#46 2011-01-24 21:48:06

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Julia25 napisał:

Sandra nie odpowiedziała, tylko zgięła się w pół z bólu. Poczuła mocne, niewidzialne uderzenie w brzuch. Nagle przed oczyma stanęło jej całe dzieciństwo, wszystkie szczęśliwe chwile i te najstraszniejsze. Chwile spędzone w domu z rodzicami i bratem i te w sierocińcu. Straciła przytomność i upadła z łoskotem na ziemię.
Nagle wszystko się uspokoiło. Hector spojrzał przerażony na Lucię.
-Co to było? -zapytał przerażony i podbiegł do Julii i Sandry leżących na podłodze.
Lucia podbiegła do Julii i sprawdziła jej puls. Był nienaturalnie niski.
-Hector, jak się czuje Sandra? -zapytała drżącym głosem?
-Budzi się...
Sandra powoli otworzyła oczy.
-Co... Co się stało? Gdzie ja jestem?
Hector objął ją szybko.
-Kochanie, już wszystko dobrze. Po prostu pojawiły się... małe kompilacje w naszym seansie.
Sandra spojrzała przerażona na Julię.
-A co z nią? -zapytała słabym głosem.
Lucia trzymała ją za rękę.
-Coś jest nie tak... Puls jej zanika... -Lucia zaczęła robić resuscytację krążeniowo-oddechową. -Co jest, dziewczyno, trzymaj się. -mruczała pod nosem.
Sandra chlipała cicho wtulona w ramię brata.

Hector pomóż mi! – krzyczała, niewiedząc za co się zabrać
-Julia? Lekarka próbowała sprawić by dziwczyna się obudziła jednak bezskutecznie
-Hector a tak prosiłam żeby zaczekać mówiłam ze ona nie da rady tego wytrzymać a ty oczywiście musiałeś swoje!
-Lucia ja po prostu musiałem się dowiedzieć o co chodzi
-Tak ale spójrz jakim kosztem!
-Hector szybko, dzwoń po karetke ja nie mam tu sprzętu by jej pomóc
Męźczycna położył delikatnie siostrę, która już prawie całkowicie odzyskała świadomość i sięgnął po telefon
-Dzięn dobry, Tu Hector de  la Vega z Internatu czarna Laguna, proszę przyślijcie tu natychmiast karetką mamy nie przytomną uczennicę
-czy dziewczyna oddycha?
-nie jest reanimowana, proszę pośpieszcie!
- już wysłałam, karetka w drodze powinna być za jakieś 20 minut
-20 minut? Przecież ta dziwczyna może nie mieć szans!
-sam Pan powiedział, że jest już reanimowana proszę się uspokoić na pewno wszystko będzie dobrze
Czekając na karetkę Lucia ciągle ją reanimowała, po dłuższym czasie dziewczyna zaczeła już samodzielnie oddychać lecz nadal była nie przytomna.


………………….PO 20 MINUTACH……………………….
Karetka dojechała do Internatu
-lekarz od razu rzucił się na pomoc Lucii, wzieli Julię na nosze, między czasie lekarz zamienił jeszcze kilka słów z lekarką
-Jak to się stało? Była Pani przy tym?
Po czym odwrócił się do Sandry bladej jak ściana- z tego wszystiego Lucia nie miał kiedy zająć się Nią
-tak po prostu mieliśmy tu bradzo stresującą sytuacje i nie wytrzymała tego, rano miała już problemy, gorączkę, dreszcze i majaczyła, z tym że nad poranną sytuacją udało mi się zapanować, nie zdążyłam jednak zrobić jakichkolwiek badań chciałam by dziewczyna troche odpoczeła no i niestety nie udało się
-proszę się o to nie martwić zajmiemy się ym w szpitalu, a i Tą Panią bym zabrał- powiedział lekarz kierując swoją wypowiedz na Sandrę
-nie, myślę, że sobie poradzimy, jeśli się nie uda, obiecuj, że ją jutro przywiozę i tak będę musiała przyjechać związku z Julią
-dobrze to już jak Pani uważa, dowidzenia
-dowidzenia
Lekarz wyszedł z pokoju i udał się na zewnątrz do kartki i chwilę późnie ta odjechała do szpitala.

Lucia po wykonywaniu reaminacji była strasznie padnięta jednak musiała zająć się jeszcze Sandra podeszła więc do Niej
-chodź proszę do mnie do gabinetu zmierzę Ci ciśnienie i zobaczymy co dalej
Sandra ledwo trzymała się na nogach, Hector pomógł jej wstać i razem z Lucią pomogli jej dość do gabinetu. Gdy już Lucia otwierala drzwi nagle na korytarz pojawił się mały tłumek wypytający co się stało i czemu karetka zabrała Julię
-Proszę Was nie teraz nie przy Sandrze
Oboje zostawili ignorując tłumek weszli do gabinetu
-idź braciszku, idź im wyjaśnić, Lucia się już mną zajmie
-ale Ja… ja chę zostać z Tobą
-Hector idź naprawdę poradzę sobie
Męźczyzna nie do końca przekonany wyszedł z gabinetu aby porozmawiać z innymi

……………….W GABINECIE……………………
-siadaj sobie wygodnie przyniosę aparat do mierzenia ciśnienia
Lucia oddaliła się tylko na chwilkę i odwróciła by wyjąc aparatk a gdy znów spojrzała na kobietę ta osuwałą się po fotelu
-nie no Sandra, proszę Cię wstawaj nie mam siły już reanimować!
Jednak tym razem szybko doszła do siebie. Lekarka zmierzyła jej ciśnienie, podała leki na jego obniżenie.
-bardzo mnie niepokoi ten ból brzucha, połóż się tam zrobię Ci  UZG żeby sprawdzić czy z dzieckiem wporządku
Sandra lekko przerażona o dziecko położyła się
-Na szczęście niewidze tu nic nie pokojącego, wygląda na to że z dzieckiem wszystko dobrze, choć z pewnością ten cały stres nie działa na nie najlepiej. Idź dziś wypocznij i nie myśl o tym a rano jeszcze do Ciebie wpadne sprawdzic jak się miewa moja ulubiona pacjentka
Jak będzie wszystko dobrze to dobrze a jak nie to Cię jutro trochę pomęczę badaniami i lekami bo na razie nie ma to najlepszego wpływu na dziecko
Lucia odprowadziła Sandrę do jej pokoju i zostawiła ja tą.

Od Sandy chciała jeszcz pójść zobaczyć sie z Rebecką od czasu jej powrotu nie miała dla przyjaciółki prawie w ogóle czasu, jednak zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami czuła ze zasypiana, a jeszcze przecież czekała na Nia synek- jej nie dam rady już dość ze nie spałam całą noc to później jeszcze te wszystkie okropne wydarzenia. Mam nadzieję, że kolejny dzień będzie bardziej spokojny, a samego rana odwieczą Rebeckę!

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-24 21:54:17)

Offline

 

#47 2011-01-25 00:09:09

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Marcos z przyjaciółmi byli w szoku, po tym jak karetka zabrała Julię. Winę zrzucali kolejno na wiele osób.
- I po co wołałaś Lucię? - krzyczał Ivan. - Ogrzalibyśmy ją i obyłoby się bez tych wszystkich ceregieli lekarzyny.
- Oszalałeś! Było z nią bardzo źle. Musiałyśmy wezwać Lucię! Ona mogła umrzeć, Ivan. - odpowiedziała Carol.

Z uwagi na to, że nie było jeszcze strasznie późno Ivan wymsknął się z Internatu i udał się rowerem do szpitala.
Tam rozmawiał z Julią.
- ....ale jak to.....seans spirytystyczny? Czy ten Hector ma namieszane w głowie? - krzyczał zdenerwowany Ivan.
- Ivan, daj spokój. Chcieli dobrze.
- Może i chcieli, ale nie wyszło. Nie podaruję mu tego! O nie, tak tego nie zostawię! - krzyczał.
- Jak masz się wydzierać i każdego obwiniać to wyjdź! Szkoda, że nie zwróciłeś uwagi na to, że nie było Cię przy mnie, gdy tego potrzebowałam. - krzyczała osłabiona Julia.
- Wiesz co....jesteś niesprawiedliwa. - odparł Ivan. Trzasnął drzwiami i wyszedł.

Po 40 minutach wrócił do Internatu. Na korytarzu spotkał Hectora. Rzucił się na niego i zaczął szarpać.
- Czy Ty nie myślisz, mierda? Wiesz, że mogła umrzeć przez te Twoje wywoływania duchów? - krzyczał Ivan.
- Ivan, uspokój się. Spokojnie. Ja nie chciałem żeby tak wyszło. Wszystko toczyło się dobrze, aż...
- Co "aż"?
- ...aż....seans został zakończony, a Julia upadła nieprzytomna na ziemię rzucona przez powiew wiatru.
- Chcesz mi powiedzieć, że to wszystko przez wiatr? Ty hijo de puta! - krzyknął Ivan, po czym wymierzył cios w twarz Hectora.
Ten ocierając wargę z krwi odrzekł: - Wiem, że jesteś zdenerwowany. Zrozum, że dzięki temu seansowi wiele się dowiedzieliśmy. Dzięki kolejnym może uda nam się dowiedzieć więcej o Ottox'ie.
- Ty jesteś śmieszny. Nie zrozumiałeś chyba tego co powiedziałem. Nie zbliżaj się więcej do Julii! To, że chcesz dorwać Ottox to my wiemy, ale nie takim kosztem. Nie pozwolę Ci na to!
- Dobrze, skoro tego chcesz. - odpowiedział Hector.
- Tak, tego chcę! - zdenerwowany Ivan odszedł od niego. Kierował się w stronę pokoju.

W pokoju...
- Co tam u Julii? - zapytała Carol.
- Chyba z nią dobrze, bo ma siły na kłótnie. - odpowiedział Ivan.
- Kłóciliście się? - zapytał Marcos, po czym dodał: - Oczywiście, że tak. Nie przeżyłbyś bez robienia scen.
Ivan spojrzał na niego.
- Ale to nie to Ciebie gryzie, prawda? - zapytał Marcos.
- Nie. - odparł Ivan.
Ivan opowiedział przyjaciołom o seansie spirytystycznym, o tym czego się dzięki niemu dowiedzieli i o akcji z Hectorem.
- Uderzyłeś Hectora? - zapytała przerażona Vicky.
- Tak, i gdybym miał to zrobić ponownie, nie wahałbym się. - odpowiedział.
- Ty jesteś idiotą. - odpowiedziała mu Vicky.
- Dobra, nie kłóćcie się! Dobiega północ. Musimy odłożyć tą sprawę i po raz kolejny zaczaić się w kuchni.

Wszyscy zeszli do kuchni. Lecz na ich drodze stanęła Elsa.
- Czego tutaj szukacie? - zapytała.
- My, tylko zjeść chcieliśmy. - odparła zmieszana Carol.
- To bierzcie co chcecie, i zmykać stąd.
Marcos i Vicky wzięli kilka bułek i wyszli.
Postanowili, że tym razem ukryją się w bibliotece, koło kominka.
Niestety przez całą noc nic się nie działo, a rankiem znowu w kuchni "przeszło tornado".
- Mierda, tak być nie może. Musimy zejść do podziemi! - powiedział Marcos.
- Tak, zejdźmy tam w nocy, ale poczekajmy na Julię. Ona dzisiaj popołudniu wraca. - powiedziała Carol.
- Skąd Ty to wiesz? - zapytał Ivan.
- Jakby Cię interesowała Julia, też byś wiedział co się aktualnie z nią dzieje. - odpowiedziała.
- Spokojnie, tylko spokojnie. - zaczął Marcos. - Poczekajmy w spokoju na Julię, a jak wróci to przygotujemy się i zejdziemy do podziemi. Teraz jakby nigdy nic chodźmy na lekcje. - dodał.
Wszyscy zeszli do klasy.....


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#48 2011-01-25 11:50:58

 Villa

Stały bywalec

Skąd: Sercem z Hiszpanii:*
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 127
Punktów :   
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Rebeca z Martinem siedzieli w pokoju i rozmawiali na temat ślubu.

- Powinniśmy ustalić datę ślubu. W końcu niebawem nasza rodzinka  się powiększy Z uśmiechem na twarzy powiedział Martin.
- Pomyślałam, że moglibyśmy pobrać się po narodzinach naszej córeczki. Wtedy rodzinka byłaby w komplecie.
- Hmm. Całkiem fajny pomysł. podoba mi się. W takim razie ślub odbędzie się po narodzinach naszej córeczki.
- Wiesz. Zaczęła Rebeca. Jak byłam mała zawsze marzyłam o pięknej, długiej i białej sukni ślubnej z czerwonymi dodatkami. A Paryż miałby być miejscem zaślubin.. Rozmarzyła się Rebeca..
Ach te dziecięce marzenia.
- Kochanie dlaczego tak mówisz. Pamiętaj, zawsze to powtarzam, Nigdy nie mów nigdy
- Martin, kochanie czy ty zgłupiałeś do reszty
- Ależ oczywiście, że nie. Szaleję z miłości do Ciebie, a poza tym, Paryża tu nie mamy, ale suknia z czerwonymi dodatkami, to marzenie całkiem realne.
- Może masz rację.
- Ja zawsze ją mam mówiąc to Martin uśmiechnął się i pocałował Rebecę w czółko

Rebeca postanowiła odpocząć, więc Martin zostawił ją w pokoju, a sam już zaczął obmyślać, kolejną niespodziankę dla Rebeci.

