#121 2011-02-04 16:55:08

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Sandra źle spała tej nocy. Budziła się co chwilę, by sprawdzić, czy z Paulą wszystko w porządku. Nie mieściło jej się to w głowie, że ktoś wykorzystał nieobecność jej i Hectora by porwać małą. Po co byłą OTTOXowi potrzebna krew Pauli? Czy to ma coś wspólnego z niezawodną odpornością?Miała setki pytań, a nie było nikogo, kto mógłby jej na nie odpowiedzieć.
Zerknęła na zegarek. Dochodziła 8. Ostrożnie wstała i obtuliła Paulę kołdrą. Podeszła do okna. Szykował się kolejny, ciepły dzień. Nagle usłyszała dźwięk swojego telefonu. Podeszłą do szuflady szafki i go wyjęła. Dzwonił Manuel.

-Hej Sandruś. Jak się spało? Jak samopoczucie?
-Cześć Manuel. Wiesz, nie najlepiej...
-Ale coś się stało? -zaniepokoił się mężczyzna.
-Zawsze najwięcej się dzieje, gdy się tego nie spodziewamy. -powiedziała Sandra, po czym opowiedziała Manuelowi o Pauli. Sprawę doktor Abigeile przemilczała. Kolejne morderstwo OTTOXu.
-A to hijo de la gran puta. Ale jak ona się teraz czuje?
-Jest przerażona. Boi się nawet Lucii. Wczoraj była jednym wielkim kłębkiem nerwów. Ale co się dziwić, to przerasta nawet dorosłych, a  co dopiero 6 letnie dziecko?-Wiesz co? Wpadnę dzisiaj do was jak tylko skończę z moimi pacjentami. Spokojnie, zajmę się i twoją i twoją córeczką.
-Dziękuję Manuel... Dziękuję, ze jesteś.
-Drobiazg kochana. Do zobaczenia później.
-Pa.

Odkładając telefon Sandra zauważyła, ze Paula powoli otwiera oczy. Pocałowała ją na powitanie.
-Witaj słoneczko ty moje, jak się czujesz?
Mała wtuliła się w matkę. Ciągle była w szoku po wczorajszych wydarzeniach.
-Nie zostawiaj mnie dzisiaj samej. -powiedziała cichutko.
-Kochanie, nawet nie zamierzam. Porozmawiam z wujkiem, coś wymyślimy. Nikt cię już nie skrzywdzi. A jak tam twoja rączka?
-Troszkę boli.
-To może pójdziemy do Lucii? Da ci magiczną tabletkę i na pewno przestanie cię boleć.
Dziewczynka pokręciła głową.
-Słonko. -powiedziała Sandra delikatnym głosem. -Przecież Lucia nie zrobi ci nic złego. Jest dobrą panią doktor...
-Tamci panowie tez mówili, ze są dobrzy, a byli źli! -krzyknęła Paula płaczliwym głosem.
-Córeczko... Tamci panowie służą złemu królowi, który każe im mówić rzeczy, które nie są prawdą. A Lucia zawsze mówi prawdę. Czy okłamała cię kiedyś?
-Dziewczynka pokręciła głową.
-Nie.
-Widzisz. To co, pójdziemy odwiedzić Lucię? Później będziesz mogła pobawić się z Evelyn i Lucasem.
-Ale Lucia nie zabierze mnie do tego strasznego miejsca? Ja nie chce tam wracać...
-Kotku, Lucia nie ma gabinetu w lochach. Nic się nie bój. -Sandra przytuliła dziewczynkę. -Nie masz się czego bać, mama jest cały czas przy tobie.

Sandra poszła z Paulą w stronę gabinetu Lucii. Kobieta miała nadzieję, że tym razem uda jej się namówić małą na pobranie krwi. Nie było innego wyjścia, by sprawdzić, czy te dranie nic jej nie zrobiły.
-Hej Lucia, to ja Sandra. Mogę wejść?
-Jasne, proszę. Witajcie. O, Paula, jak się czujesz? -zapytała lekarka.
-Boli mnie rączka. -odpowiedziała dziewczynka cichutko.
-Zaraz coś poradzimy. Usiądź sobie wygodnie na fotelu. Muszę pobrać odrobinkę twojej krwi a później dam ci magiczną tabletkę.
-Nie chcę! -krzyknęła Paula i podbiegła do Sandry.
-Paula, wezmę najcieńszą igiełkę jaką mam. Obiecuję, ze nic nie poczujesz. Jak się boisz, możesz zamknąć oczka. -Lucia spojrzała na Sandrę. Już sama nie wiedziała, co robić.
-Kochanie. -kobieta przytuliła małą. -To będzie tylko chwili .Jestem przy tobie, nic się nie bój.
Po długich namowach dziewczynka usiadła na fotelu. Lucia posmarowała miejsce wkłucia specjalnym żelem znieczulającym i po chwili było już po wszystkim.
-I co Paula, było az tak strasznie? -zapytała lekarka naklejając jej na rękę kolorowy plasterek.
-Nie, -powiedziała mała zawstydzonym głosem
-Widzisz, a nie mówiłam? Teraz tylko zbadam twoją krew i dam ci lekarstewko. Jak mi obiecasz, ze nie będziesz się już mnie bała, dam ci lizaczka. Obiecujesz?
-Obiecuję.
Lucia dała dziewczynce pysznego lizaczka a sama poszła do drugiego pomieszczenia zająć się badaniem.

Po kilkunastu minutach Lucia wróciła z wynikami badania krwi.
-I co? -zapytała Sandra.
-Wygląda na to, ze wszystko w porządku. Prawie nie ma już śladów po dekstranie. Niczego podejrzanego w składzie krwi też się nie dopatrzyłam. Widać podali jej ten lek tylko do uzupełnienia krwi po pobraniu tak dużej ilości. Mogę spokojnie podać lek przeciwbólowy.
Sandra odetchnęła z ulgą. Lucia podeszła do szafki i wyjęła jakieś tabletki. Nalała do kubeczka wody i podała Pauli.
-Proszę kochanie. Magiczna tabletka. Musisz ją połknąć. Po chwili powinnaś się poczuć o wiele lepiej.
-Lucia? -zapytała kobieta. -Jakie jest prawdopodobieństwo, ze skutki uboczne tego wszystkiego pojawią się dopiero po jakimś czasie?
Lucia zastanowiła się, po czym odpowiedziała.
-Sandra, sama chciałabym to wiedzieć. Nie mam nawet pojęcia czy specjalistyczne badania by to wykazały. Krew Pauli jest wyjątkowa. Zbyt wcześnie jest, by cokolwiek powiedzieć.
-Mamo, idziemy już? -zapytała zniecierpliwiona Paula. -Chciałabym się pobawić z Evelyn...
-Już kotku, idziemy. Lucia, dzięki za wszystko. Wpadnę jeszcze później do ciebie na zmianę opatrunku.
-nie ma za co, to moja praca W takim razie czeka. Przy okazji dam ci witaminki dla Pauli. Trzeba ją wzmocnić po tym wszystkim.
Sandra z Paulą wyszły z gabinetu lekarki. Po drodze wpadły na Hectora wychodzącego ze swojego pokoju.

-Witam moje dziewczyny. -powiedział. -A jak tam się czuje moja mała siostrzenica? -zapytał biorąc Paulę na ręce.
-Na szczęście już całkiem dobrze. -odpowiedziała Sandra. -Hector, masz może chwilkę? Chciałabym z tobą porozmawiać.
-Jasne. Paula, pójdziesz się pobawić z Evelyn? Na pewno się już zza tobą stęskniła.
-Pewnie. Ale wujku...
-Co słonko?
-Ja nie chcę spać w tamtym pokoju. Boję się... -powiedziała patrząc na Hectora smutnym wzrokiem.
-Kochanie, spokojnie. Będziesz mogła spać z mamą tak długo jak będziesz chciała. A teraz już leć.
Dziękuję. Pa wujku.

-Więc o co chodzi siostra? -zapytał Hector wchodząc za Sandra do jej pokoju.
-Wiesz, myślę ze powinniśmy zrobić takie małe nadprogramowe wolne do czasu aż sprawa chociaż trochę się unormuje.
-Też o tym myślałem, przez to całe zamieszanie uczniom przepadają zajęcia. Dodatkowe dwa tygodnie dobrze by wszystkim zrobiły. Więc załatwione. -powiedział uśmiechając się do kobiety. -Przy Pauli nie chciałaś mówić, jak ona się naprawdę czuje?
-Nie jest najlepiej Ciągle jest w szoku. Bała się nawet Lucii. Boję się o nią, boję się o nas wszystkich. Ale co mogę zrobić?
-Musimy się zmobilizować i odkryć kto za tym wszystkim stoi i o co chodzi. Tylko oto może zapewnić nam święty spokój. Dobra. -powiedział patrząc na zegarek. -Idę do Elsy pogadać o tym wolnym. Może ją jeszcze złapię. Gdybyś czegoś potrzebowała mam dwie godziny zajęć a później będę u ciebie.

Po wyjściu Hectora Sandra uruchomiła laptopa. Sprawdziła pocztę. Żadnych nowych wiadomości. Postanowiła poszukać jakiś informacji łączących nazistów z Hiszpanią lub sierocińcem Czarna Laguna. Niewiele znalazła. Listę nazistów, którzy po II Wojnie Światowej uciekli do Hiszpanii: Martin von Klaus, Theodora Rauber, Adolf Merkel, Otto Ulrich, nazwiska te jej nic nie mówiły. Oprócz jednego, Ritter Wulf. Gdzieś już widziała to nazwisko, tylko gdzie? Tak, przecież dla Rittera Wulfa była dedykacja od Hitlera w książce, którą znaleźli z Hectorem w biblioteczce jej przybranego ojca. Czyżby Ritter Wulf miał coś wspólnego z jej rodziną? Wpisała w google nazwisko 'Santiago Pazos'. Zdziwiło ją to, ze nie było o tym człowieku żadnej wzmianki, która łączyłaby go z nią czy jej rodziną. Za to bardzo interesujący był fakt, ze była notka o tragicznej śmierci Santiago Pazos i jego żony w 1945 roku  w wypadku samochodowym. Czy to możliwe, żeby jej adopcyjny ojciec był nazistą, jego prawdziwe nazwisko brzmiało Ritter Wulf i przejął tożsamość zmarłego Santiago?

Sandra odchyliła się na fotelu. O co z tym wszystkim chodzi? Nagle przypomniał jej się ten znaczek na koszuli Pauli. Był identyczny jak jej tatuaż. Geminis... Po chwili w wyszukiwarce obrazku wyświetlił się taki sam znaczek. Geminis, znak zodiakalnych bliźniąt. Chwilka... przecież ona swoje urodziny obchodziła w czerwcu, Paula też. Obie były spod znaku bliźnią i obie miały tę samą właściwość krwi, która była błogosławieństwem i przekleństwem za razem. To nie jest przypadek...
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Przyszedł Manuel.

-Hej Sandra. -powiedział całując kobietę na powitanie. -Myślałem, ze masz zajęcia. Hector mi powiedział, ze tutaj cię znajdę.
-Nie mam dzisiaj zajęć. 
-A powiedz, ja się czujesz? Jak ręka?
-Powoli już się przyzwyczajam, ze OTTOX poluje na moją rodzinę, jeśli o to chodzi. A ręka, nie mogę się już doczekać, kiedy zdejmę opatrunek.
-Rozumiem. Ale wierze, ze kiedyś to się skończy...  A może miałabyś ochotę na spacer nad Lagunę? Jest taka ładna pogodna. Aż grzech siedzieć i rozmawiać w zamkniętym pomieszczeniu.
-Manuel, bardzo chętnie, ale... nie chciałabym zostawiać Pauli samej w szkole. Niby jest Hector, ale on i tak ma dużo na głowie. Chcę być przy niej, gdy będzie mnie potrzebować.
-To niech idzie z nami. Przy okazji poznam twoją córeczkę i postaram się sprawić, by zapomniała o tym koszmarze. A jak się w ogóle czuje? Rano mówiłaś, ze nie najlepiej.
-Wydaje mi się, ze ciągle jest w szoku. Boi się spać w swoim pokoju. Ale co się dziwić.
-Sandra, spokojnie, Dzieci szybko zapominają. Zobaczysz, za kilka dni nie będzie po niej widać, co przeszła.
Sandra udała się z Manuelem do pokoju dziewczynek, by spytać się Pauli, czy chce pójść z nimi na spacer. Po drodze jednak wróciła się do pokoju po telefon komórkowy, a mężczyzna poszedł dalej. Dziewczynka bawiła się lalką z Evelyn.
-Hola Princesa! -powiedział Manuel.
-Hola. -odpowiedziała Evelyn. Paula tylko spojrzała na mężczyznę i wróciła do zabawy.
-Paula, dlaczego nie powiedziałaś 'cześć' temu panu?
-Bo on może być poddanym złego króla, który mieszka w lochach w podziemiach. -powiedziała cicho dziewczynka.
-Głupia jesteś. Czy jest pan złym poddanym? -zapytała rezolutnie Evelyn.
-Pewnie, ze nie. Jestem przyjacielem twojej mamy, Paula.
-Cześć dziewczynki. -powiedziała Sandra wchodząc. -Widzę Manuel, ze już poznałeś Paulę i jej przyjaciółkę Evelyn. Paula, przyszliśmy się zapytać, czy nie miałabyś ochoty wybrać się z nami na spacer. Jest taka piękna pogoda.
-Nie, wolę zostać w szkole. -powiedziała smutno tuląc lalkę.
-Idź. -powiedziała Evelyn. -Ja się zaopiekuję Mirelką. Możesz być spokojna. Nie spuszczę z niej oka.
-No dobrze. -powiedziała Paula. -Tylko jej pilnuj, bo zły król przychodzi wtedy, gdy nie ma rodziców w pobliżu. I robi złe rzeczy dzieciom.
Manuel spojrzał na Sandrę. Widać było, ze dziewczynka przezywa wszystko bardziej niż się tego spodziewał.

Dzień był słoneczny. Na zewnątrz wielu uczniów korzystało z przerwy między zajęciami i odpoczywało na świeżym powietrzu. Sandra wzięła Paulę za rączkę i razem \z Manuelem ruszyli w stronę lasu.
-Dlaczego się boisz, ze zły król może zabrać Mirelkę? -zapytał delikatnie mężczyzna.
-bo mnie zabrał jak mamy nie było w szkole. -powiedziała cicho dziewczynka.
-Na pewno Evelyn będzie jej dobrze pilnować. Tak jak ja teraz ciebie, kochanie. -powiedziała Sandra.
Dziewczynka była smutna i odpowiadała tylko na pytania. Po kilkunastu minutach spaceru, powiedziała:
-Mamusiu, zmęczyłam się.
-Wezmę cię na barana, dobrze? -zaproponował Manuel. -Będziesz miała lepszy widok z góry.
Dziewczynka zgodziła się, ale bez entuzjazmu. Dopiero pod koniec spaceru stałą się bardziej rozmowna i nawet się uśmiechała. A to wszystko dzięki Manuelowi. Sandra siedząc na trawie obserwowała jak mężczyzna bawił się z Paulą. Starał się, by zapominała o tym co ją spotkało. I chyba mu się to udało. W drodze powrotnej nie przypomniała tej smutnej dziewczynki sprzed kilku godzin. Co więcej, zastanawiała się nad tym, by dzisiaj już spać w pokoju wspólnym dziewczynek.

-Chyba cię polubiła. -powiedziała Sandra z uśmiechem, gdy już zostali sami. -Masz świetny wpływ na dzieci.
-Urok psychologiczny. -zażartował mężczyzna. -Ten sam, który zadziałał na ciebie.
-O rzesz Ty, jak możesz. -zaśmiała się Sandra.
-Żartowałem. -powiedział mężczyzna udając skruchę i przytulił Sandrę. -Wiesz co?
-Co złodzieju kobiecych serc?
-Co byś powiedziała, by kiedyś się wybrać do parku rozrywki do miasta? Ty, ja i twoje dzieciaki.
-Marcosa do tego nie namówisz. Ma swoją paczkę, z którą próbuje rozwiązać zagadkę tego, co dzieje się w szkole. Wiem, ze to jest niebezpieczne, ale Marcos jest mądrym chłopcem, umie o siebie zadbać.
-Zobaczymy... -powiedział Manuel z namysłem. -Ale patrz jak miło minął nam dzień. Już wieczór.
-Musisz się zbierać?
-Niestety, jutro znów kolejny dzień, kolejni pacjenci.

