 na drugie piętro. Zaraz będzie pan mógł do niej pójść, tylko spiszemy państwa dane do karty przyjęć.
-Zaraz do ciebie przyjdę. -powiedział do siostry.

Gdy kobietę odwieziono na salę, udał się z lekarzami do recepcji. Z daleka zobaczył idąca Lucię.
-Jestem najszybciej jak się dało, co z Sandrą?

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-01-30 14:57:17)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.abc-naruto.pun.pl www.saloon-politowania.pun.pl www.xshippuudenx.pun.pl www.serverofshinobi.pun.pl www.gniotki.pun.pl