- Tym razem będzie jeszcze lepsza od poprzedniej, powiedział sam do siebie i udał się w kierunku pokoju Lucasa..


http://i1238.photobucket.com/albums/ff488/thalia51/Banery%20-Tapety/Beznazwy-1kopia-10.png

Offline

 

#49 2011-01-25 13:18:53

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Wszyscy zeszli do kuchni. Lecz na ich drodze stanęła Elsa.
- Czego tutaj szukacie? - zapytała.
- My, tylko zjeść chcieliśmy. - odparła zmieszana Carol.
- To bierzcie co chcecie, i zmykać stąd.
Marcos i Vicky wzięli kilka bułek i wyszli.
Postanowili, że tym razem ukryją się w bibliotece, koło kominka.
Niestety przez całą noc nic się nie działo, a rankiem znowu w kuchni "przeszło tornado".
- Mierda, tak być nie może. Musimy zejść do podziemi! - powiedział Marcos.
- Tak, zejdźmy tam w nocy, ale poczekajmy na Julię. Ona dzisiaj popołudniu wraca. - powiedziała Carol.
- Skąd Ty to wiesz? - zapytał Ivan.
- Jakby Cię interesowała Julia, też byś wiedział co się aktualnie z nią dzieje. - odpowiedziała.
- Spokojnie, tylko spokojnie. - zaczął Marcos. - Poczekajmy w spokoju na Julię, a jak wróci to przygotujemy się i zejdziemy do podziemi. Teraz jakby nigdy nic chodźmy na lekcje. - dodał.
Wszyscy zeszli do klasy.....

Marcos i jego przyjaciele nie wiedzieli, że Jack przypadkiem słyszał ich rozmowę o zejściu do podziemi.
-Miedra!-pomyślał-jakbym nie miał wystarczająco kłopotów. Nie mogę zostawić ich na pastwę tych drani. Dzieciaki chcą dobrze, ale nie mają pojęcia w co się pakują. Nie ma sensu o tym z nim rozmawiać, bo i tak mnie nie posłuchają. Będę miał ich na oku.
Noiret udał się do swojego gabinetu. Miał wiele pracy, ale jakoś nie umiał się na niej skupić. Myślami był gdzie indziej...Postanowił wybrać się do syna. Spotkania z nim zawsze mu dobrze robią.
Wyszedł z gabinetu, wsiadł do auta i pojechał do syna.

Thomas bardzo się ucieszył z wizyty ojca.
-Tęskniłem za Tobą, dlaczego mnie nie odwiedzałeś?
-Przepraszam synku, mam dużo pracy, postaram się teraz częściej Cię odwiedzać.
-Ale dzisiaj zostaniesz dłużej? Nudzi mi się samemu tutaj. Lucas czasem przychodzi i się razem bawimy, no i mama odwiedza mnie codziennie.
-Tak, zostanę parę godzin z Tobą i się pobawimy.
-Super! A potem przeczytasz mi bajkę, i nauczysz kilka słów po francusku, jak Lucas do mnie przyjdzie to mu się pochwalę, że już kilka umiem.
-Dobrze-uśmiechnął się Jack.
Nim się obejrzeli była już 14 i Jack musiał wracać do internatu. Pożegnał się z synem i ruszył w drogę powrotną. Do internatu nie było daleko. Nagle coś wyskoczyło mu przed maskę samochodu, Jack nie wiedział co to było...próbował zahamować i w tym momencie zorientował się, że jego hamulce nie działają...ktoś majstrował przy samochodzie...Noiret skręcił energicznie w lewo. Samochód był rozpędzony, Jack nie panował nad kierownicą....Wszystko działo się tak szybko...poczuł tylko mocne uderzenie...samochód uderzył w drzewo...Jack zemdlał od silnego uderzenia głową w kierownicę. W tym czasie z samochodu zaczęła wyciekać benzyna... Samochód stanął w płomieniach...Jack odzyskał na chwilę przytomność i ostatkiem sił udało mu się wydostać z samochodu...był przerażony o mało nie zginął...odszedł parę kroków dalej od samochodu, zadzwonił do policjanta, z którym współpracował i opowiedział mu o wypadku.
-Nic panu nie jest? Przysłać karetkę?
-Ze mną wszystko w porządku-skłamał Jack-wracam do internatu.
-Dobrze. Musi pan być ostrożniejszy. Najlepiej jak nie będzie pan opuszczał internatu.
-Co?! To niemożliwe. Byłem odwiedzić syna. Muszę się z nim widywać, gdyby nie on nie współpracowałbym z wam.
-Zgoda. Ale proszę na siebie uważać, grozi panu niebezpieczeństwo.

Jack był dość poważnie ranny choć nie chciał się do tego przyznać. Bolały go żebra, ręka. Miał rozcięte czoło. Wyglądał okropnie i tak też się czuł. Postanowił, że nie powie nikomu o tym co mu się przydarzyło. W tym momencie dostał smsa:
To było tylko ostrzeżenie. Pamiętaj, że Cię obserwujemy. Jeden niewłaściwy ruch i zginiesz.
-To oni nie wiedzą z kim zadarli. Nie poddam się tak łatwo. Nie daruje im tego.
Był już przy bramie internatu, nie chciał, żeby ktoś zobaczył go w takim stanie. Udał się prosto do gabinetu Lucii. Wszedł do środka. Lucii nie było.
-Może to i dobrze. Przynajmniej nie będę się musiał tłumaczyć skąd te obrażenia.
Postanowił sam opatrzyć sobie rany. Szukał wody utlenionej i gazików gdy do gabinetu weszli Marcos z Ivanem. Chcieli dowiedzieć się o której godzinie dokładnie wraca Julia.
-Co ty tutaj robisz hijo de puta? Czego szukasz w gabinecie Lucii?- zapytał wściekły Ivan
Noiret stał do nich tyłem więc nie widzieli, że jest poważnie ranny. Postanowił się nie odwracać. Stał przy szafce z lekami i nie wiedział co ma powiedzieć.
-Lucia prosiła mnie o przyniesienie kilku lekarstw i właśnie ich szukam-skłamał Jack
-Kłamiesz!-wrzasnął Ivan i szarpnął Jacka za ramię.
Jack aż zaskomlał z bólu. Odwrócił się. Ivan i Marcos zobaczyli jak mocno jest ranny, byli w szoku. Z czoła nadal sączyła się krew. Jackowi zakręciło się w głowie.
-Co się stało?-zawołał Marcos
-Koledzy cię tak załatwili?-zapytał ironicznie Ivan
-Nie wasza sprawa! Radzę nikomu nie mówić o tym co tu widzieliście!-odparł zdenerwowany Jack zabrał kilka tabletek przeciw bólowych i jakieś bandaże do opatrzenia ran i wyszedł z gabinetu. Marcos z Ivanem wymienili spojrzenia. Nie wiedzieli co spotkało Noireta, ale wiedzieli, że to poważna sprawa i muszą się temu przyjrzeć.

Jack był wściekły, że Marcos z Ivanem go widzieli. Wiedział, że prędzej czy później wieść się rozejdzie. Udał się do swojego pokoju. Na szczęście nikt poza nimi go nie widział. Wszedł do pokoju położył się na łóżku i nie miał siły na nic innego. Głowa bolała go coraz bardziej. Nagle do pokoju ktoś zapukał. Za nim Jack zdołał cokolwiek odpowiedzieć, do pokoju weszła Amelia. Zobaczyła Jacka podeszła do niego i zapytała:
-Co się stało? Jesteś poważnie ranny! Powinien zobaczyć Cię lekarz. Zawołam Lucię.
-Nic mi nie jest. Zabraniam Ci mówić o tym komukolwiek.-warknął Noiret
-Dobrze już. Pozwól chociaż, że opatrzę i zdezynfekuje Ci rany, sam nie dasz rady.
Jack nie miał wyjścia musiał się zgodzić. Amelia zajęła się Jackiem...z tego wszystkiego zapomniała nawet po co przyszła....


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#50 2011-01-25 15:44:56

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Tej nocy Lucia nie chciała już myśleć o tych wszystkich wydarzeniach, chciała wreszcie wypocząć i się wyspać, więc wieczorem wzięła tabletkę i spała całą noc. Jak się rano obudziła to zauważyła, zę tak jak zasneła to i tak się obudziła –ale dobrze mi się spało! Nareszcie się wyspałam!- pomyślała
Ogarneła się i poszła na chwilę do synka
-Jak się czujesz kochanie?
-dobrze mamo, kiedy Tata znów do mnie przyjdzie?
-Niewiem Thomas. Tata ma teraz dużo pracy i lekcji, na pewno nie długo do Ciebie przyjdzie
-a zapytasz się go? Mamo proszę!
-dobrze skarbie, jak spotkam Tatę to poproszę go, żeby do Ciebie przyszedł. Muszę iść tylko na chwilkę zajrzałam mam dużo pracy dziś wiesz.. ale zaraz przyjdzie do Ciebie pielęgniarka i się Tobą zajmie
-a nie możesz Ty? Proszę zostań dziś ze mną
-Thomas, ja naprawdę nie mogę, mam dużo pracy i pacjentów, zaraz ,uszę jechać do szpitala, dlatego będzie z Tobą pielęgniarka a jak coś byś chciał to zadzwoń do mnie dobrze?
-Nie, ja chcę żevyś została!
-Kochanie tłumaczyłam Ci, że dziś nie mogę ale jak będziesz grzeczny to jutro spędzę z Tobą więcej czasu. Trzymaj się malutki
-pa Mamo!
Lucia ucałowałą synka w czoło wyszła ze swojego pokoju. Myśl o tym co musi dziś zrobić i ile ma pracy od razu ją zniechęcała. Pocieszeniem jedynie była rozmowa z przyjaciółką, do której miała przyjść, choć najpierw czekało na Nią inne zadanie- musiała pojechać do szpitala i odebrać Julię- przy okazji miała się również dowiedzieć czegoś o znalezionych przez Hectora i Martina zwłokach.


Wychodząc z Internatu najpierw zadzwoniła pielęgniarka, że Jack jest u chłopca i razem się świetnie bawią – ucieszła się z tej myśli bo dopiero chłopiec pytał się o Tatę później spotkała Ivana i resztę jego przyjaciół
-Lucia!-zawołał chłopak- Właśnie się do Ciebie wybierałem. Chciałem wiedzieć co z Julią i czy będzie jeszcze dziś w szkole?
-Ivan, powiem szczerze, że niewiem czy będzie dzisiaj- mam nadzieję, ale nierozmawiałam z lekarzem, który się nią zajmuje. Właśnie się wybieram do szpitala, mam kilka spraw do załatwienia i jeśli lekarz pozwoli to wrócę z Julia
-wczoraj jak u niej byłem to mówiła, że jutro wyjdzie
-Co? Kiedy u Niej byłeś?? Jak??
-Jak się dowiedziałem co się stało nie mogłem tego tak zostawić, musiałem się z Nią zobaczyć, więc wieczorem pojechałem na rowerze. Mogę jechać z Tobą?
-Tylko, że ja mam jeszcze parę innych rzeczy do zrobienia w szpitalu jak już mówiłam i niewiem ile mi to zajmię
-Lucia proszę
Trzeba się zapytać Hectroa, ja nie mogę o tym zdecydować
Ivan polecial do gabinetu Hectora za chwilę wybiegł wściekły. Za nim z gabinetu wyszedł także dyrektor
-Lucia?
-Tak?
-to prawda, jedziesz do szpitala?
-Tak muszę sprawdzić co z Julia, mam nadzieję, że zabiorę ją z powrotem 
-a co z ciałem-szepnął mężczyzna- wiesz już coś?
-nie, jeszcze nie, ale zamierzam spotkać się z patologiem więc powinnam później już coś wiedzieć
-proszę zadzwoń gdy się czegoś dowiesz!
-Hector obiecuję, że dowiesz się pierwszy
Lekarka wsiadła do samochcodu i pojechali do szpitala…


W recepcji przywitała soe ze znajomymi, spytała o lekarza prowadzącego Julię i poszła z Nim porozmawiać
-Dzień dobry, Lucia- jestem lekarzem z Interantu Czarna Laguna. To ja ją wczoraj reanimowałam i chciałam się spytać o jej stan
-Tak, tak poznaję Panią, no uratowała jej Pani życie wczoraj, gdyby nie było tam Pani dziwczyna z całą pewnością już by nie żyła. Gdy ją przywieźliśmy napoczątku jej stan był naprawdę poważny, na szczęście udało się wszystko unormować. Myślę, że może ją Pani dziś zabrać, jednakże ona musi jeszcze parę dni odpocząć, poleżeć w łóżku, zapiszę też Pani jakie lekarstwa musi brać i będzie dobrze. Mam nadzieję, że się nia Pani zajmie i przypilnuje tego
-tak, oczywiście, zajmę się nią. Teraz muszę pójść załatwić tutaj kilka spraw, jak będę wychodzić ze szpitala to ją zabiorę
-dobrze spokojnie nie ma problemu. Proszę do mnie przyjść to dam listę tych leków
-dobrze przyjdę później
Po rozmowie z lekarzem Julii Lekarka zjechała windą do prosektorium.


