Mój głos: Carol ( Na początku od razu chciała wyjechać, poza tym nie poinformowała nikogo o tym, ze widziała jakiegoś obcego, dopiero gdy Elsa poruszyła ten wątek)
Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-03-25 20:06:23)
Offline
Stały bywalec
Gloś na Carol wczoraj już chciałem na nią głosować, dziwnie się zachowuje.
p.s. sory że nie napisałem żadnego posta ale cały dzien mnie niebyło w domu i teraz też wychodzę bo kumpel ze szkoły wojskowej przyjechał i musimy to uczcić
Ostatnio edytowany przez sirdarius64 (2011-03-25 20:10:56)
Offline
Oddaje glos na CAROL,jest jakas dziwna w dodatku nie przejmuje sie smiercia Marii
Offline
mój głos: Elsa - jakoś tak, nie mam pomysłu, a ona nei była zbytnio w gronie Rebeca-Maria-Amelia no i może kryć dawne urazy, wszak Hector był swego czasu zauroczony Marią
fabułę dam za chwilę
Offline
Ferminowi,Hektorowi,Sandrze i Rebece w podziemiach udalo sie odblokowac wejscie od strony biblioteki,niestety nie znalezli zadnej broni...a jednak!Sandra dokonala czegos niesamowitego!znalazla generator pradu.Cala czworka szybko wrocila do szkoly by przywrocic kontakt ze swiatem,Fermin z Nora odrazu wyprobowali znalezisko i udalo sie!w gniazdkach znow poplynal prad...niestety po kilkunastu sekundach generator padl-byl juz zbyt stary by dzialal.
Fermin: co jest?
Nora:znow nie ma pradu
Sandra:jak to?napewno wszystko podlaczyliscie?
Rebeca:gdyby nie,to w ogole by go nie wlaczyli?
Fermin:sprobuje ponownie.
przyszedl Noiret!
Noiret:co sie stalo?aaa...poznaje to urzadzenie,od zawsze nie byl do konca sprawny.
Hector:co teraz robimy?
Noiret:teraz to mozemy to wyrzucic,tyle pracy na marne.
Rebeca: nie do konca,udalo nam sie otworzyc wejscie!
Nagle wbiegl Martin...'chodzcie!Lucas mial znowu sen,szybko'
Offline
Nata_PL napisał:
-Dobra, koniec tego. Fermin zajmij się ciałem, Rebeca idź uspokoić uczniów, a ja pójdę do Saula. Musimy znaleźć mordercę.
Nora wycierając łzy chusteczką. Zamknęła oczy Mari już na zawsze.
JAK MOGŁAŚ IŚĆ DO SAULA JAK SAUL ODSZEDŁ Z INTERNATU????
ale dobra powiedzmy że szłaś szukać do lasu bo innej opcji nie widze
PODSUMOWANIE (od paulix5)
Nora poszła do lasu w nadziei, że odnajdzie Saula, chciała przeprosić go za te podejrzenia w imieniu wszystkich. Szła i już była bardzo daleko od Internatu. nagle usłyszała szelest liści i ciche skradanie się kogoś...
Obruciła się i została uderzona w głowę...
Carol przez ostatnie dni zachowywała się bardzo dziwnie i wszyscy zaczeli ją podejrzewać, że to właśnie ona za tym wszystkim stoi. Carol chciała wyjechać już wcześniej ale za na mową przyjaciół została w Internacie zresztą jak się poźniej okazało i tak by nie mogła wyjechać. dziewczyna była wszystkim tak przytłoczona, że poszła na strych zeby pobyć w samotności, otworzyła okna gdyz było duszno i nieszczesnym trafem wypadła przez nie...
1. Lucas- Camilo
2. Sandra-Carol
3.
4. Noiret- Fermin
5. Victoria- Carol
6. Rebeca-Carol
7. Carol-Fermin
8. Ivan-Carol
9. Camilo-Elsa
10. Amelia-Rebeca
11.