Mężczyzna pożegnał się z Sandrą i wyszedł. Kobieta postanowiła poszukać w internecie jakiś nowych wiadomości o OTTOXie czy nazistach, ale nic nowego nie znalazła. OTTOX miał swoją stronę, ale nie będąc członkiem firmy, nie mogła się na nią zalogować. Spojrzała na zegarek. Było już późno. Postanowiła pójść po Paulę, ale dziewczynka sama przyszła do jej pokoju.
-Hej słonko, i jak minął dzień z Evelyn?
-Dobrze, pilnowałyśmy Mirelki. Evelyn chciała bym z nimi została...
-Kochanie, mama jest w szkole, możesz pójść spokojnie spać do swojego pokoju. Evelyn będzie smutna, jak ją zostawisz.
Wiem, ale ja się boję...
Sandra przytuliła córeczkę.
-Wiesz jak zrobimy? Idź do Evelyn. A jak nie będziesz mogła zasnąć, to mama będzie na ciebie czekać, dobrze?
Dziewczynka pokiwała głową na znak zgody, pożegnała się z Sandrą i poszła do swojego pokoju.

Kobieta położyła się do łóżka, ale nie mogła zasnąć. Ciągle rozmyślała o tym, co znalazła dzisiaj w internecie. Niewiedza byłą bolesna.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-02-06 14:12:42)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#122 2011-02-04 19:57:45

 BarthezzLodz

Szef forum

Zarejestrowany: 2010-09-03
Posty: 615
Punktów :   23 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły mężczyzną – tajemnicze czarne auto, które spowodowało wypadek, trafienie siostry do szpitala, morderstwo doktor Abigeil i porwanie Pauli. Tego było zbyt wiele jak na kilka dni. Hector czuł się, jakby był bohaterem powieści kryminalnej obfitującej w wiele zwrotów akcji. Nic jednak nie zapowiadało, że wkrótce będzie inaczej.
Po bardzo męczącym dniu Hector poszedł pod prysznic. Tuż po kąpieli udał się do swojego pokoju. Na jego łóżku leżała kartka:
„Jutro spotykamy się o godzinie 23 na madryckim cmentarzu Almudena. Przyjdź z Sandrą”
Mężczyzna wyraźnie zaniepokoił się i posmutniał. Ledwo zdążył ochłonąć po wcześniejszych wydarzeniach, aż tu nagle ktoś chce się z nim spotkać. I to na cmentarzu. W środku nocy! Z pewnością nie będzie to miłe spotkanie. Bliscy ludzie spotykają się zazwyczaj w kawiarniach, restauracjach i innych tego typu miejscach. Czego więc można spodziewać się po autorze tego liściku? Na pewno nie chce mieć świadków tego spotkania. O 23 na cmentarzu nie ma żywej duszy. Dobrze to ujął – nie ma ŻYWEJ duszy, a przecież zmarli nikomu nie przekażą tego, co widzieli. Tak więc Almudena będzie miejscem, w którym Hector i Sandra, a także osoba, która chce się z nimi spotkać, pozostaną niezauważeni.
Historia cmentarza Almudena sięga końca dziewiętnastego wieku. W latach 1884-1973 była to główna nekropolia  Madrytu. Cmentarz ten jest największy w Madrycie, jest także jednym z największych w zachodniej części Europy. Szacuje się, że pochowano na nim ponad pięć milionów osób.
Hector długo nie mógł zasnąć. Jego głowę wypełniał labirynt myśli pełen ślepych uliczek. Było zbyt dużo niewiadomych, aby móc się z niego wydostać. Postanowił pójść do Sandry i na spokojnie porozmawiać z nią o tajemniczym liściku.
Udał się do pokoju kobiety, który znajdował się na tym samym piętrze. Zapukał i zapytał cicho:
- Śpisz?
- Nie mogę zasnąć – odpowiedziała mu siostra.
- To tak, jak ja.
- Wejdź, drzwi są otwarte.
Hector wszedł do środka. W pokoju panował półmrok. Pomieszczenie oświetlała jedynie mała lampa stołowa. Sandra, od czasu przetrzymywania jej w podziemiach, bała się spać w całkowitych ciemnościach.
- Sandra… - zaczął niepewnie mężczyzna – Dostałem kartkę. Chcą się z nami spotkać.
- Ale kto?
- Nie wiem. Oni. Na cmentarzu Almudena. Jutro o 23.
- Na cmentarzu? Czego oni od nas chcą? – zapytała z wyraźnym smutkiem kobieta.
- Nie mam pojęcia. Ale z pewnością nie chcą żadnych świadków.  Dlatego wybrali cmentarz. Co z Paulą? – zmienił temat.
- Nadal jest bardzo przestraszona, ale udało mi się ją przekonać, żeby poszła do swojego pokoju. Tam ma przecież Evelyn.
- Dobrze… ja też już ci nie będę przeszkadzał, jesteś już pewnie zmęczona – powiedział Hector i udał się w kierunku wyjścia.
- Dobranoc – odezwała się kobieta.
- Miłych snów – odpowiedział brat.

Offline

 

#123 2011-02-05 17:49:50

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Rebeca  tak jak obiecała zabrała Lukasa do Thomasa. Starała zawsze się spełniać obietnice które dała maluchowi, wiedziała że ostatnio nie poświęcała chłopczykowi dużo czasu na tyle ile zasługiwała. Postanowiła go poszukać i pojechać  z nim do kolegi a że zaczynała lekcję trochę później okazja była świetna.


Rebece poszła do pokoju Lukasa i zastała tam go z Evelyn i Paula.

-Cześć dzieciaki.
-Cześć mamo.
-Cześć Rebeco.
-Synku mogę cie na chwile prosić?
-Nie mam czasu mamo! Paula właśnie nam opowiada co jej się stało.
-Dobrze synku a chciałam cię wziąć do domu. To wam nie przeszkadzam. Pa.

Rebece wyszła z pokoju i tak postanowiła pojechać do domku z lesie żeby zobaczyć się z mamą.

-Mamo poczekaj.

Rebece odwróciła się i zobaczyła pędzącego Lukasa w jej stronę.

-O co chodzi Lukas?
-Mamo naprawdę chciałaś mnie wziąć do Thomasa?
-Obiecałam ci że pojedziemy. A ja obietnicy zawsze dotrzymuje.
-No tak ale ostatnio ani ty ani tata nie macie dla mnie czasu.
-Przepraszam synku za dużo się ostatnio tutaj działo. To co jedziesz ze mną czy zostajesz z dziewczynkami?
-Jadę!
-To idź się ciepło ubierz bo chłodno jest na dworze, będę na ciebie czekać w aucie dobrze.
-Okej. Zaraz będę powrotem.

Kobieta poszła w stronę wyjścia i spotkała swojego ukochanego.

-Gdzie idziesz skarbie?
-Do mamy, i zabieram Lukasa obiecałam mu ostatnio że zobaczy się z Thomasem.
-Szkoda że ja z wami nie mogę jechać. Dawno nie gadałem z teściową.
-To dobrze że masz lekcje Nie poplotkujesz sobie z moja mamą na mój temat.
-No wiesz! Nie śmiał bym
-Uważaj bo cię uwierzę.
-Jak się czujesz kochanie?
-Dobrze chociaż bolą mnie plecy chyba dzisiaj źle spałam .
-Naprawdę, to może nie jedź do mamy a zostań w szkole.
-Nic mi nie jest kochanie to tylko plecy zaraz przejdzie.

W tym momencie jak burza  Lukas zbiegł ze schodów nawet nie zauważył że jego rodzinka stoi na schodach i rozmawia.

-A temu co?
-Nie wiem. LUKAS! Tutaj jestem.

Chłopczyk zareagowała dopiero na wołanie. Tak cały czas myślał żeby dojść do samochodu Rebeci i pojechać z nią do kolegi. Wrócił się i podszedł do schodów.

-Oj przepraszam nie zauważyłem was. Cześć Tato.
-Cześć synku, właśnie zauważyliśmy że gdzieś się spieszysz. Dokąd idziesz?.
-z Rebecom do Thomasa nie mówiła ci?
-Nie, a masz pozwolenie na wyjście ze szkoły?
-Myślałem że jak jadę z mamą to nie muszę mieć. Chłopczyk zrobił smutna minkę.
-Nie słuchaj taty kochanie on sobie tylko żartuje z ciebie. Oczywiście że możesz wyjść teraz ze szkoły.
-Super!.
-My już idziemy a panu życzy miłych lekcji fizyki i użerania się z uczniami.
-Hahaha bardzo śmieszne.
-No a jak, ty sobie żartujesz z syna a ja z ciebie.
-Nie kłóćcie się - wtrącił się chłopczyk
-Nie kłócimy się kochanie tylko przekomarzamy a teraz czas na nas.
-Uważajcie na siebie. Do zobaczenia później.
-Pa kochanie. Chodź Lukas jedziemy do twojego kolegi.

Rebece z Lukasem wsiadła do samochodu i pojechali w stronę domku.

-Mamo?!
-Tak synku?
-Co to znaczy słowo przekomarzać się?
-To jest synku jak ktoś się spiera z kimś dla żartu. Tak jak my dziś z tata.
-Aha.
-I co cieszysz się że jedziesz wreszcie do Thomasa?
-Tak, długo go nie widziałem.
-Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę
-Jaka?
-Zaraz się dowiesz właśnie dojeżdżamy do niej.
-A ona jest tam w domku?
-Tak synku.

Rebeca zaparkowała przed domem i wysiadła z samochodu wraz z chłopcem.

-Chodź, przedstawię cię komuś a później będziesz mógł się pobawić z Thomasem.
-Dobrze.

Weszli razem do domu i skierowali swoje kroki w stronę pokoju na piętrze.

Puk, Puk.

-Proszę.
-Cześć mamuś mam dla ciebie niespodziankę
-Cześć córeczko. Jaką?
-Chciała bym ci przedstawić Lukasa o którego tak ostatnio wypytywałaś.
-Mojego wnuka?
-Tak. Synku podejdź bliżej. Chciała bym ci przedstawić moją mamę Victorię nie długo będzie twoja babcią jak weź niemy z tatusiem ślub.
-Naprawdę?
-Tak.
-Cześć Lukas
-Dzień dobry.
-Mów do mnie babciu.
-Dobrze babciu.
-Jak się czujesz już lepiej?
-Tak, Lucia mnie wyleczyła.
-To jest złota kobieta.

Rebece zostawiła ich samych na chwile i poszła zobaczyć czy jej rodzeństwo jest jeszcze u siebie. Zastała ich jak szykowali się do szkoły.

-Cześć.
-Cześć siostra.
-Hej Rebeco.
- A wy jeszcze nie w szkole?
-Nie, pani. Sandra odwołała dwie pierwsze godziny angielskiego wiedź mamy na późniejszą godzinę.
-Możecie zejść na chwile do mamy? Chciałam was komuś przedstawić.
-Oczywiście że tak.
-To chodźcie ze mną.

Gdy schodzili po schodach Rebeca poczuła jak by coś jej strzeliło w kręgosłupie ale zbagatelizowała to. Wrócili do pokoju gdzie był Lukas z ich matką i śmiali się z czegoś. Chłopczyk odwrócił się  i zobaczył kto wchodzi.

-Mamo, a wiesz że babcia ma taki sam dar co ja?
-Tak wiem kotku.
-Fajnie, przynajmniej nie czuje się inny teraz wiedząc że ktoś  innym ma ten sam dar.
-Nie jesteś sam kochanie wszyscy w tym pokoju mają jakiś dar. A teraz czas dalszych niespodzianek, chciałam bym cię przedstawić moje rodzeństwo. To jest Ana.

-Cześć Lukas.
-Hej
-A to jest Davide.
-Cześć smyku.
-Cześć, mamo co miałaś na myśli że wszyscy w tym pokoju mają dar?
-To co powiedział synku.
-Ale jakie?
-Ja mam dar czytania w myślach a mój brat odczytuje i steruje ludzkimi emocjami. - powiedziała Ana.
-Naprawdę?
-Tak

I tutaj Lukas zadawał różne pytania na temat ich darów a bliźniaki starali się odpowiedzieć na wszystko.

------ Po jakimś czasie -------

-Synku nie miałeś iść przypadkiem do Thomasa?
-Tak mamuś ale fajnie gada mi się z wujostwem.
-Ejże nie mów do nas wujek i ciocia  -odparła Ana.
-Mów do nas po imieniu, jest między nami tylko 10 lat różnicy i czujemy się staro gdy mówisz ciocia i wujek.  - stwierdził Davide

Wszyscy zaczęli się śmiać z tego co powiedział Davide.

-Dobrze.
-Idź na chwile do Thomasa za jakiś czas będziemy wracać do szkoły a z nimi pogadasz w drodze czy na przerwach.
-Już lecę.
-Powiedz Thomasowi że Lucia później do niego pewnie wpadnie. Niech Alicja cię wpuści do niego.

Chłopczyk poszedł do swojego ulubionego kolegi a reszta została i rozmawiała z sobą.

-Uroczy urwis - powiedziała Victoria.
-Wiem mamo.
-Martin dobrze go wychował, taki mały a taki grzeczny.
-Oj mamuś to są tylko pozory, ale masz rację Martin dobrze go wychował chodź surowo ale mały jeszcze to jakoś akceptuje ale zdarza mu się buntować przeciwko nie mu.
-I w cale mu się nie dziwie.
-Ja też nie chociaż czasami powstrzymuje ukochanego przed surowym traktowaniem małego.
-I dobrze robisz. Jak się czujesz przed porodem?
-Dobrze zostały jeszcze 2 tygodnie. (Ale kobieta nie wiedziała jak bardzo się myliła)
-Nie mogę się doczekać wnusi.
-Doczekasz,  młodzieży jak chcecie to szykujcie do szkoły to was podrzucę i nie będziecie szli na piechotę i tak macie ze mną lekcję.
-Dobrze siostrzyczko.
-A ja się przejdę na spacer z Suzi.
-Uważaj na siebie córeczko.
-Dobrze mamo.

Dzieciaki poszły do siebie na górę przygotować się do szkoły a Rebece z psem wyszła na spacer, chodziła jakiś czas po Lagunie.

------- Po 30 min --------

Kobieta wróciła ze spaceru i skierowała się na dół do Thomasa po syna.

-Cześć dzieciaki.
-Cześć ciociu.
-Synku musimy już iść, czas wracać do szkoły.
-Ale ja nie chce mamo!
-Chodź, zaraz rozpoczynam lekcje i muszę wrócić do szkoły. Przyjedziemy do Thomasa wieczorkiem.
-Obiecujesz ciociu?
-Postaram się tego urwisa przywieść do ciebie a jak nie to mama go weźmie z sobą.
-Dobrze ciociu.
-Idziemy Lukas, pewnie Ana i Davide czekają już na nas.
-Pa Thomas postaram się być wieczorem.
-Cześć Lukas, Pa ciociu.
-Hej Thomas do zobaczenia wieczorem.

Gdy weszli na górę jej rodzeństwo już na nią czekało.  Wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę szkoły po jakimś czasie dojechali na miejsce każdy poszedł w swoją stronę. Lukas do przyjaciółek, Bliźniaki do klasy a Rebece do swojego pokoju po notatki na zajęcia.

------ Po 15 minutach -------

-Dzień dobry. Dzieciaki koniec gadania przechodzimy do lekcji.

Rebece zaczęła prowadzić lekcje gdy dostała silny Skórcz i aż zgięła się w pół z bólu. Jako pierwsza zareagowała Ana.

-Rebeco co ci jest?
-Chyba  zaczęłam rodzić, sprowadź Lucię!
-Już po nią biegnę.