-O Lucia! Cieszę się, że Cię widzę mam już wstępne ustalenia z sekcji zwłok
-Cześć Antonio! Wstępne?
-tak niestety narazie nie udało mi się wszystkiego ustalić. Więc ta kobieta została uduszona jak już za pewnę się domyśliłaś jednak nie było to w sposób „naturalny” sciskając jej szyję
-nie?? To jak??
-ktoś jej wstrzyknął sporą dawkę leków przypuszczam, że ta osoba dobrze wiedziała co robi. Kobieta natychmiast zaczeła się dusić i zmarła. Ona nie żyje już dokładnie 8 dni, aleczęść tego czasu musiała spędzić w chłodni, gdyż jej ciało jest w zbyt dobrym stanie jak na ponad tydzień
-Gracias Antonio!
-Lucia!
-Tak?
-jest coś jeszcze…
Ta kobieta…
Ona była w ciąży…
-ciąży??
-tak, w 2 miesiącu, ale to jeszcze nie wszystko…
To dziecko, ono nie było poczęte w sposób naturalny…
Lucia słysząc to pomyślała o Sandrze ona przecież też jest w 2 miesiącu i teźż „ONI” ją zapłodnili…
-jeszcze jedno….-zaczął mężczyzna- to bardzo dziwne, niewiem dlaczego to ktoś zrobił ale dziecko ma/miało identyczne DNA co matka
W tym momencie Lucia już nie wytrzymała i zemdlała…
-Lucia słyszysz mnie?- pochylił się nad nią lekarz
-Tak Antonio, przepraszam, już po prostu sobie nie daję z tym rady
-z czym? Ja wiem, że to bardzo dziwne i niewiem dlaczego ta kobieta była pod Internatem, ale chyba nie musisz się tym aż tak przejmować…
Wstając z podłogi Lucia zwróciła się do kolegi i już chciała mupowiedzieć czym tak bardzo się przejmuje i co rzeczywiście dzieje się w Internacie- a w zasadzie pod nim - ale wolała nie ujawniać tego co wie
-Już mi lepiej naprawdę, Dziękuję- mówiła do lekarza, który podawał jej szklankę wody
-może powinnaś zrobić badania jak już tu jesteś
-Nie, wszystko dobrze, to tylko emocje i stres
-mimo wszystko uważam, że powinnaś to sprawdzić
-A udało Ci się ustalić jej imię i nazwisko?
-Nie bardzo mi przykro próbowałem, nawet sprawdzałem ten tatuaż, myślałem, że może to jakiś trop, ale niestety nic nie znalazłem
-jaki tatuaż
-sprawdziłem to w internecie i to jest znak bliźniąt, ofiara miała to wytatuowane z boku na dole brzucha
Słysząc to Lucia czuła, że znów odpływa jednak tym razem jej kolega zareagowała bardzo szybko i nie pozwolił jej zemdleć
Przecież ten tatuaż to taki sam jak ma ona i Sandra, więc ta kobieta to jedna z sierot, która była w sierocińcu wraz z nimi- myślała Lucia-. To było zbyt duzo jak na nią. Wbrew jej woli lekarz pobrał jej krew bardzo zmartwił się stanem koleżanki postanowił więc to sprawdzić. Naszczeście dla Lucii nic nie wyszło w badaniu
-widzisz mówiłam, że to tylko stres!
-powinnaś zrobić dokładniejsze badania
-proszę Cię Antonio, nie mów mi co mam robić
Kobieta lekko zdenerwowana otworzyła drzwi i już miała wychodzić
-Aha Lucia byłbym zapomniał znalzłem jeszcze białą kopertę przy niej ale nie zaglądałem związku z tym, że mówiłaś, że to bardzo dyskrtna sprawa choć nie ukrywam że chciałbym wiedzieć co jest w środku
Kobieta wzięła koperte i otworzyła ją, we wnątrz była kartka z wiadomością- tak kończą osoby, które dowiedzą się zbyt dużo… To było koniec wiadomości jednak dla Lucii była to wystarczająca wiadomość
-kolejny list przy jednej osobie?- zastanawiała się- czemu nie napisali tego w jednej kopercie?
-Lucia? Wyglądasz na zmartwioną, co jest w środku?
-uwierz mi naprawdę nie mogę Ci powiedzieć, to nie bezpieczne!
-nie chcesz to nie mów, rozumiem
-nie gniewaj się ale to naprawdę aby Cię chronić. Dziękuję Ci za wszytsko, jak byś jeszcze się czegoś dowiedział to proszę zadzwoń do mnie
-obiecuję że zadzwonię, a Ty dbaj o siebie!
-dobrze, jeszcze raz Gracias Antonio!

Kobieta wyszła z prosektorium i poszła do laboratorium sprawdzić czy są już wyniki krwi Pauli i krew znalezioną w podziemiaach, które dała do zbadania specjalistycznym sprzętem
-Dzięn dobry ja po te wyniki krwi
-a tek już szukam… więc są tutaj
Laborantka podała wyniki lekarce, która siadła nie daleko na krześle i zaczeła czyatać…
-To… to… dlaczego? Po co  OTTOX to zrobił?- zastanawiała się i pomyślała, że jak wróci będzie musiała porozmawiać o tym z rodzeństwem Espi.

Po drodze spotkała jeszcze jednego znajomego kolegę- psychologa
-Witam Lucio! Co Cię do nas sprowadza?
-a Witaj! Uczenica z internatu została tutaj wczoraj przywieziona i przyjechałam po Nią, w sumie to miło Cię widzieć, Miałabym do Ciebie prośbę
-slucham Cie
-Mam w Internacie przyjaciółką, która ostatnio dużo przeszła i mówią szczerze nie bardzo sobie z tym radzić związku z tym czy nie zechciałbyś wpaść do Niej i porozmawiać z nią może po tym poczuję się troszkę lepiej
-w zasadzie to mógłbym przyjechać, odwiędzę Cie przy okazji i też sobie poroz,awiamy
Bardzo Ci dziękuję, muszę iść bo czekają już na mnie, papa
-do zobaczenia Lucia
Przy wyjściu ze szpitala czekali już na nia lekarz z karteczką z lekami i Julia

Wsiadły do samochodu i wróciły do Internatu
Przed Internatem czekał Ivan. Lucia zwróciła się do Niego
-Ivan proszę Cie zaprowadź Julię do łóżka i pilnuj, by odpoczywała za jakiś czas przyjdę do Ciebie sprawdzić jak się czujesz i podać Ci lekarstwa Julia
-Lucia
-tak?
-Mój ojciec...coś mu się stało
-co mu się stało?
-niewiem ale nie wyglądał najlepiej, był cały zakrwawiony...
-dobrze Ivan zaraz do Niego pójdę

Lucia przygnębiona wszystkim co się dowiedziała pomyślała, że może ploteczki z przyjaciółką pomogą jej na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i cieszyć się ze szczęścia Rebecki. Już miała iść do Niej kiedy przypomniała sobie co powiedział Ivan. Poszła więc do Nioireta sprawdzić co się dzieje. Kiedy weszła do Niego zobaczyła mnóstwo krwi i zwijającego się z bólu Noireta oraz Amelię siedzącą obok Niego. Kobieta natychmiast podbiegła
-Amelia, co się dzieje?
-niewiem Lucia ale Ciebie nie było więc chciałam chociaż opatrzeć jego rany
-dobrze, Dziekuję zaraz zerknę na Niego
Kobieta wyjeła z torby stetoskop i zaczeła badać Jacka. Męźczyzna ledwo oddychał było jasne, że ma poważny uraz klatki piersiowej, miał też mnóstwo ran na głowie, które opatrzyła już Amelia, jednak 2 z nich wymagały z szycia. Lekarka wyjęła narzędzia
-Jack? Muszę Ci zszyć rany, będzie chwilę bolało ale później będzie lepiej
Jużm miała zacząć z szywać kiedy Noiret zaczął coraz bardziej się dusić, aby zapobiec uduszeniu Lucia podała mu lekarstwa ułatwiające mu tę czynność i tlen. Później zszyła rany.
-I jak?- pytała Amelia
-będzie dobrze jak nie to będzie trzeba zadzwonić po karetkę ale musimy myśleć optymistycznie Podłączę mu jeszcze kroplówkę i nie długo wpadnę tu zobaczyć co z nim, tylko niech on pod zadnym pozorem nie wstaje, mam nadzieję ze nie ma zlamanych zeber!
Po tych słowach zostawiła ich w pokoju i wreszcie poszła na chwilę do Rebecki bo obiecała jej to wczoraj i zresztą sama tego potrzebowała, a rozmowę z Hectorem chciała odłożyć na później teraz nie miała już siły o tym opowiadać.
-Cześć Rebecko!
-Witaj Lucia
Razem zaczeły swoje ploteczki ….

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-25 16:29:19)

Offline

 

#51 2011-01-25 19:19:16

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Rebeca została sama po tym jak Martin gdzieś poszedł. Chciała odpocząć chwilę sama ale zaczęło się jej nudzić więc sięgnęła po książkę i zaczęła ją czytać ale po pewnym momencie zaczęły jej się oczy same zamykać wiec stwierdziła ze nie ma sensu nadal czytać książkę tylko trochę się zdrzemnąć. Odłożyła książkę na stolik i ułożyła się do snu.

----Po jakimś czasie ------
Rebeca obudziła się i stwierdziła że Lukas koło niej śpi. Widocznie maluch przyszedł do niej i musiał czekać aż się obudzę i chyba zasnął biedula. Rebeca nachyliła się nad małym i pocałowała go w policzek i ostrożnie zeszła z łózka i udała się do łazienki za potrzebą. Gdy wrócił stwierdziła że Lukas już nie śpi.

-Cześć mamusiu.
-Cześć skarbie jak się spało ?
-Dobrze, czekałem aż się obudzisz i zasnąłem z tego wszystkiego.
-Domyśliłam się tego skarbie. Jak ci się podobał prezent ?
-SUPER!  Dziękuje za niego
-Nie ma za co skarbie. Cieszę się że ci się spodobał, tylko nie zepsuj tego auta tak szybko.
-Obiecuje że będę o niego dbał.
-To dobrze, a tak w ogóle co cie sprowadza do mnie ?
-Chciałem trochę z tobą pobyć sam, nie masz czasu ostatnio dla mnie.
-Możliwe kochanie, wiesz że dużo się rzeczy ostatnio dzieje. Ale dla ciebie zawsze znajdę. Teraz mam wiec spędzę go z tobą dobrze.
-Super, co będziemy robić?
-To co chcesz skarbie.
-A przeczytasz mi bajkę?
-Oczywiście że tak, to przynieść książkę a ja ci ją poczytam.