12.Elsa-Carol
13.Nora-Carol
14.Fermin-Carol
15.Julia- Carol
Carol-8
Camilo-1
Fermin-2
Rebeca-1
Dziś za sprawą mafii ginie:Nora
Z głosowania mieszkańców: Carol(zwykły mieszkaniec)
Nata_Pl, Olii.podskocz.mi. proszę o nie wypowiadanie się w tym temacie
Pozostali uczestnicy:
1. Lucas
2. Sandra
3.
4. Noiret
5. Victoria
6. Rebeca
7.
8. Ivan
9. Camilol
10. Amelia
11.
12.Elsa
13.
14.Fermin
15.Julia
"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "
Offline
Camilo usłyszał, jak na korytarzu ktoś szeptał o odejściu Saula i...śmierci Marii.
"Cóż to? - pomyślał - Saul odszedł, czyżbym się pomylił? Albo odszedł właśnie dlatego, chociaż, nie, zbyt wiele zła mu wyrządzili...śmy, nie mógłby wstąpć do OTTOXu, nie on...jak mogłem go podejrzewać? Zresztą - to mądry człowiek - ci tutaj popełniają karygodne błędy... . Ale, Maria...szkoda dziewczyny, była taka młoda...co ja mówię? Co się ze mną dzieje? Czy to ...współczucie? Właśnie...moje biedne Współczucie...tylko zwierzetom można ufać..." Starzec postanowił opuścić pokój i zorientować się w sytuacji. Zamykając drzwi spotkał Jacquesa.
Pablo napisał:
Kiedy otwierał drzwi, ze swojego pokoju wyszedł Camilo.
- Wejdziesz na chwilę? - zapytał Jacques - chciałbym z tobą porozmawiać.
- Dobrze - odpowiedział nauczyciel łaciny - ale jeśli i ty zamierzasz mnie o coś oskarżać, powiedz od razu, zaoszczędzimy sobie czasu.
- Wejdź - Jacques otworzył drzwi i puścił Camilo przodem - na rzucanie oskarżeń jeszcze przyjdzie czas. Teraz musimy się zastanowić, co wiemy, a może wspólnie dojdziemy do prawdy.
Kiedy Camilo usiadł na fotelu, gospodarz wyjął z szafki butelkę, którą zawsze trzymał w pogotowiu.
- Ja dziękuję - powiedział gość - wybacz, ale w obecnej sytuacji wolałbym mieć trzeźwy umysł. Jak to mówią...
- Tylko mi tu nie wyjeżdżaj z łaciną! - przerwał Jacques, ale przyznał mu rację i sam też zrezygnował z otwarcia butelki. Będzie musiała poczekać na lepsze czasy.
- Naprawdę nie masz z tym wszystkim nic wspólnego? W takim razie kto za tym stoi?
- A ja niby skąd mam wiedzieć? Wszyscy patrzą na mnie jak na mordercę. Ale ty pewnie też coś o tym wiesz, sam nigdy nie byłeś niewiniątkiem.
- Było, minęło. Myślę, że obaj zasługujemy na drugą szansę. Masz jakiś pomysł jak się skontaktować ze światem, albo jak znaleźć mordercę? Może spróbujemy dostać się do podziemi? A może masz jakieś podejrzenia, o co naprawdę tutaj chodzi i kto za tym stoi?
Camilo zamyślił się i przez chwilę obaj siedzieli w milczeniu, analizując sytuację.
- Wiesz, niedobrze mi, gdy na Ciebie patrzę. Potrzebowałem Twojej pomocy, a Ty? Nie zrobiłeś nic, by mi pomóc, wręcz mną wzgardziłeś i zraniłeś jeszcze bardziej. Teraz chcesz, abym Ci powiedział, co myślę? Otórz nic, nie myślę nic. Mam to gdzieś, niech zasięgu nie będzie nawet do wakacji. Będzie przynajmniej cisza.
- Camilo, przepraszam, wiem, zachowałem sie, względem Ciebie, jak bydle, ale nie zapominaj, że Ty sam nigdy nie byłeś lepszy - powiedział Noiret z dziwnym spokojem
- Nie wiem nic, a teraz pozwól....