Dziewczyna wybiegła z sali i skierowała się w stronę gabinetu Lekarskiego. Rebeca chciała podejść ostrożnie do krzesła ale nie dała rady, prawie upadł ale Davide z Marcosem byli szybsi i podtrzymali ją w ostatniej chwili przed upadkiem. Posadzili ją w krześle i czekali aż Ana wróci z Lucia.
Ale dziewczyna miała złe wieści, nigdzie nie mogła znaleźć Lekarki.

-Rebeco nie ma jej w gabinecie ani gdzie indziej.
-To weź mój telefon i zadzwoń do niej! W tym momencie nastąpił następny skurcz. Gdy przeszedł Rebece poprosiła Davide o przysługę:
-Davide! Braciszku idź znajdź Martina i powiedz mu o wszystkim.
-Dobrze siostrzyczko.

Julia, Victoria i Carol wymieniły zdziwione spojrzenia  to oni są rodzeństwem?

-Marcos wyproś z tą wszystkich uczniów.
-Dobrze.

W tym samym momencie nastąpił kolejny skurcz, oj coś ci się spieszy na ten świat dziecinko pomyślała Rebeca, gdzie ta Lucia, słyszała strzęp rozmowy jaką jej siostra odbywała z lekarką ale nie mogła zrozumieć o co chodzi …


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#124 2011-02-05 17:55:18

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Lucia nie miała dziś rano pracy więc pojechała do swojego synka, do domku. Gdy dojechała na miejsce poszła najpierw sprawdzić jak się czuje Pani Victoria
-Dzień dobry! Przyszłam sprawdzć czy czegoś Pani nie potrzebuje?
-nie dziękuję rano była to Rebecka z Lukasem i pomogła mi przy kilku rzeczach
-o to widzę, że miała Pani ciekawy ranek, poznała Pani wnuka
-tak, przesłodki chłopczyk
-pewnie zaraz Thomas będzie mi relacje zdawał z wizyty jego przyjaciela
-oni chyba strasznie się lubią bo Lukas jak tu przyszedł to cały czas mówił o spotkaniu z Thomasem  i taki uradowny do niego poszedł
-tak, bardzo się polubili zwłaszcza jak byliśmy razem na wakacjach we Francji to chłopcy bardzo się zaprzyjaźnili, a jak się Pani czuje?
-dobrze na razie jakoś sobie radzę, choć nie jest łatwo, nie chcę teraz już martwić Rebecki i mówić jej o tym ale nie jest łatwo się pogodzić z wózkiem i z tym że nie można robić tego co kiedyś, staram się nie pokazywać tego po sobie swoim dzieciom, czasem napraw….
-Mam świetnego przyjaciela Manuela i myślę ze może on mógł by Pani w pewien sposób pomóc, Rebecka i bliźniaki nie musieli by o tym wiedzieć. Chciałaby Pani porozmawiać z nim?
-sama niewiem…
-to może ja do Niego zadzwonie i spytam czy mógłby przyjechać do Pani. Proszę mi uwierzyć, kolega jest świetny w tym co robi i na pewno będzie się Pani lepiej czuła.
Lucia jeszcze  chwilkę porozmawiała z Panią Victoria i zeszła do chłopca


-cześć synku!
-cześc Mamusiu! Fajnie, że jesteś chcę Ci coś opowiedzieć, a później zagrasz ze mną w jakąś grę?
-to co chciałeś mi powiedzieć?- spytała domyślając się, że chodzi o Lukasa
-Lukas u mnie był!
-no to super!, jaka miła niespodzianka co?
-no bardzo się ucieszyłem, on chyba też
-pewno jak był chory to ciągle się pytał o Ciebie i nie mógł się doczekać kiedy się zaobaczycie
-Lukas też chciał wiedzieć czy mógłbym wyjść tak na chwilkę na dwór się z nimi pobawic w cieniu co?
-bardzo mi przykro kochanie ale nie możesz
-Mamo tylko troszkę
-skarbie wiesz dobrze ze nie możesz, przeciez możecie się bawic tutaj
-ale to nie to samo
-kochanie rozmawiałam już z Tobą kiedyś na ten temat i wiesz ze naprawde nie możesz, wyjmij jakąś tą grę i zagramy
Chłopcu bardzo zrobiło się przykro, tak by chciał choć przez chwilę się pobawić z kolegą na dworze a nie ciągle tylko w tym pokoiku, jednak ucieszył się, że Mama do niego przyjechała i gra z nim, ostatnio nikt go nie odwiedzał a dziś nie może na to narzekać.
Kobieta grała z Thomasem przez dłuższy czas nawet nie widziała, że czas tak szybko mija. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon

daglas89 napisał:

Rebece zaczęła prowadzić lekcje gdy dostała silny Skórcz i aż zgięła się w pół z bólu. Jako pierwsza zareagowała Ana.

-Rebeco co ci jest?
-Chyba  zaczęłam rodzić, sprowadź Lucię!
-Już po nią biegnę.

Dziewczyna wybiegła z sali i skierowała się w stronę gabinetu Lekarskiego. Rebeca chciała podejść ostrożnie do krzesła ale nie dała rady, prawie upadł ale Davide z Marcosem byli szybsi i podtrzymali ją w ostatniej chwili przed upadkiem. Posadzili ją w krześle i czekali aż Ana wróci z Lucia.
Ale dziewczyna miała złe wieści, nigdzie nie mogła znaleźć Lekarki.

-Rebeco nie ma jej w gabinecie ani gdzie indziej.
-To weź mój telefon i zadzwoń do niej! W tym momencie nastąpił następny skurcz. Gdy przeszedł Rebece poprosiła Davide o przysługę:
-Davide! Braciszku idź znajdź Martina i powiedz mu o wszystkim.
-Dobrze siostrzyczko.

-Lucia? Tu Ana, Rebecka zaczeła rodzić! Proszę przyjdź szybko do klasy z historii
-Co? Już? Termin ma na za 2 tygodnie! Ja teraz jestem u Thomasa… zaraz tam będę póki co zawołaj Martina i powiedz, żeby przeniósł ją do mojego gabinetu
-dobrze
-a odeszły jej już wody czy ma tylko skurcze?
-na razie ma tylko skurcze ale mówi ze bardzo ją boli
-Co ile ma skurcze?
-ja… niewiem
-to proszę weź zegarek i patrz na Niego: jak dostanie skurczu to powiedz mi ile trwał i poczekaj do nastepnego i tez mi powiesz kiedy dobrze?


daglas89 napisał:

W tym samym momencie nastąpił kolejny skurcz, oj coś ci się spieszy na ten świat dziecinko pomyślała Rebeca, gdzie ta Lucia, słyszała strzęp rozmowy jaką jej siostra odbywała z lekarką ale nie mogła zrozumieć o co chodzi …

- tak,………. Właśnie jest skurcz
Lucia spojrzała na zegarek 12:47
-i już po… naliczylam jakies 40 sekund
-dobrze to pewnie nastepny skurcz będzie za jakies 20 min w takim razie, nie będę czekala tylko jadę a jak dojadę to mi powiesz co ile były dobrze? Mierz caly czas to bardzo ważne
-dobrze postaram się to zapamiętać
-Ana, to zapisz to na karteczce, ja zaraz będę, już jadę jak coś to dzwoń!
-dobrze dam znać jakby coś się działo

Przepraszam Cię synku ale muszę jechać ciocia Rebecka zaczeła rodzić
-ale fajnie…
-Muszę isć ale Alicia będzie tu cały czas
-no… wolałbym zebys ty została
-wiem skarbie ale naprawde musze jechac, przyjadę jeszcze dzisiaj do Ciebie, daj buziaczka bo muszę iść
Kobieta wyszład z pokoiku chłpoca, wsiadła do samochodu i pojechała do Internatu


Tym czasem w Internacie:
Davide widząc co dzieje się z jego siostra postanowił zawiadomić o tym Martina. Wybiegł z klasy niczym burza i popędził do klasy z fizyki, która znajdowała się nie daleko
-Przepraszam, ze przeszkadzam Martin, ale Rebecka właśnie zaczeła rodzić
-jak to rodzić?
-normalnie u nas w klasie na lekcji
-przepraszam Was na chwilę, zajmijcie się sobą przez chwile- nauczyciel skierował te słowa to klasy, z którą miał zajęcia To choć Davide idziemy do Niej
Męźczyzna jak wszedł do klasy i zobaczył leżącą ukochaną przystanął na chwile, był przerażony tym co się działo. Dopiero po chwili podbiegł do Rebecki
-kochanie oddychaj!- krzyczał Martin
-i co? Gdzie jest Lucia? –dopytywała się przerazona Rebecka
-jest u Thomasa ale już jedzie… Martin mamy przenieść Rebeckę do gabinetu Lucii
-no dobrze a klucze?  Wiem! Jacinta na pewno ma!
-Davide biegniej do kuchni i poproś Jacinte o klucze dobrze?
-tak już ide- odpowiedział chłopak i wyszedł z klasy

Davide wyszedł z klasy ale po chwili zdał sobie sprawę, że on właściwie niewie jak wygląda ta cała Jacina zaczął się więc wracać do Rebecki kiedy zaczepił go Marcos
-Masz te klucze? Znalazles Jacinte?
-Ja… hmm właściwie to ja niewiem jak ona wygląda
-to chodź razem jej poszukamy
Gdy przechodzili korytarzem marcos zauważył Amelię pukającą do pokoju Noireta…
-Co ona od niego chce?- zastanawiał się chłopak –może ona też z nim współpracuje?
-coś mówiłeś, Marcos?
-nie, nie ja tak tylko… mysle
-o to jest właśnie Jacinta- pokazał koledze stojącą nie opodal Jacinte
-Jacinta!
-tak?
-potrzebujemy klucze do gabinetu lekarskiego
-bardzo mi przykro ale nie mogę Wam ich dać, bez zgodzy Lucii, i tak właściwie to po co wam one?
-Lucia się zgodzila sama kazała zanieść tam Rebeckę bo ona właśnie zaczeła rodzić
-w takim razie chodzcie dam otworze wam ten gabinet
Marcos poszedł z Jacintą a Devide pobiegł już do Rebecki i Martina powiedziać ze mogą już przyjść do gabinetu. Martin wziął ukochaną na ręce i zaniósł do gabinetu. Ana ciągle mierzyła odstępy skurczów, nagle jednak zaczeło jej wychodzić co 2-3 minutu przerażone wyjeła telefon i dzowni jeszcze raz do lekarki

-Lucia?, bo z Rebecka cos się dzieje, ma skurcze co 2-3 minuty które trwaja po 70 sekund i coraz bardziej krzyczy ze ja boli
-spokojnie Ana to typowe, zaraz powinny odejść jej wody a jak tylko skurcze troche ustapia to zacznie się już kolejna faza porodu i dziecko zacznie wychodzic, ale to jeszcze pewnie potrwa wiec powinnam zdayc, zaraz będę


..................Chwilę później……………….
Lucia dojechała do szkoły, biegiem udała się do gabinetu lekarskiego, gdzie już czekał na nią Martin z Rebecką i Ana
-Lucia, ma wszytsko na kartce
-bardzo dobrze, świetnie się spisałaś Ana, bardzo Ci dziękuję za pomoc
Ana już miała wychodzić i odwróciła się do drzwi
-Ana? Dziękuję Ci siostrzyczko
-jak chcesz mogę przy Tobie zostać
-jeśli chcesz Rebecko to ja też jestem za będę miała pomocnika a to się przyda teraz
-dobrze niech zostanie ale…Martin proszę Cię wyjdź i zostaw nas same
- Ja chce być przy Tobie, może będę mógł pomóc
-Martin, proszę Cię wyjdź ja wolę żeby Cię nie było teraz tutaj
-ale dlaczego kochanie?
-Martin, niewidzisz, że ona cierpi, jak chce abys wyszedl to proszę Cię uszanuj to
Martin zły, że dziewczyny kazały mu wyjść, posłuchał i poszedł na korytarz
-jakby co to ja będę tu czekał
-dobrze Martin jak będzie po wszystkim to Cię zawiadomię
-spokojnie Rebecko musisz przede wszystkim głęboko oddychać
Lekarka spojrzała na notatki Any, więc teraz widzę już skurcze ustają, poparzyła na Rebeckę, której właśnie odeszły wody. Lucia pomogła się przyjaciółce wygodnie ułożyć, po chwili dodała… masz już pełne rozwarcie dlatego ustały już te częste skurcze. Wiem Rebecko, że miałam podać ci Bupiwakaine- środek znieczulający ale teraz jest już na niego za późno jest w zbyt zaawansowanej fazie porodu, zaraz poczujesz parcie i silne skurcze brzucha, wtedy musisz bardzo mocno przeć
-Lucia, boję się
-spokojnie w tej fazie porodu to normalne, że zaczynasz odczuwać lęk, ale jestem przy Tobie poradzimy sobie, mam też przecież wspaniała pomocniczkę
-aaaaaaałłłłłłłłł
-spokojnie, wszystko jest w porzadku widze już głowkę,  przyj!!!

…………..Po około godzinie starań i ciężkich chwilach dla Rebecki jej córeczka wreszcie przyszła na świat……………..
-Rebecko masz śliczną, na oko zdrową córeczkę-mówiła lekarka przecinając pępowinę i podając dziecko matce- zaraz jeszcze ja zwazymy, zmierzymy i sprawdzimy czy jest na pewno zdrowa
-jest śliczna siostrzyczko!
Lucia wziela na chwilę mała i sprawdziła czy dziecko prawidłowo oddycha, i czy nie ma żadnych powodów do obaw. Po czym umył i wyczyściła dziecko zawijając je i położyła mała proszą Ane by miała na nią oko
-jeszcze chwilę Rebecko i będzie po wszystkim, teraz musisz jeszcze urodzić łóżysko
Nie było to dla niej łatwym wyzwaniem…
-trcisz mnóstwo krwi… muszę Ci podłączyć krew, ale spokojnie będzie dobrze. Lekarka podeszła do szafki wzięła cały zestaw do wkłucia się po czym wzięła z lodóweczki krew i podłączyła ją – zaraz będzie dobrze już kończymy i sobie odpoczniesz
-Lucia, bo… ja się zle czuje
-zaraz będzie dobrze, jestes oslabiona i jeszcze ta utrata krwi, dlatego się zle czujesz
-słabo mi…
-hej! Już koniec zaraz się beedziesz mogła przespać, chcesz przytulić córeczkę?
-tak,
Lekarka podeszła do Any i dziecka poczym położyła dziewczynkę obok Rebecki
-Ana proszę zostań z siostra ja tylko wyjde na korytarz do Martina jak coś to wołaj
-dobrze
-Dziewczyna podeszła do siostry i przytuliła ją
-byłaś dzielna siostra a moja mała siostrzenica jest prześliczna


Tymczasem na korytarzu
-no Lucia już miałem wchodzić i pytać się o Rebeckę, co z nią? Co z dzieckiem?
-nie martw się wszystko dobrze, Masz śliczną córeczkę!
-córeczkę!  MAM CÓRECZKĘ!!!!!! – krzyknał ze szczęścia Martin
-Martin możesz wejść do nich, tylko proszę spokojnie nie męcz Rebecki jest zmęczona musi odpocząć i się przespać a ja w tym czasie zrobie dokładniejsze badania dziecku
-coś nie tak z małą?
-nie, wygląda na zdrową ale trzeba zrobić kilka badań dla pewności zawsze się bada dziecko po porodzie
-dobrze, to ja idę się z nimi zobaczyć
Lucia swtwierdziła, że nie będzie przeszkadzać i zaczeka na korytarzu, Chwilkę później z gabinetu wyszła też Ana
-świetnie sobie poradziłaś, Dziękuję za pomoc!
-nmzc, to wkoncu moja siostra
-tak, ale nie każdy by chciał być przy czymś takim i jeszcze pomagać, nie myślałaś żeby zostać lekarzem?
-lekarzem? Hmm w sumie to nie
-zastanów się myślę, że byś był by z Ciebie znakomity lekarz
-przemyślę to, jeszcze mam trochę czasu

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-02-05 18:00:32)

Offline

 

#125 2011-02-05 19:21:21

 Villa

Stały bywalec

Skąd: Sercem z Hiszpanii:*
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 127
Punktów :   
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Martin wszedł po cichutku do Rebeci, gdy tylko otworzył drzwi, Rebeca spojrzała na niego i się rozpłakała.