Lukas wyleciał z pokoju jak burza. Rebeca zaczęła się śmiać kochany urwis jak zawsze wszystko w pędzie robi.  Lukas wrócił po pięciu minutach z różnymi książkami i nie wiedział która chciał żeby Rebeca mu przeczytała więc stwierdził że wszystkie. Usiedli wygodnie na łóżku i kobieta zaczęła mu czytać  każda książkę po kolei. Urwis słuchał z zapartym tchem aż do momentu gdy nie zmorzył go sen.
Chwile po tym Rebeca usłyszała pukanie do drzwi. Proszę:

„-Cześć Rebecko! 
-Witaj Lucia"
-Przyszłam do ciebie trochę poplotkować.
-To chodźmy  do mnie niech Lukas się trochę prześpi.
Kobiety wyszły  i udały się się do pokoju Rebeci.
-No to o czym chciałaś ze Mną porozmawiać?
-Tak ogólnie pogadać. Jak się czujesz ?
-Dobrze. Dziękuje.
-Ale ci zazdroszczę takiego maluszka.
-Nie mam czego sama też możesz mieć drugie. 
-No mogę tylko nie ma partnera.
-a Jack? Słyszałam że ostatnio się zmienił, we Francji też to zauważyłam.
-Nie mogę się z nim dogadać. Ale dobrze że pomaga mi przy Thomasie.
-No widzisz . I dobrze że pomaga. Stało się coś, nie wyglądasz za dobrze…
-Nie, w porządku mam ostatnio mnóstwo pracy. Czuję że tu przydał by się jeszcze jakiś lekarz bo ja ostatnio nie daje rady. Jestem ciągle zmęczona i jeszcze Thomas też chce żeby spędzała z nim więcej czasu bo czuje się samotny a ja nie mam kiedy do niego zajrzeć.
-Powinnaś porozmawiać z Hectorem żeby kogoś jeszcze zatrudnił bo inaczej się wykończysz.
-Porozmawiać ale nie teraz.  Jak przygotowania do ślubu ?
-Ustaliliśmy że ślub odbędzie się dopiero jak mała się urodzi. Nie chce się z tym spieszyć chce żeby rodzina była w komplecie.
-W sumie masz racje. Też chciała bym żeby wszystko odbyło na spokojnie a nie w pośpiechu.
-No właśnie. Marzy mi się długa biała suknia z czerwonymi dodatkami. A  właśnie wybrała byś się ze mną któregoś dnia na zakupy?  Przydało by się dokupić wyprawkę dla małej i jeszcze kilka rzeczy resztę przywiozłam ostatnio z sobą.
-Właśnie widziałam jak Martin wszystko nosił do twojego pokoju.
-Hehehe od czego są mężczyźni? Chwalą się swoimi mieś nami wiec mogą ich użyć do noszenia bagaży
-No masz racje. Wybraliście już imię dla małej ?
-Po części tak Martin chce Oliwie, mi się podoba Ana  a Lukas kiedyś wspominał że podoba mu się Victoria. Wiec postanowiłam połączyć to wszystko razem i będzie Oliwia Victoria Ana.
-Ładne imię.
-Też tak sądzę. A co u ciebie, cały czas mówimy o mnie a nic o tobie.
-No wiesz zapracowana jestem i nie mam na nic czasu.
-Oj biedactwo. Musisz koniecznie porozmawiać na ten temat z Hectorem.
-Porozmawiam, a teraz uciekam. Idę na chwile do synka.
-To do usłyszenia. Jak Lukas się obudzi to wyśle go do Thomasa żeby się nie nudził.
-O to świetny pomysł. Dziękuje  Rebeco
-Nmzc Trzymaj się, Pa
-Pa ,pa

I kobieta wyszła z pokoju i udała się w swoją stronę. Rebeca wyszła za nią chwile później i wpadła na Hectora.

-Cześć Hectorze
-Cześć Rebeco 
-Mam do ciebie sprawę.
-Mów o co chodzi.
-Czy mógł byś kogoś jeszcze zatrudnić  do gabinetu lekarskiego ? Lucia ostatnio chodzi  strasznie zmęczona, tak nie można! Nie długo to ona będzie potrzebować pomocy którą nam udziela.
-Wiesz w sumie masz rację. Musze o tym pomyśleć.
-To pomyśl szybciej. Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.
-Hehehe już się boję
-A się bój. To że jestem teraz w ciąży nie oznacza że nic ci nie mogę zrobić
-Dobrze postaram się kogoś znaleźć żeby pomógł Luci. Dziękuje ze mi o tym powiedziałaś.
-Musiałam bo boje się o przyjaciółkę. Dziękuje Hector
-To ja cie dziękuje. Muszę lecieć mam sprawę do Sandry.
-To leć, pozdrów siostrę o de mnie. I powiedz że kiedyś do niej wpadnę na pogaduchy. Pa
-Ok. Powiem, Pa.


Rebeca  poszła zobaczyć czy Lukas się już obudził ale zastała tylko tam Martina.
-Gdzie byłaś ?

Ostatnio edytowany przez daglas89 (2011-01-25 21:44:08)


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#52 2011-01-25 20:52:54

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Po skończonych zajęciach Hector postanowił wyjść na krótki spacer. Starał się nie myśleć o wydarzeniach z poprzednich dni, ale to było zbyt trudne. Winił siebie o to, co przydarzyło się Julii. I do tego ten nagły atak Ivana. Nie dziwił mu się, sam by stanął w obronie bliskiej osoby. Co w sumie robił cały czas...
Ciągle nie dawało mu spokoju to, czego się dowiedział. Co wspólnego ma ojciec Sandry z tymi wszystkimi wydarzeniami? Czy on tez należy do OTTOXu? Czy to dlatego komuś zależało, by kilkadziesiąt lat temu rozdzielić rodzeństwo Espi?

W zamyśleniu wyszedł na dziedziniec. Zamierzał wpaść i sprawdzić jak się czuje jego siostra, ale w tym czasie miała zajęcia. Nie chciał jej przeszkadzać. Usiadł na ławeczce. Nagle pod Internat zajechała czarna Toyota. Wysiadł z niej młody mężczyzna i skierował się w stronę Hectora.
-Dzień dobry. -powiedział. -Czy ja dobrze trafiłem? Internat Czarna Laguna?
-Tak, cały w swojej okazałości. -odpowiedział Hector zastanawiając się kim może być ten mężczyzna..
-Nazywam się Manuel de Guirrano, jestem znajomym Lucii. Dzisiaj ze mną rozmawiała, prosiła bym przyjechał do jej przyjaciółki... Jestem psychologiem,a  ona podobno ma jakieś problemy...
-Zapewne chodzi o moją siostrę. -powiedział Hector. -Nazywam się Hector de la Vega i jestem dyrektorem tego oto pięknego miejsca. Sandra ma w tej chwili zajęcia, ale niedługo powinna skończyć. -dodał patrząc na zegarek.
-Lucia mówiła, ze nie jest dobrze z pana siostrą, to prawda?
Hector spojrzał na niego i się zamyślił.
-Wie pan... dużo przeszliśmy. Za dużo jak na nasz wiek. Sandra wydaje się być odporna, ale nie wewnętrznie. Znam ją. Zresztą sam pan zobaczy. Chodźmy do szkoły, lekcja zaraz powinna się skończyć.

Gdy weszli do szkoły, Sandra właśnie wychodziła z sali.
-Cześć siostro. -przywitał ją Hector. -Możesz podejść do nas na chwilkę?
Kobieta podeszłą do brata, zastanawiając się kim jest ten sympatycznie wyglądający mężczyzna.
-Sandra, to jest  Manuel de Guirrano, psycholog i znajomy Lucii. Chciałby z tobą porozmawiać.
Na temat różnych wydarzeń...
-Dzień dobry. -powiedziała kobieta uśmiechając się blado. Czemu nie, i tak nie mam nic do stracenia. To co, zapraszam do mojego gabinetu.
-Zostawić was? -zapytał Hector?
-Czułabym się raźniej, gdybyś był ze mną. -powiedziała Sandra do brata.
-W takim razie chodźmy.

Cała trójka poszła na górę do pokoju Sandry. Gdy już wszyscy usiedli wygodnie odezwał się Hector.
-Wie pan, zależy nam na całkowitej dyskrecji, o czym pewnie wspominała Lucia. Byłbym spokojny wiedząc, ze ta rozmowa nie wyjdzie nigdy poza mury Internatu.
-Mogą być państwo o to spokojni. -powiedział Manuel. -Wszystko zostanie między nami. Dyskrecja to podstawa relacji pacjent-psycholog. -Więc... -zamyślił się lekarz. -Może najpierw opowie mi pani coś o sobie, o dzieciństwie, obecnym życiu. Będzie mi łatwiej zdecydować od jakiego momentu zacząć nasze spotkanie. I jeśli teraz nie czuje się pani na siłach, by o czymś mówić, możemy wrócić do tego w późniejszym czasie.
Sandra spojrzała na brata. Nie była pewna, czy chce przechodzić ten cały koszmar raz jeszcze. Ale jeśli to miałoby jej pomóc, Hector pokiwał głową. Domyślał się jakie wydarzenia mogą skrywać się w umyśle Sandry, wiedział że wracanie do tego może być dla niej ciężkie ale za wszelką cenę chciał jej pomóc. Dlatego zgodził się na rozmowę z psychologiem.
-Dobrze, jest pani gotowa? -zapytał.
-Myślę, że tak....
-Więc, może na początek opowie mi pani coś pani o swoim dzieciństwie.
Sandra spojrzała smutno.
-Wie pan, niewiele pamiętam z tamtego czasu. Prawdę mówiąc wszystkiego dowiedziałam się od zupełnie obcych ludzi. Że byłam adoptowana, że kiedyś się nazywałam inaczej, nawet że... Że mam brata... W jednej chwili mój uporządkowany świat runął, moi rodzice nie byli moimi rodzicami i ukrywali przede mną prawdę. A najgorsze jest to, że po ludziach, którzy powiedzieli mi coś o moim życiu słuch zaginął...
-Czyli nie pamięta pani nic z czasów sierocińca ani przed nim?
Kobieta pokręciła głową.
-Nie. Moje najwcześniejsze wypomnienia to chyba jak miałam z 10 lat? Pamiętam, że rodzice często zabierali mnie do szpitala, zawsze tego samego. Musiałam często chorować...
Manuel zamyślił się.
-Dobrze... Tym zajmiemy się później, gdyż mam pewną teorię. Dzisiaj porozmawiajmy może o tym, co się wydarzyło ostatnio.
Sandra spuściła wzrok. Niełatwo było jej opowiadać o tym, cos ię wydarzyło w ostatnich dniach, miesiącach. Porwanie, przetrzymywanie, sztuczne zapłodnienie. Przecież to wszystko brzmi jak jakaś scena z horroru, jak coś nieprawdopodobnego.
Hector objął ją ramieniem.
-Jeśli nie jesteś gotowa, możemy odłożyć tę rozmowę na kiedy indziej. Wie pan. -zwrócił się do mężczyzny. -Wiele przeszliśmy. Byliśmy razem więzieni przez pewnych oprawców. Cudem udało nam się uciec. Zaczęliśmy normalne życie, zostawiając przeszłość za nami. Przeprowadziliśmy się tutaj w nadziei na spokojne życie. I nagle cały koszmar powrócił, ci ludzie ans odnaleźli, tyranizują ans i nasze otoczenie. Nie jest łatwo o tym mówić...
-Rozumiem. Ja jestem po to, by wam, a pani w szczególności, pomóc. Rolą psychologa jest wysłuchanie pacjenta, pomoc w pokonaniu lęków i stawieniu czoła temu, o czym chce się zapomnieć. Po kilku minutach obserwacji mogę stwierdzić, że chce pani odciąć się od przeszłości, która panią przeraża, lub o której nie ma pani dość jasnego pojęcia. Jednak nie jest to możliwe, przynajmniej w pani przypadku, bez dokładnej analizy najwcześniejszych wydarzeń.
-Co pan proponuje? -zapytała kobieta.
-Myślę, ze najlepszym wyjściem byłoby przeprowadzenie hipnozy. Jest to metoda nieinwazyjna, bez żadnych powikłań. Jeśli są, a ręczę że są, jakieś wydarzenia, o których pani nie pamięta w obecnym stanie, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że w transie pani sobie o tym przypomni. Myślę, ze to może być bardzo pomocne.
-Na pewno jest to bezpieczne? Znaczy Sandra po przebudzeniu nie będzie niczego pamiętała, prawda? Zapytał poddenerwowany Hector.
-Wie pan, zdarzają się przypadki, kiedy wydarzenia przywołane w transie zostają mimowolnie zapisane w pamięci danej osoby, ale są to naprawdę sporadyczne przypadki.
Sandra spojrzała na brata. Wahała się.
-Wiesz co? -zapytał Hector. -Namyśl się, ja zaraz wracam, muszę na chwilkę wyskoczyć.
Hector wyszedł i Sandra została sama z psychologiem.
-Pani Sandro? -zagadnął. -Naprawdę nie ma się co bać. Nie powinna pani niczego pamiętać po przebudzeniu. Proszę mi zaufać, nie jedną hipnozę już przeprowadziłem.
-No nie wiem...
-To jest całkiem zrozumiałe, ze się pani boi. Ale proszę mi uwierzyć, w wielu przypadkach hipnoza okazała się zbawienna dla pacjenta.. Jeśli pani sobie tego życzy, brat będzie cały czas z panią.

-I co tam postanowiłaś? -zapytał Hector wchodząc i zamykając drzwi.
-Dobrze, zgadzam się. -powiedziała kobieta z determinacją. -Ale... -zawahała się. -Czy na pewno nie będzie to miało wpływu na maleństwo?
Hector odetchnął z ulgą. Siostrze zależy na dziecku, a więc przynajmniej częściowo już się pogodziła z faktem, ze jest w ciąży.
-Nie powinno. -powiedział psycholog.
-Więc jestem gotowa.
-Dobrze. Proszę usiąść wygodnie w fotelu i skupić wzrok na dowolnym punkcie na ścianie. Będę powoli liczył od 1 do 10. Gdy powiem 10, zapadnie pani w stan całkowitego odprężenia. Nie będzie pani tego świadoma, aczkolwiek będę mógł z panią swobodnie rozmawiać.
Sandra pokiwała głową na znak, ze rozumie.
--Dobrze. Proszę się zrelaksować i zaczynamy. 1... 2... 3...