W tej chwili nadeszła Amelia, po samym sposobie chodzenia dało sie poznać, iż jest rozstrzęsiona.
Pysia141192 napisał:
Wracając spotkała Camilo i Noireta, którzy szeptali między sobą.
- Spiskujecie? – zapytała Amelia.
- Teraz to my jesteśmy winni? – burknął Noiret. – Ty też z nami współpracowałaś.
Camilo milczał.
- Nie obchodzi mnie , co sobie myślicie. Maria nie żyje, moje dziecko zostało nafaszerowane trucizną – warknęła Amelia. – Jeśli się dowiem, że to któryś z was…
- Ktoś otruł dziecko? – zapytał Camilo i wymienił z Noiretem porozumiewawcze spojrzenia.
- Nie wasz interes – zawołała Amelia i ruszyła do sali chorych
"Jak można otruć dziecko? I to TAK MAŁE? I co oni chcą tym osiągnąć? Jasne, chcą mieć haka na Amelię, ale...jak ona się dowiedziała? Kto jej powiedział? Muszę z nią porozmawiać" to myśląc Camilo skierował się na schody, nie chciał bowiem tak od razu nagabywać Amelii. Schodząc zobaczył Vicky, która coś niosła.
andzia119 napisał:
Vicky wróciła do pokoju, mijając po drodze Camilo, który zmierzł ją wzrokiem i jej samolot... Nie miała ona ochoty z nim rozmawiać, bo niby o czym przecież on był kiedyś z Ottoxem, a może i nadal jest.
Nie mogła mu ufać, choć bardziej nie chciała i bała się
- a tej co znowu? - mruczał sam do siebie - Co on a chce z tym zrobić? Puszczać wokół internatu?
niusia_88 napisał:
Elsa postanowiła, że tak dłużej być nie może i musi udać się na poważną rozmowę z Camillo. Nie myślała o nim w kategoriach zabójcy jednak czuła, że on może dużo wiedzieć i może im pomóc a tymczasem wciąż się chowa i ucieka...
Znalazła go dopiero po kilku godzinach, kiedy włuczył sie po dziedzińcu.
-Camilo! - krzyknęła - zaczekaj
Mężczyzna odwrócił się
- Była u Ciebie Nora?
- Może była, może nie...co za różnica?
- Mamy dziś zebranie, właściwie...za jakieś dwadzieścia minut...
- Zebranie? - mruknął- w sprawie...?
- Tu znowu dzieje się coś złego. Najpier odcięci od świata, teraz śmierć Marii...
-Tak, biedna dizewczyna. Ale oc ja mam do tego?
- Camilo, będę szczera... - Elsa wzięła głeboki oddech, jakby na uspokojenie - Mój ojciec, jaki był, tkai był, Ty iwesz to lepiej niż ja...
- Do czego zmierzasz?- Camilo poprawił sobie apaszkę
- Byliście przyjaciółmi....
- Przyjaciółmi? - nauczyciel łaciny zamyslił się- Nie wiem, w każdym razie znaliśmy się długo, wiele lat, poznałem go będa dzieckiem...
- W każdym razie, mimo Twojej przeszłości, mam takie wrażenie, że mnie nie skrzywdzisz...ze wzgląd na mego ojca...
-...tak, chyba byliśmy przyjaciółmi...
Ostatnio edytowany przez Bazyl (2011-03-26 15:25:26)
Offline
Fermin nic nie wiedzial o tym co stalo sie Carol,wyszedl przed internat jak kazdego dnia by zaczerpnac powietrza,lecz nic nie zwrocilo jego uwagi,nie bylo ciala,ktos musial je przeniesc,lecz w nocy padal deszcz i nie zostawil zadnych sladow,a wiec...rozciagnal sie,wzial pare glebszych oddechow,po jego glowie wciaz chodzila Marie za ktora bardzo tesknil.Kucharz wrocil do szkoly gdyz nie zostalo mu zbyt duzo czasu,Jacinta juz tam na niego czekala z kilkoma uszczypliwosciami od rana,zaraz pojawila sie jak codziennie jego przyjaciolka od lapania nazistow Rebeca aby przywitac sie i napic wody...nagle do pomieszczenia wbiegla Vicy,Julia,Ivan i Marcos krzyczac,ze Carol zniknela!