- Kochanie? Co się stało? To przeze mnie? Przepraszam, że nie zdążyłem..
- Oj Martin, to nie przez Ciebie, to ze szczęścia, jak Cię zobaczyłam łzy same popłynęły. Mamy śliczną córeczkę, wiesz
- Widzę, kochanie, wiadomo po kim, taka śliczna mama...
- Miło mi to słyszeć.. A Lucas?
- Kochanie, odpoczywaj, nic się nie martw, Lucas przyjdzie zobaczyć siostrzyczkę.
Martin podszedł bliżej, popatrzył na swojego małego aniołka, i nie krył wzruszenia. Wziął małą Oliwkę na ręce i patrzył na nią z taką czułością, jak wtedy, gdy urodził się Lucas. - Moje mały skarb, Kocham Cię. Powiedział szeptem do uszka Oliwii. Podszedł do Rebeci, usiadł obok niej i dał jej maleńką Oliwkę w ramiona.
- Do szczęścia brakuje nam tu jeszcze Lucasa, powiedziała Rebeca.
- Ktoś mnie wołał? Nagle do pokoju wbiegł Lucas..
- Cii.. Powiedział Martin do syna.. Oliwka zasypia, chodź, zobacz swoją maleńką siostrzyczkę.
- A skąd ty się tu nagle wziąłeś, szybki jak błyskawica, zażartowała Rebeca.
- Mamo, byłem za drzwiami, ale Lucia, nie pozwoliła mi jeszcze wejść, więc czekałem, a potem usłyszałem swoje imię, więc jestem
- Chyba wbiegłeś, powiedział Martin, spojrzał na syna i się uśmiechnął. No chodź już, zobacz siostrzyczkę.
Lucas zbliżył się do łóżka Rebeci, spojrzał na maleńką Oliwkę..
- Ale ona śliczna, a jaka malutkaa.
- Tato ja też taki byłem?
- Oczywiście kochanie, każdy jak się urodził był taki malutki.
Lucas ciągle wpatrywał się w maleńką Oliwię..
- Rebeco, kochanie, a ty jak się czujesz, z tego szczęścia, nawet nie zapytałem, przepraszam.
- Cóż, jestem trochę wykończona, ale szczęśliwa, szczęśliwa, że nasza córeczka jest już z nami
- Ja również, i jest jeszcze coś..
- Coś mnie ominęło? Zdziwiła się Rebeca?
- No jeszcze nie, zresztą bez Ciebie by to było niemożliwe. Mówię o naszym ślubie, w końcu zostało już tylko 10 dni, aż zostaniesz moją żoną
- Ślub, Boże jak to zleciało, aż nie mogę uwierzyć, że to już.. Za 10 dni..
- Nigdy nie zapomnisz tego dnia, obiecuję, wręcz przyrzekam, będzie to Twój dzień. Kocham Cię
- Ja Ciebie też
- No a teraz, damy wam odpocząć, odwiedzimy was później, prawda Lucas?
- Tak szybko..
- Obiecuję, że następnym razem będziemy trochę dłużej, mamusia jest teraz zmęczona i musi odpocząć, twoja siostrzyczka też.
- No dobrze, pa mamo, pa siostrzyczko.
- Do zobaczenia kochanie, przyjdziemy później, a teraz odpoczywaj
- Do zobaczenia Martin, pa Lucas


http://i1238.photobucket.com/albums/ff488/thalia51/Banery%20-Tapety/Beznazwy-1kopia-10.png

Offline

 

#126 2011-02-06 22:33:18

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Gdy Martin i Lukas wyszli z gabinetu Luci kobieta postanowiła się na chwile zdrzemną odłożyła mała Oliwkę do łóżeczka i położyła się powrotem do łóżka i usnęła.

-----Po godzinie -------

Rebeca obudziła się ze snu i zauważyła że jej przyjaciółka siedzi przy biurku i uzupełnia jakieś papiery.

-Hej nad czym tak ślęczysz?
-O widzę że już się obudziłaś.
-Tak zmęczyło mnie to wszystko i usnęłam jak suseł od razu.
-Nie dziwie ci się. Jak to Martin wszystko przyjął?
-On? Jak zwykle szczęśliwy a Lukas zafascynowany siostrą.
-To dobrze. Jak się czujesz?
-Dobrze chodź wszystko mnie boli.
-Widzę że mała śpi to dobrze.
-Tak na szczęście jeszcze jest grzeczna zobaczymy na ile.

Kobieta nie skończyła jeszcze tego mówić gdy jej córeczka zaczęła płakać. Kobiety spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem.

-Chyba ktoś zgłodniał.
-Chyba tak.

Rebece ostrożnie wstała z łóżka i wzięła  córeczkę w ramiona.

-Mój cukiereczek zgłodniał.

Rebece ostrożnie przestawiła mała do piersi a ta zaczęła ją ssać.

-Widzę że masz doświadczenie.
-Trochę tak, pomógł kur przygotowawczy i lubiłam patrzeć jak mama karmi bliźniaki ciekawie to zawsze wyglądało.
-To dobrze że się na niego zapisałaś.
-Też tak sądzę, ale Martin nie chciała ale zmusiłam go do tego.
-Oj jestem ciekawa co wymyśliłaś z tego powodu.
-Że odejdę od niego i nigdy nie zobaczy dziecka, podziałało jak zimny prysznic.
-Oj cwany lis z ciebie.
-Wiesz czasami trzeba nimi wstrząsnąć żeby zrozumieli że źle postępują. Na niego podziałało, chociaż bym od niego nie odeszła za bardzo go kocham.
-Wiem że go kochasz, widać to z daleka i życzę ci szczęścia. Ja nie mam szczęścia do facetów.
-Nie martw się Lucia znajdziesz jeszcze tego odpowiedniego faceta, musisz w to uwierzyć.
-Trzymam cię za słowo.
-To trzymaj. Chce jak najlepiej dla ciebie przyjaciółko
-Dziękuje. A właśnie chciała cię o coś spytać.
-Mów o co chodzi ?

Dryn Dryn

-Przepraszam cię muszę odebrać.
-Dobrze dokończymy naszą rozmowę później.

Gdy Lucia wyszła z gabinetu żeby porozmawiać przez telefon do środka wślizgnęło się jej rodzeństwo.

-Hej.
-Cześć siostrzyczko, pokaż tą kruszynę  -odparł Davide.
-Właśnie ją karmie z oglądanie musisz zaczekać jakiś czas
-Dobrze, ja się czujesz ?
-Jestem trochę zmęczona ale szczęśliwa.
-Mama o ty wie? -chciała wiedzieć Ana
-Nie i pod żadnym pozorem nic jej o tym nie mówicie chce zrobić jej niespodziankę. Jak będzie się pytać czemu nie przychodzę to powiedzcie że mam pełno roboty.
-Dobrze jak chcesz, ale się uciesz z tego.
-Wiem a teraz mówicie o co chodzi bo nie tylko o waszą siostrzenice.
-Skąd wiesz że o coś nam jeszcze chodzi?  - zdziwił się Davide.
-Bo za dobrze was znam. Wiedź o co chodzi?
-Dobrze już dobrze mówię o co chodzi. Chodzi o to że Ana wyczytała w myślach  Marcosa że planują nam zrobić przyjęcie powitalne i się zastanawiamy czy na nie pójść.
-A czemu nie macie na nie pójść? Chyba chcecie poznać bliżej nowych znajomych?
-Tak chcemy ale, to nie będzie już niespodzianka.
-A nie możecie udawać że jesteście zszokowani?
-Możemy – odparła Ana
-No to nie widzę problemu żebyście poszli na tą imprezę powitalną i dobrze się bawili.
-Naprawdę się zgadzasz?
-Tak nie mam nic przeciwko temu a co myśleliście inaczej?
-No nie ukrywam że myślałem że się nie zgodzisz  - odparł Davide.
-Braciszku ja nie jestem naszym ojcem który zabraniał wam chodzi na różne imprezy czy spotkania ze znajomymi. Uważam że powinniście przebywać dużo czasu z rówieśnikami a nie zamknięci w pokoju. Wiedź idźcie na imprezę.
-Dziękujemy  - krzyknęło chórem rodzeństwo.
-Ciszej – odparła Rebeca ale w tym samym momencie obudziła się Oliwka która usnęła podczas karmienia.
-Przepraszamy, nie chcieliśmy ja obudzić.
-Nic się nie stało, teraz przynajmniej możecie ja trochę ponosić.
-Ja chce  -odparła Ana.

Rebece podała dziecko siostrze i pokazała jak ma trzymać mała.

-Jaka ona śliczna, strasznie podobna do ciebie - odparł Davide.
-Dziękuje za komplement

-Cześć rodzinko – usłyszeli od drzwi.

-Cześć kochanie
-Cześć szwagierku,
-Hej Martin.
-Widzę kochanie że pielgrzymki się tutaj przewijają dzisiaj.
-A jak, wszyscy chcą zobaczyć mała. Wychodzisz gdzieś?
-Tak właśnie przyszedłem w tej sprawie co ciebie. Coś trzeba dokupić dla małej?
-Tak kilka rzeczy. A tak większość mam u siebie w pokoju.
-A co?
-Wózek, łóżeczko, wanienkę i nosidełko do auta. Nie było czasu wcześniej kupić.
-Naprawdę tylko to?
-Tak myślę że na razie tak.
-Dobrze to jadę do miasta będę wieczorem. Pa kochanie, cześć dzieciaki.
-Pa skarbie, uważaj na siebie

I mężczyzna wyszedł z gabinetu Luci.

-Jaki on troskliwy zauważył Davide
-Wiesz co braciszku czasami aż za bardzo.

Rebece spojrzała na siostrę która chodziło z jej córką w ramionach i zdziwiła się że mała śpi.

-Jak ty to zrobiłaś że raz dwa zasnęła?
-Wiesz mam się ten urok.
-Właśnie widzę, odłóż ją do łóżeczka i zmykajcie się przygotować na ta imprezę.
-Dobrze to już uciekamy.
-I nie pic mi alkoholu i nie wracać późno w nocy do domku.
-To wtedy gdzie mamy zostać w Internacie? Gdzie będziemy spać?
-Połóżcie się u mnie, pokoju jest na razie wolny albo śpijcie u nich w pokojach.
-Okej,  dziękujemy.
-Nmzc Miłej zabawy
-Pa.
-Pa.

Po jakimś czasie po wyjściu bliźniaków wróciła Lucia.

-Przepraszam cię że to tak długo trwało ale Thomas gorączkuje i musiałam Alicji wszystko dokładnie wytłumaczyć.
-Nic się nie stało.  Jak się czuje i o czym chciałaś  wcześniej ze mną rozmawiać? ….

Ostatnio edytowany przez daglas89 (2011-02-07 20:48:53)


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#127 2011-02-06 23:31:55

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Marcos nie miał czasu zbyt dobrze poznać rodzeństwo Rebeci, więc razem z przyjaciółmi wymyślili powitalną imprezę u nich w pokoju.
Poszedł w tej sprawie do Elsy.
- Elsa, bo...mam sprawę. - zaczął Marcos.
- Słucham Marcos. Tylko szybko, bo zaraz mam lekcje. A Ty razem ze mną. - powiedziała.
- Tak, wiem. Chodzi o to...bo, Rebeca przywiozła tutaj swoje rodzeństwo... - zaczął.
- Tak...
- ...i Oni się tutaj jeszcze nie zadomowili, więc pomyślałem, że może mógłbym razem z resztą zorganizować im taką imprezę powitalną? - pytał Marcos.
- A przy okazji byście się świetnie zabawili?
- No, nie ukrywam....ale to dla nich ma być. Elsa....
- Bez alkoholu ma być ! I skończcie zabawę do 2 w nocy. Później spać. I oczywiście możecie zacząć bawić się dopiero po lekcjach.
- Oczywiście, dzięki Elsa ! - zadowolony Marcos wybiegł z gabinetu.

Marcos wraz z przyjaciółmi poszli do kuchni, gdzie wyjaśnili Jacincie o co chodzi, i ta obdarowała ich jedzeniem i piciem.

W pokoju wszyscy porozsuwali łóżka, delikatnie udekorowali pokój, na stolik poukładali jedzenie i czekali na Davide'a i Anę.

Marcos przyprowadził ich pod drzwi, i kazał wejść.
- Cooo, chrzciny w nowym miejscu? - zapytał ironicznie Davide.
- Nie jesteśmy tacy źli. - uśmiechnął się Marcos.
Oni weszli, i byli bardzo zaskoczeni. Wszyscy czekali na nich z kieliszkami do szampana.
- Witamy w Internacie ! - krzyczeli wszyscy zadowoleni.
- Woooow. - powiedziała Ana i podchodziła do każdego dziękując za powitanie.

Marcos siedział z boku, do niego dosiadł się Davide.
- Julia - gorąca dziewczyny.
- Ojojoj, nie tędy droga. Dziewczyna Ivana, świata za sobą nie widzą.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Davide rozłożył ręce i wrócił do tańca.

Wszyscy świetnie się bawili aż do momentu gdy dokładnie o drugiej do pokoju weszła Elsa.
- Tak więc, nowi przywitani. Ja Was też jeszcze raz witam. - powiedziała Elsa. - A teraz już wyłączyć muzykę proszę, do łazienek i spać. - dodała.
- Dobrze... - powiedziała Ana i zabrała za sobą Davide'a.
- A gdzie mamy spać? - zapytał Davide.
- Ana z dziewczynami, a Davide u nas. - powiedział Ivan. - To Twoje łóżko. - Ivan pokazał na łóżko przy drzwiach, pomiędzy łóżkiem swoim i Marcosa.
- Dzięki.
- Dobranoc chłopaki. - powiedziała Ana i wyszła.

Noc minęła bardzo spokojnie, lecz rano, na lekcjach zabrakło Julii.
- Gdzie jest Julia? - zapytał Ivan.
- Źle się czuła. Wymiotowała i została w pokoju. - odpowiedziała Carol.
- Coś poważnego?
- Nie, zwykłe zatrucie.