Sandra skupiła wzrok na plamce na ścianie. Z każdym kolejnym słowem psychologa stawała się coraz bardziej senna a powieki powoli jej opadały. Zamknęła oczy. Ogarnęło ją błogie uczucie, jakiego nie zaznała od dłuższego czasu. Ostatnie co pamiętała, zanim osunęła się w ciemność to liczba 10.

-Udało się? -zapytał szeptem Hector spoglądając z przejęciem na mężczyznę.
-Słyszysz mnie? -psycholog zwrócił się wyraźnie do Sandry.
-Tak. -odpowiedziała kobieta spokojnym głosikiem.
Mężczyzna pokiwał głową w stronę Hectora.
-Wszystko dobrze. -mruknął. -A więc zaczynamy.

-Jak się nazywasz? -zwrócił się do Sandry.
-Nazywam się Irene Espi.
-Dobrze Irene, ile masz lat?
-Mam 5 lat.
Hector zamarł. 5 lat. Tyle dokładnie miała Sandra kiedy zginęli ich rodzice.
-Dobrze, gdzie się teraz znajdujesz?
-Jestem w ogródku. Bawię się z Samuelem. Czekamy na rodziców, mieli przyjechać już daaawno. -kobieta westchnęła. -Mieli nas zabrać na film do kina.
-Dobrze, minęło trochę czasu. Czy rodzice wrócili?
-Nieee. -Sandra zrobiła smutną minę. -Przyjechali panowie policjanci. Rozmawiają z Samuelem. Podchodzę do nich. Samuel mnie przytula i mówi że rodzice już nie wrócą a my musimy z nimi pojechać. -łzy popłynęły po policzkach Sandry.
Hector zamknął oczy. Tak dobrze pamiętał ten dzień. Nie mógł go za nic wymazać z pamięci.
-Spokojnie Irene. Minęło trochę czasu. Gdzie teraz jesteście?
-Jestem z Samuelem w sierocińcu Czarna Laguna. Obiecał, ze mnie nigdy nie opuści.
-I dotrzymał słowa?
-Nie, ma już nowych rodziców a ja zostałam sama. Obiecał, że będzie mnie odwiedzał, ale przychodzi bardzo rzadko. Mówi, ze jego nowi rodzice go nie puszczają.
-Czy w sierocińcu dzieje się coś dziwnego?
-W sumie to nie, mam koleżanki z którymi się bawię. Ale tęsknię za Samuelem. Dzisiaj są moje urodziny. Obiecał, ze mnie stąd zabierze, ale nie przyszedł. Czekałam długo na placu zabaw w lesie...
Hector zamarł. Plac zabaw w lesie. To tam musiał schować swoje rysunki i notatki z dzieciństwa. To było miejsce, w którym zawsze z siostra czuli się dobrze.
Nagle wyraz twarzy kobiety zmienił się. Wyglądała jakby się czegoś przeraziła.
-Co się stało, Irene?
-Obudziłam się na jakiejś sali szpitalnej... Nade mną pochylają się jacyś ludzie w maskach... Jeden z nich trzyma strzykawkę. Niee... Ja nie chcę...! Samuel! Pomocy!
-Spokojnie, jesteś już z powrotem w swoim pokoju. Śpisz. Budzisz się następnego ranka. Co się dzieje?
-Opowiadam Alicii, mojej koleżance o tym co mi się przydarzyło. Ona mówi, że pewnie mi się to przyśniło. Ale Marta mówi mi, ze miała taki sam sen. I jak się obudziła miała taki dziwny tatuaż. Ja tez taki mam na brzuchu.
-Czy wiesz, co on przedstawia?
-Nie. Nie mam pojęcia skąd on się tam wziął. Marta też nie. Pojawił się po tym strasznym śnie.
-Dobrze, czy później tez miałaś takie sny?
-Tak. Ale później zawołali mnie i inne dziewczynki do gabinetu dyrektora. Zostałam zaadoptowana i już nie miałam takich snów.
-Ile miałaś wtedy lat?
-Miałam 8 lat.
Czy nowi rodzice byli dla ciebie dobrzy?
-W sumie tak... -kobieta się zamyśliła. -Ale zawsze kiedy pytałam się ich o brata, mówili ze nie żyje. I już nie nazywam się Irene, ale Sandra. Sandra Pazos.

Psycholog zamilkł na chwilę. To wszystko było zbyt skomplikowane. Ale jeszcze bardziej zdziwił się, słysząc odpowiedź Sandry na jego następne pytanie.
-Rozumiem. Jakie jest twoje późniejsze wspomnienie? Ile masz teraz lat?
-Mam 19 lat. Poznałam na dyskotece fajnego chłopaka. Nazywa się Andres Navoa. Jest naprawdę sympatyczny. Świetnie się rozumiemy. I moi rodzice go lubią.
Hector zrobił zdziwioną minę. 19 lat? Czy to znaczy, ze Sandra nie pamięta niczego z przedziału 9-18 lat? Co się wtedy z nią działo?
-Dobrze, minęło kilka miesięcy. Czy nadal spotykasz się z Andresem?
-Tak, mamy zamiar się pobrać. Będzie naprawdę dobrym mężem i ojcem.
-Więc pobraliście się z Andresem. Jesteście szczęśliwą rodziną?
-Tak, Andres jest naprawdę kochany. Minęło kilka lat. Mamy synka, Marcosa. I córeczkę Paulę, jest o 9 lat młodsza od brata. Małe żywe sreberko.
-Ile masz lat w tej chwili?
-34.
-I pamiętasz wszystko od czasu gdy wyszłaś za Andresa?
-W sumie tak. Cały czas byłam szczęśliwą żoną i matką. Mój ojciec odwiedzał nas bardzo często.
-A matka?
-Zmarła kilka lat po tym jak urodził się Marcos.
-Czy przez ten czas działo się coś, co uznałabyś za podejrzane?
-Przez długi czas nie. Aż do pewnej wigilijnej nocy. Odwiedził nas człowiek, który mówił, ze jest nauczycielem w Czarnej Lagunie. Nazywał się chyba Alfonso. To on mi powiedział, ze jestem adoptowana i że tak naprawdę nazywam się Irene. Na początku nie chciałam mu wierzyć, ale przekonał mnie.
-Czy próbowałaś dojść do tego, jak naprawdę wyglądało twoje życie?
-Tak, szukałam w wielu miejscach, ale niewiele się dowiedziałam. Mój mąż mnie opuścił, powiedział że znalazł sobie kogoś innego, ze ma mnie dosyć grzebiącej ciągle w przeszłości. Zostałam sama z 13 letnim synkiem i 4 letnią córeczką. Ale na szczęście udało mi się odnaleźć brata. Zamieszał niedaleko nas i wspierał mnie przez cały czas. Dzieciaki za nim wprost przepadały
-Więc odnalazłaś brata i wiodłaś w miarę szczęśliwe życie, tak?
-Tak, ale do pewnego czasu. Dzień przed tym, jak mieliśmy jechać z Hectorem obejrzeć miejsce na założenie szkoły stało się coś strasznego... Pamiętam tylko, że weszłam do domu, poczułam że ktoś mi wbija coś w szyję i zemdlałam. Boże, to było straszne! -Sandra zaczęła się trząść.
-Niech pan ją wybudzi! -krzyknął przerażony Hector.
-Proszę mnie posłuchać. -Manuel powiedział wyraźnie do kobiety. Już po wszystkim, policzę teraz od 10 do 1 i się pani wybudzi, dobrze? 10... 9... 8...

Gdy psycholog doszedł do 1 Sandra powoli otworzyła oczy. Wyglądała zupełnie normalnie. Nie było nawet śladu po ataku przerażenia.
-Witamy z powrotem. -powiedział mężczyzna. -Dobrze się pani czuje?
-Taaak. Już po wszystkim?
-Na dzisiaj tak. Jeszcze do tego wrócimy. Dużo na pani dzisiaj powiedziała. Ta sprawa wydaje się być bardzo skompilowana, więc chciałbym zaproponować pani jeszcze kilka spotkań.
-Spokojnie. Tylko byłabym wdzięczna, gdyby odbyły się one po moich zajęciach. Wie pan, jestem nauczycielką i nie chcę opuszczać lekcji.
-Rozumiem, pasuje pani np. w przyszłym tygodniu o tej samej porze?
-Jak najbardziej.
-Dobrze, to na tym zakończymy dzisiejsze spotkanie. Zostawiam moją wizytówkę i proszę dzwonić jak coś.
-Oczywiście. I dziękuję, że pan przyjechał. -powiedziała Sandra. Dzięki tej hipnozie czuję się taka... Odprężona.
-Miło mi to słyszeć. W takim razie dobranoc. I do usłyszenia.
-Dobranoc. -powiedział Hector z Sandrą.

Kiedy psycholog wyszedł Hector zwrócił się do siostry.
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak, jak nigdy. Czuję się naprawdę dobrze. Ta hipnoza to był dobry pomysł. A w ogóle powiedziałam coś ciekawego?
-Nic nie pamiętasz?
-Nic.
-Powiedziałaś dużo rzeczy, maleńka. Ale to dopiero początek. -przytulił ją. -To co, może pójdziemy na kolację?
-Dobrze.

Rodzeństwo zeszło do kuchni. Nie pobyli tam długo, gdyż na kilometr wyczuwało się gęsta atmosferę między Martinem a Rebecką. Zjedli szybko kolację. Hector pożegnał się z siostrą i poszedł do swojego pokoju, gdyż miał jeszcze trochę papierkowej roboty. Sandra natomiast udała się do pokoju Pauli, by powiedzieć jej dobranoc.

Następnego dnia była sobota. Sandra nie miała zajęć, więc postanowiła wybrać się do Lucii pogadać. I przy okazji wybadać, czy jej znajomy psycholog ma kogoś, gdyż bardzo jej się spodobał. Po drodze spotkała Hectora, który poszedł z nią.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-01-26 17:20:10)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#53 2011-01-25 22:21:37

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

"To było strasznie fajne, kiedy Rebeca zgodziła się przeczytać mi te wszystkie bajki na noc - jeszcze nikomu nie chciało się tak zrobić. I to super auto jest takie śliczne, że aż szkoda go używać tym bardziej, że to jest pierwszy prezent od Rebeki odkąd są z moim tatą tak blisko. Ale trudno muszę pokazać Javiero Holgado kto ma teraz lepszy samochód i będzie zawsze wygrywał wyścigi. To super, że Rebeca poświęca mi tak strasznie dużo czasu, jak nikt inny. Wszyscy inni dorośli zajmują się tylko swoimi sprawami i nic mi nie mowią...ale to dobrze zejdę teraz do kuchni i wezmę kilka babeczek ciasteczka mleko i dżem i zjem sobie w spokoju hehe i nikt mnie nie zlapie!" - pomyślał Lucas i zaczął po cichu skradać się do kuchni tak żeby nikt tego nie zauważył


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#54 2011-01-25 22:31:07

 Villa

Stały bywalec

Skąd: Sercem z Hiszpanii:*
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 127
Punktów :   
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

daglas89 napisał:

Rebeca  poszła zobaczyć czy Lukas się już obudził ale zastała tylko tam Martina.
-Gdzie byłaś ?

- Ty możesz mieć tajemnice, to ja też.
- Rebeca, to nie tak, kochanie..
- Martin daj spokój! Ma już dość twoich ciągłych tłumaczeń.
- Wiem, że jesteś w ciąży, hormony robią swoje, ale nie musisz się na mnie wyżywać.. Nie zrobiłem nic złego..
- Wy nigdy nie robicie nic złego! Ma już tego wszystkiego dosyć!
- Rebeca, kochanie daj spokój, porozmawiajmy..
- Mam już dość ciągłych rozmów, sekretów, naprawdę!
- Wiesz co, też mam już dość twoich nastrojów, tego jak mnie obwiniasz o wszystko, nic nie zrobiłem, po prostu..
- No, co po prostu, co do jasnej cholery!!
- Nie musisz tak krzyczeć! Chciałem powiedzieć, że.. Martin biedny nie wiedział już co ma powiedzieć, co zrobić, wiedział, ze był na straconej pozycji, w końcu nie mógł zdradzić się przed Rebecą.. To by wszystko zepsuło..
- Widzisz nawet nie potrafisz mi tego jasno i klarownie wytłumaczyć! Naprawdę miarka się przebrała. Musimy od siebie odpocząć. Tak dalej być nie może!

- Ale jak to? Mamo, tato? Dlaczego? Co się dzieje?
- Lucas synku, idź do mnie zaraz tam przyjdę.
- Ale mamo..
- Słuchaj się Rebeci!! Już do pokoju!

Lucas smutny wyszedł z pokoju..

- I do tego krzyczysz na własne dziecko! Naprawdę nie wiem ci się z Tobą dzieje Martin..

Rebeca wstała i wyszła z pokoju zostawiając Martina samego..