Rebeca: jak to zniknela?
Fermin: miejmy nadzieje,ze jednak nie uciekla
Marcos: nie,napewno nie,obiecala mi,ze tego nie zrobi,ona nigdy by mnie nie oklamala!Idziemy do lasu.
Fermin: ide z wami.
Jacinta: trzeba najpierw powiadomic Else,a jesli dzieciaki nie dostana sniadania wybuchnie rewolucja!
Fermin: a tych dwoch kucharzy jest od patrzenia?
Offline
Stały bywalec
Całe zamieszanie rozpoczęło się od nowa...
Maros nie mógł usiedzieć w jednym miejcu, za bardzo martwił się o Carol. Jasinta jako że była już starszą panią nic nie mogła zrobić niż pujść bo Else i Noreta, który tak zawsze chętnie pomagał. Wszyscy próbowali uspokoić Marcosa. Gdy wpadł Noiret krzyknął: SPOKÓJ!. Wszystko zorganizował, powiedział:
-Nie możecie wpadać w obłęd, Otoxowi na tym zależy. Trzeba trzeźwo myśleć!. Marcos, Ivan, Julia, Vici, wy pujdziecie poszukać jej w internacie, bo tylko tam jest bezpiecznie.
-Nie! Schodzimy do podziemi! - odparł Marcos. Ivan go uspokoił i namówił do zostania w internacie
- A wy(Reveca, Fermin, Elsa) pujdziecie ze mną do podziemi, tam musi coś być, jeszcze wsztstkiego nie zbadaliśmy.
Wszyscy zastosowali się do swojego planu
Jako że znowu muszę wyjść na cały dzień oddam już teraz głos. Głos na Noiret, a czemu? Wszystkie moje typy dotychczas były pudłem, więc z wyliczanki mi wyszedł on, może się uda.
Offline
UWAGA
Na Prośbę zbawiciela do gry wraca Maria (Larita)
Lucia jak tylko została poinformowana o postrzale Marii natychmiast pobiegła do kuchni jednak jak znalazła sie w kuchni Maria już nie żyła mimo jeszcze starań lekarki. Hector z Elsa chcieli wtedy zawiadomić o tym karetke aby przyjechała i zajeła się ciałem no ale nie było kantaktu... Dyrektor chciał więc zanieść ciało do kapliczki w lesie. w trakcie transporu jednak stało się coś dziwnego... W pewnym momencie Maria zaczeła oddychać... Lucia zajeła się kobietą i uratowała jej życie. Jako że wiedzieli, że ktoś chce się pozbyć Marii. Dyrektor wraz z Lucia postanowili narazie utrzymać to w tajemnicy.
Po dniu ukrywania się Maria nie mogła już dłużej siedzieć bez czycnienie i mimo ryzyka ponownej próby zabicia chciała pomóc innym wytropić zabójców i wróciła do Internatu...
Offline
Detektywi szukali Carol w internacie. Schodzili właśnie po schodach gdy nagle zobaczyli Marie wchodzącą do internatu. Ivan nie wierzył własnym oczom ale i tak krzykną:
- Mamo!
- Maria - Ivan!
Ivan zbiegł po schodach i natychmiast przytulił Marie.
- Ivan - Ty żyjesz? Ale jak to? To nie możliwe.
- Maira - Ivan. Elsa i Lucia właśnie zawozili mnie do kapliczki gdy nagle zaczęłam oddychać. Lucia mnie uratowała. Postanowiliśmy, że skoro ktoś chciał mnie zabić to powinnam się gdzieś schować. Ale nie mogłam wytrzymać tego więc wróciłam.
Ivan jeszcze mocniej przytulił Marie.
- Maria - Synek puść mnie bo zaraz nie umrę od postrzału tylko od uduszenia.
- Ivan - Dobra już cię puszczam.
- Maria - Coś się zmieniło gdy mnie nie było?