(dokończenie tego wątku i rozpoczęcie nowych - jutro ;D)

Ostatnio edytowany przez Krisztian (2011-02-07 00:14:00)


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

#128 2011-02-07 00:17:50

 crisfan

VIP

Skąd: Sercem z Meksyku;)
Zarejestrowany: 2010-08-25
Posty: 394
Punktów :   13 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Jacques był w swoim gabinecie. Po ostatnich wydarzeniach spędzał czasu tu albo u siebie w pokoju.  Usunął się w cień. Nie miał ochoty oglądać mieszkańców internatu. Zresztą chyba z wzajemnością.
Przypomniał sobie wieczór kiedy wrócił do internatu po transfuzji. Pierwszą osobą, którą zobaczył była Amelia. Miał ochotę do niej podejść…porozmawiać z nią, wytłumaczyć jej wszystko. Jednak nie zrobił tego. Amelia spojrzała na niego i uśmiechnęła się a on odwrócił głowę. Odszedł udając, że jej nie widzi.
-Może tak będzie lepiej. Co ja w ogóle sobie myślałem? Byłem naiwny myśląc, że może nam się udać. Głupiec ze mnie.  Chociaż w OTTOXie wróciłem do łask. Staram się pomóc a Hektor tak mi odpłaca. Jeszcze kiedyś będzie potrzebował mojej pomocy zobaczymy co wtedy powie.
W tym momencie zadzwonił telefon Jacka.
-Słucham?
-Jack tu Pedro.
-Cześć. Coś się stało?
-Tak. Musimy się spotkać, mam coś ważnego do powiedzenia.
-Dobrze. Przyjdę do podziemi.
-Nie. Spotkajmy się w lesie. O 23.
-Dobrze.
Jacques był zaniepokojony. Co mogło być tak ważnego że Pedro chciał się z nim spotkać. Do 23 zostało jeszcze kilka godzin. Jack postanowił wybrać się do Thomasa.
Thomas bardzo się ucieszył z wizyty ojca. W prawdzie było już późno, ale stęsknił się bardzo za Jackiem więc mimo później pory znalazł siły na zabawę.  Jack przeczytał synowi bajkę i Thomas zasnął. Noiret siedział tam jeszcze przez moment patrząc jak syn śpi. Wyszedł po cichu, gdy zorientował się, że zbliża się godzina spotkania.
Pedro już na niego czekał. Był strasznie spięty i zdenerwowany.
-o co chodzi?- zapytał Jack
-Mam coś co cie zainteresuje. To kopie dokumentów bezdomnych.
-I tak po prostu mi je dajesz?
-Wiem, że węszysz. Widziałem jak szperasz w komputerze. Musisz być bardziej ostrożny.
-Co chcesz w zamian?
-Jack, chce żeby ten koszmar się wreszcie skończył.
-Rozumiem. Dzięki za pomoc.
-Jack…ty krwawisz z nosa…
-Co? To niemożliwe….
-Musieli Cię zarazić przy transfuzji.
-Wiedziałeś o tym?
-Nie. Powiedziałbym ci.
Jack był w szoku. Przecież odzyskał ich zaufanie. Czemu to zrobili? W tym momencie dostał smsa.
Musiał zejść do podziemi. Pożegnał się z Pedrem. Zanim zszedł do podziemi włożył dokumenty do sejfu.
W podziemiach już ktoś na niego czekał.
-Witaj Jacques zdaje się że będziesz potrzebował tego-położył na stole lek
-Czemu zostałem zarażony?
-Teraz będziemy mieć pewność że będziesz się bardziej starał.  Powiadomimy cię o czasie brania lekarstwa. Pamiętaj jeden zły ruch i go nie dostaniesz. Radzę być posłusznym.-i podał Jackowi lekarstwo.
Jack je wziął i wyszedł z laboratorium. Był przerażony. Sytuacja zaczynała go przerastać...


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.

http://img146.imageshack.us/img146/3832/carol2x.jpg

Offline

 

#129 2011-02-07 13:11:44

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

daglas89 napisał:

-Dziękuje. A właśnie chciała cię o coś spytać.
-Mów o co chodzi ?

Dryn Dryn

-Przepraszam cię muszę odebrać.
-Dobrze dokończymy naszą rozmowę później.

Gdy Lucia wyszła z gabinetu żeby porozmawiać przez telefon do środka wślizgnęło się jej rodzeństwo.

Lucia wyszła od Rebecki i odebrała telefon
-Lucia Garcia, słucham?
-Dzień dobry, Lucia, tu Alicia, chodzi o Thomasa
-tak? Coś się dzieje
-mały trochę gorączkuje ale poza tym to wszystko jest wporządku
-hmm.. postaram się do Was zacheilę przyjechać ale to nie będzie łatwe mam tu urwanie głowy, ile ma tej gorączki?
-37,3
-to może na razie się jeszcze wstrzymamy z lekami informuj mnie proszę o jego stanie jak dojdzie to 38 to koniecznie dzwon to przyjadę i ucałuj go ode mnie. Naprawde chciałabym tam teraz z nim być ale nie mogę postaram się wpaść jak najszybciej się da

daglas89 napisał:

Po jakimś czasie po wyjściu bliźniaków wróciła Lucia.

-Przepraszam cię że to tak długo trwało ale Thomas gorączkuje i musiałam Alicji wszystko dokładnie wytłumaczyć.
-Nic się nie stało.  Jak się czuje i o czym chciałaś  wcześniej ze mną rozmawiać? ….

-Chciałam porozmawiać o Twojej Mamie, tylko proszę nie martw się od razu
-o co chodz? Coś nie tak?
-znaczy niby wporządku, ale Pani Victorii nie jest łatwo się po tym pozbierać chodzi mi strata męża i jeszcze kalectwo, przeprowadzka, wiesz…
-ale Mama mówi ze wszystko jest w porzadku, nie wyglada na zmartwioną
-tak stara się dla Was, ale nie jest jej łatwo, postaram się załatwić jej psychologa może po takiej rozmowie poczuje się lepiej, Manuel jest naprawde swietny w tym co robi
-ale przeciez… jak się pytałam to nigdy nic nie mówiła
-nie chciała Cię martwić, mówię Ci to po to żebyś pomogła jej teraz poradzić sobie z cała ta nową sytuacją a jakby co to nic niewiesz!
-dobrze postaram się ją często odwiedzać może teraz jak będę tam z Oliwka chodzić to może jakoś skupi się na wnuczce i będzie weselsza
-to bardzo dobry pomysł ale musisz jeszcz zaczekać i poleżeć w łóżku przynajmniej do jutra
A właśnie musze pobrać małej krew, aby zrobić podstawowe badania i podać jej szczepionkę przeciw guźlicy i żółtaczce. A ty sobie odpocznij tutaj ja ją wezmę do drugiego pomieszczenia
-ale dziecko będzie zdrowe?
-no właśnie chcę to sprawdzić, ma 10 punktów w skali Abgar ale to nie wyklucza innych chorób. Za jakiś czas wszystkiego się dowiemy. Odpocznij sobie
Lekarka zbadała dziecko i oddała je matce. Zbliżała się pora popołudniowa kolejnego dnia a Lucia ciągle niewidzaiła Sandry co prawda cały dzięn spędziła  najpierw u syna a później w swoim gabinecie przy porodzie ale mimo wszystko postanowiła sprawdzić czy wszystko jest ok. z Sandrą
-Odpoczywajcie sobie wyniki będę miała dopiero jutro ale wyglada na zdrową. Muszę zajrzeć jeszcze  do Sandry. Jakby coś się działo to dzwoń od razu, ja niedługo wrócę. Bo miała do mnie przyjśc już wczoraj a coś jej nie było…


Julia25 napisał:

-Mamo, idziemy już? -zapytała zniecierpliwiona Paula. -Chciałabym się pobawić z Evelyn...
-Już kotku, idziemy. Lucia, dzięki za wszystko. Wpadnę jeszcze później do ciebie na zmianę opatrunku.
-nie ma za co, to moja praca W takim razie czeka. Przy okazji dam ci witaminki dla Pauli. Trzeba ją wzmocnić po tym wszystkim.
Sandra z Paulą wyszły z gabinetu lekarki. Po drodze wpadły na Hectora wychodzącego ze swojego pokoju.

…..puk………puk……..
-Sandra, to ja Lucia, mogę wejść?
-jasne wchodz
-nie przyszłaś wkońcu wczoraj na zmianę opatrunku więc przyszłam sama
-a tak przepraszam, wczoraj przyjechał Manuel i poszliśmy na spacer a później jakoś tak zapomniałam, dziś chciałam przyjść ale jak doszłam pod gabinet to Martin powiedział, że Rebecka teraz rodzi więc nie chcialam przeszkadzać, a właśnie jak ona się czuje?
-no dobrze dziecko też wygląda na zdrowe, a jak Paula? Lepiej?
-troszkę chyba lepiej, myślę że spora zasługa jest tutaj Manuela wczoraj jak był u mnie to wziął nas na nad lagunę i Paula jakby trochę zapomiała choć dalej się wszystkiego boi
-tak to zrozumiałe na pewno nie będzie jej łatwo o tym zapomnieć. A jak Tobie idzie kuracja z Manuelem
-a Dziękuję bardzo dobrze dzięki Niemu staram się tak ciągle nie myśleć o tym wszystkim i skupić na tych szczęśliwych chwilach jednak to nie takie proste zbyt dużo się dzieje ostatnio jeszcze teraz ta sprawa z tym listem…
-jakim listem?
-Hector dostał list ze mamy przyjść na cmentarz, torchę się tego obawiam i jeszcze boje się też o Paule ostatnio za każdym razem jak tylko oboje wyszliśmy z Internatu to zabierali małą
-jeśli to Cię tak martwi to spokojnie ja się nią mogę zająć, przypilnuje jej gdy Was nie będzie, oczywiście jeśli ona się zgodzi bo ostatnio się mnie boi
-tak, ale niewiem jak to zmienić, próbowałam z nią rozmawiać i tłumaczyć ale…
-rozumiem ja po czymś takim każdy by się bał lekarzy, postaram się ją jakos do sibei przekonać i przekupić jakąś bajką A wracając do Manuela jak będzie u Ciebie możesz mu przekazać żeby na chwilę do mnie przyszedł, mam sprawę do Niego
-też potrzebujesz psychologa?
-nie, na razie na szczęście daje rade, chodzi o Mamę Rebecki, ale to długa historia. Daj zmienie Ci ten opatrunek przyniosłam wszystko ze sobą.
Lekarka sięgneła po torbę i wyjeła potrzebne rzeczy po czym zaczeła ściągać opatrunek
-chyba źle, że czekałyśmy z tym do teraz bo nie wygląda to najlepiej wdało się jakieś zakaźenie. Posmaruję Ci maścią na zkaźenia i powinno do jutra być lepiej, ale koniecznie rano do mnie przyjdz, zabandazuje Ci to jeszcze oby zadziałało
-tak przyjde na pewno
-i nie matrw się już o Paule zajmę się nią jak Was nie będzie
-Dziękuję Ci bardzo
-naprawdę nie ma za co. Przepraszam muszę już iść wpadłam tylko na chwilkę, jak będziecie wychodzić to przyprowadź Paulę, ale o przyjdź po mnie dobrze?
-jasne, dam Ci znać jak będziemy szli

Lucia wyszła i wróciła do Rebecki

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-02-07 21:02:56)

Offline

 

#130 2011-02-07 19:52:37

 Julia25

Moderator

4987041
Zarejestrowany: 2010-07-01
Posty: 1165
Punktów :   14 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Po wyjściu Lucii Sandra postanowiła porozmawiać z Paulą o planach na dzisiejszy wieczór. Miała nadzieję, ze mała zgodzi się zostać z lekarką, bo inaczej wszystkie plany wzięłyby w łeb.
Właśnie zaczęły się przymusowe ferie, więc na korytarzach nie było zbyt wielu uczniów. Sandra skierowała się do klasy dla maluchów. Wiadomo, dzieciaki są rozbrykane, więc amelia zgodziła się zorganizować jakoś im czas. Uwielbiała prowadzić zajęcia dla młodszych dzieci a długie wolne jej nie służyło. Jednak sala była pusta.
-Pewnie Amelia zabrała dzieciaki na spacer. -pomyślała kobieta. -Przecież jest taka ładna pogoda.
Jednak idąc z powrotem na górę spotkała grupkę maluchów ze znudzonymi minkami.
-Hej. -powiedziała. -Czemu macie takie smętne minki?
-Amelia nie przyszła na zajęcia. -powiedziała dziewczynka o brązowych włosach, Susann.
-Właśnie, nudzimy się, bo miała nam zorganizować teatrzyk a tak nic. -dodał  wysoki chłopczyk, Marco.
-Byliśmy u Amelii, ale nie ma jej w gabinecie. -dodała koleżanka Susann, Dorothy.
-Sandra, nie widziałaś jej? -zapytał Marco.
-Niestety. Ale jak ją spotkam, to przemówię jej do rozumu. Co to za pomysł, by zostawiać takie fajne dzieciaki bez zajęcia? -zażartowała kobieta. -Zajęłabym się wami, ale mam kilka spraw na głowie.
-A jak się okaże, ze Amelia pojechała na wakacje?
-Hmmm, to wtedy ja wam coś fajnego zorganizuję, dobrze?
-Tak. -odpowiedziała zgodnie cała trójka.
-A teraz zmykajcie pobawić się do pokoju. Jacinta jest dzisiaj w złym nastroju. Lepiej, by was nie spotkała.

Sandra ruszyła do pokoju dziewczynek. Miała złe przeczucia. Amelia zniknęła,a  nigdy jej się to nie zdarzało. Było to dość podejrzane. Sandra była pewna, że wie, kto maczał w tym palce.
Paula bawiła się z Evelyn i Lucasem przy stoliku. Coś rysowali.
-Hej dzieciaki. -powiedziała Sandra z uśmiechem.
-Witaj Sandra.
-Cześć mamo. -Paula podbiegła do kobiety by się przytulić na powitanie.
-Co ciekawego porabiacie?
-Rysujemy sobie. -odrzekła Evelyn. -Mieliśmy robić z Amelią teatrzyk, ale nie przyszła.
-Ale ja wam mówię, że wiem gdzie jest Amelia. -powiedział Lucas. -Przecież przyśniło mi się, ze jacyś ludzie ją uwięzili.
-Lucas, jesteś głupi. Sny się nie sprawdzają. -powiedziała Evelyn. -Prawda Paula?
Paula wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Rzadko mi się coś śni.
-ale moje sny się sprawdzają! -krzyknął Lucas.
-Uspokójcie się. -powiedziała Sandra. -Lucas, przyśniło ci się, ze ktoś porwał Amelię?
-Tak, i że będą na niej robić eksperymenty jak na Frankensteinie.
-Ja nie chcę by amelii wystawała śruba z głowy i chodziła jak zombie. -powiedziała Paula.
-Dzieci, dzieci, dzieci. Amelia pewnie pojechała do rodziców, bo się za nimi stęskniła.-skłamała Sandra. Dobrze wiedziała, ze rodzice Amelii nie żyją. -Napiszę, do niej SMS, dobrze?
-Dooobrze, i napisz jej, żeby szybko przyjeżdżała. -powiedziała Evelyn.
-Ale jak nie odpisze, to jej poszukacie? -spytał Lucas. -Bo ja wiem, ze coś jej się stało.
-Dobrze, wtedy jej poszukamy. Paula, bym zapomniała po co przyszłam. Kochanie, zostałabyś dzisiaj wieczorem z Lucią? -zapytała kobieta.
-Dziewczynka spojrzała na matkę przerażonym wzrokiem.
-Nie chcę.
-Słonko, tylko na wieczór. Lucia przeczyta ci bajkę i ułoży do snu. Ja i wujek musimy załatwić bardzo ważną sprawę.
-Ale wrócicie?
-No pewnie, jakbyśmy mogli cię zostawić, skarbeńku? -kobieta przytuliła dziewczynkę. -to co, zostaniesz z Lucią?
-Dobrze. -powiedziała po cichu dziewczynka. -Ale Lucia nie będzie mi pobierała krwi?
Sandra roześmiała się.
-Słonko, oczywiście, ze nie. Chcesz spać w moim pokoju?
Paula pokiwała głową.
-Zobaczymy się wieczorem. Miłej zabawy.
Wychodząc usłyszała Lucasa.
-Ale ci fajnie, Paula.
-Niby czemu?
-Lucia umie świetnie opowiadać bajki. Wiem, bo sam z nią zostawałem jak rodziców nie było.
-I nie pobierała ci krwi?
-Pewnie, ze nie, bo tego nie potrzebowałem.
Sandra zaśmiała się cicho i ruszyła w stronę kuchni. Ostatnio miała wilczy apetyt. Ale co się dziwić, to już 4 miesiąc.
-Chyba najwyższy czas powiedzieć dzieciakom, ze będą mieli rodzeństwo. -pomyślała kobieta schodząc po schodach.
Już miała skręcić w stronę kuchni, gdy jej wzrok przykuł jakiś ruch w bibliotece. Ostrożnie weszła do pomieszczenia, ale nikogo tam nie było. Spojrzała w stronę kominka. Czyżby ktoś wszedł do podziemi? Zawahała się. Po chwili sama nacisnęła rzeźbiony przycisk i zniknęła za tajnym przejściem.