Cóż, sielanka dobiegła końca..


http://i1238.photobucket.com/albums/ff488/thalia51/Banery%20-Tapety/Beznazwy-1kopia-10.png

Offline

 

#55 2011-01-25 23:24:55

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Jacques był cały obolały. Lekarstwa przeciw bólowe przestawały działać. Odkąd wszedł do siebie do pokoju nie bardzo wiedział co się z nim działo. Pamiętał tylko, że przyszła do niego Amelia. Przypomniał sobie, że była też u niego Lucia. Ale skąd ona się tu wzięła? Jacques poczuł nagły ból głowy. Myślał, że był w pokoju sam, gdy nagle z łazienki wyszła Amelia.
-Dobrze, że się obudziłeś. Trzeba zmienić opatrunek. Lucia powiedziała mi jak to zrobić.
-Poradzę sobie sam bez twojej pomocy.
-Przede mną nie musisz zgrywać twardziela, jesteś ranny, ktoś musi Ci pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Zostaw mnie samego.
-Teraz to już przesadziłeś. Znoszę twoje humory, bo jesteś ranny i chciałam Ci pomóc, ale nie pozwolę żebyś tak do mnie mówił. Radź sobie sam!
-Zaczekaj Amelia...ja...nie chciałem Cię urazić...zawsze radziłem sobie sam, nie przywykłem do tego że mi ktoś pomaga
Amelia zawahała się moment, ale postanowiła pomóc Jacquesowi. Amelia usiadła na łóżku i zmieniała Noiretowi opatrunki.
-Byłaś tutaj przez cały czas?
-Tak...nie chciałam zostawić Cię samego strasznie wyglądałeś. Co właściwie się stało?
-Miałem mały wypadek. Nic wielkiego.
-Jakoś Ci nie wierzę. Oni Ci to zrobili prawda?
-Jacy oni? O czym ty mówisz? Jechałem autem i jakiś idiota we mnie wjechał.
-Widzę, że nic się od Ciebie nie dowiem. Zresztą nie chcesz to nie mów, nie interesuje mnie to.
Jack usiadł na łóżku zaczął przyglądać się Amelii. Bardzo mu dziś pomogła. W pewnym momencie ich spojrzenia spotkały się...ich twarze były blisko siebie...Jack miał ochotę... W tym momencie Amelia odsunęła się.
-Już skończyłam. Zostawię Cię samego. Pewnie chcesz odpocząć.-powiedziała Amelia
-Tak, dziękuję-wymamrotał Jack.
Amelia zostawiła Jacka samego. A Jack próbował sobie przypomnieć szczegóły wypadku, ale zamiast o tym myślał o Amelii...Gdyby nie to, że się odsunęła kto wie co by się stało...Nie to przecież nie możliwe. To tylko Amelia...pewnie te środki przeciwbólowe mieszają mi w głowie...i z tym wytłumaczeniem Jack zasnął.

Ostatnio edytowany przez crisfan (2011-01-25 23:33:07)


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#56 2011-01-26 01:31:51

 misteria7

Początkujący

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2010-12-12
Posty: 85
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

"Ach te dzieciaki Przestaję za nimi nadążać. Szybko się nudzą i zniechęcają. Może by sprowadzić jakiś teatrzyk kukiełkowy? Dawno nie było tu takiej atrakcji. W ogóle to szczęśliwie się w tym Internacie zrobiło. Javier spotulniał, stany błogosławione, oświadczyny..świetna sprawa. Ach ta Rebeca ma szczęście." Po zajęciach Ameli przyszło coś na myśl. Postanowiła zwrócić się z tym do Noireta. Gdy weszła do jego pokoju zapomniała o wszystkim. Zobaczyła w jakim tragicznym jest stanie. Niewiele myśląc postanowiła mu pomóc.

crisfan napisał:

-Co się stało? Jesteś poważnie ranny! Powinien zobaczyć Cię lekarz. Zawołam Lucię.
-Nic mi nie jest. Zabraniam Ci mówić o tym komukolwiek.-warknął Noiret
-Dobrze już. Pozwól chociaż, że opatrzę i zdezynfekuje Ci rany, sam nie dasz rady.
.

Amelia zatroszczyła się o Noireta. Miała miękkie serce. Nie ważne jaka przeszłość ich łączyła. Wiele rzeczy się zmieniło. Oni sami na pewno też. Postanowiła zostać przy Jacku. Tak na wszelki wypadek, bo bardzo źle wyglądał. Nagle do pokoju weszła Lucia. Ameli wydawało się że ściągnęła ją tu myślami.

paulax5 napisał:

-Amelia, co się dzieje?
-niewiem Lucia ale Ciebie nie było więc chciałam chociaż opatrzeć jego rany
-dobrze, Dziekuję zaraz zerknę na Niego
Kobieta wyjeła z torby stetoskop i zaczeła badać Jacka. Męźczyzna ledwo oddychał było jasne, że ma poważny uraz klatki piersiowej, miał też mnóstwo ran na głowie, które opatrzyła już Amelia, jednak 2 z nich wymagały z szycia. Lekarka wyjęła narzędzia
-Jack? Muszę Ci zszyć rany, będzie chwilę bolało ale później będzie lepiej
Jużm miała zacząć z szywać kiedy Noiret zaczął coraz bardziej się dusić, aby zapobiec uduszeniu Lucia podała mu lekarstwa ułatwiające mu tę czynność i tlen. Później zszyła rany.
-I jak?- pytała Amelia
-będzie dobrze jak nie to będzie trzeba zadzwonić po karetkę ale musimy myśleć optymistycznie Podłączę mu jeszcze kroplówkę i nie długo wpadnę tu zobaczyć co z nim, tylko niech on pod zadnym pozorem nie wstaje, mam nadzieję ze nie ma zlamanych zeber!

-Dziękuję Lucia że przyszłaś, zaopiekuję się nim.
-Powodzenia, już muszę iść, do jutra.
-Cześć.
Jacques usnął po wyjściu Lucii.
Amelię martwił stan Noireta. Miała złe przeczucie dotyczące tego kto go tak urządził. Domyślała się, że to może być sprawka OTTOXu. "Jacques nie ukrywałby się z obrażeniami i zgłosił się do szpitala gdyby to był zwykły wypadek. Ktoś musiał za tym stać. Jacques nie szukał specjalnie guza. Wyręczał się zazwyczaj innymi lub w podbramkowej sytuacji zawsze znalazł jakiś haczyk którym się potrafił wybronić". To wszystko wskazywało na sprawkę kogoś silniejszego.
Amelia ogarnęła pokój, posprzątała cały bajzel. Poszła umyć ręce do łazienki. Gdy z niej wyszła zobaczyła, że Noiret już się obudził.

crisfan napisał:

J
-Dobrze, że się obudziłeś. Trzeba zmienić opatrunek. Lucia powiedziała mi jak to zrobić.
-Poradzę sobie sam bez twojej pomocy.
-Przede mną nie musisz zgrywać twardziela, jesteś ranny, ktoś musi Ci pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Zostaw mnie samego.
-Teraz to już przesadziłeś. Znoszę twoje humory, bo jesteś ranny i chciałam Ci pomóc, ale nie pozwolę żebyś tak do mnie mówił. Radź sobie sam!
-Zaczekaj Amelia...ja...nie chciałem Cię urazić...zawsze radziłem sobie sam, nie przywykłem do tego że mi ktoś pomaga
Amelia zawahała się moment, ale postanowiła pomóc Jacquesowi. Amelia usiadła na łóżku i zmieniała Noiretowi opatrunki.
-Byłaś tutaj przez cały czas?
-Tak...nie chciałam zostawić Cię samego strasznie wyglądałeś. Co właściwie się stało?
-Miałem mały wypadek. Nic wielkiego.
-Jakoś Ci nie wierzę. Oni Ci to zrobili prawda?
-Jacy oni? O czym ty mówisz? Jechałem autem i jakiś idiota we mnie wjechał.
-Widzę, że nic się od Ciebie nie dowiem. Zresztą nie chcesz to nie mów, nie interesuje mnie to.
Jack usiadł na łóżku zaczął przyglądać się Amelii. Bardzo mu dziś pomogła. W pewnym momencie ich spojrzenia spotkały się...ich twarze były blisko siebie...Jack miał ochotę... W tym momencie Amelia odsunęła się.
-Już skończyłam. Zostawię Cię samego. Pewnie chcesz odpocząć.-powiedziała Amelia
-Tak, dziękuję-wymamrotał Jack.
Amelia zostawiła Jacka samego.

Amelia wyszła z pokoju, zamknęła za sobą drzwi i przy nich stanęła. Czuła się dziwnie. Nie wiedziała jakie uczucie dominuje....zauroczenie, radość, zmieszanie, złość, podejrzliwość. Wracając do pokoju myślała nad tym co miało miejsce przed chwilą w pokoju "Czyżby Jacques chciał..? niemożliwe.. a może jednak?". Gdy mu opatrywała rany zauważyła w mężczyźnie pewną łagodność i zaufanie jakiego jeszcze wcześniej w nim nie zauważała. Mógł jej się wydać nawet całkiem przystojny. Jednak po jej przygodach z mężczyznami nie chciała zbyt pochopnie się do nikogo zbliżać ani z nikim wiązać. Chociaż na pewno już na Jacquesa będzie patrzeć w inny sposób niż do tej pory.

Offline

 

#57 2011-01-26 02:11:56

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Ivan doprowadził Julię do pokoju, gdy ta otworzyła drzwi w środku byli już wszyscy jej przyjaciele.
Głośno krzyczeli i skandowali jej imię. Ona sama spokojnie odpowiedziała:
- Nie przesadzajcie, ja po prostu nie umarłam. - uśmiechnęła się Julia.
- Dobra, chodź. Musisz się położyć. Lucia kazała Ci leżeć. - powiedział Ivan, po czym położył Julię do łóżka.
- To my Ciebie zostawimy samą, odpocznij sobie. - rzekł Marcos.
- Nie, nie. Zwariowaliście! Ja chcę wiedzieć co się działo podczas mojej nieobecności.
- No dobrze...tak więc.... - Carol opowiedziała jej wszystko.

- Czyli byście złapali tego kogoś gdyby nie Elsa.... - zaczęła Julia.
- Nooo, bylibyśmy bardzo blisko rozszyfrowania tego kto jest o Ottox'ie. - powiedziała Vicky.
- Damy radę. Mamy czas. Dzisiaj jest kolejna noc. - powiedział Marcos.
- Jak to?? Chcecie iść beze mnie? - zapytała Julia.
- No chyba nie myślałaś, że weźmiemy Ciebie ze sobą. Szalona jesteś. - powiedziała Carol.
- Oczywiście, że tak myślałam. Przecież nie zostawicie mnie samej tutaj. - odparła.
Wszyscy popatrzyli po sobie.
- Jasne, że Ciebie nie zostawimy samej. Vicky z Tobą zostanie. - powiedział Marcos.
- Ale... - zaczęła Vicky.
- Zostaniesz, prawda? - zapytała Carol.
- Tak, zostanę. - odpowiedziała.

- Dobrze, nie chciałbym wykorzystywać Ciebie za bardzo, bo słaba jesteś, ale Hector opowiedział mi jak to się stało...(tutaj Ivan opowiedział wersję Hectora Julii)...czy mogłabyś to potwierdzić? - zapytał Ivan.
- Tak. Nie skłamał. Było dokładnie tak jak on powiedział. - odpowiedziała.

- To my z Ivanem mamy kolejną niespodziankę dla Was. - zaczął Marcos. - Mianowicie ktoś nieźle poturbował Noireta. Może to jego wspaniali przyjaciele, a może....ktoś inny. - skwitował.
- Ale jak to poturbował? - zapytała Carol.
- No był nieeeeźle obity. - odpowiedział Ivan.

- Nieźle się tutaj dzieje. - szepnęła sama do siebie Julia.
- Co mówiłaś? - zapytała Carol.
- Nie, nic takiego.

- Dobra, zacznijmy działać. Vicky zostań z Julią. Jakby co dzwoń na komórkę. Będę ją miał przy sobie. My schodzimy do podziemi. - powiedział Marcos.
- Uważajcie na siebie. - powiedziała Julia i uśmiechnęła się do wszystkich, przystając wzrokiem na Ivanie.
- Dla Ciebie mogę być czujny, jak nigdy dotąd. - powiedział Ivan. Uśmiechnął się i wyszedł.

Wszyscy stali przy kominku. Myśleli, że nikt ich nie widzi, lecz ledwo żyjący Noiret siedział ukryty piętro wyżej, pomiędzy schodami.