- Ivan - Carol gdzieś zginęła.
- Maria - Może w końcu uciekła?
- Ivan - Nie. Pożegnała by się.
- Maria - Dobra leć jej szukać.
- Ivan - Dobra.
Ivan pocałował Marie i pobiegł z detektywami szukać Carol.
Offline
Gdy Fermin ujrzal Marie lzy radosci cisnely mu sie do oczu.
F: kochanie to cud,ja chyba snie,ty zyjesz.
M:tak,tesknilam,ale musialam sie ukrywac.
F:Boze,dziekuje/ucalowal Marie/ale jak to sie stalo,wiesz kto chcial Cie zabic?zabije skurw...
M:niestety.chcieli mnie pochowac w kapliczce gdy nagle odzyskalam przytomnosc.
nagle przez korytarz przeszedl Noiret:'o ty zyjesz jak to mozliwe?!' i jakos dziwnie sie usmiechnal
a jednak-odparla Maria
F:jakos zbytnio sie nie cieszy,ale jak ty sie czujesz?moze Cie podleczyc
M:pewnie jest zaskoczony,oh chyba potrzebuje masazu w pokoju,masz czas czy znow bedziesz lapal zbrodniarzy?
F: mam,mam,dla Ciebie zawsze!widzialas gdzies Carol?
M:nie,ale Ivan mowil,ze zniknela...chodz superbohaterze.
... Fermin i Maria poszli odprezyc sie do pokoju...
Offline
Maria postanowiła przestać się ukrywać.
-Muszę coś zrobić, muszę działać!! Jeśli Ottox jest na tyle głupi żeby trzeci raz próbować mnie zabić to proszę bardzo! Marnujcie czas na mnie ha ha, nie dam się tak łatwo! Nie kiedy moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie!!
Od razu po wejściu do Internatu Maria zobaczyła Ivana, uściskali się, z jej oczu popłynęły łzy. Chwile porozmawiali, i Ivan poszedł szukać Carol.. Po chwili pojawił się Fermin
kaspers10 napisał:
Gdy Fermin ujrzal Marie lzy radosci cisnely mu sie do oczu.
F: kochanie to cud,ja chyba snie,ty zyjesz.
M:tak,tesknilam,ale musialam sie ukrywac.
F:Boze,dziekuje/ucalowal Marie/ale jak to sie stalo,wiesz kto chcial Cie zabic?zabije skurw...
M:niestety.chcieli mnie pochowac w kapliczce gdy nagle odzyskalam przytomnosc.
nagle przez korytarz przeszedl Noiret:'o ty zyjesz jak to mozliwe?!' i jakos dziwnie sie usmiechnal
a jednak-odparla Maria
F:jakos zbytnio sie nie cieszy,ale jak ty sie czujesz?moze Cie podleczyc
M:pewnie jest zaskoczony,oh chyba potrzebuje masazu w pokoju,masz czas czy znow bedziesz lapal zbrodniarzy?
F: mam,mam,dla Ciebie zawsze!widzialas gdzies Carol?
M:nie,ale Ivan mowil,ze zniknela...chodz superbohaterze.
... Fermin i Maria poszli odprezyc sie do pokoju...
Fermin ale teraz musisz chyba przygotować obiad dla wszystkich głodomorów a ja miałam zamiar iść do Amelii, tak wiec spotkamy się później dobrze ?
Maria udała się na poszukiwania Amelii, to z nią ma najlepszy kontakt, to jej przyjaciółką dlatego chciała jak najszybciej powiedzieć jej prawdę! po drodze spotykała wiele osób, wszyscy się do niej uśmiechali, nagle podleciał do niej Lukas
-Maria, Maria Ty żyjesz!!
-Tak skarbie, żyje, chociaż po postrzale nadal mnie bardzo boli i muszę na siebie uważać, wiec nie ściskaj mnie tak mocno mały łobuzie
- Cieszę się Maria że żyjesz! i Jesteś z nami!
- Też się bardzo cieszę, że jestem z wami, leć pobawić się z dziewczynkami a później wpadnij do mnie do kuchni to coś ci pysznego przygotuje
-Płatki w czekoladzie!!