Szła prosto przed siebie, starając się robić jak najmniej hałasu. Po kilku minutach dostrzegła światło wydobywające się zza wpółotwartych drzwi. Stanęła za pobliską ścianą tak, by słyszeć rozmowę a jednocześnie pozostać niezauważoną. To co usłyszała, sprawiło że włosy stanęły jej dęba.
-Słyszałem, ze sprawy się trochę skomplikowały.
Nie jest dobrze, szefie. Sandra pilnuje Pauli jak oka w głowie. Nie uda nam się jej trzeci raz wyciągnąć.
-Mierde! Potrzebujemy krwi. Z tym nie można czekać.
-Ritter, spokojnie, coś wymyślimy.
-Ritter? -pomyślała Sandra. -Ritter Wulf?
-Jak mam być spokojny? Wszystko chrzanicie. Tracimy dawców, a na nowego idealnego musimy czekać aż Sandra urodzi.
Sandrze wydawało się, ze zna ten głos. Był on tak podobny do głosu jej adopcyjnego ojca, Santiago.
-Niekoniecznie. Czy przypadkiem nie wszczepiliście genu Irene wszystkim dzieciakom?
-Alfonso ma rację. -rozległ się kobiecy głos. -Trzeba sprawdzić resztę sierot.
-Theodora, to nie jest takie proste. Susanna została zlikwidowana. O tych dwóch  nie mamy żadnych wiadomości. Sandra ma się na baczności. Chyba, ze Lucia...
-Głupcy. Ten gen jest przenoszony tylko na potomstwo. Tylko młodsze dzieci Sandry i ona sama mogą być dawcami.
-Ritter, chyba zapomniałeś o jednej rzeczy. Nasz eksperyment objął tez chłopców. Jeden z nich przeżył i wciąż tu jest.
-Samuel się nie nadaje.
-Nie mówię tu o Samuelu. Tylko o niejakim Martinie. Jest możliwe, że jego nowo narodzone dziecko odziedziczyło geny ojca.
-Rebecka jest przy dzieciaku cały czas. To się nie uda.
-Chyba musimy poprosić o pomoc naszego starego przyjaciela, Noireta.
-Idioci, przez wasza głupią rozgrywkę, już nam nie ufa.
-Theodora, spokojnie. Ptaszek sam przyleci po lekarstwo.
-A więc jednak... -pomyślała Sandra. -Czyżby Noiret miał naprawdę coś wspólnego z tymi ludźmi? I kto to jest ta Theodora? Zaraz... Przecież już gdzieś widziała to nazwisko. Tylko gdzie?
-Noiret nie jest zarażony. To lipna imitacja wirusa, niegroźna dla życia. A ten bałwan uwierzył, ze naprawdę jest zarażony.
-Mamy nad nim pełną kontrolę. A tak przy okazji, jak się czuje panna Ugarte? Ludwig chyba by się wściekł, gdyby wiedział, ze teraz zajmujemy się jego córką.
-Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Ale kobieta jeszcze się nie nadaje. Ciągle się rzuca. Na Sandrę e leki zadziałały szybciej. Amelia jest odporniejsza.
-Ale jak się nie pośpieszymy, to oni zaczną coś podejrzewać.
-To ją uśpijcie, zamiast narkotyzować...

Sandra miała już dosyć. Usłyszała to, co chciała. Szybko i najciszej jak umiała wycofała się do wyjścia. Nie miała pojęcia co zrobić najpierw, czy powiadomić brata o porwaniu, czy ostrzec Rebeckę? A może nie powinna jej martwić, tylko porozmawiać z Martinem? To wszystko co usłyszała było potworne...

Postanowiła najpierw pójść w odwiedziny do Rebecki. Od dawna już obiecała to sobie zrobić, ale jakoś nie było czasu.
-Hej Rebecka, to ja Sandra, mogę wejść? -zapytała pukając do drzwi.
-Pewnie, wchodź.
-Hej kochana, jak się czujesz?
-Już całkiem dobrze. To całe cierpienie wynagradza mi mój maleńki skarbeniek.
Sandra podeszła do łóżeczka.
-Jest śliczna. Jak ją nazwaliście?
-Oliwka. -Rebecka się uśmiechnęła. -Zawsze podobało mi się to imię.
Sandra spojrzała na radosną koleżankę. Rebecka była wniebowzięta, taka radosna, jak nigdy. Sandra nie mogła jej psuć nastroju, nie miała do tego serca. Bo co by jej powiedziała? „Uważaj na małą, bo OTTOX chce ją porwać?” Przecież to brzmiało tak... Dziwnie i odlegle.
-Coś się stało? -zapytała Rebecka widząc zamyśloną kobietę. Ta uśmiechnęła się.
-Po prostu przypomniałam sobie jak ja zostałam po raz pierwszy mamą. Najpierw Marcos, później Paula. To były czasy. Niedługo czeka mnie to po raz trzeci. -dodała głaszcząc swój brzuch.
-Wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka?
-Nieee, chyba poczekam aż do porodu.
-Ja bym nie miała tyle cierpliwości. -zaśmiała się Rebecka. -Wiesz co? Tyle się ostatnio wydarzyło, nie było nawet czasu pogadać. Co byś powiedziała na kobiece ploteczki jak już dojdę do siebie? Ja, ty, Lucia?
-Bardzo chętnie. A myślałaś już o powrocie do pracy?
-Chyba jak tylko dojdę do siebie, myślę, ze od razu po tych feriach.
-Z własnego doświadczenia wiem, ze powinnaś z tym poczekać. Dziecko jest bardzo przywiązane do matki. Paula cały czas płakała jak mnie przy niej nie było. Marcos mniej, ale też nie miałam dużo wolnego czasu.
-Zobaczymy. Zarówno ja i Martin jesteśmy nauczycielami. Może Hector da radę dopasować plan tak, by któreś z nas zawsze przy niej było. Do czasu aż trochę podrośnie.
Kobiety porozmawiały jeszcze przez jakiś czas. Zbliżał się już wieczór, więc Sandra pożegnała się z Rebecką. Musiałą jeszcze pójść do Pauli .Obiecała wpaść do niej przed wyjściem. Na korytarzu spotkała Martina z rodzeństwem Rebecki. Chwilę z nim porozmawiała, ale śpieszył się do żony. Miał dla niej jakąś niespodziankę. Sandra nie wspomniała mu o grożącym niebezpieczeństwie. Nie chciała mu psuć tak wyjątkowego dnia. Postanowiła, ze jutro z nim porozmawia. Oliwka była na razie bezpieczna z mamą.

Sandra udała się ponownie do pokoju dziewczynek. Paula siedziała smutna na łóżku.
-Kochanie, co się stało? -zapytała kobieta siadając obok córki.
Mała przytuliła się do matki.
-Javier Holgado... Śmiał się ze mnie.
-Co tym razem słonko? Ach ten Javier, aż się prosi o porządny ochrzan. -dodała w myślach.
-Nic takiego...
-Paula, obiecuję, ze z nim porozmawiam jutro. Ten chłopak jest nieznośny. A teraz się zbieraj, idziemy do mnie do pokoju.
Sandra położyła małą do łóżka. W międzyczasie przyszła Lucia.
-Cześć Paula. Gotowa na wieczór z bajkami w wykonaniu Lucii? -zapytała uśmiechając się do dziewczynki.
-Taaak. A co mi poczytasz?
-Hmmm... a co nasza księżniczka lubi?
-Kubusia Puchatka! -powiedziała Paula z uśmiechem.
Sandra ubrała się i spojrzała ze zdenerwowaniem na zegarek. Dochodziła 22. O 22 mieli wyjechać ze szkoły i czuwać w samochodzie do 23. Pocałowała dziewczynkę na dobranoc.
-Pa kochanie. Pamiętaj, bądź grzeczna. Jak Lucia przeczyta ci bajkę, od razu spać, dobrze? Jest już późno.
-Dobrze mamo, papa.
-Lucia, postaramy się wrócić najszybciej jak to będzie możliwe. Oboje bierzemy nasze telefony komórkowe, więc jak coś to dzwoń. Mam nadzieję, ze nie będę musiała robić tego w druga stronę.
-Spokojnie Sandra, Paula jest ze mną bezpieczna. Uważajcie na siebie.
Sandra wyszła z pokoju i skierowała się w stronę gabinetu Hectora. Nie byłą pewna, czy ta wyprawa na cmentarz to dobry pomysł. A jeśli to była pułapka? Jeśli OTTOX chciał ich tylko zwabić w odosobnione miejsce, by mieć łatwy dostęp do uczniów? Ale już było za późno. Zapukała do pokoju Hectora.

Ostatnio edytowany przez Julia25 (2011-02-08 19:42:32)


Zapraszam na chomiczka
http://chomikuj.pl/Nadkomisarz



https://lh4.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObWNv8_qI/AAAAAAAAAZQ/t7xEgIslZls/Obraz_hrrqrns.jpg



https://lh5.googleusercontent.com/_g4ceN2F2GQU/TYObSyUS4qI/AAAAAAAAAZM/TxOY-TwQK6I/4_hrrqrxa.jpg

Offline

 

#131 2011-02-08 00:00:43

 Villa

Stały bywalec

Skąd: Sercem z Hiszpanii:*
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 127
Punktów :   
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

daglas89 napisał:

-Cześć rodzinko – usłyszeli od drzwi.

-Cześć kochanie
-Cześć szwagierku,
-Hej Martin.
-Widzę kochanie że pielgrzymki się tutaj przewijają dzisiaj.
-A jak, wszyscy chcą zobaczyć mała. Wychodzisz gdzieś?
-Tak właśnie przyszedłem w tej sprawie co ciebie. Coś trzeba dokupić dla małej?
-Tak kilka rzeczy. A tak większość mam u siebie w pokoju.
-A co?
-Wózek, łóżeczko, wanienkę i nosidełko do auta. Nie było czasu wcześniej kupić.
-Naprawdę tylko to?
-Tak myślę że na razie tak.
-Dobrze to jadę do miasta będę wieczorem. Pa kochanie, cześć dzieciaki.
-Pa skarbie, uważaj na siebie

I mężczyzna wyszedł z gabinetu Luci.

Nikt jednak nie wiedział, no prawie nikt, wiadomo rodzeństwo Rebeci z ich zdolnościami, nie trudno było coś przed nimi ukryć, że Martin szykował kolejny prezent, niespodziankę dla Rebeci i ich córeczki Oliwki.

- No nareszcie. Normalnie nieźle wam poszło muszę przyznać.
- Oj Martin, Martin ty nas naprawdę nie doceniasz. Powiedział David.
- No właśnie, po raz pierwszy zgadzam się z Davidem Dodała Ana.
- Oj dobra, dobra, najważniejsze, że Rebeca niczego się nie domyśliła.
- No kombinator to z Ciebie niezły trzeba ci przyznać, co ty na to David.
- Co ja, no  powiem tylko, że dlatego idealnie odnajduje się w naszej lekko pokręconej rodzince
- Oj no ty David jak już coś powiesz to naprawdę
- Dobra, dobra, bliźniaki, spokój
- Wszystko jest gotowe na Tip Top, teraz tylko Rebeca musi zobaczyć swój piękny pokój, no w sumie nasz wspólny pokój
- Na pewno jej się spodoba. Powiedziała Ana.
- No w końcu sam wszystko wybierałem zażartował Martin
- No, co racja, to racja, ale gust jak na faceta to ty masz
- Blee, zaraz będę mieć odruchy wymiotne, śmiejąc się mówił David..

...

- No Lucia, nareszcie. Ileż można czekać
- Oj Martin, Twoja przyszła żona to niezły szpieg, nie tak łatwo wyjść , ale udałam, ze muszę wyjść za potrzebą, ze tak powiem
- Hahaha
Wszyscy wybuchnęli śmiechem
- No, co przynajmniej podziałało
- Dobra, skupmy się teraz na ważniejszych rzeczach. Lucia wiem, że Rebeca jutro może wrócić, do siebie, a czy nie można tego skrócić o ten 1 dzień, w sumie to nawet pół?? Pliss
- No nie wiem, Martin,  dopiero, co urodziła..
- Wiem Lucia, wiem, ale przecież daleko nie pójdzie jedynie piętro wyżej Chce je w końcu mieć przy sobie, proszę, zrobię co zechcesz
- Taaak? Na pewno, oj uważaj, bo się zdziwisz, czego mogę chcieć
- Oj tam, oj tam. To co zgadzasz się?
- No ok, niech będzie.
Martin z radości aż ,,rzucił" się na Lucię.
- Chcesz mnie udusić, ja chcę jeszcze trochę pożyć
- Obiecuję Ci coś za to Coś extra, że tak powiem. Poczekaj tylko chwilkę.
Martin wstukał numer do Lucasa.
- Halo, synku..
I nagle coś mu się przypomniało, Mierda! Już miał pytać Lucasa, o jego wujka Mario, gdy nagle zdał sobie sprawę, że ma naprawdę krótką pamięć, jak mógł zapomnieć..
- Tato? Stało się coś?
- Nie synku, chciałem powiedzieć, ze zaraz będę zabierać Rebecę i Oliwkę do ich starego-nowego pokoju
Czekaj na nas
Martin przypomniał sobie, że Mario dostał ważny telefon i powiedział, że zjawi się dopiero dzisiaj.
- Mierda. Jak moglem zapomnieć.
- Lucia mam do Ciebie prośbę, to ważne, musisz jechać na lotnisko i odebrać mojego kuzyna Mario, ma dzisiaj przyjechać, a umówiłem się z nim, że będzie na mnie czekał na lotnisku. Mierda! A ja teraz nie mogę, proszę zrób to dla mnie.
- No ok, ok, już jadę Nie ma problemu, Mario, tak.
- Tak, tak ma na imię. Poznasz go, przystojny brunet, z boskimi, jak wy to mówicie niebieskimi oczami

Klika minut później po lekkim zamieszaniu.

- Rebeco, kochanie, mam dobrą wiadomość. Lucia pozwoliła Ci wrócić do siebie
- Zabieram Cię do Twojego pokoju razem z Oliwką
- Ale jak to, Martin, poczekaj..
- Nie ma żadnego, ale. Muszę Ci tylko zawiązać oczy, bo to niespodzianka. Ana weźmie Oliwkę, David resztę,a a ja Cię poprowadzę
- Och Martin, ty wariacie
- No już idziemy, bez gadania

Chwilę później znaleźli się w pokoju, Lucas już na nich czekał. Martin rozwiązał Rebece chustkę z oczu, a ona po prostu.. Zamarła.. Nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego słowa, po prostu nie spodziewała się czegoś, tak uroczego, tak pięknego..

- Boże, Martin, to jest, to jest.. Rebeca nie mogła mówić z wrażenia.. Łzy spłynęły jej po policzkach.
- Kochanie nie płacz, to wszystko dla Ciebie i naszego małego aniołka, dla naszej rodziny. Lucas mi oczywiście pomagał i nie tylko...
- Dziękuję Ci, naprawdę Kocham Cię, Lucas i ty pomagałeś tacie, dziękuję kochanie. To wszystko jest takie piękne, jak z bajki.
- A my siostra to co? Powiedział David..
- Oj wiecie dobrze, że wam też
Rebeca jeszcze raz spojrzała na cały pokój, i nadal nie dowierzała.

Składał się jakby z 2 części, jeżeli można to tak nazwać, 1 to pokój w stylu Rebeci, a 2 to część tylko i wyłącznie dla Oliwiki
Część Oliwki była piękna, miała śliczny różowy kolor ścian, w tle namalowane były piękne białe chmurki i aniołki. Łóżeczko stało pod oknem, było piękne, ze śliczną oczywiście różowiutką maluteńką pościelą. Wózek stał za drzwiami, żeby nie zajmował dużo miejsca, jednak Rebeca, również go podziwiała, w końcu był w jej ulubionym kolorze, fioletowym, który idealnie komponował się z różowym kolorem w części pokoju Oliwki.
Na półkach stały prezenty od wszystkich, m.in piękne misie. Ubranka były schowane w ślicznej białej komódce z pięknym wyrzeźbionym imieniem Oliwka

W międzyczasie Lucas już tak się niecierpliwił, że poszedł na śniadanie

A teraz część Rebeci, na którą również nie mogła się napatrzeć
Jak dla Martina była śliczna, jednak nie tak zachwycająca jak Oliwki, ale Rebeca szybko mu to wybiła z głowy
- Głuptasie, piękne są obydwie części pokoju, przestań, w końcu w mojej jest to, o czym zawsze marzyłam. Mój własny Paryż Dziękuję

Tak, Rebeca, dostała swój wymarzony Paryż Na ścianie przy łóżku była fototapeta przedstawiająca piękny Paryż, w rogu pokoju stała wysoka lampka w kształcie Wieży Eiffla, która mieniła się kolorami flagi Francji
Cała część pokoju Rebeci i oczywiście Martina, miała pełno dodatków związanych z Francją.