Marcos otworzył przejście. Wszyscy weszli do środka. Przejście się zamknęło. Noiret pomimo bardzo złęgo stanu zdrowia postanowił iść za nimi. Niestety schodząc po schodach osunął się z braku sił. Na szczęście dla niego po przeciwnej stronie szedł Hector, który widząc opadającego Noireta podbiegł do niego.
- Jacques, Jacques, ocknij się! - krzyczał Hector potrząsając Noiretem.
Noiret po kilku chwilach się ocknął.
- Lucia mi mówiła, że w złym stanie jesteś. Gdzie Ty się wybierasz? Miałeś leżeć! - powiedział.
- Ja, ja... - Noiret zastanawiał się czy powiedzieć Hectorowi o wszystkim, lecz stwierdził, że jednak jest za wcześnie na takie zaufanie jemu. - Ja.....szedłem do kuchni.
- Ty głupi jesteś. Trzeba było Amelię, albo Lucię zawołać. Nawet mnie, a nie się samemu wybierać. Choć, wracasz do siebie. - odpowiedział Hector.
Hector zaprowadził Jacquesa do swojego pokoju i położył na łóżku, a tymczasem w podziemiach...

...przyjaciele kierowali się krętymi drogami w stronę ważnego pomieszczenia (o czym jeszcze nie wiedzieli).
Po 15 minutach chodzenia wkoło dotarli do wielkich, metalowych drzwi, które nie miały ani klamki, ani wejścia na klucz. Nie było niczego.
- Jak my to, mierda, otworzymy? - zapytał Ivan.
- Chodź,  spróbujmy podważyć drzwi. - odparł Marcos.
Długo siłowali się z przeszkodą, lecz na marne.
- Tutaj przydałby się palnik.... - zaczął mówić Marcos, ale nagle przerwała mu Carol.
- Maaarcos! Tam w oddali ktoś jest, tam ktoś stoi! - krzyczała Carol.
- Mieeeeeerda! Tamta droga prowadzi do biblioteki i jak my wrócimy? - pytał na głos samego siebie Ivan.
- Musimy uciekać. Ten ktoś idzie w naszą stronę. - krzyknęła znowu Carol.
- Chodźcie, wrócimy lasem! - powiedział Marcos.
Wszyscy dotarli do wyjścia.
- Szybciej, szybciej. - poganiał Marcos. - Wychodźcie!

Lasem wrócili do Internatu. W pokoju Vicky i Julia świetnie się bawiły rozmawiając o wielu osobach.
- Widać, że Wam do śmiechu... - zaczął Ivan.
- No nareszcie jesteście! - wstała z łóżka Vicky. - Gdzie Wy tyle czasu byliście? - pytała.
- Trzeba było dzwonić i się pytać. - odpowiedziała Carol.
- Cicho! - krzyknął Marcos, po czym opowiedział co im się przytrafiło w podziemiach.
- Mówiłam, że to niebezpieczne. - krzyczała Julia.
- Ciszej może byś była. - skarcił ją Ivan.
Julia pogardliwie spojrzała na Ivana.
- Dajcie już spokój. - zaczął Marcos. - Lepiej zastanówmy się kto nas śledził, kto szedł za nami....
- Jak to kto? Ottox! - powiedziała Carol.

Jednak nie wiedzieli, że byli w błędzie, ponieważ był to Noiret, który ponownie zebrał się w sobie i postanowił ich chronić. Niestety, był na tyle wyczerpany, że nie mógł krzyczeć....również nie miał siły na biegnięcie za nimi.....


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#58 2011-01-26 03:33:03

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Rebeca poszła do swojego pokoju porozmawiać z Lukasem. Zastała go zapłakanego jak leżał na łóżku.

-Skarbie.

Lukas nie reagował tylko zaczął jeszcze bardziej płakać. Rebeca usiała koło malucha i wzięła go w ramiona.
-Kochanie. Przepraszam że byłeś świadkiem naszej sprzeczki, ale ona nie dotyczyła ciebie.
-Ale czemu się kłóciliście chciał wiedzieć chłopczyk.
-Wiesz że nie zawsze dorośli zgadają się z sobą.  Tak samo jak ty nie zgadzasz się czasami z Paula czy Evelyn.
-No tak czasami się z nimi nie zgadzam, ale nie krzyczymy na siebie.
-Wiem kochanie. Ale czasami dorośli tak robią żeby wyzbyć się swoich emocji i krzywdzą druga osobę.
-O co się pokłóciliście?
-O to że Tata chce mnie kontrolować za bardzo i mam mu wszystko mówić co robie, a on sam dużo rzeczy przemilcza.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem kochanie, widać tata jest strasznie zazdrosny o mnie .  Ałaaa krzyknęła kobieta.

Lukas wyrwał się z objęć kobiety i stał przerażony i nie wiedział co zrobić.
-Rebeco!!! Nic ci nie jest?
Kobieta uśmiechnęła się do chłopczyka i pokręciła przecząco  głową że nic jej nie jest.
-Nic mi nie jest kochanie, to tylko Oliwia mocno kopnęła mnie w brzuch.
-Jak to kopnęła?
-Po prostu kopnęła, widocznie zaczęła się wiercić w brzuchu. Daj rącze to sam poczujesz .
Lukas podszedł bliżej i położył wyciągniętą rękę  na brzuchu  Rebeci i poczuł delikatne kopnięcie istotki która się tam znajdowała.
-I co poczułeś kochanie?
-Tak, ona wasze tak robi?
-Tak kochanie gdy zaczyna się wiercić w brzuszku to kopie.
-Super! Ja też tak robiłem?
-Tak kochanie ale o to musisz Tatę spytać.

Chłopczyk posmutniał.-Ale ja nie chce z nim rozmawiać.
-Dobrze kotku nie musisz. Tatuś wie że źle postąpił i na ciebie nakrzyczał na pewno później cię przeprosi.
-Mam nadzieje. Nadal się na niego gdzie-wasz mamusiu?
-Tak kochanie, ale dajmy temu spokój. Zmykaj do łazienki się wykąpać, dzisiaj spisz ze mną.
-NAPRAWDĘ?
-Tak smyku. Idź już, później poczytam ci bajkę.
-Super. Lukas przytulił się do Rebeci ta ucałowała go w czoło i maluch poszedł w stronę łazienki


----- Jakiś czas później -------


Gdy Lukas się kąpał Rebeca poszła do jego pokoju po piżamkę dla małego i jego kapcie do drodze spotkała Martin ale udawała że go nie widzi.

-Kochanie poczekaj!
-Czego chcesz?!
-Przepraszam że się tak  zachowałem wybaczysz mi?
-Nie! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
-Rebeco nie przekreślaj tego wszystkiego co jest miedzy nami.
-Ty to przekreśliłeś, kontrolując mnie cały czas i nie mają zaufania wcale do mnie.
-Kochanie ….
-Zostaw mnie w spokoju! Najlepiej będzie jak odpoczniemy od siebie kila dni. Lukas jest u mnie i zostaje na noc. Najlepiej będzie jak go jutro przeprosisz a nie wyżywasz się na nim gdy nic ci nic nie zrobił.
-Wiem że źle postąpiłem krzycząc na niego nie chciałem.
-Mi tego nie mów. Tylko wytłumacz to swojemu synowi.
-Dobrze wytłumaczę mu to wszystko jutro. Proszę skarbie nie gniewaj się na mnie.
-Mówiłam ci wcześniej zostaw mnie w spokoju!  Nic nas nie łączy, no prawie nic tylko nasz córka i Lukas. Do widzenia.
-Rebeco, Rebecoooo zaczekaj!

Ale kobieta już go nie słuchała odwróciła się do niego plecami i poszła do swojego pokoju. Lukas już na nią tam czekał.

-Mamusiu gdzie poszłaś?
-Po twoje rzeczy skarbie, ubierz piżamkę i wskakuj do łóżka  a ja się w tym czasie też wykąpie i poczytam ci później bajkę.
-Dobrze.

-----Chwile później ------

Rebeca z Lukasem leżeli w łóżku kobieta czytałam małemu jego ulubioną bajkę o Królu Lwie. Po jakimś czasie chłopiec usnął. Rebeca odłożyła książkę na półkę zgasiła światło i też położyła się spać.


Nastał słoneczny ranek. Dziewczyna nie spała dobrze nie mogła uwierzyć w to że pokłóciła się z Martinem i że on tak nakrzyczał na Lukasa. 

-Cześć skarbie, wstawaj czas na śniadanie i pora na lekcje.
-Cześć mamusiu, ale ja nie chce.
-Wstawaj inaczej Paula z Evelyn zjedzą ci wszystkie babeczki czekoladowe które tak lubisz.
-Dobrze już dobrze, wstaje.
-I o to chodzi skarbie.

----- Po jakimś czasie ------

Rebeca i chłopczyk wyszli z pokoju i skierowali się w stronę jadalni gdy kobieta dostała telefon.

-Lukas idź sam na śniadanie ja zaraz dołączę.
-Dobrze mamusiu.
-Tak słucham?
-Dzień dobry czy dodzwoniłem się do Rebeci Ugarte?
-Tak przy telefonie.
-Nazywam się Filip Pablos i dzwonie do pani w sprawie wypadku pani rodziców
-Dzień dobry. Jaki wypadek?
-Pani rodzice mieli wypadek jakiś pijany kierowca w nich wjechał teraz walczą o życie
-A moje rodzeństwo?
-Z tego co wiem to nie jechali z pani Rodzicami
-To dobrze. Niech pań mi powie adres szpitala już tam jadę.

Lekarz podawał Rebece adres ale ona była myślami już przy rodzicach. Cofnęła się do swojego pokoju wzięła wszystkie swoje dokumenty, kluczyki do auta i najpotrzebniejsze rzeczy wpakowało to w małą podróżną torbę i poszła poszukać Hectora żeby ją zwolnił na kilka dni. Gdy dotarła do jego gabinetu akurat z niego wychodził.

-Hector mogę z tobą porozmawiać? To ważne.
-Oczywiście wejdź do środka. Wybierasz się gdzieś?
-Tak, właśnie przyszłam do ciebie w tej sprawie.
-Mów o co chodzi.
-Dostałam przed chwilą telefon ze szpitala że moi rodzice mieli wypadek i nie ma kto się zaopiekować moim rodzeństwem, muszę do nich jechać. Dlatego chciałam wziąć kilka dni wolnego
-Oczywiście że możesz wziąć kilka dni wolnego, informuj mnie o wszystkim. Martin wie?
-Nie! I nie chce żeby wiedział, pokłóciła się z nim wczoraj ostro i postanowiliśmy dać sobie kilka dni spokoju.
-Dobrze, nie będę się wtrącał w wasze sprawy. Dbaj o siebie i uważaj na dziecko.
-Będę o siebie uważać nie martw się o to i dziękuje ci za wszystko.
-Rebeco?!
-Słucham cię Hectorze.
-Jak Martin będzie pytał o ciebie mogę mu o wszystkim powiedzieć ?
-Możesz i  Ja musze już jechać do zobaczenia.
-Do usłyszenia i dbaj o siebie.

Rebeca wyszła z gabinetu dyrektora i skierowała się w stronę swojego auta nawet nie zauważyła że koło schodów stoi Martin z Sandrą, Lucia, Amelia i Maria i o czymś dyskutują. Wyszła z budynku, wrzuciła wszystkie swoje rzeczy na tylne siedzenie auta, usiadła za kierownica i ruszyła z piskiem opon. Jechała z szybką prędkością nie zważając na przeszkody na drodze, zwolniła trochę gdy dostała sms-a od Luci.