-Mogą być płatki!
Lukas uśmiechnięty pobiegł do koleżanek powiedzieć że Marii nic się nie stało.
Maria udała się do pokoju Amelii, zapukała cichutko i weszła do pokoju.Niestety nikogo nie było w środku. Maria stałą na korytarzu niepewna co teraz, gdy zobaczyła Victorie. Dziewczyna uśmiechnęła się na jej widok i wytłumaczyła że Amelia jest w gabinecie ponieważ mała się źle czuła, ale już wszystko jest ok. Tak wiec Maria udała sie tam na poszukiwania. Gdy weszła okazało się że w środku siedziały przygnębione Amelia i Sandra, nagle na ich twarzach zagościł uśmiech
-Maria! Ty żyjesz!! - krzyknęła Amelia i rzuciła się na przyjaciółkę!
-Żyję, ale ostrożnie wariatko! Pamiętaj że mnie postrzelono! Lucia doprowadziła mnie do porządku! Stęskniłam się za wami!
-My za Toba tez! - dodała Sandra przytulając delikatnie Marie
Słysząc jakieś odgłosy mała Elisa się przebudziła i stanęła w łóżeczku patrząc dużymi oczkami na ściskające się kobiety, powoli na jej buzie wypływał szeroki uśmiech, machała raczkami by zwrócić na siebie uwagę dopóki Maria nie podeszła i nie uściskała jej!
-Tęskniłaś kochaniutka za ciocia? - powiedziała Maria do cieszącego się dziecka - ja za Tobą również! Dbałaś o mamusie? No ja myślę!
Kobiety usiadły i zaczęły rozmawiać o wydarzeniach z ostatnich dni...
Ostatnio edytowany przez Larita (2011-03-26 13:30:25)
Offline
VIP
Amelia wróciła do Sali chorych, gdzie Lucia wypełniała jakieś papiery.
- Dzięki, że z nią posiedziałaś – powiedziała Amelia.
Lucia wstała.
- Nie ma za co.
- Idziesz odwiedzić synka?
- Tak, muszę sprawdzić co u niego.
- Bądź ostrożna.
- Dzięki.
Amelia została sama z dzieckiem.
Elisa wciąż była nieprzytomna.
Amelia siedziała przy niej dwie godziny, gdy przyszła Sandra ze śniadaniem.
- Dowiedziałam się od Lucii, co się stało – powiedziała zmartwiona. – Co z nią?
- Nadal nie odzyskała przytomności – Amelia zadrżała. – Jeśli ona się nie obudzi…
- Nie mów tak. – Sandra objęła ją ramieniem. – Nie wolno ci tak myśleć.
Amelia zjadła śniadanie. Z trudem mogła cokolwiek przełknąć.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich…
- Maria! Ty żyjesz!! - krzyknęła Amelia i rzuciła się na przyjaciółkę.
Co za ulga. Amelia ledwo widziała cokolwiek przez łzy.
- Żyję, ale ostrożnie wariatko! Pamiętaj, że mnie postrzelono! Lucia doprowadziła mnie do porządku. Stęskniłam się za wami!
- My za Toba też! - dodała Sandra przytulając delikatnie Marię.
W tej samej chwili Elisa otworzyła oczy.
Jej oczka przez chwilę przyzwyczajały się do światła, a potem na jej śliczną buźkę wypłynął uśmiech.
Zaczęła machać rączkami na widok Marii.
Po twarzy Amelii znów spłynęły łzy.
To był wspaniały dzień.
W jednej chwili wszystko się odwróciło… z nieszczęścia w szczęście.
Maria podeszła do małej i ją uściskała.
-Tęskniłaś kochaniutka, za ciocią? - zapytała Maria do cieszącego się dziecka. - Ja za Tobą również! Dbałaś o mamusie? No ja myślę!
Kobiety usiadły i zaczęły rozmawiać o wydarzeniach z ostatnich dni...
Ostatnio edytowany przez Pysia141192 (2011-03-26 15:05:03)
Offline