Jednak, to co najbardziej urzekło Rebecę, to zdjęcie na jej szafce nocnej, które przedstawiało po prostu szczęśliwą rodzinę, bo tacy właśnie byli..  Rebeca, Martin, Lucas i ich mały aniołek, Oliwka..


http://i1238.photobucket.com/albums/ff488/thalia51/Banery%20-Tapety/Beznazwy-1kopia-10.png

Offline

 

#132 2011-02-08 00:18:06

 Oranjezicht

Stały bywalec

Skąd: Wrocław/Gżira (MTL)
Zarejestrowany: 2010-10-25
Posty: 173
Punktów :   15 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Ostatnie dni były dla Lucasa jako małego chłopca naprawdę szalone. Poznał tylu nowych ludzi w tak krótkim czasie, dowiedział się, że nie tylko on miał jakiś dar, co go znacznie uspokoiło i nie czuł się już taki dziwny i wyobcowany pośród innych dzieci, urodziła się również jego malutka siostrzyczka Oliwka. "Wiem, że zawsze będę ją bardzo kochać i opiekować się nią tak jak Marcos Paulą czyli tak jak zawsze powinien starszy brat w końcu przez całe życie będę od niej o tyle starszy. Strasznie się cieszę, że w tak krótkim czasie moja rodzina tak bardzo się powiększyła - już nie jesteśmy tylko ja i tato, jest Rebeca i Oliwka i babcia i Davide i Ana...jestem najszczęśliwszym chłopcem na świecie nie chcę, żeby sie coś zmieniało już nigdy!" - myślał Lucas zajadając ze smakiem i z uśmiechem na ustach kolejne śniadanie w Internacie


http://img156.imageshack.us/img156/6001/beztytuupqh.jpg



Klieb raqda la tqajmux

Offline

 

#133 2011-02-08 09:37:45

 paulax5

Wymiatacz

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 1147
Punktów :   29 

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Villa napisał:

- No Lucia, nareszcie. Ileż można czekać
- Oj Martin, Twoja przyszła żona to niezły szpieg, nie tak łatwo wyjść , ale udałam, ze muszę wyjść za potrzebą, ze tak powiem
- Hahaha
Wszyscy wybuchnęli śmiechem
- No, co przynajmniej podziałało
- Dobra, skupmy się teraz na ważniejszych rzeczach. Lucia wiem, że Rebeca jutro może wrócić, do siebie, a czy nie można tego skrócić o ten 1 dzień, w sumie to nawet pół?? Pliss
- No nie wiem, Martin,  dopiero, co urodziła..
- Wiem Lucia, wiem, ale przecież daleko nie pójdzie jedynie piętro wyżej Chce je w końcu mieć przy sobie, proszę, zrobię co zechcesz
- Taaak? Na pewno, oj uważaj, bo się zdziwisz, czego mogę chcieć
- Oj tam, oj tam. To co zgadzasz się?
- No ok, niech będzie.
Martin z radości aż ,,rzucił" się na Lucię.
- Chcesz mnie udusić, ja chcę jeszcze trochę pożyć
- Obiecuję Ci coś za to Coś extra, że tak powiem. Poczekaj tylko chwilkę.
Martin wstukał numer do Lucasa.
[...]
- Lucia mam do Ciebie prośbę, to ważne, musisz jechać na lotnisko i odebrać mojego kuzyna Mario, ma dzisiaj przyjechać, a umówiłem się z nim, że będzie na mnie czekał na lotnisku. Mierda! A ja teraz nie mogę, proszę zrób to dla mnie.
- No ok, ok, już jadę Nie ma problemu, Mario, tak.
- Tak, tak ma na imię. Poznasz go, przystojny brunet, z boskimi, jak wy to mówicie niebieskimi oczami

Lucia odrazu wsiadła do samochodu I pojechała po Mario choć tak napawdę bała się przecież ona go nigdy niewidziała –jak ja go odnajde sposród tylu osób?- zastanawiała się. Jadąc pomyślała, że najpierw zajrzyć do chorego synka przecież później obiecała, że zajmie się Paula to nie będzie mogła do niego przyjechać a musi sprawdzić jak się czuje. Po kilku minutach dojechała do domku i zeszła na dół porozmawiać z Alicia
-Dzień dobry! I jak lepiej już?
-nie bardzo gorączka ciągle rośnie
-a ile ma teraz?
-38,4
-przecież prosiłam Panią ze jak dojdzie do 38 żeby Pani do mnie zdzwoniła i mnie o tym poinformowała!
-tak, ale mówiła Pani, ze ma sporo pracy i jak się tylko uda to przyjedzie tu Pani wiec uznałam ze nie było sensu do Pani dzwonić
Poweim to jeszcze raz i wyraźnie: JAK COS SIĘ DZIEJE Z MOIM SYNEM COKOLWIEK CHOCBY NAJMNIEJSZA ZMIANA MA MNIE PANI NATYCHMIAST INFORMOWAC, JASNE?
-tak, przepraszam, to się niepowtórzy
Lucia weszła do synka sprawdzić jak się czuje
-cześć Kochanie! Jak się czujesz ?
-Boli mnie głowa…
-spokojnie Thomas zaraz coś Ci dam, jakiś magiczny lek dobrze?
-Mamo, źle się czuje
-wiem wiem kochanie zaraz będzie dobrze, zmierzę Ci jeszcze gorączkę
Lekarka zmierzyła synkowi temperaturę i okazało się, że ma on już 39,8. Odwróciła się od małego i podeszła do szafki z lekarstwami. Za chwilę do środka weszła pielęgniarka
-Co się dzieje?
-On ma już 39,8!
-ale.. to nie możliwe dopiero mierzyłam… Co Pani robi?
-podaje mu paracetamol

-Już syneczku zaraz będziesz się czul dobrze
-Mama…
-ciii już dobrze kochanie prześpij się
-Alicia podaj mu to jeszcze za 3 godz jakby nie przyszło do tego czasu dobrze?
-oczywiście
-Aha proszę rób mu też zimne okłady co jakiś czas a jak bys się gorączka utrzymywała i nie przeszło mu po godzinie to trzeba będzie zrobić zimną kąpiel mam nadzieję ze do tego nie dojdzie bo musze teraz pojechać na lotnisko, jakby tylko się coś działo od razu do mnie dzwoń, dobrze
-tak będę dzwonić

Kobieta z wielkim bólem serca wyszła od syna, już miała nawet dzwonić do Martina że jednak nie da rady pojechać po tego Mario bo Thomas jest chory ale obiecała mu ze go odbierze Martin tak ją prosił o to chciał wkońcu spędzić czas z rodziną. Lucia więc postanowiła zadzwonić do Jacqesa

-Zastawwiadomość po usłyszeniu sygnału…
-Mierda! Co on robi? Zawsze jak go potrzebuje to nie odbiera!
-Jack to ja Lucia, Thomas jest chory a ja muszę wyjechać proszę Cie jak będziesz mógł to zajrzyć do niego choć na chwilę

Po rozmowie wsiadła do samochodu i ruszyła na lotnisku

…………..Na lotnisku……………..
-jak ja go rozpoznam-myślała kobieta
Po czym wyjeła z toerbki kartke długopis i napisała na nie MARIO
Za kilka minut ludzie zaczeli wychodzić i do Luci podzszedł jakiś męźczyzna.
-Witam! Jestem Mario
Lucia stała i niewiedziała co powiedzieć… -yyy.. Lucia
-Miło mi wiele o Pani słyszałem od Martina
-tak? Martin coś o mnie wspominał? Mam nadzieję, że same te dobre rzeczy-zasmiała się Lucia
-spokojnie, zapewniam ze były to same dobre A jak przygotowania do ślubu?
-w sumie to niewiem wydaje mi się, że to jeszcze troche jest czasu do tego, Rebecka z Martinem mi nic nie wpominali ze to już teraz
-ja niewiem kiedy dokładnie zaprosili mnie na ślub to jestem
-chodz tam zaparkowałam- mówiła pokazując na swój samochód do Internatu nie jest az tak daleko
Razem wsiedli do środka i zaczeli rozmawiać
-więc czym się zajmujesz?
-ja? Ja.. jestem lekarzem a ty?
-ja jestem nauczycielem geografii choc dawno nie pracowałem w zawodzie bo ciągle gdzieś jezdżę
-widzę, że z Ciebie taki podróżnik
-tak podróże to moja pasja, a ty lubisz podroze?
-lubię, a w zasadzie to lubiłam bo teraz nie mogę sobie na to pozwolić
-nie? Dlaczego?
-wiesz mam tutaj syna… nie mogę go zostawić
-przecież to żaden problem jechać z dzieckiem
-tak to prawda, ale… Lucia już chciała powiedzieć o chorym dziecku jednak postanowiła tego nie robić
-ale?
-ale mam tez prace  i w ogóle…znajomych, których nie mogę zostawić- kobieta nie chciala już tu wspominać o OTTOXsie który i tak nie pozwoliby jej wyjechać
Jadąc do Internatu ciągle tak rozmawiali, nagle Lucia dostała SMS

Z chłopcem już lepiej gorączka spadła i mały śpi, proszę się o Niego nie martwić

Po przeczytaniu tego SMS Luci od razu poprawił się humor tak się martwiła o synka i uśmiechneła się sama do siebie
-widzę, że jakieś dobre wiadomości tak się uśmiechnełaś
-tak naszczęście tak, chociaż tyle bo ostatnio to sama praca i na nic czasu nie mam dobrze ze chociaz z małym dobrze
-z Twoim dzieckiem tak?
-tak, miał wysoką gorączkę, ale już pomału wszystko wraca do normy bałam się o niego i jeszcze tyle się ostatnio dzieje ze nawet nie mam kiedy się nim zająć
-to kto się nim zajmuje? Jakiś mały czy już starszy?
-teraz jest z nim pielęgniarka, ma 6 lat.
-to już nawet duzy chłopak, a jego ojciec? Przepraszam ze tak wypytuje to tak tylko z ciekawości dla zabicia czasu
-nie no ok. nie masz za co przepraszać, jego ojciec, hmm niewiem jak to okreslic wpadlismy kiedys. On dopiero od niedawna wie o Thomasie czasem do niego przychodzi i mi pomaga, mały bardzo go polubił i zauważyłam też że i Jack się zmienił dzięki synowi
A ty masz dzieci?
-nie, wczesniej nawet o tym nie myślałem ale teraz trochę tego żałuję wszyscy znajomi mają szczęsliwą rodzinę a ja zostałem sam. A właśnie Martin cos wspominał, że ojcem będzie poraz kolejny to prawda?
-nie, Martin już jest drugi raz ojcem
-i nie zadzwonił mi powiedzieć?
-może chciał zrobić Ci niespodziankę?
-może
-No nic jesteśmy na miejscu. Weź swój rzeczy pokaze Ci gdzie znajdziesz  Martina, a jakbys kiedyś czegoś potrzebował, porozmawiać albo pomocy lekarskeij to znajdziesz mnie u mnie w pokoju lub gabinecie lekarskim, zapraszam
-Dziękuję, chętnie skorzystam, Miło się z Tobą rozmawiało może dasz się nie długo zaprosić na jakiś spacer?
-może…
Kobieta zaprowadziła Mario do pokoju Martina zastawiła go tam i poszła do swojego gabinetu.

Julia25 napisał:

Sandra udała się ponownie do pokoju dziewczynek. Paula siedziała smutna na łóżku.
-Kochanie, co się stało? -zapytała kobieta siadając obok córki.
Mała przytuliła się do matki.
-Javier Holgado... Śmiał się ze mnie.
-Co tym razem słonko? Ach ten Javier, aż się prosi o porządny ochrzan. -dodała w myślach.
-Nic takiego...
-Paula, obiecuję, ze z nim porozmawiam jutro. Ten chłopak jest nieznośny. A teraz się zbieraj, idziemy do mnie do pokoju.
Sandra położyła małą do łóżka. W międzyczasie przyszła Lucia.
-Cześć Paula. Gotowa na wieczór z bajkami w wykonaniu Lucii? -zapytała uśmiechając się do dziewczynki.
-Taaak. A co mi poczytasz?
-Hmmm... a co nasza księżniczka lubi?
-Kubusia Puchatka! -powiedziała Paula z uśmiechem.
Sandra ubrała się i spojrzała ze zdenerwowaniem na zegarek. Dochodziła 22. O 22 mieli wyjechać ze szkoły i czuwać w samochodzie do 23. Pocałowała dziewczynkę na dobranoc.
-Pa kochanie. Pamiętaj, bądź grzeczna. Jak Lucia przeczyta ci bajkę, od razu spać, dobrze? Jest już późno.
-Dobrze mamo, papa.
-Lucia, postaramy się wrócić najszybciej jak to będzie możliwe. Oboje bierzemy nasze telefony komórkowe, więc jak coś to dzwoń. Mam nadzieję, ze nie będę musiała robić tego w druga stronę.
-Spokojnie Sandra, Paula jest ze mną bezpieczna. Uważajcie na siebie.

Kobieta wzięła książkę i zaczeła czytać dziewczynce, po kilku rozdziałach mała zasneła tuląc swojego misia. Lucia wyjeła więc swoje papiery i zaczeła uzupełniać dokumentacje medyczną. Po dłuższym czasie. Paula nagle się obudziła w właściwie zaczeła wołać przez sen
-Mamo!, Mamusiu, pomocy!
Lucia podbiegła do dziewczynki przytuliła ja
-spokojnie Paula jesteś bezpieczna, Mam nie długo przyjdzie - spojrzała na zegarek – już długo ich nie ma…może coś się stało?- zamartwiała się kobieta
-Nie! Zostawcie ja nie chcę-krzyczała Paula
-Hej jesteś bezpieczna nikt już nic Ci nie zrobi, mówiła ciągle tuląc małą. Po kilku minutach dziewczynka wreszcie się uspokoiła i spała spokojnie
Jednak mineła kolejna godzina a rodzeństwo dalej nie wracało
-może powinnam iść ich szukać?- zastanawiała się
Gdy już miała wychodzić z Internatu Sandra weszła do pokoju
-I jak? Kto to był? –dopytywała Lucia
-Nie mam siły dziś już o tym opowiadać powiem Ci jutro dobrze?
-jasne idz się połóż i odpocznij

Lucia poszła do swojego pokoju wciąż myśląc kto to mógł być i co tam się takiego stało, gdy tylko się obudziła poszła się ogaarnąć a gdy wychodziła i zamykała pokój podbiegła do niej Carol, prosząc o Pomoc…

Ostatnio edytowany przez paulax5 (2011-02-08 20:10:19)

Offline

 

#134 2011-02-08 12:17:25

 daglas89

Boss

Skąd: z Pomorza :D
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1414
Punktów :   26 
WWW

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Villa napisał:

Jednak, to co najbardziej urzekło Rebecę, to zdjęcie na jej szafce nocnej, które przedstawiało po prostu szczęśliwą rodzinę, bo tacy właśnie byli..  Rebeca, Martin, Lucas i ich mały aniołek, Oliwka..

-Kochanie kiedy ty zrobiłeś te zdjęcie?
-Nie pamiętasz?
-Faktycznie zapomniała o tym, za szybko się wszystko dzieje.  Dziękuje jeszcze raz za miłą niespodziankę. Kocham cię 
-Też cię kocham.
-Dziękuje wam też dzieciaki a teraz zmykajcie na śniadanie. Martin wziął od Any córeczkę w ramiona.
-Dobra, Pa – odparła Ana.
-Rebeco mogę później przyjść i porozmawiać z tobą?
-Oczywiście braciszku.
-Dziękuje, do zobaczenia.
-Pa.

Rebece odprowadziła rodzeństwo do drzwi i odwróciła się w stronę narzeczonego i nie mogła się napatrzeć na to co widziała.