Hola
Gdzieś ty tak pędzisz?
Rebeco co się stało?! Uważaj na siebie i mała.
Nawet nie zauważyłaś że ciebie wołałam.
Lucia


Rebeca zjechała na pobocze i odpisała przyjaciółce na sms-a

Cześć
Przepraszam cię Lucio nie zauważyłam ciebie.
Moi  rodzice mieli wypadek i jadę teraz do nich i zaopiekować się moim rodzeństwem.
Hector dał mi kilka dni wolnego. Zaopiekuj się Lukasem.
Pokłóciłam się wczoraj z Martinem i nie chce go o to prosić.
Będę na siebie uważać nie bój się, masz zagwarantowane to że odbierzesz mój porób.
Dbaj o siebie. Rozmawiałam wczoraj z dyrektorem na temat pomocy dla ciebie, powiedział że coś zorganizuje. Odezwę się jak będę na miejscu.
Do usłyszenia.
Rebeca

Ostatnio edytowany przez daglas89 (2011-01-26 03:43:07)


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#59 2011-01-26 10:59:07

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Marcos otworzył przejście. Wszyscy weszli do środka. Przejście się zamknęło. Noiret pomimo bardzo złęgo stanu zdrowia postanowił iść za nimi. Niestety schodząc po schodach osunął się z braku sił. Na szczęście dla niego po przeciwnej stronie szedł Hector, który widząc opadającego Noireta podbiegł do niego.
- Jacques, Jacques, ocknij się! - krzyczał Hector potrząsając Noiretem.
Noiret po kilku chwilach się ocknął.
- Lucia mi mówiła, że w złym stanie jesteś. Gdzie Ty się wybierasz? Miałeś leżeć! - powiedział.
- Ja, ja... - Noiret zastanawiał się czy powiedzieć Hectorowi o wszystkim, lecz stwierdził, że jednak jest za wcześnie na takie zaufanie jemu. - Ja.....szedłem do kuchni.
- Ty głupi jesteś. Trzeba było Amelię, albo Lucię zawołać. Nawet mnie, a nie się samemu wybierać. Choć, wracasz do siebie. - odpowiedział Hector.
Hector zaprowadził Jacquesa do swojego pokoju i położył na łóżku

Dyrektor widząc w jakim stanie jest Jack stwierdził, że nie może tego ta zostawić, bał się o stan męźczyzny dlatego poszłedł do Lucii, aby ta na wszelki wypadek zobaczyła Noireta
…….puk……….puk………….
-Lucia, to ja Hector mogę?
-pewnie, wejdź
-więc mam do Ciebie prośbę…
-tak? Coś się stało?
-chodzi o Jacka, nie wygląda najlepiej i gdybym go nie złapał to całkiem stoczył by się po tych schodach
-jakiech schodach? Przeciez on miał leżeć!
-też się zdiwiłem widząc go bo mówiłaś ze nie jest z nim najlepiej dlatego Ci o tym mówię może idź do Niego i sprawdź czy wszystko w porządku
-tak, już idę, Dziękuję Hector
-aaa Lucia byłaś w szpitalu, dowiedziałaś się czegoś o tych zwłokach?
-oj Hector, tak i nie mam zbyt dobrych wieści ale o tym to chciałabym porozmawiać i z Tobą i z Sandrą. Teraz ide do tego mojego nie posłuszego pacjenta, ale jak go obejrze to mogę przyjść do Was i wszystko opowiem, dobrze?
-na razie się nie śpiesz bo u Sandry jest psycholog
-Co? Kto?
-no ten Twój kolega, Manuel
-aha to dobrze, powinien jej pomóc, nie spodziewałam się ze przyjedzie tak szybko, to ja wpade do Was trochę później albo jutro rano i wszystko opowiem
-dobrze Lucia,, to ja teraz wracam spowrotem do Sandry wyszłem tylko na chwilkę
Hector wyszedł z gabinetu lekarskiego i wrócił do pokoju siostry. Lucia w tym czasie zabrała całą swoją apteczkę i poszła do Jacquesa. Nawet nie pukając weszła do środka…

-Jack! Co ja Ci mówiłam na temat wstawania! Mam tu siedzieć przy Tobie cały czas?
-proszę Cię Lucia zostaw mnie ja musiałem wyjść
-po co? Możesz mi chociaz powiedzieć co jest takie pilne
-musialem coś zrobić, nieważne
-jeszcze raz nie będziesz się mnie słuchał i zawiozę Cię do szpitala, nie rozumiesz że jest w złym stanie. Dobrze czekaj zbadam Cię
Lekarka zaczeła osłuchiwać Jacka, który wyraźniej nie był zadowolony z tego że Lucia do Niego przyszła
-widzę, że leki przestały działać, zrobie Ci zastrzyk i ból powinien trochę ustąpić
-co? Zastrzyk?- Jackques tylko udawał twardziela a tak naprawdę bardzo boi się lekarzy a zwłaszcza zastrzyków!- Nie Lucia nie trzeba, nie jest tak źle wytrzymam
-nic nie poczujesz, obiecuję, że prawie w ogólne nie będzie bolało, a po poczujesz się dużo lepiej, przecież nie ma sensu się męczyć, 2 minutki i będzie po wszystkim! A jak będziesz dzielny to później coś Ci dam
-co?
-a to zobaczysz po
Noiret nie wiedział czy może zaufać, ale tak go bolało, że postanowił zaryzykować
-no dobrze Lucia, zgadzam się
Lekaraka wyjeła strzykawkę napełniała ją lekarstwem, spojrzała na męźczyznę, który był strasznie przerażony
-spokojnie Jack, będzie dobrze- pocieszałą go kobieta- Thomas jakoś daje radę i nie narzeka a codziennie bierze lekarstwa więc chyba wytrzymasz
Jednak Noiret już nic nie odpowiedział. Lucia zrobiłam zastrzyk i zwróciła się do Niego
-i co było aż tak źle?
-no trochszkę
-no dobrze, dzielny byłeś mimo wszystko więc proszę o to Twoja naklejka Dzielny pacjent i jeszcze tu jest lizaczek dla Ciebie!

http://img823.imageshack.us/img823/8014/dfdfdfdk.jpg



-Dziękuję Lucia!
-sproboj wreszcie zasnąć i się przespać, rano jeszcze do Ciebie wpadnę i jeszcze raz proszę Cię nie wstawaj! Dobranoc
Mowiąc to Lucia wyszła od Niego i poszła do sibei spać. Noiret jej jednak nie posłuchał i jak tylko ta wyszła od Niego znów wymknął się z pokoju i poszedł za Marcosem i resztą jego przyjaciół.

Krisztian napisał:

Jednak nie wiedzieli, że byli w błędzie, ponieważ był to Noiret, który ponownie zebrał się w sobie i postanowił ich chronić. Niestety, był na tyle wyczerpany, że nie mógł krzyczeć....również nie miał siły na biegnięcie za nimi.....

….Ranek…..

daglas89 napisał:

Jechała z szybką prędkością nie zważając na przeszkody na drodze, zwolniła trochę gdy dostała sms-a od Luci.

Hola
Gdzieś ty tak pędzisz?
Rebeco co się stało?! Uważaj na siebie i mała.
Nawet nie zauważyłaś że ciebie wołałam.
Lucia


Rebeca zjechała na pobocze i odpisała przyjaciółce na sms-a

Cześć 
Przepraszam cię Lucio nie zauważyłam ciebie.
Moi  rodzice mieli wypadek i jadę teraz do nich i zaopiekować się moim rodzeństwem.
Hector dał mi kilka dni wolnego. Zaopiekuj się Lukasem.
Pokłóciłam się wczoraj z Martinem i nie chce go o to prosić.
Będę na siebie uważać nie bój się, masz zagwarantowane to że odbierzesz mój porób.
Dbaj o siebie. Rozmawiałam wczoraj z dyrektorem na temat pomocy dla ciebie, powiedział że coś zorganizuje. Odezwę się jak będę na miejscu.
Do usłyszenia.
Rebeca

Lucia przeczytała SMS od Rebecki, poczym napisała kolejnego

Rebecko!
Czemu mi nic nie powiedziałaś? Przecież pojechała bym z Tobą wiesz, że mam mnóstwo znajomości i pomogłabym Ci dowiedzieć się o stan zdrowia rodziców. I w ogóle to nie pomyślałaś o sobie i dziecku jesteś już w natyle zaawansowanej ciąży że możesz zacząć rodzić w każdej chwili, zwłaszcza przy takim stresie, to bardzo niebezpieczne że pojechałś sama! Będę czekać na wiadomość od Ciebie i pamiętaj, że w każdej chwili mogę do Ciebie dojechać. Jedź spokojnie i nie denerwuj się! Pa

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-01-30 17:31:58)

Offline

 

#60 2011-01-26 16:28:09

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Jednak nie wiedzieli, że byli w błędzie, ponieważ był to Noiret, który ponownie zebrał się w sobie i postanowił ich chronić. Niestety, był na tyle wyczerpany, że nie mógł krzyczeć....również nie miał siły na biegnięcie za nimi.....

Jacques był mocno osłabiony. Nocne eskapady dały mu się we znaki. Mimo tego, że się źle czuł musiał czuwać nad młodymi detektywami. Nie chciał, aby coś im się stało. Miał tylko za nimi iść, a przez przypadek chyba ich mocno nastraszył.
-Może to i dobrze-odechce im się śledztwa na własną rękę-pomyślał Jack-choć znając ich będą węszyć dopóki nie dowiedzą się prawdy.
Wracając do pokoju zauważył Amelię. Szła do swojego pokoju, nie widziała Jacquesa. Przypomniał mu się pewien moment...-Nie-skarcił sam siebie-nie czas na amory, muszę skupić się na śledztwie. Choć z drugiej strony dostrzegł dziś w Amelii coś czego wcześniej nie zauważył-Amelia przecież jest piękną kobietą. Różnie między nimi bywało, nie darzyli się zbytnią sympatią za co w większości winny był Jack. Często ją poniżał i krzyczał na nią. Może najwyższy czas to zmienić...Co się z tobą dzieje? Jedna drobna przysługa i od razu głupiejesz. Przestań o niej myśleć-upomniał siebie Jacques. Wszedł do pokoju, położył się na łóżku i zasnął.

                                                          RANO
Jacka obudził straszny ból. Musiał wziąć tabletki, które zostawiła mu Lucia. Zszedł na dół w poszukiwaniu jedzenia, był strasznie głodny. W internacie panował spokój i cisza. Uczniowie byli na lekcjach. Poszedł prosto do kuchni mając nadzieję, że zostało jeszcze coś ze śniadania. W kuchni przy stole siedział zamyślony Martin. Miał strasznie zmartwioną minę. Jacques miał ochotę zapytać co się stało, ale zdawał sobie sprawę,że jest prawdopodobnie ostatnią osobą, z którą Martin chciałby rozmawiać. Po cichu zbliżył się do talerza na którym było jeszcze kilka babeczek. W  tym momencie Martin go zauważył.
-Co ci się stało? Nie wyglądasz najlepiej.
-A ja myślałem, że w tym internacie wieści rozchodzą się z prędkością błyskawicy-zaśmiał się Jack-miałem wczoraj mały wypadek. Nic wielkiego.
-Wyglądasz na mocno poturbowanego, powinieneś się zgłosić do szpitala. Ledwie chodzisz.
-Nie mam czasu na głupoty. Nic mi nie jest.
-Jak chcesz. To nie moja sprawa. Zgłoś się chociaż do Lucii, powinien obejrzeć cię lekarz.
-Była u mnie wczoraj, dała mi leki. A ty nie powinieneś być na lekcji?
-Co? Ja...-zawahał się Martin-odwołałem 2 pierwsze lekcje.
-Coś się stało?-zapytał Jack i zaraz tego pożałował-Co mnie to obchodzi-pomyślał
-Nie....to znaczy tak...pokłóciłem się z Rebecą i na dodatek niepotrzebnie nakrzyczałem na Lucasa. Chciałem potem to jakoś odkręcić, ale mi się nie udało. A dziś nigdzie nie mogę znaleźć Rebeci.
-Nie jestem ekspertem w tych sprawach, więc Ci nie pomogę, ale wieczorem jadę odwiedzić Thomasa mógłbym zabrać ze sobą Lucasa, a ty mógłbyś w spokoju porozmawiać z Rebeca.
-Sam nie wiem...chyba warto spróbować...dziękuję.
-Drobiazg-Noiret wziął babeczki i poszedł do swojego gabinetu.
Miał sporo zaległości do nadrobienia. Nie wyszedł nawet na obiad. Bał się spotkania z Amelią.  Postanowił na razie jej unikać. Doszedł do wniosku, że tak będzie najlepiej dla niech obojga.Wyszedł z gabinetu poszukać Lucasa. Zamiast jego spotkał Hektora.
-Co ty tu robisz? nie powinieneś leżeć? Zapomniałeś co stało się wczoraj?
-Czuję się już dobrze i mam parę spraw do załatwienia.
-Skoro tak mówisz-Hektor postanowił udawać, że wierzy w to co mówi Jack. Już miał odejść gdy Jack spytał:
-Mógłbym po kolacji pożyczyć twój samochód?
-Dasz radę w tym stanie prowadzić?-nie dowierzał Hektor-Dobrze. Po kolacji dam Ci kluczyki.
-Dzięki.

Jack szedł korytarzem gdy nagle wpadł na niego Lucas. Noiret aż się skrzywił z bólu.
-Przepraszam-wybełkotał Lucas-uciekam przed Javierem Holgado.
-Właśnie cię szukałem. Wieczorem jadę odwiedzić Thomasa, chcesz jechać ze mną?
-Tak! Ale nie wiem czy mogę tata wczoraj na mnie nakrzyczał i boję się go spytać.
-Rozmawiałem z twoim tatą i nie ma nic przeciwko. Bądź gotowy po kolacji.
-Dobrze-odparł Lucas i pobiegł poszukać Pauli i Evelin żeby się pochwalić, że może odwiedzić kolegę.

Jacques udał się do swojego pokoju. Był wykończony, wszystko go bolało a jeszcze na dodatek Lucas na niego wpadł. Miał ochotę wziąć tabletki przeciwbólowe i przespać aż do kolacji. Już miał pociągnąć za klamkę i otworzyć drzwi do pokoju gdy nagle drzwi otworzyły się same i stanął w nich....Macros.
-Można wiedzieć co robiłeś w moim pokoju? Tylko błagam nie mów,że przyszedłeś sprawdzić jak się czuję!-wrzasnął zdenerwowany Jacques.


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.serverofshinobi.pun.pl www.abc-naruto.pun.pl www.saloon-politowania.pun.pl www.zpsb-ekonomia.pun.pl www.gniotki.pun.pl