-Na co tak patrzysz kochanie?
-Na was. Moje kochane skarby
-Prawda że ona jest urocza?
-Tak kochanie ale odłóż ją teraz do łóżeczka bo inaczej przyzwyczai się do noszenia na rekach i będzie później z  tym kłopot.
-Ale ja chce ją nosić.
-To będziesz to robił w nocy jak będzie płakać a teraz ja chce ciebie.
-Dobrze już dobrze.

Martin położył ich córkę do jej nowego łóżeczka i odwrócił się w stronę przyszłej żony.

-Teraz jestem twój.
-Nigdy do końca nie będziesz mój zawsze będą jeszcze dzieci.
-Wiem kochanie jesteście we trójkę dla mnie najważniejsi.
-Wiem misiaczku Stęskniłam się za tobą.
-Ja za tobą też słonko

Rebece przytuliła się do mężczyzny.

-Kochanie myślałaś  jak urządzić nasz ślub?
-Mam kilka pomysłów a może to zostawić na jutro?
-Dobrze

Rebeca wyplątała się z uścisku i podeszła do łóżeczka zobaczyć jak śpi ich córka nie mogła się na nią napatrzeć od dwóch dni.

- Jest cudowna.
-Wiem kochanie.
-Tak jak mama.
-Dziękuję za komplement.

W tym momencie zadzwonił telefon Martina

-Słucham?
-Martin przyjdź na chwile na dół mam do ciebie sprawę
-Dobrze już idę
-No to czekam  -odpowiedział Hector
-Pa.

-Co się stało kochanie?
-Hector coś chce o de mnie nie powiedział co.
-No to idź jak to pilne.
-Zaraz wrócę kochanie.
-Dobrze

Martin wyszedł z pokoju a Rebeca postanowiła się zdrzemnąć do póki mała Oliwka śpi. Już się kładła gdy usłyszała pukanie do drzwi.

Julia25 napisał:

-Hej Rebecka, to ja Sandra, mogę wejść? -zapytała pukając do drzwi.
-Pewnie, wchodź.
-Hej kochana, jak się czujesz?
-Już całkiem dobrze. To całe cierpienie wynagradza mi mój maleńki skarbek.
Sandra podeszła do łóżeczka.
-Jest śliczna. Jak ją nazwaliście?
-Oliwka. -Rebecka się uśmiechnęła. -Zawsze podobało mi się to imię.
Sandra spojrzała na radosną koleżankę. Rebecka była wniebowzięta, taka radosna, jak nigdy. Sandra nie mogła jej psuć nastroju, nie miała do tego serca. Bo co by jej powiedziała? „Uważaj na małą, bo OTTOX chce ją porwać?” Przecież to brzmiało tak... Dziwnie i odlegle.
-Coś się stało? -zapytała Rebecka widząc zamyśloną kobietę. Ta uśmiechnęła się.
-Po prostu przypomniałam sobie jak ja zostałam po raz pierwszy mamą. Najpierw Marcos, później Paula. To były czasy. Niedługo czeka mnie to po raz trzeci. -dodała głaszcząc swój brzuch.
-Wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka?
-Nieee, chyba poczekam aż do porodu.
-Ja bym nie miała tyle cierpliwości. -zaśmiała się Rebecka. -Wiesz co? Tyle się ostatnio wydarzyło, nie było nawet czasu pogadać. Co byś powiedziała na kobiece ploteczki jak już dojdę do siebie? Ja, ty, Lucia?
-Bardzo chętnie. A myślałaś już o powrocie do pracy?
-Chyba jak tylko dojdę do siebie, myślę, ze od razu po tych feriach.
-Z własnego doświadczenia wiem, ze powinnaś z tym poczekać. Dziecko jest bardzo przywiązane do matki. Paula cały czas płakała jak mnie przy niej nie było. Marcos mniej, ale też nie miałam dużo wolnego czasu.
-Zobaczymy. Zarówno ja i Martin jesteśmy nauczycielami. Może Hector da radę dopasować plan tak, by któreś z nas zawsze przy niej było. Do czasu aż trochę podrośnie.
Kobiety porozmawiały jeszcze przez jakiś czas. Zbliżał się już wieczór, więc Sandra pożegnała się z Rebecką.

Gdy Sandra wyszła Rebeca przeczuwała że coś się dzieje ale nie chciałam wypytywać koleżanki o co chodzi. Jak będzie chciała powie prędzej czy później.

------ Po 15 minutach --------

-No już cichutko mama jest przy tobie.

Rebece zmieniła pampersa małej i wzięła ją w ramiona żeby nakarmić, usiadła wygonie na łóżku i podstawiła małą do karmienia.

-No widzisz o co było tyle krzyku cukiereczku mój Mama zawsze da jeść
Kobieta patrzyła zafascynowana na swoje dziecko.

Puk Puk  …

-Proszę.
-Hej, widzę że za każdym razem jak chcę z Tobą porozmawiać trafiam na karmienie.
-Widocznie wiesz kiedy masz przyjść braciszku

Rodzeństwo spojrzało na siebie i zaczęło się śmiać.

-O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-Martwię się o mamę.
-W jakim sensie?
-Nie radzi sobie z sytuacją że jest kaleką i jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią taty.
-Wiedziałam!
-Ale co wiedziałaś?
-Mama rozmawiała kiedyś na ten temat z Lucia a ta przekazała mi to w sekrecie.
-Jak wiedziałaś to czemu nic nie zrobiłaś?
-Bo dowiedziałam się o tym wczoraj braciszku a mama i tak by nie przyjęła naszej pomocy bo nie chce nas za bardzo martwić, a szczególnie mnie bo byłam w ciąży.
-I co z tym zrobimy?
-Z tego co wiem to Lucia zaproponowała mamie psychologa.
- I myślisz że jej pomorze?
-Manuel to świetny lekarz mam nadzieje że pomorze.
-Też mam taką nadzieje.
-Braciszku mam do ciebie prośbę? -Obserwuj mamę dyskretnie jak będzie się coś działo to daj mi znać.
-Dobrze, mogę potrzymać Oliwkę?
-Możesz.

Rebeca podała mała bratu. Który wziął ją na ręce i zaczął chodzi z nią po pokoju i cos szeptał do jej uszka. Kobieta sięgnęła do szuflady po aparat fotograficzny i zaczęła sptrykać fotki bratu i swojej córeczce. Jak to kiedyś mówiłam że chce uwiecznić każdą chwilę swojej kruszynki żeby mała miała kiedyś co oglądać jak podrośnie.

-Skończyłaś?
-Tak.
-Dziękuje za sesję
-Nmzc
-Dobrze siostrzyczko idę do znajomych.
-Widzę że się już zadomowiłeś w Internacie.
-Tak i dziękuje że nas tu przywiozłaś, chyba spotkałem miłość swojego życia.
-Kogo?
-Victorię.
-Tylko jej nie skrzywdź bo to wrażliwa dziewczyna.
-Nie martw się o to będę powoli postępował aż będzie moja.
-Powodzenia.
-Nie dziękuje.

Chłopak podał siostrze jej dziecko i wyszedł z pokoju.Mam nadzieje że wreszcie spotka odpowiednia dziewczynę.

-Jak myślisz kruszynko? Wujek się zakochał

Dziewczynka uśmiechnęła się do matki.

-Widzę że się ze mną zgadasz, a teraz czas na twoja pierwsza kąpiel kochanie

Rebeca położyła małą na łóżku i poszła przygotować wanienkę do kąpieli gdy ktoś ponownie zapukał do pokoju.

paulax5 napisał:

Kobieta zaprowadziła Mario do pokoju Martina.

-Proszę.
-Cześć Rebeco.
-Cześć Lucio.
-Jest Martin?
-Nie gada z Hectorem.
-Przyprowadziłam dla niego gościa.
-Kogo?
-Ty pewnie jesteś Rebeca ? -powiedział Mario.
-Tak, a ty pewnie kuzynem Martina. Mario prawda?
-Tak.
-Miło cię poznać. Dzięki Lucio
-Nmzc
-Też cię miło poznać Rebeco
-To ja lecie  - odparła Lucia.
-Dzięki jeszcze raz.
-Miło było cię poznać Lucio.
-Mi też, pa

paulax5 napisał:

Zastawiła go tam i poszła do swojego gabinetu.

-Witaj w rodzinie - powiedział Mario i uścisnął kobietę.
-Dziękuje, jak widzisz nie ma mojego mężczyzny ale za to jest inny członek rodziny.
-Wiedź to prawda co mówiła Lucia że urodziłaś?
-Tak dwa dni temu.
-Ciekawe czemu mój drogi kuzynek mnie o tym nie poinformował.
-Nie wiem ale on ostatnio lubi robić niespodzianki wszystkim .
-Możliwe.

Rebece wadał się w dyskusje z Mario na temat Martina.

W tym samym czasie:

Julia25 napisał:

Na korytarzu spotkała Martina z rodzeństwem Rebecki. Chwilę z nim porozmawiała, ale śpieszył się do żony. Miał dla niej jakąś niespodziankę. Sandra nie wspomniała mu o grożącym niebezpieczeństwie. Nie chciała mu psuć tak wyjątkowego dnia. Postanowiła, ze jutro z nim porozmawia. Oliwka była na razie bezpieczna z mamą.

Martin pożegnał się z Sandrą i swoją rodzinką i poszedł do Rebeci. Zastał ją jak rozmawia z jakimś mężczyzną poczuł się zazdrosny.

-KTO TO JEST? I CO ON TU ROBI?

Mężczyzna się odwrócił

-Ładnie to tak się witasz z kuzynem?
-MARIO? To naprawdę ty?

Rebeca zaczęła się śmiać a Martin się zmieszał tym że nie poznał swojego kuzyna. ...

Ostatnio edytowany przez daglas89 (2011-02-08 22:07:31)


http://img26.imageshack.us/img26/8362/ii2ao.jpg



http://img526.imageshack.us/img526/2978/rebecamartinilukas.jpg



"Primero fue la luz, luego empezaron los crímenes "

Offline

 

#135 2011-02-08 13:51:26

 Krisztian

Rzecznik forum

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-09-29
Posty: 458
Punktów :   

Re: Gra, w której tworzymy fabułę związaną z Internatem.

Krisztian napisał:

Noc minęła bardzo spokojnie, lecz rano, na lekcjach zabrakło Julii.
- Gdzie jest Julia? - zapytał Ivan.
- Źle się czuła. Wymiotowała i została w pokoju. - odpowiedziała Carol.
- Coś poważnego?
- Nie, zwykłe zatrucie.

Po lekcjach Ivan wraz z przyjaciółmi odwiedził Julię.
- Jak się czujesz kochanie? - zapytał Ivan.
- Brzuch mnie boli. I mam gorączkę. - odpowiedziała rozpalona Julia.
- Może pójdziemy po Lucię? - zapytał Marcos.
- Nie, nie umieram. - uśmiechnęła się Julia.
- Okej, to odpoczywaj. Chłopaki, chodźcie stąd. - powiedziała Vicky i złapała Marcosa i Ivana i wyszli. Julia przytrzymała Carol za rękę.
- Słuchaj, nie chciałam nic przy nich mówić, ale ze mną jest źle. Możesz iść po Lucię? - zapytała.
- Oczywiście, niech tylko odejdą trochę i biegnę po nią. - odpowiedziała Carol.
3 minuty później...
- To ja idę. Trzymaj się. Zaraz wracam.
- Okej.. - powiedziała Julia i przewinęła się z jednego boku na drugi.

15 minut później wróciła z Lucią.
- Boże! Julia, jak Ty wyglądasz. - powiedziała Lucia.
- No nie jestem w szczycie formy. - odpowiedziała.
- Carol, zostaw nas na chwilę. - powiedziała Lucia.
- Nie, Carol, zostań. Proszę.
- No dobrze.... gdzie Cię boli? - zapytała.
- Tutaj najbardziej. - powiedziała Julia pokazując na prawy bok.
- Wyrostek. Oby nie pękł, bo będzie bardzo źle. - odparła.
- Jak źle? - zapytała Carol.
- Można myśleć o najgorszym wtedy....
- Trzeba ją zawieść do szpitala! - krzyczała Carol. - Biegnę po Hectora !
- Nie, czekaj. Nie zdążymy do szpitala. Ja jej wytnę wyrostek. W końcu jestem lekarzem i na coś poważniejszego się przydam, a nie..otarcia na gimnastyce...
- Jesteś pewna, że dasz radę? - zapytała Julia.
- Zaufaj mi. - odparła.
- Carol... pójdź po Ivana i Marcosa. Muszą mi pomóc przenieść Julię do gabinetu.
- Ale...oni mieli nic nie wiedzieć. - odparła Julia.
- Chcesz żyć? - zapytała. - I tak by się Ivan dowiedział...widząc Twoją bliznę. - uśmiechnęła się Lucia.
Carol wybiegła z pokoju.
- Będę mieć taką bliznę jak ma Ivan? - zapytała Julia.
- Haha. Nie, Będziesz miała malutką bliznę, która z czasem stanie się prawie niewidoczna. Ivan ma bliznę od czegoś innego.... - powiedziała Lucia. - Właśnie, tylko od czego.. - szepnęła.
- Co mówiłaś? - zapytała Julia.
- Nie, nic.
Do pokoju wbiegł Marcos z Ivanem.
- Wzięliśmy ze sobą Davide'a. Pomoże nam. - powiedział Marcos.
- Lucia, co jej jest? - pytał Ivan.
- Nie pytaj tylko złapcie łóżko i chodźcie do gabinetu. - odpowiedziała.
Marcos z Ivanem i Davidem zanieśli Julię do gabinetu Lucii.
- Teraz wyjdźcie. Wyjdźcieeeeeee! - krzyczała Lucia.
- Ivan, chodź. Tylko przeszkadzasz. - powiedział Marcos i wyprowadził Ivana z gabinetu.

- Narkoza, narkoza... Jest! - powiedziała Lucia. - Zaraz zaśniesz. - dodała.
Julia spojrzała na buteleczkę z kroplówką. W myślach przeczytała napis na niej: Ottox, i zasnęła.
Lucia przez godzinę 'operowała' Julię.
- Na szczęście wyrostek nie pękł. Uff... - mówiła sama do siebie.

Po godzinie wyszła z gabinetu.
- I co z nią? Będzie dobrze? - zapytał Ivan.
- Będzie miała tylko bliznę w podobnym miejscu jak Ty. - uśmiechnęła się Lucia.
- Bardzo zabawne. - odpowiedział. - A czemu ona śpi? - dopytywał.
- Narkoza....za...5 minut powinna się obudzić. Możecie przy niej być, ale ma się nie przemęczać. Nie wstawać, nie mówić za wiele. - powiedziała Lucia.
- Jasne. - odpowiedział Marcos.

- Julia, jak się czujesz? - pytała Carol.
- D-o-b-r-z-e. - wydobyła z siebie głos zmęczona.
- Jesteśmy z Tobą. - powiedziała Vicky.
- O-t-t-o-x. - dodała Julia, kaszląc.
- Co? Jak Ottox? Co Ottox? - pytał Marcos.
Julia wskazała palcem na kroplówkę. Marcos podniósł się i pokazał wszystkim to co i on zobaczył. Na kroplówce widniało logo Ottoxu.
- Mierda, skąd to ma Lucia? - pytał Ivan.
- Ona też jest z nimi? - pytała Carol.
- Musimy być ostrożni. - dodała Vicky.
- Dobrze, że Ci nic nie zrobiła. - powiedział Marcos, po czym wyszeptał: - Miejmy nadzieję...

Do pokoju weszła Lucia.
- Dobra, koniec odwiedzin. Dajcie jej się przespać. Za 3 godziny będzie już u siebie w pokoju. - powiedziała.
Wszyscy wyszli z gabinetu. Ostatni szedł Ivan:
- Lucia, nie wiem czy dobrze robię, ale: dziękuję Ci. Uratowałaś jej życie. - powiedział.
- Taka moja praca. - uśmiechnęła się Lucia.
- I tego się obawiam... - szepnął i wyszedł z gabinetu.


http://content9.flixster.com/photo/11/11/65/11116559_gal.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.great-anime.pun.pl www.shahid-kareena.pun.pl www.vos.pun.pl www.narutoarea.pun.pl www.ritualclan.pun.pl